Rok 804/805
la pénitence ne finit jamais ; mais ça change, ça fait mal et ça condamne
Niespodziewane wypowiedzenie wojny przez wyspiarski kraj
Ryoin zostało dziwnie odebrane przez Rezacjan. Jedni nie są skorzy do wojny z racji zapewnień najeźdźcy o braku plądrowania, niechętnie wstępując do wojska. Inni z kolei wypowiadają przeciwne opinie - jak to już Rezacjanie mają w krwi, bitwa wisi w powietrzu. Pomijając mniejsze wewnętrze sprzeczki, dawno królestwo nie było na wojnie. Nie wiadomo jak ta dziwna wojna się potoczy...
Wraz z ogromem wydatków na wojsko i szeroko zakrojone powoływanie zbrojnych, król nie zdołał stawić się na czas na bitwę. Ba! Nie tylko on. Jego armii również zabrakło. Wróg czując się w najlepszym przypadku, spoliczkowany takim obrotem spraw, postanowił zająć "wrogie" miasto Phromho. Wspaniała obrona tego miasta przez jego mieszkańców i zarządców nie omieszkała dotrzeć do uszów władcy. Pamięć narodu powinna być jeszcze świeża o czasach kiedy to król toczył wojny przeciw buntownikom w północnych miastach Rezacji - nie minęła nawet dekada od tamtych wydarzeń. Na samą myśl przez wszystkie warstwy społeczne powinny przechodzić ciarki o miejskich wisielcach, palowanych traktach między miastami czy masowymi egzekucjami obrońców "wolnych dziesięciu słońc". Najwyraźniej nastał czas, aby królestwo przypomniało sobie te okropne widoki i co dzieje się z wrogami korony, zarówno wewnętrznymi jak i zewnętrznymi.
Terrenco Diccetio ponownie wyrusza na wojnę, osobiście dowodząc jedną z armii. Swoim żołdakom obiecuje bogactwo, rycerzom honory, wrogom walkę, zaś zdrajcom - śmierć.