Kociołek po łubucku

Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Kociołek po łubucku

Post autor: Saharczyk »

Mordobicie po Łubuczańsku
Rok 745

Wyobrażenie łubuczańskich wiosek popularne wśród reszty ludów Imperiusa

Księstwo Łubuczy raczej rzadko jest źródłem informacji dla krajów ościennych, a nieudane zbiory rzepy lub łubinu raczej są ciekawe tylko dla niektórych kupców (rynek rybny jest jednak tak zaawansowany w księstwie, że w przeróżnych formach produkty rybne trafiają na stoły nawet południowych sułtanów). Jednak bardzo rzadko zdarza się, że ziemie Łubuczan rodzą ciekawe informacje. Od kilku lat po szynkach i tawernach od kupców skór i ziela, można było usłyszeć, że coraz niebezpieczniej się robi na bagnistych terenach należących do plemion łubuczańskich. Zatargi pomiędzy różnymi wodzami i wynikające z tego problemy na szlakach powodowały, że kupcy raczej zaczęli omijać te tereny. Jednak dopiero w tym roku po całym Imperiusie rozeszła się wiadomość, że Książę Sławomir Krarowicz ma spore problemy z lokalnymi wodzami, a nawet, że doszło do mordobicia wśród wodzów. Sama wiadomość raczej nie wywołała zdziwienia wśród pospólstwa jak i władców okolicznych i tych dalszych. Od zawsze ziemie bagienne znajdujące się na północy Imperiusa były siedliskiem najbardziej prymitywnych ludów. Mówi się, że nikt inny nie chciał tam zamieszkać, a tam żyjące aktualnie ludy zostały przegonione z innych ziem. Co bardziej światli, ale też i dobrze napici, sugerują, że w dawnych czasach były co najmniej dwa ludy zamieszkujące kontynent: ludzie imperiusowi i ludzie palusowi (czyli bagienni). Wszyscy żyjący ludzie należą do tej pierwszej kategorii, a jedynie Łubuczanie wywodzą się z ludów palusowych. Nikt jeszcze nie podjął opracowań naukowych na ten temat, ale konsekwencje ostatnich wydarzeń być może udostępnią badaczom wiele materiału do badań.

Wraz z napływem informacji, nadal szczątkowych, bo Łubuczan raczej niewielu odwiedza, wyjaśniło się, że kłótnie pomiędzy wodzami wynikały z odmiennego ich stosunku do działań Księcia Sławomira oraz Rady Wodzów. W wyniku czego utworzyły się dwa obozy wśród wodzów. Pierwszy, zwany sowami i przywiązany do tradycji, który idzie niezmienną ścieżką dawnych wodzów. Oraz drugi obóz, zwany kogutami, utworzony w kontrze do sów, który chce zmian i reform i który widzi jak okoliczne ludy wzrastają i się rozwijają, a u łubuczan wszystko stoi.
Kilka lat te stronnictwa się kształtowały i ścierały, głównie słownie. Jednak w tym roku podczas wiecu, wodzowi Czciborowi synowi Siemiomysła z Rogatego Jaru, należącemu do obozu sów, żyłka pękła w rzyci, kiedy usłyszał od swego sąsiada wodza Mieszka syna Mira z Janwaru, jednego z najbardziej wspierających obóz kogutów, obelgę nie do zniesienia. Otóż Mieszko nazwał żonę Czcibora Wiesławę, kurwą i padalcem. Podobno za to, że złorzeczyła i bluźnierstwami jak jadem z paszczy rzygała na żonę Mieszka Dobrawę. Czcibor chciał usłyszeć przeprosiny od Mieszka za ten czyn niegodny, ale w zamian usłyszał jedynie śmiech. Rozeźlony okrutnie i mocno podpity Czcibor złapał nóż myśliwski wbity w dzika i rzucił w stronę niespodziewającego się ataku Mieszka. Czcibor mimo, że posturą niedźwiedzia przypomina, to akurat nożami rzucać nie umiał wcale, ale i tak cudem czy to przekleństwem trafił Mieszka prosto w szyję. Mimo, że inni wodzowie szybko wyjęli sztylet, a ranę skrzętnie ogniem zaprawili, to i tak Mieszko wystygł i do Bogura się udał na wieczne łowy.
Przed samosądem Czcibora ochronili inni wodzowie z obozu sów, ale Książę zgodnie z prawidłami i tradycją musiał zareagować i wysłał swych zaufanych ludzi by pochwycili mordercę i przed jego obliczę doprowadzili. Mimo tego, że dziesiątka wojaków miała aresztować Czcibora to żaden nie wrócił, a ich głowy podobno przyozdobiły palisadę wokół Rogatego Jaru.
Wódz Łubuczan gdy się o tym dowiedział to niemal we wściekłość wpadł i rozesłał wici do wodzów z obozu kogutów by przygotowali się do wymierzenia sprawiedliwości. Najbardziej jednak zażartym wrogiem Czcibora stał się najstarszy syn Mieszka Bożywoj, który stał się po śmierci ojca wodzem na Janwarze i który to żąda nie tylko śmierci Czcibora, ale też żony Wiesławy i całej rodziny.

Na Imperiusie dochodziło już do wielu konfliktów pomiędzy możnymi, szlachtą, a nawet w rodzinach głów państw. Jednak w ostatnim czasie nic podobnego nie miało miejsca i stąd zainteresowanie na dworach nieco egzotycznym i prymitywnym bagnem Łubuczan.
Pogłoski mówią, że oba obozy w księstwie się zbroją, a wojna domowa już wisi na włosku. Kraje ościenne jak Zachodnia Marchia, Wielkie Księstwo Smirnovskie, Wielkie Księstwo Tarnaveńskie i Imperium z niepokojem patrzą w stronę sąsiada, który od wielu lat nie budził większego zainteresowania, a tym bardziej obaw.
Kupcy i rzemieślnicy z całego kontynentu już szukają nowych miejsc gdzie można dostać ryby, które co ciekawe pochodziły głównie z jezior Łubuczy.



Podsumowanie:
  • na wiecu doszło do morderstwa wodza z obozu chcącego zmian
  • wszystkie plemiona w Księstwie rozpoczęły zbrojenia
  • wojna domowa wisi na włosku
  • kupcy przewidują znaczący wzrost cen ryb i zmniejszenie ich dostępności
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Kociołek po łubucku

Post autor: Saharczyk »

Dyskusje po Łubuczańsku
746 EI


Ciało wodza Mieszka syna Mira z Janwaru jeszcze nie wystygło do cna, kiedy stary batiuch Drava doznał wizji od Mirela w którym to widział grody łubuczańskie skąpane we krwi, a u ich bram trzygłowego wilka stojącego nad truchłem sowy koguta. Wielu postronnych przeraziło się tymi słowami, wszak starzec znany był ze swego daru jasnowidztwa. Mimo rozchodzącej się po gościńcach opowieści zwanej zmorą wilca, nawet zaklinania i prośby najbobojniejszych kapłanów na nic miały się zdać w zatamowaniu rozlewy krwi pośród północnych bagien. Dla wszystkich wodzów i wojów stało się jasne - czas na dyplomację się skończył - pora na żwawą bitkę.

Kniaź Sławomir Krarowicz za namową kanclerza Witomysła Ostrowicza - nieoficjalnego przywódcy stronnictwa reformatorskiego - kazał rozesłać po kraju wici, każące zebrać się na wiec do Wełowa. Mało kto nabrać się mógł jednak na proste kłamstwo - władyk nie zwoływał zjazdu, a zbierał siły, tedy wici doszły tylko do wodzów, którzy pienie koguta mieli za maksymę. Koguci co prawda nie mają sprecyzowanych szczegółów jak kraj powinien wyglądać, jedni chcą zaprowadzenia monarchii dziedzicznej inni jedynie zreformowania elekcyjnej, ale niemniej jednak sojusz tego stronnictwa z księciem był czymś zgoła przewidywalnym wobec kryzysu. Za tak jawnym poparciem Krarowicza mógł przemawiać jednak również fakt, że kniaź rezydujący w Wełowie widział za kim są nieliczni mieszczanie, a po prawdzie trudno było szukać zarówno w Wełowie jak i Gniazdowie przedstawicieli frakcji sów. Nawet wodzowie, którzy plemiona i klany okoliczne reprezentowali, jakby przyjmując głos tych ośrodków kierowali się ku władcy.

Poparcie kniazia nie było jednak jedynym aspektem, który wzmocnił partiję kogutów i ich sprawę na początku tejże wojny domowej. Od pięciu lat na dworze w Wielkim Smirnovie wszak urzęduje Rasław syn Mirmiła Gardowicza, który to grzeje łóżko wielkiej księżnej Katarzyny. Mimo, że kniaziem to on jest jedynie z woli żony, to jednak jakiś wpływ na politykę kniaziostwa posiada. Nic zatem dziwnego, że kiedy wódz Mirmił także do Wełowa zjechał, to koguty mogły być pewne poparcia płynącego z północy, a kniaź Sławomir wielce ciepłe przyjmować zaczął bojarów smirnovskich podkreślając wagę dla niego przymierza wełowskiego. Wielu się pyta jednak czy przymierze to na słowach się kończy czy faktycznie z Smirnova przybyło jakieś to wsparcie dla reformanckiej frakcji?

Wsparcie zaś jak najbardziej się zaś kogutom przydać może, bo gdyż pomimo wsparcia kniazia, Smirnova i miast dla sprawy koguckiej, to większość bagiennych plemion i najpoważniejszych wodzów woli pohukiwać niż piać z zachwytu. Mniej doniesień dobywa się z sowich dziupl, lecz jasnym jest że to wodzowie tradycjonalistyczni większe i bardziej obite ruszenie może zwołać. Pytanie tylko kto obejmie przywództwo nad tym ruchem? Czy to Czciborowi synowi Siemiomysła z Rogatego Jaru, który swą gorącą krwią zapoczątkował wojnę przypadnie pierwszeństwo wśród wodzów sowich, czy innemu stronnikowi starych dróg i zwyczajów?

W tym wszystkim niejasne jest też stosunek pozostałych sąsiadów tego ubogiego Księstwa do domowej bitki - wszak ataman słobodzki Sasza Buławin zapowiadał rejzę na północ, lecz w tym zakątku świata wernaków chwilowo ani widu ani słychu.

Pewnym jest jednak, że wojna w Łubuczy rozgorzała. Chwilowo powoli, w zaciszu bagien i zagajników trwają drobne potyczki i zajazdy, jednak niebawem z pewnością główne siły rzucą się sobie do gardła.

Podsumowanie:
  • W Księstwie Łubuczy wybucha wojna pomiędzy stronnikami reform (koguty) oraz orędownikami tradycji (sowy)
  • Koguty cieszą się poparciem nielicznych miast księstwa, kniazia Sławomira oraz przychylnością Wielkiego Księstwa Smirnovskiego
  • Sowy gromadzą u siebie większość plemion i mogą liczyć na więcej pospolitego ruszenia
  • Niewielkie starcia lada moment mogą się przerodzić w walne bitwy
Aktualna sytuacja Księstwa:

Na niebiesko stronnictwo Kogutów i Książe, a na brązowo stronnictwo Sów.
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
ODPOWIEDZ

Wróć do „Kroniki”