
Valdarowie byli jednym z plemion Merowian. Gdy w 297 RNE, wojska imperialne wkroczyły na ich tereny, Valdarowie razem z innymi stanęli przeciw najeźdźcom. Ponieśli jednak ostatecznie klęskę w bitwie pod lasem Chalons, a tysiące Merowian zostało wtedy zabitych bądź wziętych do niewoli. Imperator Konstantyn III mimo, że odniósł całkowite zwycięstwo był pod wrażeniem bitności i karności wojsk Merowian. Wymyślił więc nieco kreatywną koncepcję którą następnie wprowadził w życie. Jeńcom wziętym po bitwie dał wybór: przyjmą wiarę w Androsa oraz przejdą na służbę imperium, albo zginą. Jak nie trudno było przewidzieć, przeważająca większość wybrała pierwszą możliwość. Następnie Imperator utworzył z nich coś na wzór starego merowińskiego zakonu rycerskiego, z tym, że zmienił jego charakter na religijny (m.in. dołożywszy celibat do zasad) i oddał im w zarząd tereny zamieszkałe przez Andujarów. Pomysł rodził wiele kontrowersji na imperialnym dworze, zwłaszcza co do lojalności i prawdziwości nawrócenia dopiero co pobitego przeciwnika, jednak ostatecznie, po parudziesięciu latach, w zakonie na początku przyjętą pod wpływem groźby religię zaczęto traktować z powagą, a zakonnicy wkrótce stali się lojalnymi sługami imperatora, gdyż cieszyli się wieloma przywilejami z jego strony, oraz żyli pod ciągłą groźbą buntu ze strony rdzennej ludności, tedy nie mogli sobie pozwolić na sprzeciwianie się potędze imperium. Wartym zanotowania jest fakt, że pierwotnie zakon był tworzony jeńców ze wszystkich plemion Merowian, jednak największy udział w nim mieli Valdarowie, a później utrwaliło się to, gdy zaczęto sprowadzać na nowe ziemie głównie osadników z tego ludu. W ten sposób wszyscy przywykli do tego, by Merowian sprowadzonych na ziemie Andujarów nazywać po prostu Valdarami
Valdarowie z systematycznością i cierpliwością przystąpili do podporządkowywania sobie nowych ziem. Wybudowali nowe twierdze, które miały im posłużyć jako ośrodki kontroli i bazy wypadowe, co było o tyle istotne, że ani Andujarowie ani imperialni nie kwapili się do ich budowania. Podzielono obszar na komturie zakonne, każdemu wyznaczono własne obszary do władania, a także wprowadzono system mobilizacji pozwalający na zdławienie w zarodku ewentualnych powstań. Wysiłki wsparto działaniami misyjnymi i przywilejami dla tych którzy będą chcieli współpracować. Mimo tych działań wiele dziesiątek lat upłynęło zanim ostatecznie położono Andujarów na kolana. Nie obeszło się bez krwawych bitew, pogromów i setek mniejszych potyczek, ale ostatecznie cel osiągnięto. Przez następne lata jednak państwo zakonne trawione było przez zatarcia kulturowe. Była jasna granica między rządzącymi zakonnikami i osadnikami valdarskimi, a rdzennymi Andujarami. Nie pomagał fakt, że często stosowano praktykę wysiedlania, bądź likwidowania niepokornych wiosek Andujarów, a na ich miejsce ściągano osadników z przeróżnych zakątków imperium.
Elita Valdarska lojalnie służyła imperium. Między innymi stawiła się na wezwanie Aregusa III przeciw srebrnej lidze, co do których i tak mieli spór graniczny o spore połacia ziemi. Armie Valdarów wkroczyły na tereny ligii, bijąc lokalne garnizony i zajmując część terytorium gdzie zaczęto już ustanawiać własną administrację – zapewne w nadzei, że tereny te zostaną im przydzielone po wojnie. Tak się jednak nie stało, a Srebrna Liga pobiła wojska imperialne, wobec czego i Valdarowie zostali zmuszeni do zawarcia z nimi pokoju, wycofania się z większości zajętych terenów i rozstrzygnięcia granicznych nieporozumień.
Następne lata przyniosły okres względnego spokoju podczas których nastąpił kryzys w zakonie, który, wypełniwszy cel swojego istnienia, coraz bardziej popadał w dekadencję. Zakonnicy zaczęli brać nieoficjalne żony i zaniedbywać ćwiczenia wojskowe, a ziemie, które tradycyjnie przydzielano im w zarząd na kilka lat, zaczęły zostać przydzielane na stałe. Wybuchła wtedy wojna domowa między dwiema frakcjami – pierwsza chciała moralnej odnowy zakonu i powrotu do jego wojowniczych i surowych tradycji, druga była za dążeniem do formy bardziej luźniejszej i przekształcenia państwa w kraj świecki. Ówczesny wielki mistrz Juan de Avarcia poparł drugą frakcję, która ostatecznie zwyciężyła. W 604 RNE Juan został koronowany na pierwszego króla Valdarii, a zakon, choć nominalnie przetrwał, został niemal całkowicie zsekularyzowany. Jedynie niedobitki przegranej strony wojny domowej skryły się w górach Mirandeli, lecz Król Juan wiedząc, że nie są już dla niego zagrożeniem pozwolił im egzystować.

Koronacja Juana I de Avarcia na pierwszego Króla Valdarii
Szybko jednak okazało się jakie problemy niosła za sobą sekularyzacja. Gdy Król Juan I zmarł, podzielił w testamencie domenę na dwie części, Valdarię północną i południową, nie wiedząc jeszcze wtedy, że podział ten będzie znacznie bardziej trwały i jedną część dynastii przeżyje. Valdarię południową przejął najstarszy syn Pedro, natomiast północną jego młodszy brat Miguel. Bracia dostawszy po połowie kraju, mieli działać w wiecznym przymierzu, jednak zaledwie kilka lat po śmierci ojca, starszy brat Pedro stwierdził, że trzeba ponownie zjednoczyć oba kraje i najechał domenę swego brata. Wojna poszła jednak na niekorzyść najeźdźcy, który poniósł sromotną klęskę w bitwie pod Almadeną, po której Pedro zmuszony został do zrzeknięcia się wszelkich praw do Valdarii północnej. I ten pokój jednak nie przetrwał długo, gdyż zaledwie dekadę później Pedro I zmarł zostawiwszy nieletniego syna, a Miguel, ironicznie dochodząc do podobnych myśli co przed 10 laty jego brat, najechał południe z wojskiem. Andros jednak widocznie bardzo chciał by dwa królestwa pozostały osobne, gdyż i tym razem skutek wojny był ten sam - Miguel został pobity i zmuszony do zrzeknięcia się roszczeń. Od tego czasu oba kraje poszły w swoje strony. Południe zachowało nazwę Królestwa Valdarii, a północ stała się Królestwem Mirandeli, które potem przekształciło się w Dominium Nieśmiertelnej Damy.
Od tych wydarzeń Królestwo Valdarii żyło własnym tempem. Kolejni królowie zaczęli inwestować w rozwój kraju budując drogi, miasta i porty, a także dbać o sprowadzanie najnowszych technologii rolnych by żyzne równiny Valdarii mogły wyżywić rosnące miasta. Wszystko się jednak zmieniło gdy nastąpił okres Ciemnego Słońca, który był dla królestwa wyjątkowo niszczycielski, gdyż znacznie słabsze zbiory nie były w stanie wyżywić ogromnej jego populacji. Szacunki imperialnych kronikarzy mówią, że populacja Valdarii w ciągu zaledwie 10 lat skurczyła się o ponad 6 części z 10. Jak na ironię jednak, to nieszczęście pomogło przezwyciężyć społeczeństwu jego podziały. Nagle przestało mieć znaczenie czy ktoś był Andujarem, czy Valdarem, czy osadnikiem z Tylos, kiedy nie wiadomo czy starczy jedzenia na następny dzień. Z czasem więc większość zaczęła akceptować, że są po prostu mieszkańcami Valdarii. Zmiana została potwierdzona, gdy Król Enrique II, panujący od końca okresu Ciemnego Słońca, przyjął do zakonu sporą liczbę nowych członków, którzy dziedzictwo mieli bardziej andujarskie niż valdarskie. Zmiana była czysto ceremonialna, gdyż z powodu braków kadrowych w zakonie i tak pełnili funkcje wojskowe tradycyjnie przypisane członkom zakonu, jednak był to spory kamień milowy w dziejach kraju. Kolejną wielką zmianą było wywalczenie na dworze imperialnym zwolnienia z obligacji wasalnych. Wprawdzie w zamyśle zabieg miał być tymczasowy, lecz panujący wtedy Alfonso II tak sformułował treść traktatu, żeby zmiana była permanentna.
Kolejny wiek Valdarowie spędzili na odbudowie kraju. Przez pierwsze dziesięciolecia nastąpiło chwilowe oziębienie stosunków z imperium, po tym jak imperatorzy chcieli przywrócić wasalne obligacje, jednak zawsze nieskutecznie. Jeden nawet zorganizował zbrojną wyprawę, lecz Valdarowie zdołali rozbić w marszu tylną straż armii imperialnej, po czym imperator odpuścił uznając, że lepiej mieć w Valdarii stałego sojusznika, niż kontynuować kosztowną i zapewne niełatwą wojnę dla paru złociszy.
W 776 roku wybuchła wojna z Dominium Kalten o podłożu dynastycznym. Otóż Mella, wnuczka królowiej Dyrki, która zasiadała wtedy na kruczym tronie, była zaręczona z Ferdynandem de Avarcia - synem ówcześnie panującego króla Alfonsa III. Mariaż miał na celu utworzenie potężnego sojuszu, który decydował by o losach zachodniego kontynentu. Zaręczyny zostały mimo to zerwane na kilka tygodni przez uroczystościami pod wpływem nacisków dworu i szlachty valdarskiej (i notabene również niedoszłego pana młodego), którzy sprzeciwiali się ślubowi następcy tronu z poganką, oraz ze względu na obawę iż krucza królowa, będzie próbowała narzucić władztwo swojej wnuczki w Valdarii (w końcu zgodnie z prawem sukcesyjnym w dominium, władcą jest kobieta). Wieści te niezwykle rozgniewały już nieco podstarzałą królową Drykę, która zwołała wojsko i ruszyła bronić honoru rodziny. Doprowadziło to do bitwy pod Vallambą, zakończonej totalną klęską valdarskiego rycerstwa i śmiercią króla Alfonsa. Kolejne zamki upadały pod armiami królowej, która realnie zaczęła wtedy myśleć o podboju zachodnich ziem valdarskich. Z czasem jednak opór ze strony lokalnej populacji oraz epidemie przetrzebiały jej wojsko, podczas gdy w stolicy nowy król Ferdynand I na nowo organizował niedobitki valdarskiego wojska, a także zapewnił sobie wsparcie zewnętrzne przez ściągnięcie najemników ze Srebrnej Ligii oraz paru setek zaciężnego wojska z północnego Zakonu. W kolejnym starciu wojska dominium zostały pobite i zmuszone do wycofania się za rzekę. Wojna zakończyła się co prawda powrotem do statusu quo, ale zachodnie prowincje królestwa zostały całkowicie spustoszone.
Obecnie na tron wstępuje król Juan III. Odziedzicza państwo duże i relatywnie silne, jednak z wieloma problemami wewnętrznymi. Wielką flotę jaką kiedyś dysponowało królestwo można już zobaczyć tylko w książkach, ludność populacja dalej nie odrosła do stanu sprzed czarnego słońca, a lata zaniedbań poprzednich władców sprawiły, że kraj ma wiele dawnych zniszczeń, do dziś nie odbudowanych.

Społeczeństwo oficjalnie podzielone jest na dwie warstwy: seniorów (tj. członków zakonu białej lilii) oraz wszystkich innych. Nieoficjalnie natomiast, o ile seniorzy stanowią warstwę rycerską, to pozostali dzielą się jeszcze na mieszczaństwo, chłopstwo i duchowieństwo. Mieszczanie, czyli mieszkańcy miast, są bardzo ważnym ogniwem scalającym społeczeństwo. To oni zaopatrują rycerzy w uzbrojenie, a rolników w narzędzia, a także napędzają handel i przynoszą znaczne dochody w kraju. Z tego powodu, Władcy Valdarii zawsze przychylali się nadawaniu im przywilejów i dbali o prawidłowy rozwój miast. Chłopstwo natomiast pracuje głównie na polach będących własnością seniorów. Nie są oni jednak ich własnością, ale pracują na nich dobrowolnie na zasadach dzierżawy. Mają swoje własne prawa i często z powodzeniem korzystali z nich przeciw swoim seniorom. Mimo to stoją oni na dole drabiny społecznej i jako pierwsi odczują skutki głodu, wojny, czy innych problemów w państwie. Istnieje również część chłopów posiadających własne ziemie, co jednocześnie obliguje ich do stawienia się na wojnę z rynsztunkiem. Najczęściej praktyka ta spotykana jest na północnych prowincjach królestwa, gdzie niegdyś było największe skupienie osadnictwa valdarskiego i imperialnego. Ostatnia warstwa, czyli duchowieństwo jest ważnym spoiwem do innych warstw. Każdy może do niego dołączyć, co sprawia, że często przyjmują rolę mediatorów w rozstrzyganiu sporów, zanim zostaną one skierowane na drogę sądową. Na czele kościoła stoi Patriarcha Valdarii, który jednocześnie reprezentuje interesy egzarchy i dba o interesy lokalnego kościoła.
Valdarowie łączą w sobie tradycje starych Valdarów oraz Andujarów. Kiedyś były to osobne ludy, dzisiaj w pełni się zasymilowały. Wyjątkiem są zachodnie obrzeża kraju, gdzie ludność andujarska jest najmniej zasymilowana i w dalszym ciągu nie mówią o sobie jako o Valdarach. Nadbrzeżny charakter kraju sprawił, że zarówno Andujarowie jak i później Valdarowie są bardzo zżyci z morzem. Niejednokrotnie Imperatorzy najmowali flotę Valdarską do swoich wojen, która z powodzeniem walczyła między innymi w Aletris czy przeciw Savorachom.
W kraju Valdarów panuje monarchia dziedziczna. Następcą tradycyjnie jest najstarszy męski potomek władcy, a w wypadku jego braku – brat lub syn brata władcy. Jeżeli i te opcje się wyczerpią, zwoływana jest kapituła zakonu (czyli przedstawiciele rycerstwa) i decydują o tym, komu przypadnie tron.


Niegdyś królestwo dysponowało sporą ilością świetnie wyszkolonych łuczników, których powoływano na czas wojny. Jednak okres czarnego słońca skutecznie przetrzebił trzon tych wojsk i w czasie odbudowy kraju sięgnięto do alternatywy, czyli kuszy. Znacznie łatwiejsza w obsłudze i z większą siłą przebicia została z powodzeniem zaimplementowana do wojsk lądowych. Takich strzelców nazywa się awanturnikami, ze względu na fakt, że nie koniecznie są oni rekrutowani z rdzennych Vladarów, ale również z marynarzy akurat siedzących w porcie, najemników, czy jeńców wojennych. Uzbrojeni są w przeszywanicę, hełm, pawęż, krótki miecz i ciężką kuszę. Ich zadaniem jest zmęczenie wroga ostrzałem przed starciem, a następnie ukrycie się za liniami piechoty i wspieranie jej zza pleców. Z powodzeniem są również wykorzystywani na pokładach okrętów.

Wywodzący się ze stołecznego regionu Vallera, jednostka ta rekrutowana jest spośród ludności miejskiej. Pierwotnie byli to miejscy milicjanci, którzy byli powoływani na czas wojny. Z czasem sprawdzali się na tyle skutecznie, że postanowiono zrobić z nich stałą jednostkę. Uzbrojeni są raczej lekko, głównie w przeszywanicę z nałożonym na nim kirysem oraz stalowy hełm, za broń mając cztero i pół metrową pikę oraz krótki miecz. To co może wydawać się nieintuicyjne, to to, że jest to jednostka ofensywna, której celem jest natarcie na szyki nieprzyjaciela i przezwyciężenie go za pomocą masy nachylonych pik. Wyszkolony oddział jest w stanie walczyć w okrążeniu, ustawiając się w kwadrat i nachylając piki na wszystkie strony. Jest to jednak sytuacja, której za wszelką cenę należy unikać.
Bonusy:
Wielkie Miasto Corentia
Corentia jest stolicą i największym miastem Valdarii. Wspaniałością nie dorównuje oczywiście ani Tylos ani Aletris, jednak Valdarowie mimo wszystko nazywają ją perłą południa. W istocie jest to jedno z większych miast w całym imperiusie, wielokrotnie rozbudowywane i powiększane, co widać po starych fortyfikacjach będących wewnątrz miasta, które często wyznaczają granice dzielnic. Niegdyś znajdował się tutaj ogromny port mogący pomieścić ponad 200 okrętów, jednak podupadł on w czasie wieków ciemnych i do dzisiaj odbudowano go jedynie w niewielkiej części. Na wzgórzu ponad miastem umiejscowiony jest zamek Cortegana, gdzie rezyduje król wraz z dworem.
Większy kraj
Królestwo posiada bardziej rozległe ziemie niż inne państwa Imperiusa. Nie jest to jednak duża różnica, jednak nie powinno to nikogo dziwić, jeśli Valdarowie zwykle byli lojalnymi wasalami Imperium, tedy w interesie Imperatorów było utrzymywanie takiego kraju większego.
Port w Corentii
Ponieważ Valdaria polega głównie na okrętach stałych, konieczne było stworzenie ich jak najlepszej jakości. By je jednak utrzymywać w dobrym stanie w Corentii zbudowano również szeroką infrastrukturę portową pozwalającą zmniejszyć koszty okrętów stojących w porcie, a także by szybko naprawić uszkodzone statki i lepiej utrzymywać je w stanie pełnej gotowości do działania.
Proponowany efekt: zmniejszenie kosztów utrzymania do tylu okrętów ile wynosi pojemność portu.
Minusy:
Herezja Astalijska
Na południowo wschodnich krańcach kraju ludność została wyjątkowo dotknięta przez okres czarnego słońca. Z tego pewnie powodu byli bardziej podatni na powstałą wtedy herezję astalisjką, założoną przez Astala – człowieka, którego pochodzenie jest niewiadome, lecz który przekonał do swoich poglądów znaczną część cierpiącego społeczeństwa. Herezja głosi, że Andros jest w istocie jedynie sługą większego tworu, nazywanego wszechmogącym, który jest nieskończenie dobry i może absolutnie wszystko. Stworzył mu Androsa by mu służył, oraz ludzi na swoje pobobieństwo. Andros ma wielkie możliwości, ale jednocześnie z charakteru bliżej mu do człowieka niż boga. Opiekuje się ludźmi z rozkazu wszechmogącego, ale robi to na swój przewrotny sposób. Andros zsyła to co dobre i to co złe, czasem dla żartów, czasem mając ku temu większy cel. Herezja odrzuca istnienie innych bogów uwięzionych na Nalecie, oraz większą część kosmologii Katlonizmu. Według nich istnieją inne światy podobne do Imperiusa, jednak w odległych gwiazdach i one mają własnych bogów, jednak ostatecznie wszyscy są podlegli wszechmogącemu.
Zamki Valdarów
Praktyka budowania zamków została sprowadzona dopiero przez Valdarów, gdyż Andujarowie nie widzieli nigdy potrzeby budowania strategicznie ułożonych twierdz. Gdy jednak Imperator sprowadził na te ziemie Valdarów, ci zaczęli konstruować zamki by umocnić swoją pozycję w regionie i by zabezpieczyć się przed częstymi nader napadami Andujarów. Mimo wszystko jednak zamków nie postawiono dużo, a z czasem jak Andujarowie i Valdarowie zaczęli asymilować się, w ogóle zaprzestano ich budowy. Nie pomagał fakt, że sporo zamków obróciło się w ruiny w czasie Czarnego Słońca oraz podczas wojny z dominium. Niejednokrotnie na dworze królewskim mówiono o budowie dodatkowych twierdz w celu ochrony granic i szlaków handlowych, ale w ostatnich latach nigdy nie starczało na to budżetu, albo zawsze były inne – uznawane wtedy za ważniejsze – wydatki.
Zniszczenia na zachodzie
Wojna z Dominium toczyła się ponad pół wieku temu, a mimo to dalej część zniszczeń nie zostało naprawionych. Mosty i zamki dalej leżą w ruinie, a miast dalej nie odbudowano. To powoduje część problemów z administracją oraz bandyctwem na tych ziemiach.
//minus jest raczej nieduży z uwagi na rozstęp czasowy i fakt, że nie są to duże problemy
Stała flota
Valdaria zawsze polegała na stałej flocie. Jest to spowodowane dwoma czynnikami: po pierwsze nie przywilejami kupieckimi, które wzbraniają królowi powoływania okrętów kupieckich bez ich zgody. Drugim jest fakt, że gorszej jakości okręty kupieckie nigdy nie były trzonem floty królestwa, zamiast tego polegano na stałej flocie królewskiej, gotowej do działania w każdym momencie.
Proponowany efekt: gracz nie może używać okrętów kupieckich bez zgody ich właścicieli
