Wydarzenia


Co się w świecie dzieje.
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Wydarzenia

Post autor: Skryba »

Era nowych tytanów
832 RNE / 833 RNE
Tura I




Mając wiedzę o tym, jakim tytanem historii stało się Tylos i jego Imperium, śmiesznie jest wręcz mówić o tych niepozornych – wręcz koślawych i miernych – początkach samego miasta, które później stało się Cesarzową Miast, Miastem-Cudem, tym, z którego rządzono światem. Powstało mianowicie jako zwykła faktoria handlowa, a następnie kolonia bliżej nieznanego nam już związku państw-miast północnej Warenii. Położenie miasta zadecydowało o jego sukcesie – przyciągało coraz więcej osadników i wpływowych ludzi, by wreszcie prześcignąć zupełnie macierzyste porty dawnego kraju i zrzucić niepożądaną – i raczej już tylko iluzoryczną – zwierzchność.

Jako, że Tylos wzbogaciło się na handlu i nim stało, najwięcej do powiedzenia w mieście mieli patrycjusze, oligarchia skupiona wokół bajecznie bogatych ludzi. Nic więc dziwnego zatem, że wykształcił się tu ustrój republikański, funkcjonujący na bazie wielu mniej lub bardziej prestiżowych funkcji, tytułów, wielogodzinnych obrad Senatu i wzajemnej nieufności – zwłaszcza, gdy ktoś miał apetyt na więcej – wtedy koledzy przypominali mu o zasadzie równości. W końcu jednak ludzka ambicja i pycha zwyciężyła nad tym delikatnym stanem i jednemu człowiekowi udało się wywrócić republikański porządek i zdominować swoich wrogów. Konsul Maryn Altos wykorzystał perfidnie wrogie nastroje stanu plebejskiego względem oligarchów do uzyskania nominacji na najwyższy ich urząd. Łącząc najwyższe dwie pozycje w republice uzyskał niesamowity posłuch, również wśród armii. Listy proskrypcyjne były ostatnim akordem jego błyskotliwego, politycznego zagrania – wrogów Altosa (formalnie: republiki) wyciągano świtem z domów i tłuczono pałkami, aż nie oddali ducha. Ich majątki przepadały na egzekutorów, tak więc nie trzeba było szukać chętnych długo. Żony i dzieci patrzyły jak zabójcy ich mężów stają się nowymi panami domostwa.

Dożywotni konsul przystąpił wtedy do reform. Spuchnięta już terytorialnie republika potrzebowała ich na gwałt, a Altos wiedział, że łaska ludu jeździ na pstrym koniu. Jedną z ważniejszych reform była również reforma kalendarza, ustanawiająca między innymi Nową Erę – z przewrotem Maryna znaczącym jej początek. Od tej pory mówimy o 1 Roku Nowej Ery (RNE). Jeszcze za życia konsula ogłoszono ustanowienie Imperium i przeprowadzono kolejne podboje, tak by do szczęśliwego Tylos spływało więcej łupów, niewolników i by duma z potęgi kraju zastąpiła myśli o niesprawiedliwości i biedzie.

Era Imperialna początkowo przyniosła wiele sukcesów i stabilizację, Tylos sięgało teraz swymi mackami niemal na cały kontynent. Tam, gdzie nie działał podbój, w ruch szła dyplomacja i handel. Imperialne monety znajdowane są do tej pory w wielu zakamarkach Imperiusa. Jednak po wygaśnięciu linii sukcesorów Altosa przyśpieszyła dekadencja i zepsucie, coraz więcej Imperatorów było wybieranych przez armię i gwardię i też coraz szybciej żegnali się oni z życiem. Kilku z nich odpowiedzi na problemy szukało w rozwiązaniach złotego wieku – rozpoczynając coraz to nowe podboje, w coraz to odleglejszych od Tylos krainach. Początkiem końca była jednak Rebelia Aletris.

Aletris było dosyć zamożnym miastem założonym przez ludzi niepożądanych w imperialnej stolicy. Dysydenci, rywale, przegrani pałacowych spisków. Wciąż jednak na tyle bogaci i silni, by móc pozwolić sobie na tą dobrowolną emigrację i oddalenie od imperialnego centrum w pełnej wygodzie. Ściągali tam również kupcy, którzy po prostu nie mogli się przebić w Tylos. Szybko Aletris stało się drugim miastem Imperium, a Imperatorzy coraz bardziej nieufnie i chytrze patrzyli na jego bogactwa. W końcu jeden z Imperatorów okresu zmierzchu chciał skonfiskować dobra tamtejszego patrycjatu, ale spóźnił się. Miasto było już przygotowane, przekupiło nawet swojego gubernatora, by ten ogłosił się – oczywiście z poparciem stroskanych patrycjuszy – nowym Imperatorem. Rozpoczęła się wojna, gubernator po ledwie dwóch tygodniach swojego „panowania” został znaleziony martwy, ale Aletris walczyło dalej. Miało pieniądze i dobre położenie oraz wysokie mury – to wystarczyło. Aletris przetrwało wiele oblężeń i w końcu Imperator złożył broń, podpisując porozumienie, które faktycznie oznaczało koniec jego zwierzchności nad miastem, nawet jeżeli piękne słówka ugody twierdziły inaczej. Było to około 500 RNE.

Ta prestiżowa klęska, pierwsza tak duża od wielu, wielu lat, zachęciła wszystkich wrogów Imperatora do wyjścia z cienia. Kolejne prowincje buntowały się, były najeżdżane, lub obierały własnych Imperatorów – często po prostu lokalnych władyków z przerostem ambicji. Imperatorzy osłabieni wojną z Aletris oraz utratą podatków z tego bogatego miasta, a także coraz bardziej nieufni wobec swojego otoczenia, wycofywali się coraz głębiej w dawne tylosyjskie grance. Imperator Adrianos zbudował nawet mur, mający być oficjalną i nienaruszalną granicą broniącego się Imperium. Ledwo trzy pokolenia wystarczyły, by i tą granicę opuścili żołnierze, a mur zarósł lub został rozebrany przez okoliczną ludność na ich chaty, stodoły i kościoły.

Na dogorywającego Tytana spadł w końcu cios ostateczny, niektórzy powiedzieliby wręcz – cios łaski. W 730 RNE rozpoczął się okres obecnie już zwany okresem Ciemnego Słońca. Był to czas natężenia zarazy, głodu i wojen domowych w Tylos. Starcy powiadają, że chmury zakryły wtedy słońce. Jedni mówią, że to bajki, inni, że w dalekich krajach jeszcze za Shan wybuchł potężny wulkan. Być może pędzeni przez ten kataklizm, a być może zachęceni słabością dotychczasowej potęgi kontynentu, na Imperium spadli nadto wojownicy Savorachów. Ich inwazja nieomal doprowadziła do końca Imperium istniejącego od blisko ośmiu wieków. Cudem przerwano oblężenie stołecznego miasta, ratując je od splądrowania i zniszczenia – bo taki los spotykał inne zdobyte przez Savorachów miasta Imperium. Nowy pretendent pochodzący z Warenii uzyskał wielki posłuch w imperialnej armii, dzięki czemu odepchnął inwazję i zdołał nawet zająć przyczółki w swym rodzinnym kraju. Potem już żadna ze stron nie mogła przełamać impasu, wobec czego nowy Imperator oraz gubernator Savorachów zawarli porozumienie i rozejm, który trwa do dzisiaj. Jest to niezwykle kruchy pokój i żadna ze stron nie ma wątpliwości, że w końcu się on skończy, zbrojąc się i szykując do ostatecznego starcia.

W międzyczasie zewsząd budzą się i inne potęgi, gotowe do zajęcia miejsca Tylos jako nowego... tytana historii.




Podsumowanie
  • Imperius czekają ciekawe czasy
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 1627

Re: Wydarzenia

Post autor: Tymus »

Teatr dziejów
832 RNE / 833 RNE
Tura I





Powszechną wiedzą na Imperiusie jest to, że największy teatr na świecie, a już na pewno na kontynencie, znajduje się gdzieś w Imperium Tylosyjskim. Wskazanie jednak, który z licznych tylosyjskich teatrów jest tym największym, jest już nieco większym wyzwaniem. Niektórzy powiedzieliby, że jest to Teatr Wielki w Tylos, inni zaś miłośnicy sztuki, że jest to Teatr Dionisa. Powiadam wam, są oni wszyscy w błędzie, albowiem nie ma teatru większego niż dwór Imperatora. Na jego deskach bowiem rozgrywa się Megálo théama, Wielki Spektakl, w którym biorą udział najważniejsze osoby w Imperium, wliczając w to samego Imperatora! Wszyscy dworzanie imperatora bowiem w starciu o władzę odgrywają rozmaite role i ukrywają prawdziwe swe intencje za niezliczonymi maskami, które to potrafią zmieniać w mgnieniu oka.

Najważniejszym członkiem Wielkiego Spektaklu jest naturalnie właściciel "teatru", czyli nikt inny jak obecny Imperator Teoncjusz II Arkas. Włada on bowiem Imperium, które mimo ciężkich ostatnich 300 lat, dalej jest graczem o niemałym wpływie i stolicą kultury całego Imperiusa. Nie dziw więc, że przyciąga ono uwagę władców, możnych i nawet części prostego ludu z całego kontynentu, nawet jego najdalszych części. Dynastia Teoncjusza II, Warenzyjska zwana jednak częściej Arkas, wybiła się podczas inwazji Savorachów. Nie jest tajemnicą, że zostali oni wyniesieni do tronu dzięki owej inwazji, lecz nieżyczliwi powiadają, że ród Arkas w tym pamiętnym najeździe od początku maczał palce pragnąc osłabić Tylos i przejąć w nim władzę. Są to oczywiście jedynie plotki, za które nieostrożny może stracić język. Przeciwnikom aktualnej dynastii jednak ciężko kłócić się z tym, że za ich rządów Imperium znacznie się ustabilizowało i miało moment na, tak bardzo potrzebny mu, oddech. Niektórzy obywatele spodziewali się nawet odtworzenia przez nich dawnej chwały, lecz nawet powstrzymanie postępującego rozpadu Imperium było niemałym osiągnięciem, zwłaszcza w porównaniu do poprzednich Imperatorów, którzy i tak ledwo utrzymywali posiadane już ziemie. Teoncjusz II, stosunkowo młody Imperator, wstąpił na tron po swoim wojowniczym wuju, Ariosie. Służąc pod stryjem wykazał się niezgorszym zdolnościami w dowodzeniu i pokazał swą odwagę w obliczu zagrożenia. Jednak po objęciu przez niego tronu szybko okazało się, że niewiele ma cierpliwości do codziennego zarządzania Imperium i choć może nie jest okrutnikiem, to też szybko może wpaść w gniew. Spędza też on wiele czasu na rozmaitych przyjemnościach, do których ma słabość, przez co uczty i inne zabawy zajmują mu dużą część czasu. Nie w smak to oddanym katlonitom, którzy zwykli traktować szukanie ulotnych przyjemności za grzech. Z pewnością nie będzie on największym w historii Imperium tępicielem Chystanizmu.

Niechęć Imperatora do sprawowania żmudnej pracy związanej z zarządzaniem kraju szybko rozdmuchała Wielki Spektakl, albowiem wielu jest takich, którzy z chęcią odciążyliby Imperatora i przejęli na siebie część ciężaru władzy. Samotny aktor w tak wielkim teatrze ma jednak małe szanse, więc nic dziwnego, że stworzyły się rozmaite "trupy teatralne", konkurujące między sobą o posłuch u Teoncjusza. Dwa jednak stronnictwa wiodą prym. Pierwszym stronnictwem są "Dramaturgowie Atelscy" na czele z cesarzową Eudokią, a przez to i jej ojcem. O ile wiadomym jest jakie jest miejsce i rola cesarzowej na dworze, to jej ojciec, Ekitetes, nie posiada oficjalnego tytułu dworskiego poza pomniejszym tytułem Mezasona. Mimo to udaje mu się zdobyć jakiś posłuch na dworze, często z pomocą swej córki. Ich głównym przeciwnikiem jest Proedros Andronik, jeden z najważniejszych dworzan Imperatora. Stronnictwo, któremu przewodzi nazywane jest "Komikami Pallakijskimi", głównie przez cięty język Andronika i to, że bezwstydnie wręcz stara się o pozycję nałożnicy imperatora dla swojej wnuczki. Sam zresztą tych prób praktycznie nie kryje. Poza nimi są jeszcze rozmaici pomniejsi aktorzy, czy nawet widzowie spektaklu, którzy sami chcieliby uszczypnąć kawałka władzy. Są to większe rody, poszczególni urzędnicy, przedstawiciele południowych miast czy nawet "Tragicy Savorachscy", czyli byli trybutariusze Imperium z południa, którzy stracili swe ziemie na rzecz Savorachów. Niejeden z nich zaś pochodzi ze starego książęcego rodu.

Megálo théama ma jednak w zanadrzu jeszcze kilka konfliktów, a co jest ważniejsze w konflikcie niż armia i flota. Tradycyjnie tytuł Mégasa Doméstikosa, naczelnego dowódcy imperialnej armii, był tytułem wyższym niż Mégas Doux, czyli naczelnego dowódca floty imperialnej. Inwazja Savorachów sprawiła jednak, że flota imperialna stała się niezwykle kluczowa w obronie Tylos przed możliwym kolejnym najazdem Savorachów. To zaś sprawiło, że wodzowie zaczęli konkurować o wpływy u Imperatora. Aktualny Mégas Doméstikos, o imieniu Eurios Manasses, walczy o utrzymanie prymu armii lądowej, a Mégas Doux, znany jako Jan z Erope, chciałby być zrównany z Doméstikosem, a niektórzy mówią, że nawet dąży do całkowitego odwrócenia ważności obu tytułów. Poza szermierką polityczną dowódców, jest jeszcze jeden spektakl, który ciągnął się od wieków, lecz w porównaniu do innych nie jest aktualnie aż tak widowiskowy. Mowa naturalnie o starym konflikcie między Egzarchom Katlonistycznym, Mariosem, a Arcykapłanem Elythyzmu, Domenesem. Obaj kapłani jednak aktualnie mają swoiste zawieszenie broni, gdyż skupili się zgodnie na tępieniu Chystanizmu. Nie wiadomo jednak, jak długo ten spokój się utrzyma, zwłaszcza w obliczu intensywności Wielkiego Spektaklu, albowiem jak na razie żaden z kapłanów nie poparł żadnego ze stronnictw konkurujących o przychylność Imperatora.

Megálo théama trwa w najlepsze i przyciągnie pewnie niejednego widza czy amatora sztuki, który chętnie spróbowałby swoich sił, aby i dla siebie uzyskać nieco chwały i władzy. Wszak ten, kto zaskarbi sobie przychylność Imperatora, może liczyć na potęgę i władzę, ale też sam siebie wystawia na cel innych ambitnych możnych. Kto z tego wyjdzie zwycięsko pokaże czas.




Podsumowanie
  • Na tronie Imperatora Tylos zasiada Teoncjusz II Arkas, dobry dowódca, lecz niecierpliwy zarządca
  • W zmaganiach o wpływy bierze udział wiele stronnictw, najważniejsze to "Dramaturgowie Atelscy" i "Komicy Pallakijscy". Pierwsze na czele z cesarzową i jej ojcem, drugie zaś z Proedrosem.
  • Poza nimi o wpływy walczą również różne ważne osobistości, wliczając "Tragików Savorachskich", czyli trybutariuszy, którzy utracili ziemie przez najazd Savorachów.
  • W armii imperialnej ścierają się zaś naczelni dowódcy armii i floty.
  • Trwa również kruchy pokój między Egzarchą Katlonistycznym a Arcykapłan Elythyzmu, żaden z nich nie ogłosić też poparcia dla żadnego z pozostałych stronnictw.
  • Wielki Spektakl odżywa na nowo będąc szansą dla okolicznych władców.
Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 1627

Re: Wydarzenia

Post autor: Tymus »

Człowiek człowiekowi człowiekiem
834/835 RNE
Tura II






Władza ziemska i duchowa pozostają ze sobą nierozłącznie splecione wszędzie, gdzie imperia rodzą się i umierają. Nie inaczej ma miejsce w Tylos, w którym pod kuratelą kolejnych imperatorów współistnieje wiele wyznań, religii i kultów. Nie oznacza to wszakże, że współistnieją bezkonfliktowo...

Pomiędzy dwoma najważniejszymi wyznaniami Imperium nigdy nie było wielkiej miłości - kruchy pokój pomiędzy Egzarchą Katlonistycznym a Arcykapłanem Elythyzmu zawarty wprawdzie został jeszcze w czasach wojen z Savorachami. Jednak o ile jednoczący zwaśnionych kapłanów wróg pozostał ciągle widoczny, nie oznacza to że podpisywane przez ich poprzedników porozumienie funkcjonuje bez wad. Wzajemne napaści, rzucane pod nogi kłody czy złośliwości wyrządzane sobie przez kapłanów obydwu wyznań ciągle się zdarzają, tak samo jak podburzanie tłumów wiernych przeciwko sobie czy nawet niewielkie pogromy. "Chłodna neutralność" obydwu kościołów jest jednak zjawiskiem znanym i towarzyszącym tyloskiemu imperium od wielu dziesięcioleci. Toteż tego typu incydenty, choć generalnie wzrastają ostatnimi czasy w liczbie, są traktowane jako coś normalnego i pozostającego w granicach dobrego smaku. W końcu Wielki Spektakl toczy się również na płaszczyźnie wiary, a Imperator zwykł przymykać oko na drobne wybryki, tak długo jak może z dumą tytułować się "Obrońcą dwóch wiar".

Jak łatwo zorientować się może obeznany z meandrami imperialnego pałacu specjalista tytuł ten obejmuje, nieprzypadkowo zresztą, wyznanie katlonistyczne i elythystyczne - pomija jednak całkowicie chystanizm. Nie powinno dziwić zatem, że wobec takiego postawienia sprawy, Egzarcha i Arcykapłan łatwo odnaleźli wspólny mianownik, mogący posłużyć im jako swoisty chłopiec do bicia: to jest właśnie wyznawców chystanizmu. Ta wciąż znaczna, lecz słabsza od pozostałych wielkich wiar Imperium religia otrzymała potężny cios, gdy tyloskie miasta na północy Warenzji upadły, a wraz z nimi ucierpiała znacząca tam diaspora chystianisów. Z obydwu ambon, kaltonistycznej i elythystycznej otwarcie padają dziś słowa potępiania i wezwania do eliminacji chystanisów - dzielnice ich wyznawców są podpalane, a ich świątynie dewastowane. Nieliczni utrzymujący się na dworze arystokraci wierni tej wierze podnoszą lament, ale chociaż Imperator pozornie przyznaje im racje, w praktyce ich protesty są zbyt słabe, by jakkolwiek zatrzymać postępującą dewastacje ich wiary. Większość wiernych ucieka gdzie tylko może - popularnym kierunkiem migracji wśród bogatszych jest leżące na wschodzie Aletris, szerzą się również przypadki konwersji na bardziej popularne wyznania. Wielu na dworze spodziewa się, że tylko kwestią czasu jest, by Imperator zaczął wydawać dekrety potępiające Chystianizm i jego wyznawców. Zarówno Dramaturgowie Atelscy jak i Komicy Pallakijscy pragną ugrać na tym swoje zyski. Liczą oni na pozyskanie do swoich szeregów czołowych kapłanów znaczniejszych kultów, którzy do tej pory pozostawali nieco na uboczu głównej rozgrywki na dworze, koncentrując się na własnych zmaganiach o rząd dusz. Jakkolwiek na razie Teoncjusz II Arkas nie zdecydował się na podpisanie projektu żadnej z koterii, znaczna liczba chystianitów woli nie czekać na nieuchronną, jak się zdaje, decyzje ich pana - wyprzedają zatem majątki, domy i posiadłości zamieniając na miejsce na okrętach, którymi podróżują do tolerancyjnych Aletris, Ligi Wolnych Ludzi - albo nawet jeszcze dalej, ku chystanistycznej Nowej Cyrtii.

Na ten moment sytuacja zdaje się zmierzać ku brutalnemu, lecz skutecznemu i definitywnemu końcowi - pozbawieni oparcia w żadnej dworskiej frakcji wyznawcy Chystianizmu wkrótce mogą zostać całkowicie zmarginalizowani i praktycznie wykluczeni z możliwości funkcjonowania w Tylos. Pytanie jedynie, co dalej wówczas z Wielkim Spektaklem - czy Egzarcha i Arcykapłan znajdą sobie kolejnego wroga, przeciw któremu mogliby zjednoczyć swoich wyznawców? A może, jak zdaje się sądzić wielu na dworze, po wykonaniu wstępnego kroku rozpoczną wzajemne zmagania o najważniejszą z godności, czyli całkowitą władzę nad wiarą ogromnego wciąż i majestatycznego Imperium?

Zmaganiom tym i spekulacjom przyglądają się z wielkim zainteresowaniem zarówno Atelscy Dramaturgowie jak i Pallakijscy Komicy - ci drudzy osłabieni wprawdzie śmiercią ich przywódcy, Proedrosa Andronika, lecz zdeterminowani by pod wodzą jego równie (jeśli nie bardziej) ambitnego syna, Markios odzyskać prowadzenie w wyścigu o wpływy i zaszczyty na dworze. Dramaturgowie, którzy zręcznie wykorzystali tą chwilę zawahania u rywali i przejęli kilka pomniejszych stanowisk dworskich dla swoich popleczników, rzecz jasna nie zamierzają do tego dopuścić. Wiara i polityka splatają się mocno, a teatrowi dworu towarzyszą ozdobne szaty kleryków i symbole wiar.





Podsumowanie
  • Kruchy pokój Egzarchy Katlonistycznego i Arcykapłana Elythyzmu funkcjonuje dzięki ich wspólnym wysiłkom w zwalczaniu Chystianizmu
  • Tyloscy chystianici emigrują z Imperium do Aletris, Ligi Wolnych Ludzi i Nowej Cyrtii, albo porzucają wiarę
  • Katlonistyczno-elythystyczny dwór naciska na Imperatora w sprawie potępienia Chystianizmu
Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 1627

Re: Wydarzenia

Post autor: Tymus »

Marzenia o Shan
834/835 RNE
Tura II





Podczas swojego patrolu strażnik Bazelos nie mógł pozbyć się uczucia, że coś jest nie tak. W ciągu wielu lat pełnienia swojej służby zdążył już przywyknąć do uporządkowanego chaosu tłocznego portu w Tylos. Dzisiaj jednak coś wybijało go z rytmu. Po krótkich poszukiwaniach zlokalizował w końcu źródło zakłóconego porządku. Oto przy jednym statku zebrała się spora widownia. Przysłuchując się rozmowom usłyszał słowo "Shan" powtarzające się kilkukrotnie. Ha! Shan, marzenie wielu żeglarzy, podobno przed kilkudziesięciu laty żegluga do Shan była czymś co faktycznie miało miejsce, a nie tylko historiami starych żeglarzy w tawernach. Jednak od przynajmniej dwudziestu lat nikt do Shan nie popłynął, ani z Shan też nic nie przypłynęło. Zaciekawiony Bazelos postanowił przepchnąć się głębiej, aby zobaczyć kto znowu rozsiewa mrzonki o dalekich żeglugach do Selachitowego Imperium. Po paru kuksańcach i zagrożeniu lochem bardziej opornym członkom zbieraniny, udało mu się dotrzeć do sedna zamieszania. Okazał się nim jakiś chudy Tylosyjczyk, który niedawno przybił do portu. Wykłócał się on z jakimś urzędnikiem, że musi jak najszybciej spotkać się z Imperatorem, gdyż ma ważne informacje. Zaklinał się, że przynosi wieści aż z dalekiego Shan!

Gdyby ktoś jednak żył w najbardziej odosobnionej chacie na całym Imperiusie i nie wiedział o co tyle zamieszania z tym całym Shan, to musi wiedzieć, że Selachitowego Imperium, zwane tak od błękitnego kamienia, który jest symbolem tamtejszej dynastii, utrzymywało z Tylos aktywne stosunki handlowe. Ogromne karawany morskie ciągnęły to w jedną, to w drugą stronę. Statki wyładowane rozmaitymi, często egzotycznymi, towarami lub złotem z imponującymi eskortami, tworzyło to razem wspaniały widok. Wielu odważnych kupców wzbogaciło się na tych wymianach, a niemal każdy żeglarz liczył, że uda mu się nająć do takiej wyprawy, która była zazwyczaj sowicie opłacana, już nie mówiąc o możliwości zobaczenia choćby kawałka Shan. Podróże te jednak zawsze były długie i niebezpieczne, czemu zdecydowanie nie pomogła ekspansja Savorachów. Morza robiły się coraz bardziej nieprzyjazne, a ryzykowne wyprawy stawały się jeszcze bardziej śmiertelnie gorźne. W końcu, po wizycie kupców z Shan w 810 roku, nikt w Tylos nie odważył się na zorganizowanie kolejnej większej wyprawy, a kupcy z Shan też od tego czasu nie powrócili.

Wizja ogromnego bogactwa, a czasem zew morza i przygody, sprawiły, że wielu kupców próbowało swego szczęścia i na własną rękę przygotowywali wyprawy. Każdy kolejny był pewien, że jest przygotowany lepiej i jest bardziej cwany. Rzadko który wracał, większość kończyła swe podróże łupiona przez korsarski lud Juumitów, a żaden nie dopłynął do Selachitowego Imperium, a przynajmniej do niedawna. Jednym z takich odważnych kupców był Argipius Melakos. Rzekomo udało mu się uniknąć korsarzy trzymając się bliżej wód Savorachów, aż dotarł do odległego Shan. Tam namówił gubernatora jednego z miast portowych, Xina Li, do zorganizowania kolejnej dużej wyprawy. Kiedy to osiągnął rzucił się czym prędzej przez morze ku swej ojczyźnie, aby przekazać wieści, gdyż według jego słów przygotowanie wyprawy może zająć gubernatorowi nawet kilka lat. W drodze powrotnej jednak sztuczka z trzymaniem się bliżej wód Savorachów nie udała się i przepłacił ją dwoma latami w lochach savorachskich. Udało mu się jednak jakoś z więzienia zbiec i jakoś dotrzeć aż do najbardziej wysuniętego na wschód przyczółka Imperium Tylosyjskiego, skąd przypłynął do samego Tylos.

Nie brakuje oczywiście sceptyków tej historii. O ile nikt nie wątpi, że tak jak wielu wcześniej kupców wpadł do niewoli savorachskiej, to niektórych nie przekonuje wizja tego, że udało mu się ominąć i Juumitów i Savorachów, czego nie dokonało wielu kupców przed nim, a później przekonać wpływowego gubernatora do bardzo ryzykownego przedsięwzięcia a na sam koniec uciec z więzienia Savorachów i bez żadnych środków dotrzeć aż do ziem imperialnych nie dając się przy tym złapać. Część sceptyków nazywa go parszywym kłamcem, który chce zdobyć sławę, a inni myślą, że całą tę historię wymyślił sobie gorączkując w celi savorachskiej, aż swymi wymysłami zdenerwował strażników na tyle by go wypuścili, żeby nie musieć go już słuchać. Niemniej wielu kupców ma jednak nadzieję, że jest tej historii ziarno prawdy i Shan faktycznie wyśle kolejną wyprawę, a niektórzy naciskają z kolei na Argipiusa, aby ten poprowadził ich wyprawę, skoro zna trasę i był w stanie przebyć ją bezpiecznie, przynajmniej w jedną stronę. Ten jednak nie pali się do tego, tłumacząc się tym, że udało się to tylko dzięki temu, że płynął jednym statkiem bez zbędnego balastu, więc nie umiałby poprowadzić olbrzymiej wyprawy wielu okrętów.

W całą tę sprawę wmieszała się jeszcze jedna plotka. Wieści o przygodzie Argipiusa dotarły oczywiście prędko do Aletris. Tam podobno młody żeglarz Flaviusz Gacjusz Agricola wyśmiał żeglarzy tylosyjskich, za ich "zacofane" myślenie. Otóż według niego próby korzystania z klasycznego "Szlaku Zachodniego", który to służył do wymiany z Shan tyle lat, są skazane na porażkę i nierentowność z powodu korsarzy i Savorachów. W opinii Agricoli należy znaleźć nowy szlak, wolny od plagi Juumitów. Obiecał nawet, że sam zorganizuje wyprawę i wytyczy szlak opływający Warenzję od wschodu i dopłynie do Shan wolny od korsarzy. Nie zapowiada się jednak na to, żeby miał to faktycznie zrobić, gdyż został wtrącony za swoje długi do więzienia, a nie jest ich w stanie spłacić. Inna kwestią jest też to, że możliwość opłynięcia Warnenzji od wschodu jest jego teorią niepopartą twardymi dowodami. Czyni to taką wyprawę bardzo ryzykowną o ile znajdzie się śmiałek, który jej się podejmie.




Podsumowanie
  • Po dwudziestu latach przerwy w kontaktach z Shan, kupcowi Argipiusowi udaje się rzekomo dotrzeć do Selachitowego Imperium mimo plagi korsarskich Juumitów
  • Według słów Argipiusa, gubernator jednego z portów Shan szykuje kolejną wyprawę kupiecką
  • Nie brakuje sceptyków, którzy nie wierzą, że Argipius faktycznie dotarł do Shan, czego nie dokonały wcześniej dziesiątki innych kupców
  • W Aletris młody żeglarz, Flaviusz Gacjusz Agricola, proponuje opłynięcie Warenzji od wschodu, aby ominąć wody korsarzy
  • Flaviusz jednak niedługo potem ląduje w więzieniu za długi, co może utrudnić mu zorganizowanie wyprawy, która miała udowodnić jego teorię
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

Ruchoma czcionka
834/835 RNE
Tura II




Hapsal-Fellin tętniło życiem. Gęsto zamieszkałe miasto wyróżniało się wysokimi domami o wąskiej podstawie, jako że stary dekret dyktatora Fenneka nakładał na mieszkańców podatek od podstawy domu. Gdy mieszkańcy zaczęli go obchodzić budując swoje charakterystyczne w całym Imperiusie rosnące do góry domostwa, następny dyktator - Poncjusz, wprowadził podatek od ilości okien. Nie rządził nawet roku, znaleziono go bez głowy w jego sypialni.

Miasto jest kapryśne, głośne, ale warte uwagi, bo w mało którym miejscu Imperiusa człowiek ma tyle swobody. Oczywiście, Aletris czy domena Wolnych Ludzi oferują bardzo wiele, jeżeli idzie o tolerancję, czy spokój ducha. Ale Hapsal-Fellin dla wielu jest lepsze: bo tu po prostu nikt nie zadaje pytań. W kwestii religii nie brakuje takich, którzy na raz czczą i Wieczny Ogień i praktykują Elythyzm, ku zgrozie obu głów tych wiar. Można tu pojawić się z dnia na dzień i wsiąknąć od razu w miejską tkankę, zapewniającą pełną anonimowość. Tutaj podobno pierwsze (małe) kroki na swej ścieżce ku bogactwu i sławie stawiał Spencer Underhill, mistrz szpiegów pochodzący z królestwa Karilian.

Ta atmosfera bywa piekłem dla rządzących miast(ami) dyktatorów, ale z pewnością jest też kotłem dla innowacji. Większość wynalazców z Hapsal-Fellin to ekstrawaganccy poszukiwacze sławy i pieniędzy, a często po prostu szaleńcy. Nie ma tygodnia w którym nie doszłoby do jakiejś głośnej eksplozji w jednym z piętrowych domów, a bywają i takie, gdy potargany jegomość goni uciekające ulicami eksperymentalne zwierzęta, albo goni po prostu by uciec wściekłemu tłumowi. Dlatego gdy Ealdwin Hulderyk wnioskował o dotację u dyktatora, dostał czarną polewkę. Gdy przedstawiał pomysł inwestorom - dostał czarną polewkę. Podobno dopiero któryś z przyjezdnych kupców udzielił mu pożyczki na start - jedni mówią, że to dlatego, że nadal słabo znał miasto i jeszcze nigdy nie został naciągnięty. Inni, że pomogło mocne, gęste, hapsalfelińskie piwo.

Ealdwin jednak "dowiózł". Młodzieniec nie zdefraudował funduszy i oczom świata ukazała się ona, pierwsza w Imperiusie, a być może i na świecie machina ruchomej czcionki. Maszyna używa metalowych czcionek w celu szybszej produkcji pism, druków ulotnych i wszelkiej maści dzieł pisanych. Zrobiła ona takie wrażenie na mieszkańcach, że Ealdwin nie musi się już martwić o fundusze na operowanie swojej drukarni. Kupiec zaś przeszedł na zasłużoną emeryturę. Tylko Archimandryta Wiecznego Ognia nie jest zadowolony, nazywając wynalazek heretyckim i diabelskim. Szybko został jednak uciszony przez dyktatora Jaspera, który to w machinie widzi szansę na pogłębienie fortuny Hapsal-Fellin, albo mówiąc dokładniej: własnej.

Z pewnością wynalazek Hulderyka z czasem wypchnie tradycyjną metodę produkcji dzieł pisanych, umożliwia także wydruk tak zwanych druków ulotnych, umożliwiających tańszą propagandę wszelkiej maści. Hulderyk nie jest w stanie, biorąc pod uwagę otwarty charakter swego rodzinnego miasta, utrzymać wyłączności na swoje dzieło, jak i sam patent. Sam podobno nie chce opuszczać Hapsal-Felllin, ale już teraz pracują u niego czeladnicy, którzy mogą już taką opcję rozważać. Gdy minie trochę czasu i nabędą odpowiednią wiedzę, z całą pewnością skłonni będą do otwarcia nowych drukarni po całym Imperiusie, szukając oczywiście bogatych patronów i mecenasów. Jednocześnie wieść o wynalazku podróżuje z kupcami i poszukiwaczami przygód przemierzającymi kontynent. Podobno w najbliższym czasie powstać mają drukarnie w Aletris, Tylos, Langeoog oraz Zakonie Kruka. Ich jakość na pewno jednak nie dorówna, przynajmniej na razie, tej pierwszej. Odwzorowywane są one bowiem ze wzroku, z opowieści, a nie z bezpośredniego doświadczenia. Niemniej, ludy Imperiusa już rzuciły się do tej rywalizacji i doskonalenia Ruchomej Czcionki, wielkiego wynalazku tego wieku.




Podsumowanie
  • W Hapsal-Fellin Ealdwin Hulderyk, miejscowy wynalazca, otwiera z wielkim sukcesem pierwszą drukarnię w Imperiusie
  • Drukarnia cieszy się wielką popularnością, potępia ją jedynie kult Wiecznego Ognia
  • W Aletris, Tylos, Langeoog i Zakonie Kruka pojawiają się pierwsi naśladowcy, aczkolwiek ich drukarniom daleko do tej pierwszej
  • Hulderyk nie jest skłonny opuścić rodzinnego miasta, jednakże zatrudnia już wielu czeladników, którzy taką opcję mogą rozważyć
  • Ruchoma Czcionka z czasem wyprze rękopisy, daje też możliwości produkcji druków ulotnych służących propagandzie
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

Kwestia smaku
834/835 RNE





Tragicznie myliłby się każdy, kto w pogoni za złotą monetą uznałby, że pochłonięci Wielkim Spektaklem kościelni dygnitarze Tylos są jedynymi możnymi gotowymi poświęcić niejedno życie i fortunę w imię wiary. Otóż na północ od wielkiego, uśpionego kolosa Imperium znajduje się kraj może młodszy, lecz przez to jeszcze prężniejszy i bardziej rozpalony ogniem wiary - kraj zwany świętym, domena Wielkiego Wikariusza Andronikosa VI. Ów zbuntowany duchowny mieni się być prawdziwym przywódcą wiernych katlonistów, odrzucając zwierzchnictwo i autorytet Egzarchy z Tylos. Jakkolwiek Andronikos łączy w swojej osobie władzę zarówno świecką jak i duchowną, tak liczby wyznawców jego kultu dalece ustępują zwolennikom głównego nurtu tego wyznania. Przynajmniej na razie...

Wielki Wikariusz, uznający za swój obowiązek krzewienie wiary i zwalczanie pogaństwa (a przy tym dostrzegający zapewne i pewne świeckie korzyści z tego działania) energicznie przystąpił bowiem ostatnimi czasy do pracy nad rozwojem swej trzody. Na cel obrał dwa kierunki działań: Królestwo Karilian, a także Unie Liwuryjską.

Na ziemie Karilian skierowana została misja ekatarchy Albertusa. Dobrze przygotowana i zaopatrzona bez problemu przekroczyła ona granicę i otwarcie przystąpiła do pracy, nawracając na Katlonizm "pogan" trzymających się ciągle miejscowego kultu Słońca i Księżyca. Działania te, wobec skuteczności zatrudnionych misjonarzy i energiczności legata szybko zaczęły przynosić owoce - niewspierany zbyt mocno przez władze kult zaczął szybko tracić wyznawców, do których przemawiały słowa misjonarzy. Nietypowość miejscowego wyznania, będącego dosyć postępową i zdecentralizowaną formą katlonistycznego kultu również dołożyła tu cegiełkę - działaniom tym nie za bardzo miał się kto przeciwstawić, a wielu Karilian nie dostrzegało różnicy między własną wiarą a przemycanymi przez Medów subtelnymi różnicami w doktrynie. Również co bardziej religijni i konserwatywni androsianiści zaczęli ponoć dostrzegać słuszność w słowach misjonarzy - opowiadających o tym, że tolerancja jest zgubną drogą ku zatraceniu, a tylko Wielki Wikariusz Androsa może poprowadzić wiernych ku prawdziwej wierze.

Posłany do Unii Liwuryjskiej legat Paulus miał pozornie cięższych okruch do zgryzienia - podzielone między ortodoksyjnych Katlonistów a Elythystów księstwa podlegały pod religijne władze w Tylos. Nie zraziło to jednak jego mnichów, którzy skoncentrowali swe wysiłki na księstwie Lazanno, zamieszkałe w dużej mierze przez Elythystów. Również tu osiągnięto szybko pewne sukcesy, konwertując mieszkańców licznych wsi i miasteczek, korzystając niekiedy ze wsparcia miejscowych katlonistów, którzy tak jak w Karilian początkowo nie dostrzegali różnic między naukami Medów a tymi z Tylos.

Działalność misjonarska Wielkiego Wikariusza przynosi zatem pierwsze owoce - choć daleko jej jeszcze od zakończenia. Niemniej na chwilę obecną Andronikus VI ma same powody do zadowolenia i może z dużym zapałem planować rozszerzanie działalności na kolejne kraje - by w imię wiary i czystości pozyskiwać kolejnych wiernych do swojej trzody.

Jakkolwiek działalność Wielkiego Wikariusza może wydawać się być ekscesywna i wstrząsająca dla niektórych, tak prawdziwy przełom w dziedzinie wiary dokonany został poza granicami Świętego Państwa. I to bynajmniej nie przez katlonistę.

Oto bowiem w Aletris głośno zrobiło się ostatnimi czasy o Zar’Asterze – samozwańczym proroku, misjonarzu i kapłanie Wiecznego Ognia. Ów wywodzący się z południa klecha, nie znajdujący zatrudnienia i patronatu na dworze żadnego z monarchów, postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. Na ulicach Oświeconego Miasta zaczął on wygłaszać nauki Rygwedy, Księgi Złotego Lwa. Zapowiada ona nadchodzący koniec świata, który zostanie spopielony Wielką Pożogą, karzącą niewiernych i fałszywych wyznawców. Nadejście jej poprzedzić ma jednak Ryk Złotowłosego, który targnie posadami ziemi i ostrzeże wiernych, nagradzając ich za oddanie i szczerość wiary. Wedle nauk Zar’Astra to właśnie gromadzący się wokół niego wyznawcy i uczniowie zostaną ocaleni, podczas gdy dusze wszystkich pozostałych będą płonęły przez wieczność w paszczy Gorejącego Lwa. W propagowaniu przykazań nowej, świętej księgi, Zar’Aster nie cofa się wszelako przed najnowocześniejszymi wynalazkami – szybko rosnąca popularność jego nauk zbiega się z masowym wykorzystaniem aletryjskiej drukarni: ciągle niedoskonałej, lecz niezwykle pomocnej w docieraniu do szerokich mas mieszczan i drobniejszej arystokracji.

Wyposażeni w powielane ruchomą czcionką kopie Rygwedy uczniowie Zar’Astera ruszyli już ku Warenzji, Tylos i wielu innym krainom, gdzie z energią i zapałem godnym męcznników przystąpili do organizowania komun i komórek swego zreformowanego kultu. Tworzący alternatywną wobec dawnego kultu Wiecznego Ognia hierarchię kościelną kultyści Zar’Astera cechują się fanatyzmem i radykalizmem, o który trudno podejrzewać nawet zakonników Wiecznego Płomienia z północy – podobno wypalają sobie na ciałach ogniste znaki i symbole przynależności do wiernych, a opornych, zdrajców i heretyków porywają i palą na stosach podczas nocnych obrzędów mających odegnać od nich zło i słabość ducha. Jakkolwiek twórcom zreformowanej wiary brak zasobów i środków do prowadzenia działalności misyjnej na skalę katlonistów, tak nie ulega wątpliwości że ich nauki również zyskują szybko rosnące szeregi wiernych – zwłaszcza w południowych miastach Imperium, gdzie wyznawcy Chystianizmu przeżywają ostatnio kryzys ze względu na prześladowania ze strony katlonistów i elythystów.

Wszystko to stawiać powinno w gotowości przedstawicieli starego kultu Wiecznego Ognia, zgromadzonych wokół Wielkiego Mistrza Waltera z Tettau. Chociaż on sam nie zajął jeszcze stanowiska wobec nowej formuły wiary, podobno niektórzy z niższych rangą braci zdążyli już przyjąć ten „nowy płomień Rygwedy”, a inni wspierają go po cichu, czekając na oficjalną decyzje struktur zakonnych w tej kwestii. Prowadzi to jednak do pewnego zgrzytu – Zar’Aster i jego wyznawcy bez oporów korzystają z prasy drukarskiej, propagując słowa swej świętej księgi. Jednocześnie jednak zdecydowana większość kapituły Zakonu Wiecznego Ognia zdecydowanie potępia ten wynalazek, nawołuje do jego spalenia i zakazania, a nawet wypowiada się w ostrym tonie za stanowczym ukaraniem Hapsal-Fellin i zareagowaniem na tamte wydarzenia zbrojnie. Jednocześnie zakonnicy nie pozostają ślepi na działalność Wielkiego Wikariusza, którzy operują wprawdzie jeszcze nie na ich ziemiach, lecz zdaniem niektórych zdecydowanie zbyt blisko nich – czy jednak zakon może pozwolić sobie na tyle konfliktów na raz? A może wielki mistrz zdecyduje się na ustępstwa i reformy, by pozyskać nowych sojuszników i rozpalić ognistym żarem serca w potencjalnym konflikcie z katlonistami?

Tymczasem na zachodzie problemy nie omijają również drugiego z wielkich zakonów Imperiusa, czyli glaudanistycznego Kruczego Bractwa. Zgromadzenie to wsławiło się ostatnimi czasy udziałem w wojnie Sępiego Króla, podczas której zakonnicy z wielkim mistrzem Grogiem Coraxem na czele odwrócili losy wojny. Jakkolwiek echa i pamięć tych starć ciągle pozostaje żywe, a obawa przed powrotem i zagrożeniem ze strony heretyków ciągle spędza sen z powiek wielu duchownym, wśród świeckich mieszkańców zakonu zaczynają pojawiać się z wolna głosy kwestionujące dotychczasową misję zakonu. Niektórzy, zwłaszcza Krebainowie zamieszkujący zakonne włości, zaczynają głosić poglądy, że rycerze-kapłani powinni ograniczyć swą działalność do pierwotnej misji strzeżenia Mauzoleum Ekmes, albo poszukiwania i zwalczania heretyków. Sama zaś władza ziemska powinna przejść do rąk świeckich, podążając wzorcami z Jarlatu Langeoog. Najczęściej głosy te pojawiają się rzecz jasna wśród mieszczan, którzy ponad rycerski fach i bojową gotowość chętniej przyjęliby kolejne inwestycje służące rozwojowi handlu i wsparciu ich interesów: wszak zamiast utrzymywania ciężkozbrojnego, zakonnego rycerstwa, można by postawić na wynajmowanie zawodowych najemników w razie potrzeby. Głosy te nie są wprawdzie jeszcze zbyt silne – wszak wspomnienia wojny pozostają świeże, Ungołowie ciągle pozostają zagrożeniem, a heretycy nie zostali ostatecznie unicestwieni. Niemniej czasy się zmieniają i im bardziej zagrożenia te będą się oddalać, tym chętniej i głośniej podejmowana będzie zapewne ta kwestia wśród wszystkich wyznawców Kruczej Wiary…




Podsumowanie
  • Wielki Wikariusz Świętego Państwa wysyła misje do Królestwa Karilian i Unii Liwuryjskiej
  • Legaci Albertus i Paulus uzyskują pierwsze sukcesy przy nawracaniu wyznawców kultu Słońca i Księżyca oraz elythystów z Lazanno.
  • Zar'Aster ogłasza odkrycie nowej świętej księgi kultu Wiecznego Płomienia - Rygwedy.
  • Dzięki wykorzystaniu prasy drukarskiej zaczyna szybko rozwijać się zreformowany i bardzo radykalny kult tego wyznania, skupiony w Aletris i warenzyjskich miastach Tylos.
  • Kapituła Zakonu Wiecznego Ognia podzielona, potępia wynalazek prasy drukarskiej.
  • Wśród mieszczan Kruczego Bractwa pojawiają się głosy wzywające do zeświecczenia państwa.
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 1627

Re: Wydarzenia

Post autor: Tymus »

Wiatr z zachodu
836/837 RNE





Historia Argipiusa - kupca, który miał ponoć parę lat temu z sukcesem dotrzeć i powrócić do odległego, owianego tajemnicą Shan, rozbudziła niejedno serce i marzenie. Rozchodzące się szeroko i przybierające na szczegółach i zmyślonych detalach plotki nie ograniczały się jedynie do tylosyjskich tawern czy targowisk. Rozprawiano o nich również na niejednym możnym dworze - w więcej niż jednym kraju monarchowie i arystokraci wzywali swych dworzan i uczonych, rozpytując o możliwości i koszta niezbędne do podjęcia takowego przedsięwzięcia na własną rękę. Do sławnego nagle handlarza dotarło nawet poselstwo pragnące zaproponować mu poprowadzenie ponownej wyprawy do Selachitowego Imperium - nic jednak nie wskórało. Jak to zwykle z plotkami bywa, ostatecznie do skutku nie doszła żadna z omawianych inicjatyw: wyglądało na to, że skończy się jedynie na słowach i szumnych zapowiedziach. Nawet wielu zainteresowanych całą sprawą podzielało przekonanie, że koniec końców przygodny kupiec całą historyjkę po prostu zmyślił, a całość była tylko żartem historii lub jakimś wyrafinowanym spiskiem mającym na celu wyciągnięcie pokaźnych ilości złota ze skarbców łatwowiernych bogaczy. Sam Argipius nie raz i nie dwa zmuszony był odpierać zarzuty o oszustwo i hochsztaplerstwo, które niemal zrujnowały jego kupiecką karierę.

Przynajmniej do czasu.

Wraz z przeminięciem jesieni i roku 637 Nowej Ery dostrzeżono bowiem ogromną flotę przeszło czterdziestu okrętów zmierzającej w kierunku Tylos. Dziwna, egzotyczna konstrukcja okrętów i zdobiące ich maszty błękitne bandery wzbudziły niemałą konfuzje wśród mieszkańców imperialnej stolicy, a powiada się że sam basileus z oczami okrągłymi jak spodki podziwiał z balkonu swego prześwietnego pałacu zbliżanie się nieznanej eskadry. Jak się miało wkrótce okazać, wielkiej flocie przewodził gubernator Xian Li – reprezentant Selachitowego Imperium, od przeszło dwudziestu lat niewidzianego w całym Imperiusie. Ogromny przepych, splendor i bogactwo jego świty, a także niebotyczne wprost bogactwa przewożone ponoć na pokładach jego okrętów wzbudziły istny szok i amok wśród mieszczan i kupców całego Tylos – nawet wielu chłopów z okolicznych wsi i miasteczek miało ponoć opuścić swe domy i rodziny, by skorzystaj z tej, być może jedynej w ich życiu, okazji, by nacieszyć swe oczy widokiem tej niezwykłości.

Traktowany przez cesarski dwór na równi z udzielnymi władcami gubernator zapowiedział również, że podczas swego pobytu gotów będzie przyjmować audiencje – o ile znajdą się w tej części świata inni niż Imperator Tylos goście godni tego, by rozprawiać z dostojnikiem Selachitowego Majestatu. A jest po co posłować, bo podobno flota Xiana Li przywiozła ze sobą wiele nowinek technologicznych, dóbr i wieści, którymi może się podzielić. Przybysze zapowiedzieli, że pozostaną w Tylos przez jakiś czas by z początkiem roku 639 RNE wyruszyć w drogę powrotną.

Kiedy jednak możni południa głowią się nad tym jak zaspokoić zachcianki przybyszy z daleka i skorzystać z ich pobytu w Tylos, daleko na północy-wschodzie kontynentu wrze inna praca. To właśnie wysłannicy północnego królestwa Kaldahu byli tymi, którzy wygrali swoisty wyścig po wolność i współpracę Gacjusza Agricoli. To właśnie z opuszczeniem lochów przez tego jegomościa wiązano bowiem nadzieje na samodzielne dotarcie do Shan zupełnie nowym, wschodnim szlakiem. Po uwolnieniu Gacjusza Kaldahanie nie powrócili jednak do kraju, lecz udali się wraz z nim do Chryspoli w Lidze Wolnych Ludzi. Tam właśnie, na mocy wzajemnych układów, umożliwiono mu rozpoczęcie przygotowań do podjęcia tej nowatorskiej wyprawy. Wdzięczny za ratunek i pełen werwy Agricola przystąpił żwawo do pracy – zaczął werbunek ludzi do swojej załogi, zbierać zapasy i nadzorując konstrukcje dedykowanych okrętów. W tym ostatnim przedsięwzięciu wspiera go słynny kaldahski szkutnik Elkhar "Pewnooki" – obydwaj panowie hamowani są póki co wprawdzie przez raczej skąpe finansowanie, jednak opracowywany przez nich wspólnie projekt zaczyna przybierać nad wyraz interesujące kształty. Jak do tej pory ich nieukończony do tej pory holk zdaje się mieć nie tylko wzmocniony kadłub, ale również doprawdy ogromną ładownie – Gacjusz utrzymuje wszak, że bez takowej nie będzie w stanie przewieźć zapasów niezbędnych do przetrwania długiej wyprawy, która ma wszak zawieźć go dalej niż któregokolwiek ze znanych żeglarzy.

Głosy narzekających na marność dostarczanych im funduszy szkutników samozwańczych podróżników są póki co kontrowane przez znacznie liczniejsze głosy statecznych możnych, przestrzegających przed wyrzucaniem pieniędzy w błoto i przedkładaniem odległych mrzonek ponad znacznie bliższe problemy kontynentu i jego polityki. Bardzo wątpliwym jednak, by wobec płynących z południa wieści o urzeczywistnieniu się wizji kontaktów z Shan zainteresowanie tematem miało wygasnąć całkowicie – a kto wie, czy w przyszłości nie czeka nas jeszcze więcej kontaktów z mieszkańcami tej dalekiej krainy.




Podsumowanie
  • Do Tylos przybywa wielki konwój okrętów ze Shan.
  • Przewodzący wyprawie gubernator Xian Li pozostanie w stolicy Imperium jeszcze przez jakiś czas
  • Uwolniony z więzienia przez Kaldahan Gacjusz Agricola zaczyna organizowanie wyprawy mającej dotrzeć do Selahitowego Imperium wschodnim szlakiem.
Zasady wysłannictwa Shan
Spoiler
  • Wysłannicy z Shan pozostaną w Imperiusie do końca tury IV (fabularnie w drugiej połowie roku najpewniej wypłyną
  • Xian Li przyjmie jedynie oficjalnych posłów reprezentujących władcę - żadne delegacje kupieckie nie będą nawet rozpatrywane
  • Posłować do Xiana Li należy w temacie poselstw do Tylos. By poseł został przyjęty przez wysłannika musi on pochodzić z kraju, który ma co najmniej 20 pkt prestiżu. Kraje które mają powiązania na dworze z Tylos (można zapytać się czy obowiązujące powiązania wystarczą) ten próg mają ustanowiony na 15 pkt. prestiżu.
  • W ramach rozmów z poselstwem, można "mechanicznie" wymienić prestiż na określone bonusy (każdy bonus dany kraj może wziąć tylko raz!, poza bonusem "Historie i wieści") - fabularnie jest to wyjaśnieniem dziwnych ceremonii jakie gubernator oczekuje przed przekazaniem prezentów

Bonusy do wybrania:
  • Poznanie metod administracji stosowanych w Cesarstwie - jednorazowy bonus do centralizacji [koszt: 10 pkt. prestiżu]
  • Nowy system miar i wag - jednorazowy bonus do wartości handlu [koszt: 10 pkt. prestiżu]
  • Historie i wieści - poznanie opowieści i doniesień z Cesarstwa Shan i Władztwa Savorachów ew. innych krain będących na drodze wyprawy [koszt: 5 pkt. prestiżu; Uwaga: bonus ten można zabrać trzy razy]
  • Prezent od samego gubernatora - artefakt i/lub suma pieniędzy o losowych wartościach [koszt: 15 pkt. prestiżu]

Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 1627

Re: Wydarzenia

Post autor: Tymus »

Spektakl trwa w najlepsze
838/839 RNE


Cesarzowa Eudokia na tronie czuje się coraz bardziej komfortowo

Na Imperialnym tronie o władzę walczyły przede wszystkim dwa wielkie stronnictwa - Dramaturgowie Atelscy, kierowani przez Cesarzową Eudokię i jej ojca oraz Komicy Pallakijscy, którym przewodził znany z charyzmy, ciętego języka i wpływów wśród dworzan Proderos Andronik. Walka ta skończyła się dość szybko poprzez walkower - Proderos zmarł na zapalenie płuc, a wraz z nim rozpadła się grupa wpływów którą kierował. Bez opieki Andronika jego wnuczka (która stać się miała w planie dziadka zastąpić Eudokię) szybko padła ofiarą dworskich intryg - służba znalazła w jej komnatach męską bieliznę, o czym nie omieszkano donieść Imperatorowi. A że władca konkurencji nie lubi, to swą “niewierną” kochankę kazał odesłać. Na jej miejsce nowy Vestetor znalazł niejaką Olpis, wkupując się zarówno w gusta Imperatora (bo kobieta jest nad wyraz piękna i “umiejętna” w sztuce kochania), jak i Eudokii (bo podobno nie jest najostrzejszym narzędziem w szopie i konkurencji dla niej nie będzie stanowić).

Takie “niezasłużone” zwycięstwo w dworskim konflikcie może jednak Dramaturgów Altejskich ugryźć w tyłek. Zaburzyło to balans sił, a inne stronnictwa, które wcześniej tłukły się między sobą, znalazły teraz wspólnego wroga.

Imperator zamiast rządzić, to poluje w lasach albo na łożnicy. Cesarzowej to w smak, bo sama pełni niemal rolę jego regentki, ale tak otwarte sprzeniewierzanie się przez nią przysiędze małżeńskiej (bo przecież Imperator kochanek szuka tylko dlatego, że Eudokia swych obowiązków żony nie wypełnia!) budzi opór ze strony kleru. Wielki Wikariusz zaczął coraz mocniej atakować “powszechne zgorszenie” - mówiąc wprost o grzechach chystianizmu, ale co bardziej kumaci widzą w tym aluzję do Cesarzowej i jej poczynań.

Przewodzący Senatowi Marikos Kamateros porozumiał się z przywódcą floty, Janem z Erope, a także Tragikami Savoraskimi, którzy liczą że wspólnie uda się przekonać Imperatora do zaangażowania się w sprawy Warnenzji. Cesarzowa zaś jest zwolennikiem unikania konfliktu z Savorachami - w razie wojny prym wieść zaczęliby wojskowi, a tam zbyt wielu sojuszników nie ma.

Zamarł też konflikt między flotą a armią. Po śmierci Euriosa Manassesa armia straciła inicjatywę, a walki o stołek utrudniły aktywne działania. Cesarzowa próbowała zapewnić tytuł Domestikosa swemu stronnikowi, podobnie Kamateros wraz z Janem z Erope. Ostatecznie dwa lata na pozycji panował wakat, bo żadne nie było w stanie przekonać władcy do swoich racji. Imperator zdenerwował się i posadził tam swojego byłego znajomego - Masecjusza Siradisa. Masencjusz bynajmniej nie przyjął pozycji z zadowoleniem - to sprawdzony dowódca, który nie chce angażować się w dworskie intrygi. Nie ma przy tym żadnego zaplecza politycznego, poza siłą samego tytułu i osobistym uznaniem ze strony Imperatora. Jest zatem kandydatem kompromisowym - nikomu nie pasuje, bo jest tym, czego intryganci najbardziej nie lubią - kompetentną osobą, która chce wykonywać swoją pracę.

Być może okaże się jednak tym, czego Tylos potrzebuje obecnie najbardziej. Z Aktumu przychodzą wieści o wzmożonej aktywności Savorachów i kolejnych ich najazdach. Lokalny Strategos pisze błagalne listy z prośbą o wsparcie - dotychczas przypłynęli do niego najemnicy z Ligi Wolnych Ludzi, nie jest ich jednak zbyt wielu. Jeżeli na miasto ruszy większa armia, to zajęcie Aktumu może być dla Savorachów jedynie kwestią czasu.

Podsumowanie
  • Na dworze w Tylos przewagę uzyskują stronnicy Cesarzowej
  • Senat, Flota i Tragicy Savorascy zawierają przymierze skierowane przeciw niej
  • Nowy Domestikos próbuje “odpolitycznić” wojsko, a Aktum zagrożone jest najazdami Savorachów
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

Niech żyje książę!
839 RNE





"Czarne Oko musi mieć przewodnika." ~ powiedzenie Nixów

Od śmierci wielkiego księcia Hektora minął już ponad rok. W czasie ostatnich miesięcy zamieszkujący Związek Handlowy Czarnego Oka Nixowie skupieni byli na rozgrywającej się po tym zgonie zażartej politycznej grze, w której ambitni kandydaci ścierali się ze sobą w podstępach, intrygach i krasomówczych występach, usiłując się przekonać wiec do wskazania ich na następcę zmarłego przywódcy.

Czołowym, choć nie jedynym kandydatem, był Bjorn - syn Hektora. Chociaż wśród Nixów urodzenie nie zwykło gwarantować władzy, wielu wskazywało go na racjonalnego następcę swego ojca: popierało go zatem silne grono jego dawnych współpracowników i zwolenników. Niektórzy z nich mieli jednak własne ambicje - tak było chociażby w przypadku Ceretch, dawnej "prawej ręki" Hektora. Znana z bezwzględności i przebiegłości zaprezentowała ona własną kandydaturę, początkując tym samym kampanie pełną zwodniczych podstępów i cwanych zagrywek podkopujących pozycje innych kandydatów. Tych zaś było co nie miara: najznaczniejszym z nich, poza Bjornem, był niejaki Sve - bogaty kupiec o latach praktyki i doświadczenia w operowaniu monetami i towarami w licznych portach Związku. Chociaż nawet nie w połowie tak charyzmatyczny jak inni, magnat był w stanie kupić sobie całkiem pokaźne poparcie w drodze po zwycięstwo: wielu imponował również jego wiek i sprawność w tradycyjnie poważanym wśród Nixów zajęciu. Niejako w opozycji do jego kandydatury swoich szans postanowił spróbować niejaki Magnus z Rostowa - były oficer wojsk związku, wojskowy pełną gębą, niemający ani grama cierpliwości do braku dyscypliny i kupczenia urzędami. Idealista z powołania, Magnus wzywał do gruntownych reform i oczyszczenia państwa, pozbycia się darmozjadów i wzmocnienia roli wojska w cywilnej strukturze państwa, albo chociaż wprowadzenia wojskowych procedur i drylu w życiu urzędników.

Już wkrótce po wyklarowaniu się głównych stronnictw okazało się, że prostolinijne myślenie i szczera wiara Magnusa w honor, trwałość i wolę zmian nie sprawdzają się w realiach brutalnej polityki. Były żołnierz z wielkim szokiem obserwował, jak jego towarzysze broni, na których poparciu chciał zbudować zasadniczy trzon swojego stronnictwa i władzy, masowo opuszczają go i przechodzą na stronę Bjorna - który obiecał im w gruncie rzeczy garść raczej drobnych przywilejów. Wkrótce po tym Magnusa zaczęto coraz częściej widywać w karczmach Rostowa, gdzie zapijał smutki i złorzeczył na wiarołomność młodzieży - praktycznie zarzucając publiczne wystąpienia i aktywny udział w dalszych zmaganiach.

Znacznie bardziej wytrwały i mniej idealistyczny w swoich zamiarach Sve zdawał się iść po zwycięstwo dosyć pewnie - przynajmniej do czasu. W połowie 838 roku bowiem Bjorn pozyskał poparcie ze strony władającego Dominium Kalten domu Kaltenborn - stanowiącego nie tylko wielką siłę u południowych granic Związku, ale również wielce poważanego i prestiżowego w całym świecie glaudanistycznym. Wkrótce potem wziął również polityczny ślub z Sol, na który, poza gośćmi z Dominium, zaprosił również osobistych rywali Svego. W trakcie uroczystości doszło do skandalu, kiedy skryty w tłumie zamachowca o mały włos nie pozbawił życia następczyni tronu Kaltenbornów, Samanthy - chociaż zamach okazał się być nieudany, wywołał ogromny szok na dworach zachodu, a królowa Kalten zaczęła nawet gromadzić wojsko na granicy. Wprawdzie Sve nie został oficjalnie oskarżony, jednak liczne podejrzenia skierowane w jego stronę przekonały go do zapobiegawczej ucieczki - na pokładzie okrętu opuścił on port razem z garścią służących i rodziny, uciekając przed linczem ze strony tłumu albo innymi konsekwencjami oskarżeń.

Po upadku kandydatury Svego, najgroźniejszego i najbardziej majętnego ze wszystkich kandydatów, ostateczna konfrontacja rozegrała się między Bjornem a Ceretch, zwanej czasem 'Knurem'. Tej drugiej należy przyznać, że stawiła poważny opór i okazała się być ciężkim do zgryzienia wyzwaniem, skutecznie utrzymując swoją pozycje i organizując wokół siebie wcale nie pozbawione znaczenia stronnictwo. Ostatecznie zabrakło jej jednak poparcia - po stronie Bjorna opowiedzieli się Kaltenbornowie, których samo imię znaczyło dużo na wybrzeżu, a także duża część dotychczasowych zwolenników Svego, zdruzgotanych podejrzeniami swego poprzedniego kandydata o udział w zamachu. Chociaż Ceretch działała rozważnie i do maksimum wykorzystywała każdą kontrowersyjną zapowiedź reform przedstawianych przez Bjorna, jej starań nie wsparł żaden z zagranicznych dworów ani innych znaczych aktorów - zabrakło jej zarówno wpływów jak i pieniędzy.

Ostatecznie więc wraz z nastaniem jesieni 839 roku Bjorn, syn Hektora został uznany przez wiec Związku Czarnego Oka i oficjalnie zatwierdzony na wielkoksiążęcym tronie swego ojca. Choć zdołał zgromadzić większość, jego kandydatura nie była pozbawiona kontrowersji, a jego polityczna przeciwnika Ceretch ciągle pozostaje w grze. Słychać wprawdzie głosy, że to ona mogła stać za zamachem na następczynie tronu Kalten, starając się pogrążyć zarówno kandydatury Bjorna jak i Svego, jednak mimo śledztwa nie znaleziono dowodów na poparcie tej teorii. Wokół Ceretch może również gromadzić się opozycja wobec Bjorna - magnateria, której nie przekonali Kaltenbornowie, a która gardzi Bjornem za jego niski status i stosowane przez niego podczas kampanii "niegodne" zagrywki. Również zapowiadane przez nowego wielkiego księcia reformy, jeśli nie zostaną przeprowadzone z rozwagą i wyczuciem, mogą zdecydowanie wzmocnić jej stanowisko - a już teraz wiele mówi się o tym, że nowy wielki książę będzie dążył do obalenia starych obyczajów i zapewniania swojej rodzinie dziedziczności tronu, ustanawiając niebezpieczny dla każdej republiki precedens.

Przed nowym władcą czeka więc niejedno wyzwanie - ciągle niewyjaśnione okoliczności zamachu i związane z tym zobowiązania wobec południowego sąsiada, silna i czujna opozycja oraz własne ambitne plany przemian w krainie swojego ojca. Czy niespełna dwudziestoletni Bjorn zdoła podołać tym zadaniom? Wielu z pewnością będzie z niecierpliwością wyczekiwać wieści z ziem Czarnego Oka.




Podsumowanie
  • Bjorn, syn Hektora, zwycięża elekcje i zostaje nowym wielkim księciem Czarnego Oka
  • Jego główny rywal, Sve, ucieka z kraju po tym, jak pada na niego podejrzenie o udział w zamachu na Samanthę Kaltenborn
  • Dawna prawa ręka Hektora, Ceretch, gromadzi wokół siebie konserwatywną opozycję niechętną Bjornowi
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

Festiwal Świateł w Hapsal- Fellin
840 RNE


Obrazek
"Obywatele Hapsal-Fellin! Czas obudzić się ze snu fałszywych obietnic i pustych wierzeń. Zar'Astar, nasz oświecony przewodnik, wzywa was do przebudzenia i przyjęcia prawdziwej ścieżki. Czas zbliża się, gdy tylko płomienie prawdy mogą oczyścić i ocalić. Przyłączcie się do nas, aby stać się częścią wybranych, którzy przejdą przez próbę ognia i znajdą zbawienie. To nie jest czas na wahanie - to czas na działanie. Niech płomień Wiecznego Ognia będzie waszym przewodnikiem i opiekunem!

Świat spłonie z nim słabi bogowie! Wieczny Ogień poprowadzi nas do nowego świata! Bez ucisku złorządców, grubych kupców i świń służących słabym bogom. Albowiem Ogień oczyści! Noście symbol ognia, albowiem tak on was rozpozna i spali tych co go nie przyjmą!"
Fragmenty z Rygwedy, Księgi Złotego Lwa, zdobił ten druk ulotny.
Fragment I: O Obietnicy Oczyszczenia

"Oto nadchodzi czas, gdy stare zostanie zniszczone, aby zrodzić nowe. Wielka Pożoga przyniesie oczyszczenie tego świata, a z popiołów narodzi się nowa era. Będzie to czas, gdy prawdziwi wyznawcy staną boku w bok, a płomienie zniszczenia ominą ich domostwa. A poprzedzi to eyk złotowłosego, który wstrząśnie posadami ziemi.."

Fragment II: O Wiernych i Niewiernych

"Nie lękajcie się, wy, którzy przyjęliście prawdziwą wiarę, bo wasze serca będą bezpieczne w dniu wielkiego oczyszczenia. Ale biada tym, którzy odwracają się od światła, biada niewiernym, którzy gardzą prawdą. Oni doświadczą gniewu ognia, który nie zna litości. Katusze Wieczne Ogniem przeprowadzane w Paszczy Gorejącego Lwa, będą im dane."

Fragment III: O Przyszłym Świecie

"W nowym świecie, który nadejdzie, nie będzie miejsca na fałsz i zdradę. Będzie to królestwo, gdzie sprawiedliwość i prawda panują nad wszystkim. Ci, którzy żyją według naszych nauk, odnajdą w nim swoje miejsce, a ich radość będzie wieczna."

Fragment IV: O Władzy i Siły Wiary

"Wiara jest jak płomień – może ogrzać serce, lecz również spalić zdradę. Niechaj każdy, kto ma władzę nad innymi, pamięta o sile, jaką daje wiara. Niechaj używa jej, aby prowadzić i oświecać, a nie aby siać strach i zniszczenie."

Fragment V: O Nowych Prorokach

"Powstaną nowi prorocy, którzy będą głosić moje słowa. Słuchajcie ich, bo ich głos jest moim głosem. Oni poprowadzą was przez ciemności do światła, od niewiedzy do prawdy. Ich nauki będą drogowskazem na ścieżce do zbawienia. Jam jest Złoty Lew i przybędę, a mór ryk co pozady ziemi wstrząśnie będzie znakiem dla was i proroków"
Jego słowa, pełne metafor i obrazów ognia, służą zarówno jako ostrzeżenie, jak i obietnica zbawienia i uwolnienia z opresji możnowładców dla jego wyznawców.

Obrazek

Na północno-wschodnim imperiusie, tam gdzie brzegi rzeki łączą państwo-miasto Hapsal-Fellin. Wyrasta otoczone z jednej strony murem starożytnych legend, z drugiej zaś - otwartym horyzontem niezliczonych możliwości. Miasto to było żywym świadkiem dziejów pisanych przez kupców, podróżników i myślicieli. W jego zatłoczonych uliczkach splatały się historie wielu ludów, tworząc wzór złożony i nieprzewidywalny jak życie.

Dwie główne religie miasta – Kult Wiecznego Ogienia i Elythyzm – nagle straciły swoich przywódców. Wielki Kapłan Wiecznego Ognia i Arcykapłanka Elythyzmu, oboje zmarli w tajemniczych okolicznościach, zostawiając za sobą próżnię władzy i duchowego przywództwa. Ich nagła śmierć wstrząsnęła mieszkańcami miasta, którzy zaczęli szukać pocieszenia i wskazówek, coraz bardziej zaniepokojeni i zdezorientowani. Odciska to dalej piętno mimo tego że mineło już trochę czasu.

W tych burzliwych okolicznościach nad Hapsal-Fellin zebrały się ciemne chmury. Wieść o tajemniczej chorobie dyktatora rozeszła się po mieście z prędkością błyskawicy. Niedawno ostro chwycił ster rządów, objął w tym kontrolę drukarnii Hulderyka. Był on znany ze swojej nieugiętej woli i żelaznej ręki, lecz teraz leżał osłabiony, otoczony przez niewielkie grono zaufanych doradców i lekarzy. Spekulacje o przyczynach jego choroby rozprzestrzeniały się szybko. W kolejce do otrucia dyktatora stali między innymi silni przedstawiciele Gildii. Niektórzy mówili o zdradzie, wszak pierwszy w kolejce nie wydał tradycyjnej uczty, inni o boskiej karze. Kłótnie jednak wybuchły o pierwszeństwo Bogów do zsyłania klątw na dyktatora. W tawernach i na ulicach rozbrzmiewały szepty o potajemnych spiskach i mrocznych rytuałach odprawianych w nocnych obrzędach.

Miasto, które niegdyś było symbolem tolerancji i różnorodności, teraz tonęło w morzu plotek i strachu. Ludzie zaczęli zamykać swoje drzwi na noc, a spojrzenia, które kiedyś były otwarte i przyjazne, teraz stawały się podejrzliwe i niespokojne. Kupcy, którzy wcześniej swobodnie handlowali na rynkach, zaczęli oglądać się za siebie, obawiając się własnych cieni. W tej atmosferze niepewności i strachu, każdy dzień przynosił nowe plotki i teorie.

Wśród tych wszystkich wydarzeń, w tajemnicy i ciszy, zaczął się kształtować nowy ruch. Grupa małych, ale oddanych wyznawców, którzy w cieniu chaosu zaczęli szukać nowej drogi, nowego przewodnika, który mógłby ich poprowadzić przez te mroczne czasy. Jednak nikt na początku nie dostrzegł, że na ulice Hapsal-Fellin wkroczyłbył Zar'Astar.
Ludzie mogą teraz teoretyzować skąd przybył, plotki mówią że to agent Zakonu, a inni że prześlizgnął się do Metropolii po nie osiągnięciu sukcesów w Lidze Wolnych ludzi, którzy słynący z tolerancji jednak szybko mogli by go ująć i skazać - za fanatyzm.

Pewnym natomiast jest że przybył do Hapsal-Fellin niemal niezauważony, jak cień przemykający przez uliczki o świcie. Początkowo jego obecność była jedynie szeptem na targowiskach i w tawernach. Nie wzbudzała większego zainteresowania. Był jednym z wielu, którzy przemierzali te drogi w poszukiwaniu nowych możliwości, handlu lub po prostu przygody. Lecz z każdym dniem, jego słowa, przesiąknięte pasją i obietnicami zmiany, zaczynały wnikać coraz głębiej w sercach, a umysłach mieszkańców. Szybko stał się kimś więcej – głosem dla Was, którzy czuliście się opuszczeni i zapomniani przez starych bogów, i Waszych władców.
Głosił wraz z uczniami na ulicach, w tawernach, na placach. Jego słowa, pełne werwy i śmiałości, dotykały mieszkańców przeszywając ich dusze na wskroś. Prawił o nadchodzącym końcu, o płomieniach, które oczyściłyby świat i Was z fałszu, a zepsucia. Jego przesłanie, tak radykalne i pełne piekielnych wizji, zaczęło znajdować posłuch wśród zniechęconych i opuszczonych mieszkańców miasta.

Z każdym dniem, grupa wokół Zar'Astara rosła. Jego wyznawcy, choć różnorodni, mieli jedno wspólne pragnienie zmiany, pragnienie czegoś nowego, czegoś, co mogłoby ich wyrwać z tego stanu niepewności, strachu i osamotnienia... Słowem żar wiary. Zar'Astar obiecywał nowy porządek, nową erę, w której każdy mógłby znaleźć swoje miejsce niezależnie od urodzenia, czy majątku.

Prorok głosił nadchodzący renesans świata, który miał być oczyszczeniem z wszelkiego zepsucia oraz fałszu. Jego przesłanie było proste, li potężne: tylko jeśli się nawrócicie, a dacie świadectwo wierze swej wypalając w sercu swym Gorejącego Lwa, będą mogli przetrwać Wielką Pożogę. Prosty lud, szczególnie przyjmował nauki Księgi Złotego Lwa, gdyż uciśniony przez Gildie nie był jak możni – oślepieni blaskiem Mamony. Jednak wśród przybywających wyznawców znajdowali się zarówno ubodzy, lecz też wyżej urodzeni, do których blask Ognia dotarł mimo kotar zasłoniętych. Przyciągał tłumy. Ludzie gromadzili się, aby słuchać jego przemówień, które były mieszanką proroctw, przestrog i obietnic przetrwania Wielkiej Pożogi, kiedy niewierni będą wyć w Płomieniach Sprawiedliwości Paszczy Gorejącego Lwa.

Obrazek

W tym czasie, Hulderyk, właściciel drukarni, znalazł się w centrum konfliktu między starym a nowym. Jego początkowy sceptycyzm wobec radykalności pokonała jego wiara w wolność. Nie chciał cenzurować sekciarzy, a zakazu druku nie mieli odkąd dyktator zachorował. W końcu, Hulderyk zaczął drukować na zlecenie materiały Zar'Astara, które szybko rozprzestrzeniały się po całym mieście, docierając do coraz szerszego kręgu odbiorców.

Ale ta nowa wiara nie była wolna od kontrowersji. Jego radykalne przesłanie i krytyka tradycyjnych wierzeń wzbudzały niepokój wśród konserwatywnej części społeczeństwa. Kapłani starych kultów, obserwując rosnącą popularność Zar'Astara, zaczęli ostrzegać przed niebezpieczeństwami, jakie niesie za sobą jego nauka. Ale w tych niepewnych czasach, słowa ostrzeżenia często dawały wręcz przeciwny efekt.

Nowy Wielki Kapłan Wiecznego Ognia dziedziczący tą pozycje po niedawno zmarłym, którego słowa niegdyś uważane były za święte i nienaruszalne, teraz zdawały się blaknąć w obliczu magnetycznego przyciągania Zar'Astara. Ludzie, którzy niegdyś gromadzili się w jego świątyni w poszukiwaniu pocieszenia i nadziei, teraz coraz częściej zwracali się ku nowemu prorokowi, szukając w jego słowach odpowiedzi na swoje lęki i wątpliwości. Próby przeciwstawienia się rosnącemu wpływowi przywódcy Sekty były nieskuteczne, jego ludzie albo byli nieudolni, albo przeszli na stronę sekciarzy.

Zar'Astar nie ograniczał się jedynie do słów. Jego zwolennicy, coraz liczniejsi i coraz bardziej oddani jego ideom, zaczęli tworzyć prawdziwą wspólnotę wewnątrz miasta. Organizowali spotkania, nabożeństwa, a nawet małe uroczystości, które szybko przekształcały się w demonstracje siły nowego ruchu. Te wydarzenia, choć pełne entuzjazmu i nadziei, często były również areną dla fanatyzmu i czasami brutalnych zachowań. Wyznawcy Zar'Astara, pełni zapału neofitów, nie cofali się przed konfrontacją z wyznawcami starych wierzeń, co prowadziło do napięć i sporów w mieście.

To było jak pożar, który zaczął trawić stary porządek społeczny i religijny miasta. Jego obietnice zmiany i nowego początku przyciągały coraz więcej ludzi, którzy czuli się znużeni i rozczarowani dotychczasowym życiem w Hapsal-Fellin. Zar'Astar stawał się nie tylko prorokiem, ale symbolem nadziei na lepsze jutro. Jego obecność i działalność nie były już tylko szeptem na targowiskach, ale stały się krzykiem, który rozbrzmiewał na wszystkich ulicach Hapsal-Fellin. Niegdyś żyjącym w harmonii różnorodnych kultur i wierzeń, znalazło się na skraju przepaści.

Z każdym dniem coraz bardziej pewny siebie i swojej misji, otoczony był przez tłumy wyznawców, którzy widzieli w nim obiecanego Kroczącego Przed Wielką Porzogą. Jego nauczanie, pełne obietnic o zbawieniu i nowym świecie, które miały nadejść po apokaliptycznym oczyszczeniu, przyciągało zarówno zdesperowanych, jak i tych, którzy pragnęli jakichkolwiek zmiany.

Elythyści, którzy przez lata cieszyli się szacunkiem i wpływami w Hapsal-Fellin, również znaleźli się w defensywie. Ich świątynie, niegdyś pełne wiernych, zaczęły pustoszeć. Zar'Astar, w swoich przemowach, często wzywał do odrzucenia starych bogów, których uważał za fałszywych i bezsilnych. Nie było to w smak Radzie Gildii, która przejeła władzę regencyjną na czas choroby dyktatora. Rozpoczeła ona działania przeciw fałszywemu prorokowi, który przejął posłuch wyznawców Wiecznego Ognia w metropolii.

Sekciarze dramatycznie przejęli pałaca dyktatora fałszywie postulując uwolnienia go. Dokonali tegi najbardziej zdecydowani, a zacietrzewni wyznawcy Złotego Lwa. Zdarzenia te stanowiły symboliczny koniec starych czasów. Pałac, który niegdyś był symbolem władzy, teraz znalazł się w rękach tych, którzy głosili płomienną rewolucję. Stało się to też w święto Elythyjskie, zwieńczone festiwalem świateł.

Zar'Astar, choć oficjalnie nie brał udziału w zajęciu pałacu, nie potępił działań swoich wyznawców. Wręcz przeciwnie, wykorzystał ten moment do umocnienia swojej pozycji. Publicznie głosił, że to znak, iż jego przesłanie jest słuszne, a czas na zmiany nadszedł. Miasto, które dotąd wahało się, teraz coraz bardziej zaczynało skłaniać się ku jego ideom.

W miarę jak nowy porządek zakorzeniał się w Hapsal-Fellin, miasto, które kiedyś tętniło różnorodnością i tolerancją, zaczęło ulegać mrocznej transformacji. Władza Zar'Astara, choć nieformalna w imieniu Dyktatora, stała się rzeczywistością, która z każdym dniem coraz bardziej odciskała swoje piętno na życiu mieszkańców.
Miasto pokrył inny festiwal świateł. W nowym porządku, który zaczął się wyłaniać, Zar'Astar i jego najbliżsi uczniowie zajęli kluczowe pozycje. Choć nie przejął formalnie władzy, jego wpływ na decyzje i kierunek, w jakim zmierzało miasto, był niezaprzeczalny. Wokół niego zaczęła się kształtować nowa elita, złożona z wyznawców i tych, którzy z pragmatycznych względów zdecydowali się go poprzeć.

Obrazek
Szkic, nieznany autor

Wyznawcy nowej wiary, pełni neofickiego zapału, nie wahali się stosować przemocy wobec tych, którzy sprzeciwiali się ich wizji świata. Ulice, które kiedyś były miejscem handlu i kultury, teraz stawały się świadkiem brutalnych represji i zastraszań. Brak wypalonego na ciele symbolu wiecznego ognia, z każdym dniem stawał się coraz lepszym argumentem do przemocy.

Palenie na stosie, kiedyś rzadkość, stało się codziennością. Zar'Astar, głosząc potrzebę oczyszczenia miasta z niewiernych i grzeszników, nie tylko zaakceptował te działania, ale często je inspirował. Jego słowa, pełne obietnic o nowym świecie po oczyszczeniu, były jednocześnie źródłem strachu i przemocy.

Kapłani starych kultów, którzy kiedyś byli szanowani i wpływowi, teraz byli zmuszeni do odwrotu. Wielki Kapłan Wiecznego Ognia uciekł do sąsiadniego państwa Zakonu. Duchowieństwo elythstycznego spłoneło na stosach w sądach ludu - oczyszczenie poprzez ogień.

Przed tymi samosądami co mądrzejsi duchowni, kupcy czy członkowie gildii wzięli nogi za pas, często zostawiając swój majątek w mieście. Pouciekali do sąsiednich krajów, ale przynajmniej ocalili życie. Bo ci co nie zaryzykowali, szybko stanęli przed sądem ludu. Ludu który uznaje tylko jedną karę, oczyszczenie.
Dla wielu mieszkańców Hapsal-Fellin, te czasy były pełne dylematów moralnych i egzystencjalnych. Czy przyłączyć się do nowego porządku i zapewnić sobie bezpieczeństwo, czy też pozostać wiernym starym wartościom i ryzykować życie?

Tradycyjne kulty i religie, które niegdyś współistniały w harmonii, teraz były marginalizowane lub wręcz prześladowane. Słowa kapłanów starych wierzeń, którzy odważyli się sprzeciwić nowemu porządkowi, były wnet zmieniane we wrzask katuszy stosu. Wiele świątyń zostało zbeszczeszczonych lub przekształconych w miejsca kultu nowej wiary. Mieszkańcy, którzy niegdyś czerpali byli pociechę z tradycyjnych rytuałów, zostali zmuszeni do ukrywania swoich przekonań.

Społeczeństwo Hapsal-Fellin, kiedyś zjednoczone różnorodnością, teraz było głęboko podzielone jednością. Wyznawcy Zar'Astara, uznając się za wybrańców nowego świata, często patrzyli z pogardą na tych, którzy nie podzielali ich przemiany. W miarę jak przemoc i represje narastały, coraz więcej mieszkańców zaczęło uciekać z miasta, szukając schronienia przed narastającym terrorem. Codziennie odbywają się sądy i spalenia na rynkach. Ofiarami są bogacze, heretycy, innowiercy - a tych nie brakuje w kosmpolitycznej metropolii.

Hulderyk tak kochający wolność, obecnie zastraszony pozostał w mieście i drukuje pamflety sekciarzy, które zwiastują rychły koniec świata i znanego porządku. A przynajmniej tak mówią ludzie którzy ucielki. Wielu jednak uważa że Hulderyk sam jest wyznawcą Wiecznego Ognia z Wypalonym znamieniem podążającym za słowami proroka Zar'Astry. Ciężko powiedzieć jaka jest prawda.

Obrazek
symboliczne przedstawienie wydażeń

Hapsal-Fellin, niegdyś tętniące życiem miasto, teraz jest przytłoczone atmosferą strachu i niepokoju. Długie, ciche noce, przerywane są tylko odgłosami sekretnych zgromadzeń i nocnych egzekucji. Ulice, które niegdyś rozbrzmiewały śmiechem i rozmowami, teraz zdają się opustoszałe i ponure.

Sąsiedzi patrzą z niepokojem na te wydarzenia, a pytanie brzmi czy nie ruszą na miasto zbrojnie. Do tego na pewno wzywają ci, którzy z niego uciekli. Trzeba być jednak ostrożnym, bo Zar'Astar dzierży rząd dusz nad fanatykami, plebejskimi masami, gotowych oddać za niego życie. Padają oskarżenia na Zakon, na Ligę Wolnych Ludzi, na Lud Sumen. Każdy dzień rodzi kolejne plotki i spiski kto pomógł szaleńcowi. Wiadomo że duchowieństwo Zakonu wezwało Wielkiego Mistrza Zakonu Wiecznego Ognia do rozwiązania Problemu. To w oczach wrogów wiary w Wieczny Ogień nie oczyszcza ich z zarzutów.

Przed Metropolią będącą kiedyś symbolem różnorodności, obecnej epoki, wzorem do naśladowania, staje niebywale wiele wyzwań... Jednak mimo ich, Zar'Astar i jego zwolennicy nie wykazywali oznak zwątpienia. Wierzyli, że są na progu nowej ery, ery, w której ich przekonania i ideały będą kształtować przyszłość nie tylko Hapsal-Fellin, ale być może całego Imperiusa.




Podsumowanie
  • "Regentem" Hapsal-Fellin w imieniu Dyktatora zostaje Zar'Astar
  • Wyznanie millenarystycznego wariantu wiary w Wieczny Ogień (wiara w Złotego, Goręjącego Lwa) zostaje przyjęta jako jedyny prawowity kult
  • W metropolii górują stosy, na których tłumy fanatyków palą niewiernych, heretyków czy bogaczy.
  • Większość Innowierców umiera, lub podporządkowuje się nowemu wyznaniu
  • Wielki Kapłan Wiecznego Ognia ucieka do Zakonu
  • Z miasta uciekają ludzie, rozpieszchając się po krajach sąsiednich
  • Drukarnia Hulderyka, dalej działa w mieście, drukując już tylko teksty Zar'Astra. Podejrzewa się raczej zastraszenie, inną opcja jest jego nawrócenie na kult.
  • Sytuacja wywołuje niepokoje w krajach ościennych. Szczególnie w Państwie Zakonnu Wiecznego Ognia.
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydarzenia”