Kroniki


Co się w świecie dzieje.
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Kroniki

Post autor: Skryba »

Rządcy wielcy i mali
848/849 RNE



W wieku 47 lat zmarł niespodziewanie Bent van Croÿ-Lamoral, syn Williama i Wielki Stewart Jarlatu Langeoog. Śmierć władcy Limburgów, chociaż pokojowa, wzbudziła niemałe wzburzenie w dotychczas spokojnym kraju Limburgów - otworzyła ona bowiem ponownie sprawę sukcesji, która nie wydaje się wcale być taka prosta do rozwiązania.

Umierając, stewart pozostawił po sobie bowiem czwórkę dzieci, w tym dwójkę synów. Poza jednak najstarszą z potomstwa Adranną (wydaną za arcyksięcia Karola z Merowinii) żadne z jego dzieci nie osiągnęło nawet dziesiątego roku życia, przez co ciężko mówić o objęciu przez nie władzy w jakkolwiek niedalekiej przyszłości. W przeszłości, w różnych momentach długiej historii Jarlatu takie spory były rozwiązywane dość łatwo - władza przechodziła wówczas w ręce innego członka rodu panującego, by ostatecznie powrócić do głównej linii. Problemem, który budzi wątpliwość w obecnej sytuacji, jest jednak fakt, że jedynym bliskim krewnym zmarłego Benta jest jego młodszy brat, Fent van Croÿ-Lamoral. Chociaż uważany za inteligentnego i wrażliwego Fent cieszył się sporymi względami wśród ludu, a niektórzy widzieli go nawet na namiestniczym tronie po śmierci jego ojca - obecnie jest wśród limburskich elit postacią dość kontrowersyjną. Trzydziestodwuletni brat zmarłego stewarta jest bowiem żonaty z Samanthą Kaltenborn, królewną i następczynią tronu Dominium Kalten - wielkiego sąsiada Jarlatu, z którym utrzymywane są wprawdzie dobre stosunki, też od którego pragnie się zachować odrębność. Fent przyjął też glaudanistyczną wiarę, która choć została za panowania Benta zrównana w prawach z katlonizmem, to jednak pozostaje wyznaniem obcym i mniejszościowym w stosunku do tej religii. Pogłębia to obawę przed ostateczną utratą niezależności przez Jarlat w przypadku przejęcia przez niego stanowiska po Bencie.

Tym samym wśród limburskich elit rozpoczynają się debaty o tym, czy czasem nie powinno dojść do wyboru kogoś spoza rodu van Croy-Lamoral na stanowisko. Taka decyzja byłaby pozbawiona precedensu, do tego naraziłaby ona świeżo zawarty sojusz z Merowinią, który oparty jest przecież na mariażu między panującymi rodami. Być może otworzyłoby jednak drogę do zmiany polityki i uratowania niezależności Langeoog?

Podsumowanie
  • Umiera Bent van Croy-Lamoral, Wielki Stewart Jarlatu Langeoog
  • Potomstwo Benta jest zbyt młode by objąć po nim władzę
  • Jedynym żywym krewnym pozostaje Fent, mąż następczyni tronu Dominium Kalten
  • Wśród elit Jarlatu powstaje koncepcja obrania kogoś spoza rodu panującego na stanowisko stewarta
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Posty: 1627

Re: Kroniki

Post autor: Tymus »

Prochy w Kalten
848/849 RNE




Imperius wkracza w kolejną erę. Wojna Attigliańska trwająca około 10 lat wreszcie dobiegła końca, a Kampania Warezyjska tymczasowo (przynajmniej) ostygła. Jednak te konflikty i stałe zagrożenie wciąż popychają władców do sowitego opłacania wynalazców i konetabli, by opracowywać i wdrażać kolejne nowe rodzaje broni. Ci niezwiązani jeszcze z konfliktem władcy mają najwięcej środków na wszystkie nowinki. Wśród nich jest króluje niepodzielnie władczyni Dominium Kalten.

Znowu na scenie pojawił się Krommund Duldan, zwany Trójpalczastym. Mimo wyraźnego braku to wciąż zręczny alchemik i wynalazca, którego ostatnio suto wynagradzaną obsesją stała się broń palna. Jego kolejne eksperymenty przyniosły niezwykłe skrócenie lufy bez aż tak znacznych strat na sile i celności. Oczywiście, nie wszystko jest doskonałe. Przygotowanie takiej broni wymaga wielkiej pieczołowitości. Ponadto nie zawsze kula z tego ustrojstwa celu dosięgnie, a także nie zawsze przebije się przez pancerz, chociaż mimo braku przebicia blach potrafiła złamać drąg, na którym kukła była osadzona. Mówi się, że rycerstwo czy ciżba wojskowa koni dosiadająca, nie szybko zostanie w te cudeńka wyposażona, bo mogłoby to spotkać się z szybkim okrzyknięciem całej chorągwi trójpalczastą.

Kruczy tron ściągnął też do Kalten przyjaciela bądź rywala dla Trójpalczastego. Jeszcze nie wiadomo, jak stosunki między nim, a mistrzem Orbanim się ułożą. Wszak gdy Krommund tracił swe palce w laboratorium, to Orbanii wszystkie na wojnie zachował. Ten zaś zaczął budować wielkie działo zwane przez wielu „Bestią”. Plotki głoszą, że nazwę swoją ma nie od parady, bo zdolna będzie w mury wroga wystrzelić pocisk o wadze rycerza, a niektórzy mówią, że nawet i dwóch. Olbrzym ten ma lufę na nawet 30 łokci długą. Królowa Eleonora widać nie lubi rozwiązań pośrednich – albo małe pistolety, albo wielka Bestia.

Wszak już w całym Imperiusie można dostać muszkiet, który do tej pory jest chlubą Kalten. Straszne ukazy królewskie odnośnie zakazu jego sprzedaży i rozpowszechniania odniosły jeno częściowy skutek. Cudeńka te różnymi drogami i sposobami zaczęły wykwitać po różnych zakamarkach kontynentu. Jednak nie łatwo będzie władcą dostać tyle z nich i w takiej też jakości, by sprawnie uzbroić wojsko, a szkolenia bez odpowiednich specjalistów będą oznaczały liczne straty palców i nie tylko.



Podsumowanie
  • Dominium Kalten rozwija pistolety i ma perspektywę wdrożenia ich do armii (nad czym jednak będzie trzeba jeszcze popracować)
  • Orbani zaczął budować olbrzymią armatę dla Kruczego Tronu
  • Muszkiety się popularyzują ale inni władcy muszą włożyć pracę specjalistów i pieniądze by wprowadzić je do własnej armii
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Kroniki

Post autor: Skryba »


Jak mus to mus
850/851 RNE

Po zakończeniu wieloletnich zmagań attigliańskich na kontynencie Imperiusa zapanowały wreszcie lata pokoju - pełne odbudowy, wzrostu i rozwoju. Chociaż wyobrażanie sobie współczesnej epoki jako ery powszechnego dobrobytu jest raczej wybiegiem mocno na wyrost, to jednak kolejne lata spokoju zaiste sprawiają, że możni świata bawią się i ucztują, spędzając dostatek na zbytki, podczas gdy ich słudzy dwoją się i troją, odnajdując nowe sposoby spędzania wolnego czasu dla swoich panów.

Merowińskich mnich, Dom Perignon, opiekujący się niewielką kaplicą w opactwie Hautvillers od wielu lat podążał za swoim marzeniem - stworzeniem wina doskonałego. Niekończące się eksperymenty ekscentrycznego smakosza trunków o wiecznie zaczerwienionym nosie przez długi czas unikały zainteresowanie szerszej publiki: w końcu Merowinia była krajem w którym działo się wiele - bliskość wojny w Attigliano, a także wewnętrzne niepokoje i groźby wybuchu wojny domowej skutecznie spychały zainteresowanie jego odkryciami na dalszy plan. Tak więc przez kolejne lata mnich pracował w spokoju, doskonaląc swoje dzieła i receptury w zaciszu własnej winnicy.

W końcu jednak, w miarę jak sytuacja uspokajała się, a władza arcyksięcia Karola (czy raczej sprawowane w jego imieniu rządy jego matki) krzepła, skromny mnich i jego talenty zostały dostrzeżone przez arystokratów. Periginona sprowadzono na dwór, gdzie zaprezentował swój najdoskonalszy wynalazek - musujące wino, zwane hautanem. Ten nowatorski trunek sporządzony został całkiem przypadkowo, w ramach badań nad sposobem powstrzymania pękających wskutek wtórnej fermentacji wina butelek z zapasów Periginona. Wzmacniając szkło i dokładnie badając zachodzące procesy Dom zdołał uzyskać nieznaną wcześniej głębie smaków, wyrabiając dzieło innowacyjne i zupełnie wcześniej nieznane.

Nowy rodzaj wina rychło zyskał uznanie na dworze, a niepozorny duchowny odkrył z zaskoczeniem całe grono naśladowców, próbujących skopiować jego dzieło. Jak to jednak często bywa, uzyskiwane odtwórczo kopie z marnym skutkiem naśladują swój wybitny pierwowzór. Oryginalne hautan wytwarzane jest wyłącznie z białych winogron rosnących w dolinie loriańskiej - krainie geograficznej położonej między Merowinią, Valdarią i Srebrną Ligą. Jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać tam nowe winnice i tłocznie - najwięcej rzecz jasna w samej Merowinii. Chociaż nowe wino szybko zyskuje na popularności, to jednak jego wysoka cena i wciąż niepowszechnie znany sposób wytwarzanie sprawia że jest to trunek elitarny, serwowany jedynie na dostojnych arystokratycznych dworach podczas ważnych wydarzeń i bogatych przyjęciach.


Podsumowanie
  • W Merowinii wynaleziony zostaje nowy rodzaj wina - musujące hautan, zwane też czasem od nazwiska wynalazcy Dom Perignon
  • Najlepsze warunki do uprawy to obszar przygraniczny Merowinii, Valdarii i Srebrnej Ligi.
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Kroniki

Post autor: Skryba »

Obrazek
Owoce wojny
850/851 RNE

Mogłoby się zdawać, że po zakończeniu niemalże 7-letnich zmagań zbrojnych, podzielone i spustoszone Attigliano odnajdzie w końcu upragniony spokój. Rozerwana na strzępy i zredukowana do roli drugorzędnych rubieży tylosyjskiego imperium kraina ciągle jeszcze jednak nie okrzepła po trudach wojny - a gdy zmęczeni walką sąsiedzi zaprzestali zmagań, zaczęli powoli wyciągać ręce po owoce swojego zwycięstwa...

W stolicy Attigliano rządy objął ostatecznie ostatni przedstawiciel starego rodu di Valerich, Fabricio. Ogrom wydatków związanych z koniecznością rozbudowy, nieliczny i marny stan posiadłości ziemskich, a także zwyczajne przetrzebienie szlachty w trakcie wojny sprawiło, że za jego rządów do rangi nowej elity zaczął wyrastać, wcześniej już też dosyć silny, stan kupiecki - złożony głównie z względnie bogatych handlarzy, którzy w porę uciekli z kraju przed wojną i zachowali swoje majątki względnie nienaruszone: w odróżnieniu od starej arystokracji, która w tej wojnie walczyła i której majątki rolne gremialnie legły w gruzach (a i życie wielu postradało, kończąc dzieje swych rodów). Jak się łatwo domyślać, zyskująca na znaczeniu nowa kupiecka elita gremialnie opowiada się za za coraz większą współpracą z uznawanym za jej patrona królem Fabrizio Ottierim z Unii Liwuryjskiej. W końcu Trójkrólestwo poważnie inwestuje w rozwój swojego mniejszego sąsiada, a płynące szerokim strumieniem pieniądze pozwalają nie tylko szybciej postawić miejscową gospodarkę na nogi, ale też stwarzają okazje do zysku i utwardzenia nowego stanu rzeczy. Co po niektórzy zaczynają przebąkiwać nawet o dalej idącej współpracy... Wszak wieloetniczna i wieloreligijna Unia już teraz składa się z trzech różnych koron, złączonych osobą panującego i słynnym w świecie dobrobytem. Czy więc nie lepiej byłoby zarzucić starą ideę niezależności i zamiast płacić daninę dla Tylos, stać się równoprawną częścią Unii? W każdym innym państwie tak otwarte wyrażanie podobnych poglądów skończyłoby się dla możnowładców tragicznie, jednak nie dysponujący żadnym narzędziem do szachowania kupców książę Fabricio zmuszony jest je tolerować - poza liwuryjskim protektorem, którego interwencja osadziła go na tronie nie za bardzo ma do kogo jeszcze się zwrócić. Jego ostatnią deską ratunku może się okazać paradoksalnie sam cesarz Tylos - obecny zwierzchnik księcia Attigliano, który w swoim dyktacie dzielącym księstwo podkreślił jego lenny charakter w stosunku do Imperium, a także odebrał liwuryjskim rodom praw do tronu tej ziemi. Tym samym włączenie księstwa w skład Unii wywołałoby niechybnie konflikt z tylosyjskim gigantem - ale czy ryzyko tego powstrzyma Otteriego?

Z zupełnie inną paletą problemów mierzy się obecnie leżąca dalej na zachodzie Srebrna Liga. W przeciwieństwie do dość subtelnych i wyważonych działań władcy liwurii, podejście altosiańskich kupców do robienia interesów z Attigliańczykami jest zupełnie inne. Wobec słabości miejscowej władzy kupcy z Ligi nie patyczkują się, tylko biorą co chcą - panosząc się po kraju i prowadząc swoje interesy nie rzadko z jawnym całkowitym lekceważeniem dla miejscowego prawa czy zwyczajów, podobnie zresztą jest w Vesie. Chociaż oznacza to dla Altosian zwiększone zyski, budzi również zrozumiałą niechęć wobec nich wśród nowych elit księstwa, które nie chcą dzielić się swoją świeżo zbudowaną pozycją. Trudno się jednak dziwić agresywnemu działaniu kupców z Ligi, którzy rozumieją swoje nowe zyski jako integralną część zysków wojennych.

Jakby tego było mało, demony zakończonego już zdawało się konfliktu zaczęły ostatnio również ożywać w samej Srebrnej Lidze. Mieszkańcy cudem ocalonej podczas wojny Heraklity, miasta leżącego na wschodzie kraju, zaczynają podnosić głowy. Wprawdzie samo miasto nie zostało w czasie wojny spustoszone przez wrogie armie, ale doszło do tego zaiste skutkiem fortunnego zrządzenia losu - pozbawione obronnych obwarowań osiedle ocaliła jedynie decyzja księcia Cesara o zawróceniu maszerującej na nie armii i powrocie do sąsiedniego Attigliano, by przejść do walki na innym froncie. Wiele okolicznych wiosek zostało jednak spustoszonych, a problemy wynikające z konieczności utrzymania szukających schronienia w mieście uchodźców zradykalizowały mieszkańców - ci rzecz jasna winili władze Ligi za swoją niedolę i żądali większego wsparcia: ulg podatkowych, inwestycji, wolnizn i przywilejów. Na tym niezadowoleniu bardzo szybko zaczęli grać niektórzy z polityków Ligii - zwłaszcza ci należący do wcześniej długo nieaktywnego stronnictwa gołębi. Odnajdując posłuch wśród mieszkańców Heraklity zaczęli oni punktować potworny błąd, jakim według nich była dla Ligii wojna attigliańska - wskazując na straty, zniszczenia, koszty i upokorzenie, jakim był pokój zawarty w formule imperialnego dyktatu. Chociaż w samej Heraklicie protesty nie przerodziły się jeszcze w otwarty bunt czy zamieszki, to jednak podnosząca głowę opozycja szybko rośnie w siłę, odnajdując argumenty które z czasem mogą zapewnić jej większość w rządzącym Srebrną Ligą zgromadzeniu. A wówczas głowy dotychczasowych przywódców mogą dość potoczyć się z ich karków...


Podsumowanie
  • Nowa kupiecka elita Attigliano naciska na pogłębienie współpracy z Unią Liwuryjską - władza księcia Fabricio jest bardzo słaba
  • Kupcy ze Srebrnej Ligii panoszą się po ziemiach Attigliano, wchodząc w konflikty z miejscowymi
  • Niepokoje wśród mieszkańców Heraklity mobilizują dotychczasową opozycje frakcji "gołębi", która zwiększa swoje wpływy w Srebrnej Lidze
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Posty: 1627

Re: Kroniki

Post autor: Tymus »

Obrazek
Si vis pacem, para bellum
850/851 RNE

Imperius od kilku lat nie doświadczył prawdziwej wojny, a o takiej nie ma nawet plotek. Jednak władcy nieustannie dążą do zmiany tej sytuacji. Choć nie prowadzą ataków, czasami najwyżej słychać o napięciu z Savorachami. Niemniej jednak przygotowania do konfliktu toczą się pełną parą. Kolejni władczy przystępują do wyścigu zbrojeń, angażując nowych uczonych, konetablowie i dowódców. Wciąż powstają nowe rodzaje uzbrojenia, a żołnierze są szkoleni w ich obsłudze.

W Związku Handlowym Czarnego Oka, po długich pracach, szkutnicy opracowali odpowiednik liwuryjskiej scoprity (karaki) na podstawie plotek, pozyskanych opisów ale i własnych pomysłów. Projekt ten nie różni się zbytnio od wschodnich okrętów i niebawem zapełni zapewne stocznie zachodu. Czy jest to w obawie przed piractwem, czy może planują sprzedaż tych okrętów państwom zaangażowanym w konflikty z Savorachami, nie jest pewne. Jednak z pewnością Związek Handlowy zyska sporo na tym projekcie, jeśli przystąpią do jego wodowania.

Natomiast Liwuria, tracąca monopol na potężne okręty, skoncentrowała się na sprawach wojsk lądowych. Projekt nowej formacji, tzw. Tresceda, nad którym pieczę sprawował Konetabl Allessandro Farnese, ma na celu stworzenie wojska, które połączy różne umiejętności, poprawiając współpracę między formacjami lub nawet tworząc z nich jedność. Tresceda to batalia, w której każda setka składa się z 50 włóczników, utrzymujących linie i blokujących wrogów, wspartych przez 25 mieczników i 25 muszkieterów, którzy osłaniają główną siłę ognia. Współpraca tych żołnierzy na pewno wydłuży czas walki i uczyni pola bitwy bardziej krwawymi, bowiem broń palna skuteczniej rani i zabija wrogów, a Tresceda będzie trudniejsza do zniszczenia niż zwykli strzelcy. Dodatkowo już teraz można stwierdzić, że połączenie żołnierzy w jednej zwartej formacji, może pozytywnie wpłynąć na jej skuteczność w polu. Jednak jedna setka to za mało, aby osiągnąć znaczące rezultaty na polu bitwy, gdyż formacja przez nich tworzona nie posiada dostatecznej głębi, przez co odsłonięte są wszelkie wady ich szyku. Tak przeszkolonych żołnierzy musi być co najmniej trzykrotnie więcej, aby stanowić rzeczywiste zagrożenie dla wrogów w równie licznych siłach.

Trzeba również wspomnieć o Dominium Kalten i ich szalonym wynalazcy trójpalczastym. Ich wynalazek, krótki i mało celny pistolet, znalazł zastosowanie w wojsku królowej. Królowa zaprezentowała Czarnych Rajtarów, dobrze wyszkoloną konnicę, lekko opancerzoną i uzbrojoną w broń ręczną oraz pistolety. Jednostka ta jest innowacyjna i jako pierwsza w tej cześci świata wykorzystuje broń palną na koniu, a wiele dyskusji toczy się na temat jej potencjalnych zastosowań. Niektórzy widzą w niej potencjał do szarż, podczas gdy inni skupiają się na mniej honorowych podjazdach. Ciekawe, jak długo jeszcze przed wybuchem wojny, który rozwieje wątpliwości co do skuteczności tego nowego pomysłu. Zwłaszcza, że formacja z uwagi na specjalnie trenowanie koni do obycia z wystrzałami jest piekielnie droga, nawet przy uwzględnieniu jej obecnie stosunkowo lekkiego uzbrojenia. Królowa Kalten może ostatnio również poszczycić się wielkimi bombardami zw. Kapriosami. Mówi się, że te działa zburzą mury wielu zamków i miast, pozostawiając po sobie jedynie ruiny.

Prace nad modernizacją prowadzone są również w wielu innych krajach. Karilianie, w przeciwieństwie do Związku Handlowego, nie kopiują, lecz starają się udoskonalić własny okręt lub stworzyć nowy projekt od podstaw. To wymaga od nich większej pracy i wysiłku. Król Karilian musi więc poczekać na efekty, jeśli tylko będzie miał cierpliwość i środki finansowe.

Wojska zaciężne rozwijane są przez władców Ligi Wolnych Ludzi, Sumenów, a także przez Zakon Wiecznego Ognia, co może być niepokojące. Będzie musiała minąć jeszcze trochę czasu, zanim pojawią się dokładniejsze informacje o ich rezultatach, gdyż obserwatorzy oceniają że ich treningi jeszcze trochę potrwają.

Karaki, czy Scoprity, jak wspomniano, są budowane już w dwóch krajach: Liwurii i Związku Handlowym Czarnego Oka. Karawela, znana również jako Elkhar, od niedawna może być również wodowana w Kaladahu. Okręty cały czas podlegają doskonaleniu, ale technologia ich budowy nie rozprzestrzenia się zbyt szybko po Imperiusie. Przynajmniej na razie umiejętności szkutnicze są dobrze strzeżone. Ciekawe, czy wkrótce ktoś zdoła je ujawnić.

Podsumowanie
  • Kalten wyszokoliło konnych strzelców oraz może produkować ciężkie bombardy (wycena trafi do zasad, ale bez pozyskania wiedzy tym lub innym sposobem, nie będzie możliwe ich budowanie)
  • Scoprity (Karaki) dostępne w Związku Handlowym i Liwurii (wycena trafi do zasad, ale bez pozyskania wiedzy tym lub innym sposobem, nie będzie możliwe ich budowanie)
  • Prace rozwojowe trwają w wielu krajach, ale potrzeba jeszcze pieniędzy i czasu by przyniosły oczekiwane rezultaty
  • Elkhar (Karawela) dostępna dla Kaldachu (wycena trafi do zasad, ale bez pozyskania wiedzy tym lub innym sposobem, nie będzie możliwe ich budowanie)
  • W Liwurii powstają nowa jednostka lądowa Tresceda
Posty: 1627

Re: Kroniki

Post autor: Tymus »


Maszerują oficerowie, maszerują
850/851 RNE


Wojna napędza wszystko. Wojna sprawia, że potrzeba żołnierzy, żołnierze potrzebują zaś wyposażenia. Wojna sprawia, że warsztaty pracują pełną parą, dostarczając uzbrojenie do swoich wojowników, zaś kopalnie wydobywają tyle rudy ile mogą, by kowalom nie zabrakło surowca. Inaczej nie będzie kolejnych armat, mieczy, zbroi, nie będzie kolejnych zwycięstw, zdobyczy oraz opowieści. Będzie jedynie żal, gorzkość i pożoga.

Wiedza to potęga. Wiedza pozwala unikać błędów innych lub ich przed owymi błędami ostrzegać. Wiedza pozwala tworzyć schematy i teorię, która przekuta w praktykę umożliwia ludziom zdobycie pozornie wcześniej nieosiągalnych. Tym którym jej brakuje, zostają w tyle zamknięci na jej najnowsze odkrycie, tkwiąc w prymitywizmie minionych wieków. Wiedza sprawia, że człowiek łaknie jej więcej, uzależniając się od niej, ucząc się i doświadczając wielu rzeczy całe życia. Wojna tylko temu sprzyja...

Walne starcia na południu pozostawiły po sobie wiele śladów, nie tylko w tamtych regionach Imperiusa, ale główne blizny właśnie tam powstały i się goją. Tamtejsze bitwy przyniosły światu ogrom ludzi z różnym doświadczeniem, które w czasach aktualnego pokoju, marnują się. No, może część jednak jest spożytkowana.

Takim miejscem jest Amastia w Księstwie Elyrandyjskim, gdzie od paru lat działa nowa uczelnia - nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie fakt że naukę w niej nie pobierają zwykli ludzie, a jedynie wojskowi. Sprawia to, że jest obiekt ten jest unikatowy na saklę całego Imperiusa. Żołnierze do tej pory spotykali się głównie z regularnymi szkoleniami i ćwiczeniami, uczyli się jak ładować muszkiet, celować z armaty lub prowadzić konia. Teraz dzięki Akademii Wojskowej w Amastii, mogą nabywać teorię i praktykę w sposób znacznie skuteczniejszy oraz bezpieczniejszy niż oferuje pole walki.

Pomysł ten początkową został przyjęty chłodno przez obywateli księstwa, jednak dzięki trafnym rozporządzeniom księcia Cesara, akademia powoli kwitnie, i co najważniejsze, zyskuje na posłuchu. Przede wszystkim uczelni została zapewniona doświadczona kadra wykładowcza w której nie brakuje słynnych osób: można tam osobiście spotkać Gejzę Tornala, elyrandyjskiego konetabla Anuara, a czasami nawet i sam książę wykłada na zajęciach omawiając swoją kampanię.

Choć sztuki wojennej nie idzie nauczyć się z dnia na dzień, czy nawet z roku na rok, to książę może w nie aż tak dalekiej przyszłości oczekiwać nowej jakości w armii, a nawet pionierskich zmian w niej. Przygotowani do służby rekruci jak i kadra oficerska z dużą wiedzą mogą za pewien czas podyktować nowe standardy. Nowa krew w armii będzie miała również spore pole do popisu, albowiem księstwo nie dysponuje żadną zaciężną piechotą, w pełni składając się z konnicy.

Nie można również w tym czasie zapominać o tym, że choć nastała era wielkich odkryć, czasy w jakich przyszło nam żyć nadal są czasami niespokojnymi. Ledwo jedna wojna dobiegła końca, kolejne wiszą już w powietrzu... Nie można mieć więc za złe innym państwom, że same się również zbroją.

Wieści ogólne oraz z różnych źródeł niosą się po Imperiusie, że kolejna wojna może stoczyć się na akwenach morskich. Ogromne, wręcz kolosalne inwestycje w stocznie wojskowe dokonują przedstawiciele Związku Czarnego Oka oraz Królowa Dominium Kalten. Są to w końcu tak duże sumy wydane z królewskich skarbów, że trudno byłoby te wydatki przemilczyć. Nadal jednak, do władca Liwurii swoją wizją i nakładam pieniężnym, przebija poprzednie projekty. Kto wie, czy jak zaczną funkcjonować to nie przykryją dotychczasowych wielkich stoczni w Księstwie Elyrandyjskim oraz Lidze Wolnych Ludzi?


Podsumowanie
  • W Księstwie Elyrandyjskim powstaje Akademia Wojenna, która kształci nowe kadry wodzów - może również stać się niebawem kuźnią dla talantów gotowych do reformowania armii Księstwa
  • W Liwurii, Dominium Kalten oraz Związku Handlowym Czarnego Oka powstają wielkie stocznie, których rozmach co najmniej dorówniuje stoczniom w Księstwie Elyrandyjskim czy Lidze Wolnych Ludzi
Posty: 1627

Re: Kroniki

Post autor: Tymus »

Obrazek


Drewno przeciw stali
852/853 RNE


Od momentu gdy po tylosyjskich błoniach pierwszy raz przetoczył się huk prochowej bombardy, trwa w wojskowych kręgach Imperiusa pozornie niekończąca się debata, dotycząca zastosowania nowej broni. Stale rozwijane armaty są w końcu wynalazkiem względnie nowym, rewolucyjnym i wedle wielu: przełomowym. Jednocześnie jednak trudność i koszty ich budowy, w połączeniu z niewielka dostępnością i możliwą wadliwością sprawiają, że nie wszędzie ten nowy rodzaj uzbrojenia zyskuje na popularności.

Jednym z takich sceptyków jest słynny inżynier Gianluca, od paru ładnych lat pozostający wiernie na usługach cyrtyjskiego dworu. Znany jako specjalista od machin oblężniczych Gianluca został na początku roku 851 wysłany do lesistej prowincji Sriebren, gdzie do jego dyspozycji oddane zostały liczne tartaki - życzeniem jego mocodawcy było, by dzięki nim zaprezentował on nowy rodzaj drewnianej machiny, która wzbudzi zachwyt jego dworu.

Pozostawiony niejako sam sobie mistrz Gianluca nie śpieszył się z pracą, pozwalając swoim myślom i ideą płynąć spokojnie. Początkowo liwuryjski konstruktor pofolgował swojej wyobraźni nieco za bardzo - jego pierwszą, ambitną inicjatywą była budowa "ptasiego wehikułu", który dzięki parze skrzydeł mógłby oderwać się od ziemi, umożliwiając podróżnikom wzbijanie się w powietrze. Prace nad prototypem takiego urządzenia faktycznie trwały kilka miesięcy, pochłaniając setki desek z drewna najróżniejszego rodzaju, w miarę jak uczony katalogował i dostosowywał wymaganą lekkość i giętkość materiału. Ostatecznie jednak próbny lot wehikułu okazał się katastrofą - zepchnięta ze skalnej grani maszyna runęła w dół razem z dwójką pilotujących ją wyjątkowo odważnych asystentów mistrza. Załamany Gianluca przez kilka następnych tygodni narzekał głównie na brak odpowiednio miękkiego materiału na pióra, który to doprowadził do jego porażki - w końcu powrócił jednak do pracy.

Finalnym projektem, przedstawionym władcy Nowej Cyrtii, był prototyp maszyny mającej rzucić wyzwanie dominacji prochowej artylerii z południa: katapulty. Wprawdzie podobne obiekty znane są na Imperiusie już od setek lat, jednak projekt mistrza Gianluci różni się od nich zasadniczo - nowy wynalazek określił on mianem "katapulty sprężynowej". Uczony poważnie zmodyfikował, jeśli nie przepisał zupełnie od nowa, stary i sprawdzony wynalazek dawnych pokoleń. Dzięki zastosowaniu obracającego się na osi bębna połączonego z ramionami, osiągnął znaczne zwiększenie prędkości ramienia (a zatem wystrzału) broni, co przełożyło się na donośność nowej machiny jak i jej celność. Chociaż dalej siła miotająca nie może równać się z wielkimi armatami z południa, to uzyskany w ten sposób zasięg i rozmiar wystrzeliwanego pocisku powinny w zupełności wystarczyć, by równać z ziemią obwarowania grodów i fortyfikacje polowe stojące na drodze tej konstrukcji. W przeciwieństwie do broni palnej, nowa-stara katapulta pozwala również na przerzucanie pocisków po paraboli, ponad kamiennymi murami - co umożliwiać może nękanie obrońców skrytych bezpiecznie za ich nasypami, a także zagrażać położonym wewnątrz grodów domostwom dzięki zastosowaniu łatwopalnej amunicji.

Największą bolączką nowej konstrukcji jest jej własny rozmiar i poziom skomplikowania. O ile budowa pierwszego prototypu nie stworzyła dla kogoś kalibru mistrza Gianluci większego wyzwania (kiedy już zaprojektował i rozważył wszystkie przyziemne wymogi, zarzucając sny o lataniu), o tyle dla wielu innych inżynierów odtworzenie jego projektu może się okazać zadaniem znacznie bardziej wymagającym - tym bardziej że sam wynalazca w swoim projekcie zastosował wiele różnych, specyficznych wymagań dotyczących miejscowego drewna, dostatecznie elastycznego by umożliwić maszynie poprawną pracę bez pękania pod własnym ciężarem: brak dostępu do takiego budulca może skutecznie utrudnić rozpowszechnianie tego typu konstrukcji poza Cyrtią. Z drugiej strony gwarantuje to jednak tamtejszemu monarsze przynajmniej chwilową wyłączność i monopol na konstruowanie tych nowych katapult. Kto wie, na ile ich pojawienie się rzuci wyzwanie rozwojowi broni opartej na prochu...


Podsumowanie
  • Mistrz Gianluca po trzech latach pracy prezentuje cyrtyjskiemu dworowi swój najnowszy wynalazek - katapultę sprężynową.
  • Skomplikowana maszyna powinna dużo łatwiej przegryzać przez umocnienia starych zamków i twierdz.
  • Brak know-how i wymogi specyficznych materiałów ograniczają na razie jej dostępność tylko do Nowej Cyrtii.
Posty: 1627

Re: Kroniki

Post autor: Tymus »

Obrazek


Wyprawy tam gdzie słońce wstaje z rana
852/853 RNE


Choć od wydania popularnej acz wzbudzającej kontrowersje książki minęło już kilka lat, nadal nie przestaje inspirować ludzi. Niektórzy już potwierdzili jej autentyczność płynąc bezpośrednio na wschód czy też odtwarzając wyprawę w niej zawartą, a następnie badając wyspy, przywożąc z nich różne dobra czy nawet tamtejszych tubylców. Na szczególną uwagę zasługuje oczywiście sprowadzany z wysp Tef barwnik.

Wzrost popularności dalekomorskich podróży w nieznane, jak i opowieść nie tak dawno zmarłego Falviusza, sprawiła że w Aletris powołano kompanie odkrywczą z prywatnych środków bogatego rodu Askacjiuszy. Wszystko z inicjatywy młodego dziedzica Marka, który przejawiał zainteresowanie nie tylko opowieściami i rzeczami przywiezionymi ze wschodu, ale też chęć ujrzenia tego wszystkiego na własne oczy. Trzymający zaś pieczę nad skarbcem nestor nie mógł odmówić komuś, do kogo te pieniądze należą... lecz mógł za to zadbać o to, by przygotowania przebiegły jak najlepiej. Pod doświadczonym okiem, Marek Askacjiusz zorganizował wyprawę godną samego Falviusza, a może nawet i ciut lepszą, która wypłynęła w już mniej nieznany świat trzeciego dnia wiosny.

Podążając śladami i wskazówkami z książki, młodzieniec dopłynął do tajemniczych ruin i... tam zakończył wędrówkę. Nie wiadomo czy jakimiś zagadkowymi sprawami zostało to spowodowane czy też może był to faktyczny cel jego wyprawy. Póki co rozbił w wielkiej nekropolii niewielki obóz, a jego dalsze ruchy pozostają nieznane. Szuka kontaktu z Savorachami, interesują go lokalne zabytki, a może zamierza stworzyć tutaj kolonię? Wie tylko on sam.

Należy jednak pamiętać, że jest to nadal samowolka Askacjiuszy, a teren na którym powstałą placówka - neutralny. Zanim Aletris, lub ród Askacjiuszy, podejmie jakieś polityczne działania związane z kompanią odkrywczą, chociażby uzyskanie patronatu konsula Saviana, może minąć jeszcze trochę czasu. A w międzyczasie kto wie, do czego w ruinach może dojść... Nie wiadomo czy młody kapitan wie na jak niestabilnym gruncie postawił kroki, oraz jak wiele postanowił na szali.

Tymczasem Tylos poczuło również że musi zaznaczyć swą obecność w Nowym Świecie. Imperium pewnie wiedząc, że nie zdoła odbudować dawnej potęgi swego dominatu na kontynencie, nadal może wykreować imperium nowej ery - imperium kolonialne. Pod auspicjami imperialnej marynarki zorganizowano niewielką wyprawę na wschód, gdzie obecność lądów była już znana. Odkryto i osiedlono niewielką wysepkę na północny zachód od wysp Tef, którą nazwano na część jednej z cesarskich córek, Akne. Lepsze to niż nic, choć Tylosyjczycy sądzą po odkrytych na nowym lądzie śladach, nie odkryli wysepki jako pierwsi. Widocznie poprzedni odkrywcy stwierdzili, że zasiedlanie samotnej wysepki nie będzie dla nich opłacalne. Pytanie tylko, kim oni byli i skąd przybyli na Akne.

Doniesienia o nowych przedsięwzięciach pobudzają wyobraźnię, nie tylko już w krajach dotychczasowo organizujących wyprawy, lecz i w ościennych królestwach. Co wszak skrywają jeszcze czarne plamy na mapie? Nawet na przeciwnym krańcu Imperiusa coraz więcej ludzi zadaje sobie pytanie co jest poza ich horyzontem, na zachodzie, na północy, a nawet na południu...

Podsumowanie
  • W ruinach opisanych przez Falviusza, młody dziedzic rodu Askacjiuszy z Aletris, zakłada prywatną placówkę, której przeznaczenie pozostaje chwilowo tajemnicą
  • Tylos odkrywa i zajmuje niewielką wyspę na północy zachód od Wysp Tef, oraz nazywa ją Akne
  • Na imperiusie rośnie popularność odkrywanie nieznanego za morzem

Mapa
Spoiler
Mistrz Gry
Posty: 3426
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Kroniki

Post autor: Skryba »

Obrazek


Medię daj mi luby!
852/853 RNE
Wielkie Księstwo Medii było w opłakanym iście stanie. Osiem lat temu Filip di Bambero przyjął godność wielkiego księcia, przy pomocy doradcy i kolegi-weterana, Maximusa Phocusa, wspomagał go również – o dziwo – były władca owego „Świętego Państwa” – Andronik VI. Teraz obydwaj nie żyli. Filip nie znalazł równie lojalnego i dobrego przyjaciela i doradcę, jakim był Maximus, natomiast jak o kościół idzie, jeszcze za życia Andronika rozpoczął się wielki exodus hierarchów do Tylos. Odkąd Andronikowi udało się zawrzeć kompromis tylosiański i unię kościołów, wielu wybrało ucieczkę z „tonącego okrętu”, jakim była Media po – w sumie przegranej – wojnie attigliańskiej.
Filip ewidentnie nie radził sobie z sytuacją, a raczej – radził sobie po wojskowemu. Tam, gdzie on i jego bitna i mająca ostre zęby mieczy i szabel drużyna stawiała się, tam władzę wielkoksiążęcą respektowano, składano ukłony i przysięgi lenne. Tam, gdzie jej brakowało, panowało bezprawie, rządy bandytów, przemytników, władyków i wykidajłów. Filip, człowiek przecież nie taki stary, bo ledwo po 40-stce, wyglądał jak jego państwo – wrak. Podkrążone oczy, niesłabnące poczucie obowiązku i ogrom zadań, z których każdy brał jako osobistą misję i powinność, tworzyły tego człowieka. Dobry wojskowy, słaby książę – tak o nim po wioskach mówili.

Zabrakło wiedzy, ale i ludzi, którzy tą wiedzą by się podzielili. Jak wspomniano, kościelni czmychnęli do Tylos, a tych, którzy zostali, podkupili inni władcy i uniwersytety, nadal głodne talentów. Nie wiadomo, jak długo by pociągnął jeszcze Filip, gdyby nie uśmiech losu.

Pewnego dnia do jego wędrującego obozu przybył emisariusz, człowiek zadbany, grzeczny, krasomówca. Wielki książę już by chciał go podkupić, ale najpierw przeczytał list – pisała go, własną ręką, królowa Karilian. Agnes Karila na wielu stronach swego listu wychwalała cnotę księcia, tworzyła bujne opisy współpracy obu królestw, a na koniec (wreszcie…!) przeszła do sedna. Oferowała swoją rękę temu nuworyszowi, najnowszemu spośród książąt Imperiusa. Filip nie mógł uwierzyć do tego stopnia, że kazał też przeczytać list swojemu adiutantowi. Emisariusz kariliański mógł tylko patrzyć z rozbawieniem, jak ta banda poczciwych dzikusów reaguje na najbardziej rewolucyjną propozycję tych lat – połączenie unią personalną Karilian i Medii.

Nad odpowiedzią nie dumano długo. Chociaż królowa Agnes chyba nie ugrała wszystkiego, co chciała, to i tak bardzo szybko osiągnęła bardzo wiele. W zamian za wsparcie wojska kariliańskiego w zaprowadzeniu porządku, a także użyczenie swych talentów do odbudowy administracji wielkiego księstwa, oba władztwa miała połączyć unia personalna, a potomkowie di Bambero i Karili mieli rządzić po wszech-czasy tą unią. Plotki mówią, że proponowano od razu unię realną, taką jak na przykład łączy Liwurię, ale to był jednak zbyt nagły krok, nawet dla zrozpaczonego Bambero i jego drużyny.

Wieści nie dotarły jeszcze do wszystkich prowincji, ale niebawem tak się stanie. Nie wiadomo jak zareagują władycy, najbardziej wschodnie prowincje kraju mają dużo czasu na ewentualną separację od wielkiego księstwa i nowej, potężnej unii.


Podsumowanie
  • Zrujnowany próbami "rządzenia" nad Medią wielki książę Filip di Bambero akceptuje królewski mariaż z Agnes Karilą, królową Karilian
  • Media i Karilian połączone Unią Personalną
  • Istnieje ryzyko secesji wschodnich prowincji kraju
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Posty: 1627

Re: Kroniki

Post autor: Tymus »

Obrazek

Panie a co u pana tak czysto
854/855 RNE

Człowiek na długo zapomniał o tym jak było dawniej. Jednak powoli sobie przypomina, że medycyna wykracza daleko poza lokalną wiedzę. Ciało można badać, sprawdzać na nim różne specyfiki - nieszkodliwe, zbawienne czy nawet zabójcze. Działające szybko, powoli lub w konkretnych ilościach, mieszankach. Sprawiło to, że postępowi medycznemu zaczęły szczególnie przysługiwać dwie persony i dwa miasta: Król Karilian oraz Wielki Mistrz Zakonu Wiecznego Ognia. Obydwoje odpowiednio ufundowali wzniesienie, na ten moment, największych szpitali na Imperiusie, w Brumecité oraz Tettau. Choć placówki te nie do końca spełniają swoje założenia, to czasem kogoś udaje się tam odratować. Częściej jednak chorzy służą tam za króliki doświadczalne, szczególnie jeśli są w ciężkich stanie lub z objawami uznawanymi za lekarzy i znachorów, za interesujące. Może to być trochę kontrowersyjne i zniechęcające do korzystania z nich, to pracujący w nim ludzie wiedzą, że cierpienie i poświęcenie chorych może przysłużyć się innymi w przyszłości. Chociażby odkrycie, że srebro nie jest do końca środkiem leczniczym jak zakładano do tej pory, a tłuszcze niektórych zwierząt nie powinny służyć za okłady do ran, ba! W niektórych przypadkach są nawet trujące.

Na budowę tak kosztownych placówek i zatrudnienia w nim personelu niemal równemu profesorom na wyższych uczelniach, nie każdego stać. Większość państw postanowiła sięgnąć po coś innego w trosce o zdrowie swoich obywateli. Już w czasach antycznych wiedziano, że czyste ciało to zdrowe ciało. Rany ulegają zakażeniom przez brud, w kałużach i brudnej wodzie gnieżdżą się wszelkie choroby. Tak też, choć od czasów świetności Imperum Tyloskiego, zapomniana sztuka sanitarska, zaczęła wracać. Nie wiadomo czy kierowana troską czy chęcią pozbycia się złego zapachu, poprzednia Królowa Dominium, zainwestowała w odnowę starych i budowę nowych kanalizacji oraz sanitariatów. Uczyniła to nie gdzie indziej jak w stolicy - Hadat. Mimo braku doświadczenia w tego typu budowlach, uznaje się, że architekci sprostali zadaniu niezgorsza niż antyczni twórcy. Królowa Eleonora jednak nie nacieszyła się długo starą nowością w swojej stolicy. Nie tylko z faktu, że umarła. Bardzo szybko jej "sanitarność" została przyćmiona przez barbarzyńców z północy, a wieść ta nie omieszkała do niej dotrzeć.

Zatrudniony przez Sumenów Enno, jeszcze nim przeniósł się na sąsiedni dwór Nowej Cyrtii, zrealizował swoje marzenie. Inspirowany sztuką antyczną, nie w sercu cywilizacji Imperiusa lecz na dalekiej sumenowskiejpółnocy, wzniósł wielki akwedukt. Ciekawa i monumentalna konstrukcja dostarcza świeżą, zimną i przede wszystkim - krystalicznie czystą wodę do stolicy kraju, Lillandetu. Na tym jednak wydatki króla Sumenów się nie kończą! Mając bieżącą wodę w mieście, i nie żałując złota, rozkazał wnieść dodatkowo kilka publicznych latryn, łaźni a nawet pełny kompleks kanalizacyjny. Śmiało można rzecz, że stolica Sumenów na ten moment jest najczystszym miastem na kontynencie. Widząc takie cuda architektonicznie, czy północ nadal powinna być nazywana dziką i prymitywną? Tym bardziej, że wielki architekt nie zakończył swoich prac z wodą i kamieniem w tamtych regionach, a jego kolejne dzieło ponoć wkrótce ma zostać sprezentowane światu...

Rzec się chce, że wkrótce obok skrybów i księgarzy pojawi się nowa ważna rola - matematycy. Umiejętność liczenia nie jest specjalnie trudna, a jednak! W pełni posługiwać się nią, a tym bardziej nauczać, potrafi niewielu. A powód ku temu jest raczej ważny, bowiem ludzi przybywa i przybywa. Przybędzie monet, przybędzie rąk do pracy i wojaczki, a poza rządzeniem tym wszystkim, ktoś to jeszcze musi sprawdzić, uporządkować oraz najważniejsze - policzyć. Co ciekawie jednak przybywa w niektórych krajach więcej niż w innych.

Po mniejszych kryzysach na świecie zdaje się, że sytuacja przynajmniej na Imperiusie, zmierza ku stabilizacji. Może tego nie widać, ale za to czuć i słychać. Człowiek spokojniejszy o swoją teraźniejszość, zaczyna powoli myśleć o przyszłości, planując zakładanie rodzin...


Podsumowanie
  • Rośnie zainteresowanie kwestiami medycznymi oraz higieną
  • Królewsto Karilian oraz Zakon Wiecznego Ognia wznoszą ogromne placówki medyczne zwane szpitalami
  • W tej turze rośnie PP i PB według zasad opisanych poniżej
  • Dominium Kalten oraz Sumenowie zyskują dodatkowe +2 PB
  • Zakon Wiecznego Ognia oraz Karilianie zyskują dodatkowe +2 PP i 1 PB
  • Elyradryci, Liga Wolnych Ludzi oraz Kaladahu zyskują dodatkowe +3 PP
Spoiler
Zasady przyrostu
  • Przyrost populacji liczymy poprzez podzielenie odpowiednio liczby PP i PB przez 10 i zaokrąglenie w dół.
    Przykład:
    Kraj A ma 114 PP i 29 PB - jego przyrost wyniesie 11 PP i 2 PB
    Kraj B ma 210 PP i 32 PB - jego przyrost wyniesie 21 PP i 3 PB
  • Kwotę jaka wynika z przyrostu populacji rozdzielamy w przypadku PP pomiędzy prowincje, w przypadku PB pomiędzy już istniejące(!) miasta (nie można osadzić tej ludności w dopiero zakładanym mieście)
  • Należy rozdzielić PP i PB po równo (odpowiednio do miast i prowincji) do wysokości przyrostu.
    Przykład:
    Kraj A ma 6 prowincji i 11 PP przychodu - rozdziela zatem dla PP tak, że 5 prowincji otrzymuje 2 PP, zaś 1 prowincja 1 PP (razem 11 PP)
    Kraj B ma 3 prowincje i 10 PP przychodu - rozdziela zatem PP tak, że 2 prowincje otrzymują 3 PP, zaś 1 prowincja 4 PP (razem 10 PP)
  • Informacje o rozdzieleniu PP i PB powinna znaleźć się w działaniach albo rozmowach z MG
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydarzenia”