Les événements [Wydarzenia]

Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 607
Rejestracja: pt paź 22, 2021 1:50 pm

Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Tymus »

Obrazek
Zjazd w Des-Aix
Rok 741 E.I.

Obrazek

Jeszcze śniegi w Górach Szeptów nie zaczęły topnieć, by wezbrać wody Roanu, a już po traktach w oreńckim królestwie zaczęły pędzić delegacje w te i w tamte. Ruch na gościńcach był wyraźnie wzmożony. Prowostowie i kasztelanowie dostali polecenia przesyłania wielkich zapasów wszelkich dóbr do stolicy, a wkrótce Des-Aix opuściły całe tabuny posłańców, by rozgłosić po czterech stronach Imperiusa radosną nowinę – Król Baldwin Trzeci się żeni! W wykonaniu paktów zawartych z Wielkim Księciem Konradem Tegewarskim i Księciem Bolivarem Epeeliockim, rody panujące w sąsiednich państwach miały zostać złączone więzami krwi i braterstwa. Czyż można było sobie wymarzyć lepszą okazję by przywitać nową epokę w centralnym Imperiusie?

W samym stołecznym mieście Des-Aix trwały w najlepsze przygotowania. Poza przyjmowaniem i składowaniem najprzeróżniejszych zapasów, zaczęto przygotowywać wielkie błonie podmiejskie, szykować wolne miejsca pod pola namiotowe czy odnawiać pokoje w karczmach. Urzędnicy dworscy zaś złożyli wizytacje w pobliskich siedzibach możnych by ustalić, który ród jest godzien gościć szanownych przybyszów, którzy niedługo mieli zjechać. Podobno nawet kancelaria królewska zaczęła udzielać pożyczek zadłużonym rodom, by te mogły wystawić jak najliczniejsze reprezentacje na turnieju. Zaś świeżo mianowany Wielki Prewot miał ręce pełne roboty, jako że dostał polecenie zapanowania nad tym całym grajdołem i zapewnienia spokoju oraz ładu w tym tyglu w jakie zmieniało się Des-Aix. Poza strażami cechowymi, dostał przy tym zadaniu wsparcie kilku setek żołdaków z Armii Królewskiej oraz zwierzchnictwo nad nowo-powołaną Strażą Królewską.

Przygotowania były wielkie, bo i splendor zaplanowano znaczny. Jedynie główne uroczystości miały toczyć się przez siedem dni i siedem nocy, lecz wydarzenia towarzszące, miały jeszcze na długo ożywiać miasto i okolice. Sami mieszczanie również zacierali ręce, licząc ile złotych orentów pozostanie w ich kiesach, zwłaszcza kiedy wolą Króla zezwolono miastu na ponadprogramowy jarmark z tej okazji.

Wreszcie, kiedy lato zaczęło zbliżać się ku końcami, do Des-Aix zaczęli zjeżdżać szanowni goście. Pierwszy pojawił się sam Regent Alexander, który otoczony pyszną świtą eklezjarchów przybył wraz z bitnymi legionistami. Za nim zjawili się inni goście z różnych stron świata. Zarówno pokojowi mieszczanie z bogatego Holgelburga, pyszni rycerze Chorągwi Przygodnej, tradycyjnie pyszni Naugrimowie czy przybyły z dalekiej północny samotny woj, o którym niedługo miało się zrobić głośno na świecie. Wielkie poruszenie sprawiły wjazdy bogatych orszaków południowych krajów – Azairowie w ociekającym złotem kreacjach, pośród których pyszniła się córka Sułtana Miria, groźni Barbahowie ciągnący za sobą skarb swojej krainy w postaci zdobnych jedwabiów, czy nieomal spóźnieni Alfarianowie dosiadający groźnych koni. Wreszcie na koniec przybyły też orszaki Wielkiego Księcia Konrada, z którym podróżował Wielki Książe Galeazzo będący sam kuzynem królewskim, zaś wschodnim traktem przybył Książę Bolivar wraz ze świtą i rodziną. Co bystrzejszy by policzył, że w tych dniach w Des-Aix przebywało aż ośmiu władców niezależnych krain, liczni krewni władców, możni rycerze czy cne damy z najlepszych domów Imperiusa. Od czasów imperialnych nie pamiętano tak pysznej i różnorodnej mozaiki gości.

Ta różnorodność gości tworzyła istnie spektakularny widok, kiedy w kościołach Des-Aix rozpoczęły się po kolei poszczególne śluby. W Katedrze Zstąpienia Pańskiego odbywała się najpyszniejsza ceremonia zaślubin Króla Baldwina z księżniczką Łucją z domu Hohenvogl. Uroczystość ta wyjątkowo zrobiła wrażenie na gościach zza granicy, bo w przeciwieństwie do zwyczajowych bieli, małżonkowie wystąpili w tradycyjnych koronnych szatach orenckich – błękitnych sukniach wyszywanych delikatnymi złotymi laurami, a nakrycia ich głów zdobiły odpowiednio desaidzki lew i tegewarski orzeł. Małżonków spotkał niemały zaszczyt, gdyż sakramentu udzielał im sam Regent, głowa Świętej Wiary. Po uroczystościach religijnych przyszły czas na zdobny pochód przed miasto, aż na stołeczny zamek, gdzie ucztą przywitano świeże małżeństwo. Jedzenie uprzyjemniały występy licznych bardów i trubadurów czy trup aktorskich. Nagrodę od samej Królowej Łucji otrzymał minstrel Betiko z Eguz imperialnym poematem o miłości Cerdartha i Luithien. W następnych dniach odbyły się po kolei pozostałe śluby. Nazajutrz Wielki Patriarcha Rene węzłem małżeńskim związał królewskiego brata Boemunda z księżniczką Deine. Zaślubinom Georga Hohenvogla z Marią Małgorzatą Orencką przewodniczył Eklezjarcha Hariwald, zaś Edmund Orencki modlił się w czasie ślubu swej bratanicy Marii-Agnieszki z Dunixem, który zostanie z czasem Księciem Epeeliockim.

Poza jednak samymi ucztami i ceremoniami, znaczna część możnych zjechała do Des-Aix ze względu na turnieje. Zanim rozegrano najbardziej prestiżowe potyczki w stylu orenckim (konno i z kopią vel lancą), jako wstęp przeprowadzono wcześniejsze walki. W pojedynkach na broń białą nikt nie mógł sprostać calatravskiemu rycerzowi Aterio Santosowi, chociaż tuż za nim uplasował się tajemny milczący rycerz, który cały turniej ani słowa nie rzekł, ni nie odkrył swej twarzy przed postronnymi osobami. Za nimi zaś trzecią nagrodę osiągnął odległy kuzyn Diuków Mirabeu, Florian. W następujących po nich walkach w parach znowu triumfował calatavarski oręż w postaci kuzynów Santanos. Przygotowania zaś sfinalizował turniej łucznicy, po którym zwycięski łucznik bossoński mianem Denis, został uszlachetniony przez samego króla.

Wreszcie zaś przybył czas na crème de la crème wszystkich rywalizacji czyli tak zwany turniej główny. W finałowej fazie wyłoniono 32 najznamienitszych mężów i rycerzy, którzy pragnęli powalczyć o tytuł i główną nagrodę. Niektórym jednak sama sława wystarczyła najwyraźniej, gdyż w szranki stanęło aż trzech władców. Wiele ran, bolesnych upadków i nawet finałowy zgon błonie te widziały tego dnia.

Pierwszy pojedynek jednak zaczął się z uśmiechem na twarzach gapiów, kiedy mąż w pięknej zbroi, który mienić się raczył jako Lew Dariady stanął naprzeciwko młodemu Johanowi Fruggerowi, którego zwali myszą z uwagi na jego kolor włosów. Walka ta krótka nad wyraz się zdała i wyjątkowo zadziwiła wszystkich kiedy niemal w pierwszym starciu Johan czy to wolą Abyra czy fartem wysadził Lwa z siodła, tak nieszczęśnie, że tylko doświadczeniem możny z północy okupił się raną ręki, zamiast poważniejszymi obrażeniami. To właśnie od tejże walki, w Des-Aix mieszczanie zaczęli mówić o lwie, który uległ myszy.

W drugim pojedynku dumny Hrabia Miniogne, napełnił dumą swych przodków kiedy wysadził z siodła Caldwella Aestridge. Tearlach Mac'Del rozsmarował na piasku Naugrima Tymnira, który widać nie przywykł dość do swego siodła, zaś Wilfred Waldstein pobił samego Jana des Mirabeau. Po zażartych najazdach Eduarte Xavez wybił z siodła Joachima Weildertaga, któremu trzeba było pomóc wstać, albowiem wściekły atak Eduarte pozostawił po sobie ranę, nie zagrażającą jednak bardzo życiu. Wielki Książę Galeazzo di Velletri już w drugim najeździe wybił przeciwnika z konia, który to jednak zaplątawszy się ciągnięty został przez swojego rumaka, póki go nie złapano. Otrzymuje on teraz pomoc medyczną, choć rany są dość ciężkie.

Następny pojedynek również nie trwał długo, gdy El Houari ibn Quasim został wyrzucony z siodła w trzecim natarciu. Upadł on z głośnych hukiem, a raczej brzękiem na grunt i długo się nie ruszał. Na szczęście rana okazała się nie aż tak poważna. Król Elmurski Tankred po dłuższym starciu pokonał swojego przeciwnika, który miał po wszystkim lekki problem z władaniem ręką. Medycy zapewniają że to tylko tymczasowa dolegliwość. Następne starcie było bardzo długie, gdyż zawodnicy wydawali się niemal całkowicie równi. Ze zmęczeniem lepiej poradził sobie jednak Balian d'Arnault, który wykorzystał coraz niżej trzymaną tarczę przeciwnika.

Przygoda przygodnego rycerza skończyła się po wielce zaciętym pojedynku z rycerzem wędrownym. Wbrew oczekiwanion tłumu, które były coraz bardziej pewne wygranej Antoine'a, zwyciężyło doświadczenie wyjadacza turniejowego jakim jest Jose bez Skazy. Dalej po krótkim starciu boleśnie wysadzony z siodła został Maqubil Shaikh. Medycy czym prędzej zajęli się szanownym gościem i niewielką otwartą raną. Szczęście nie dopisywało gościom z południa, albowiem syn Wezyra w ostatniej chwili musiał amortyzować swój upadek co uchroniło go od większego uszczerbku na zdrowiu. Następna runda wygrana została przez Gwindona Białego po niezbyt długiej potyczce z gościem Calatravskim. Starcie sąsiadów z południa po niezwykle zaciętej walce i ewidentnej niechęci obu rywali wygrał sprytną zmyłką Abdellah ibn Al-Hassan. Wielki szum powstał na trybunach kiedy to doświadczony rycerz Zuaba dostał kopią prosto w korpus. Wielu było pewnych że to koniec elmurskiego awanturnika. Cudem tylko, albo przez doświadczenie, udało się uniknąć śmiertelnej rany. Ostatnie starcie pierwszej serii między Konradem Manfuhrtem a Edurem Cerenvasem zakończyło się dość decydującym zwycięstwem Tegwarczyka.

Drugą serię rozpoczął pojedynek Johana Fruggera i Hrabiego Emmanuela i można śmiało stwierdzić, że było to najbardziej zajadłe starcie na turnieju. Publiczność zaczęła gubić się już w liczeniu najazdów. Ostatecznie jednak zmęczony Frugger wykrzesał z siebie na tyle siły by przebić się przez obronę hrabiego. Za szóstym podejściem siostrzeniec Markgrafa z dalekiej północy znowu pokonał swojego przeciwnika. Wydaje się, że jego niecodzienne metody pojedynkowe mogą zmylać jego przeciwników. Galeazzo di Velletri nie powtórzył niestety swojego imponującego zwycięstwa z pierwszej rundy i uległ metodycznemu rycerzowi Epeeliockiemu. Baron Guy starł się z niebyle gościem, bo z samym królem Elmurskim. Nie pozwolił jednak by go to zdeprymował i po kilku zażartych najazdach Tankred został z siodła wyrzucony. Weteran turniejowy Jose bez Skazy, znów pokazał swoje doświadczenie pokonując Baliana d'Arnault w bardzo wykalkulowanym pojedynku.

W następnym starciu starli się orentcy krajanie. Widać było, że żaden z nich nie miał zamiaru ustąpić. Po zażartym starciu jednak wuj króla Orentii został ściągnięty z ubitego pola z wystającą jeszcze z niego końcówką kopii. Do opieki nad nim ściągnięto najlepszych dostępnych medyków. W niezwykle długim starciu Gwindona i Abdellaha widownia zaczęła się gubić. Raz to jeden, a raz drugi zdawał się zdobywać przewagę nad rywalem, aby następnie ją szybko stracić. Ostatecznie jednak będący na bardziej znanej mu ziemi Gwindon naparł na zmęczonego przeciwnika na tyle mocno, aby strącić go z konia. Drugą serię potyczek zamknęło starcie ilergeckiego rycerza, Rogera Deslaura oraz czempiona tegwarskiego, Konrada Manfuhrta. Nie trwało jednak ono tak długo jak otwarcie, a mocno poobijany Konrad potrzebował pomocy medycznej.

Trzecią serię rozpoczął pojedynek bardzo wyczekiwany przez widownię. Starł się bowiem ostatni tegwarski zawodnik wraz z przybyszem z dalekiego kraju. Obie strony walczyło bardzo agresywnie, za co zapłacił jednak Frugger, który zbytnio się odsłonił i dał zwycięstwo czempionowi Zachodniej Marchii. Wszyscy na trybunach dostrzec mogli, że Baron Scalla nie zamierzał nikomu dawać taryf ulgowych. Pokonawszy króla Elmurskiego zabrał się za następnego przecwinika, którego bardzo agresywnymi atakami wybił prędko z konia. Niektórzy mówią, że pokonał go tak prędko, jak prędko biegli medycy do krzyczącego z bólu Eduarte. Droga Josego bez Skazy po kolejne w jego życiu zwycięstwo zakończyła się gdy starł się z nieugiętym Janem Henrykiem, który użył całej swej dyscypliny by poradzić sobie z doświadczonym wędrownym rycerzem. I tak po wielu najazdach zwyciężył rycerz orencki. Wydaje się, że Regent wyprosił dla swojego rycerza, Rogera, niesamowite wsparcie, albowiem w ostatnim starciu tej rundy pokonał Gwindona Białego bez większego problemu. Ostatnich czterech rycerzy stanęło w szranki, a pierwszą parą był waleczny Baron i niespodziewanie idący przed siebie w turnieju Tearlach. Wiele młodych orenckich dam piszczało wręcz z zachwytu, gdy siostrzeniec Markgrafa wyrzucił z siodła swojego miejscowego rywala. Modlitwy Regenta nie są jednak wszechmocne, gdyż Roger w końcu uległ walczącemu jak lew Janowi Henrykowi, któremu niestraszny był znany wyjadacz turniejowy, czy nawet stryj króla.

Przed finałem pozwolono odpocząć największym czempionom i pierwszy odbył się pojedynek o 3 miejsce. Roger jednak zmęczony już starciami uległ Baronowi i został wybity z trzeciego miejsca. Finalny pojedynek między ulubieńcem tłumów z Marchii Zachodniej a nieugiętym Janem ściągnął olbrzymią widownię. Liczne najazdy obu rycerzy wywoływały gromką reakcję raz po raz. Jednak północny czempion miał w zanadrzu siły o których nikt by go nie posądzał, być może nawet on sam. Podczas 21 najazdu wykorzystał lukę i uderzył tuż ponad tarczą rywala. Uderzenia to okazało się wystarczające do wygranej. Gromkie brawa i wiwaty przerwali jednak medycy, kiedy okazało się, że rycerz d'Tesse nie daje oznak życia. Tak oto jedyną śmiercią i to w finale kończył się turniej konny.

Piękne były to walki, o których wiele ballad napiszą jeszcze trubadurowie. Chwałę i sławę zwycięzcy turnieju, a tym samym i nagrodę główną otrzymał Tearlach z odległej Marchii. Konsternację pewną sprawiła kwestia miejsca drugiego, które jakby się zwolniło. Tedy postanowiono, że honory wicemistrza potyczek przyznane będą tragicznie zmarłemu Janowi Henrykowi, a dom d’Tesse będzie mógł szczycić się kolejną chlubną rycerską postacią w swych annałach, zaś nagroda przypadnie Guyowi Baronowi Scalla, zaś nagrodę za trzecie miejsce otrzyma chwalebny Roger Deslaur z Legionu Regenckiego.

Takie to wydarzenia rozgrywały się u schyłku lata w Des-Aix.
*** Nagrody za turniej rozdzielą GMi ****
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Saharczyk »

Przepych ślubów jak i turnieju spotęgowany został przez ogromną ilość gości i to nie byle jakich! Władcy i ich krewni wynieśli wydarzenia te z lokalnych na światowe.
Królestwo Orentii +44 prestiżu

Chwałą okryli się również najlepsi zawodnicy, zwłaszcza młody Teàrlach Mac'Dela, który odniósł spektakularne i niespodziewanie zwycięstwo w najważniejszym turnieju konnym. Organizatorzy przewidzieli również nagrody dla trzech najlepszych zawodników, lecz niestety drugie miejsce przypadło nieboszczykowi. Tedy nagroda została za drugie miejsce trafiła do Guy'a, barona Scalla, a za trzecie miejsce do Rogera. Honor i chwała jednak tak łatwo nie przychodzi i należy do nieboszczyka.

Najlepsi rycerze turnieju konnego:
Teàrlach Mac'Dela wygrał wspaniałego konia i zdobiony rynsztunek wart 10 złota (a także adorację dam), +3 prestiżu
Guy otrzymał niezwykle zdobioną zbroję wartą 5 złota, +1 prestiżu
Rogerowi dostała się zdobiona zbroja końska warta 3 złota

Wygrani pozostałych turniejów:
Aterio Santos wygrał zdobiony miecz wart 2 złota, +1 prestiżu
Milczący Rycerz otrzymał zdobiony hełm wart 1 złota
Florian Mirabau dostał zdobioną figurkę lwa wartą 0,5 złota
A Denis ustrzelił tytuł szlachecki
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Princeps »

Wykup immunitetów

Występ na turnieju jak zwykle był nieco kosztowną sprawą, zwłaszcza biorąc pod uwagę, że część szlachty orenckiej była załdużona. Aby zapewnić możliwość do wzięcia udziału w turnieju dla wszystkich chętnych możnych, Król Baldwin zaoferował dla każdego chętnego możnego bardzo kuszącą ofertę pożyczki na 50 lat w zamian za zrezygnowanie z immunitetów. O ile większość nawet ciężko zadłużonych wolała jednak zaciągnąć kolejne tradycyjne pożyczki u kupców lub od innych rodów szlacheckich, to rody d'Ondt, d'Nels i d'Gius, zapewne nie mając lepszej alternatywy i wiedząc, że muszą wystąpić w turnieju aby utrzymać poważanie rodu, zadecydowały się na skorzystanie z królewskiej oferty.

Efekt:

W doktrynie "Na krawędzi upadku" zapis:
• Kraj gracza otrzymuje -10% do produkcji złota z PP i PB ze względu na rozkradanie skarbca przez możnych

Zmienia się na:
• Kraj gracza otrzymuje -9% do produkcji złota z PP i PB ze względu na rozkradanie skarbca przez możnych
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Saharczyk »

Mury dla Terwinionu

Widząc splendor dworu króla Baldwina III, rajcy Terwinionu wraz z prewotem ufundowali podstawowe fortyfikacje miejskie. Wielu mówi, że zapewne chcą wkupić się w łaski króla, licząc na jego hojność.
Efekt: W Terwinionie rozpoczyna się budowa murów miejskich I poziomu.
  • Efekt wysokiego prestiżu
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Princeps »

Proces dziesięciolecia

Obrazek

Nie ma dowodu, że diuk Robert des Dreux składał ofiary upadłym aniołom. Jego żona nawet powiedziała "zrobiłam coś strasznego, ale imię Roberta pozostanie nieskalane".




Kto to widział, kto to słyszał - przed sądem szlachtę postawili. I to nie byle jaką - oto przed koronnym trybunałem stanął jeden z najbogatszych i najpotężniejszych możnych w całej Orentii - diuk Robert des Dreux, głowa całego rodu des Dreux. Oskarżenie też nie byle jakie - nie rozchodziło się bowiem o jakieś niewielkie przewinienia, jak na przykład zabicie chłopa czy zgwałcenie dziewki, lecz czyn znacznie gorszy - dobrą zabawę organizowanie (krwawych) orgii ku czci upadłych aniołów i składanie im ofiar. W zabawach tych okrutnych czynach udział miało brać też kilku jego dworzan i jego żona.

Diuk i jego towarzysze w zbrodni aresztowani zostali pod koniec 743 roku. Okoliczności były lekko kontrowersyjne, bowiem żołnierze królewscy wpadli do zamku diuka i aresztowali na miejscu jego oraz ludzi z którymi akurat biesiadował (a przynajmniej na tym ich złapano). Sprzeciwiali się temu właściwie wszyscy w okolicy i gdyby nie interwencja Hrabiego Rajmunda (świeć Abyrze nad jego duszą), możliwe, że doszło by do walki między zwolennikami diuka i królewskim wojskiem. Przez pierwszą połowę roku 744 sprawa trafiła do królewskich sądów, co przyciągnęło uwagę całego niemal kraju. Oskarżonych było 13 ludzi związanych z dworem diuka, w tym sam diuk, jego żona, 3 rycerzy, lokalny abyrycki kapłan i pachołkowie oraz dworzanie des Deruxów. Oskarżenia opierały się głównie na zeznaniach świadków oraz na jednym znalezionym naczyniu w którym ponoć była krew pochodząca z orgii, ale nie był to akurat ani trochę poważny dowód. Przed procesem w sądzie królewskim, odbył się proces kościelny, który był mało znaczący i szybko winę orzeczono. Nikt się jednak specjalnie nie starał, gdyż w Orentii skazywać one nikogo nie mogą.

Proces został jednak przerwany, gdy dopuszczono do głosu diuka, który zeznał, że owszem, brał udział w takowych okropieństwach, lecz nie jest winny, gdyż był pod wpływem czarów, które rzuciła jego żona. W istocie nawet wcześniejsi świadkowie twierdzili, że inicjatorką całej sekty była właśnie Sofia d’Arb - żona diuka. Wobec takiego obrotu spraw. Postępowanie w sprawie o odstępstwa od wiary i oddawanie czci siłom nieczystym zostało natychmiast zawieszone (by nie dało się już wycofać zeznania), wszczęto natomiast drugie, które miało na celu zbadanie czy w istocie doszło do czatów i konszachtów z upadłymi aniołami. Rolę głównego oskarżyciela przyjął opat Wilhelm - persona w całym kraju poważana, bowiem pełniąca kluczową rolę w działalności misyjnej abyrytów w południowych prowincjach kraju. Sala sądowa w stolicy była wypełniona lennikami diuka, rozmaitymi urzędnikami króla, bogatszymi mieszczanami, a przed budynkiem trybunału stała wielka grupa plebejuszy, który w okresie między siewem a zbiorami mieli nieco więcej wolnego czasu.

Proces szedł gładko. Każdy kolejny wcześniej oskarżony członek sekty (włącznie z Sofią d’Arb) przyznawał, że nie doszło do żadnych czarów i byli tam z własnej woli. Żeby było dziwniej - zeznania te jednocześnie obarczały świadków winą za odstępstwo od wiary, żaden z nich bowiem nie potwierdził tezy, jakoby żona Diuka Dreux kogokolwiek opętała. Wyjątkiem był oczywiście Diuk, który jako człowiek wyedukowany reprezentował się sam (uprzednio wynajął dwóch jurystów, ale każdy z nich zdawał się robić kardynalne błędy, których nie zrobiłby nawet student, a jednocześnie bardzo ułatwiały pracę oskarżycielom). Punktował nieścisłości w zeznaniach go obciążających, wielokrotnie zwracał uwagę na powtarzające się sformułowania i określenia, a także ciągłe podkreślał brak jakichkolwiek poważnych dowodów materialnych (to ostatnie nie było jednak jakąś poważną kwestią i tak).

To jednak nie pomogło diukowi, przeciw któremu było zbyt wielu świadków, więc ostatecznie sąd zadecydował o tym, że do żadnych czarów nie doszło. Diuk próbował odpowiadać na rzucane ku niemu de facto oskarżenia - ale bezskutecznie - zeznania świadków były zbyt obciążające. To, że sąd uznał, że Sofia nie uprawiała czarów, nie zaskoczyło nikogo kto przyglądał się procesowi. Nie oznaczało to oczywiście, że obeszło się bez poruszenia, dokładna sentencja głosiła bowiem, że “Diuk Robert des Dreux konszachty z mrocznymi siłami uprawiał z woli własnej, nie przymuszony przez magię żadną ze strony swej żony Sofii d’Arb, choć z jej inicjatywy”. A że powaga sprawy osądzonej istnieje… Wina diuka orzeczona została w procesie, w którym to był jedynie świadkiem.

Posiadając takowe orzeczenie, wznowiono uprzednie postępowanie w sprawie odstępstwa od wiary. Procedury trwały ledwie jeden dzień - skazano kilkanaście osób, z Diukiem i jego żoną na czele. Robertowi des Dreux odebrano większość ziem, uznano za zmarłego w świetle prawa i skazano na dożywotnią pokutę w kazamatach, pod okiem straży. Resztę potępieńców spotkał podobny los - dożywotnia pokuta w klasztorze i… obcięcie języków, by nie mogli więcej herezji głosić. Najgorszy los spotkał zaś Sofię d’Arb, którą uznano winną przewodzeniu i organizacji całej grupy heretyków i skazano na spalenie - wyrok którego musiała całkowicie się nie spodziewać, bowiem tuż przed jego odczytaniem zdawała się być wyjątkowo spokojnia. Spokój ten jednak szybko znikł - poczęła krzyczeć, że opat Wilhelm sam obiecał jej wolność, jeżeli będzie zeznawać przeciwko swemu mężowi, wszyscy byli torturowani i głodzeni by zeznawać, a całość sprawy od początku była ukartowana przeciwko nim przez króla, który chciał odebrać ich ziemię. Zanim została zakneblowana i wyprowadzona z sali, zdążyła jeszcze wskazać na siedzących na sali przedstawicieli wysokich rodów orenckich, mówiąc, że oni najbardziej powinni się obawiać, bo nie znają dnia ani godziny, kiedy przyjdą też po nich. Diuk natomiast wyrok przyjął bardziej ze spokojem. Widocznie między rozprawami pogodził się już ze swoim upadkiem. Zanim go wyprowadzono, dodał od siebie jedynie kilka zdań, głośno, ale ze spokojem:
“Podtrzymuję swoje zdanie, padłem ofiarą czarów i taki wyrok jest hańbą dla tego sądu. Jedyne czemu jestem winny to posiadaniu zbyt wielu ziem, jak niektórzy tutaj na tej sali, a także ludzi którzy wolą szczeznąć w celi niż powiedzieć prawdę jak każdy prawdziwy rycerz.”
Proces wywołał wiele kontrowersji i jeszcze więcej plotek. Jedni plują na diuka jako na heretyka, drudzy twierdzą, że był on niewinny, ale wszyscy się zgadzają, że Sofia d’Arb była wiedźmą, którą spotkał zasłużony los na stosie. W karczmach można zaś usłyszeć kilkadziesiąt wersji samego procesu. Jedna z bardziej gorących wersja tej opowieści - jakoby proces był tak ustawiony, że każdy kto do skazania się przyczynił przeciw Abyrowi wystąpił. W czasie rozprawy ponoć pojawiło się kilka dziwnych omenów. Gdy sędziowie przysięgali na “Drogę Abyra”, że sprawiedliwy wyrok wydadzą, służący który księgę trzymał zasłabł i upadł. Księga upadła wraz z nim, rozpadając się od uderzenia o twarde kafle. Co bardziej przesądni mówią, że otworzyła się na rozdziale o fałszywym procesie Abyra - ci bardziej racjonalni natomiast twierdzą, że w sali musiał być po prostu zaduch. Jakby tego było jednak mało, w czasie odczytywania wyroku skazującego Diuka z piedestału spadła złota figura Skryby. Odczytywanie orzeczenia przerwano, a posąg ponownie postawiono - od upadku zgiął się on jednak, przez co wyglądało jakby Skryba miast na salę sądową na ścianę patrzył - jak gdyby na proces patrzeć nie mógł. Pojawiło się jednak wśród pospólstwa inne wytłumaczenie tych dziwnych zajść, albowiem obarcza się za nie wściekłe upadłe anioły, które w swej bezsilności miotały się widząc swoich wiernych przed sprawiedliwym sądem. Właściwie jednak to nie wiadomo czy takie zajście miało miejsce, czy jest to tylko fanaberia plotkarzy.

Jako że Roberta zmarłego uznano, schedę przejął po nim starszy z jego dwóch braci - Antoni. Domena rodu des Dreux została jednak znacznie okrojona, jego potęga złamana, a szacunek do rodu znacznie zmalał. Młodszy zaś - Franciszek - jeszcze w trakcie procesu po kraju całym jeździł, szukając poparcia dla sprawy swego brata wśród możnych rodów całej Orentii - na próżno jednak. Nic nie zdziaławszy, rozmówił się z oboma braćmi, wziął swój rynsztunek i wyjechał z kraju w nieznane. Plotkarze motyw upatrują w zniszczonym honorze rodziny i młody des Derux ruszył w świat, gdyż nie mógł żyć w Orentii z taką skazą.
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Princeps »

Proces des Deruxów, zakończył się wyrokiem w którym rodowi zniesiono immunitety i odebrano większość ziem. Zostały one następnie przekazane przez koronę do rozdysponowania dla wysokich rodów w zamian za rezygnacje z ich immunitetów. Dwa rody przystały na tę propozycję: d'Orsay i des Mirabeau. Dzięki temu zabiegowi, muszą więcej wpłacać do królewskiego skarbca, ale pewnie nowe relatywnie duże tereny zrekompensowały im straty.


Efekt:
W doktrynie "Na krawędzi upadku" zapis:
• Kraj gracza otrzymuje -9% do produkcji złota z PP i PB ze względu na rozkradanie skarbca przez możnych

Zmienia się na:
• Kraj gracza otrzymuje -7% do produkcji złota z PP i PB ze względu na rozkradanie skarbca przez możnych
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 607
Rejestracja: pt paź 22, 2021 1:50 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Tymus »

Obrazek
Turniej w Tewinion
Rok 744 E.I.

Obrazek

- W imię Świętego Pana, potykajcie!
Tak to ogłosił początek zmagań w turnieju Wielki Patriarcha, świątobliwy Rene d'Avurange, na błoniach miasta Tewinon, z których to piękny widok się rozpościerał na kopuły patriarszego pałacu. Był to turniej zorganizowany przez samego króla Baldwina, w celu uczczenia stulecia przyjęcia Świętej Wiary w jego Królestwie. Trzy dni i trzy noce trwały te niezapomniane zmagania, które połączyły serca ludzi w jednym celu - oddać hołd i celebrację duchowej siły, która prowadziła ich przez stulecie. Odważni rycerze z całego królestwa wysłuchali wezwania króla i z wielkim entuzjazmem zgłosili swój udział. Wszyscy byli gotowi podjąć wyzwanie i walczyć o chwałę, zarówno dla siebie, jak i dla swojego władcy.

W dniu otwarcia turnieju, mieszkańcy Tewinion wylegli na ulice, aby zobaczyć przemarsz rycerzy, a ulice miasta zajaśniały kolorowymi sztandarami i flagami, ukazującymi barwy różnych rodów i domów rycerskich. Wielki orszak udekorowanych wspaniałymi strojami rycerzy przemierzał główną ulicę, a tłumy wznosiły okrzyki radości i podziwu.

Na przygotowanych polach, których piaskowy grunt odbijał światło słońca, rozgorzały zacięte walki. Rycerze zmierzyli się ze sobą, wykorzystując umiejętności, które zdobywali przez lata ciężkich treningów i srogiej dyscypliny. Słychać było dzwon metalu, dźwięk tłuczonej zbroi, ryki koni i okrzyki rycerzy, którzy podziwiali zarówno swoich przeciwników, jak i brali ich za cel. Była to uczta dla oczu i duszy, pełna widowiskowych pojedynków, turniejów łuczniczych, szermierczych pojedynków na miecze, a także pojedynków konnych. Porywający taniec koni i gracze wyrzucający się z siodła w chwili śmiałego ataku dodawali magii i dramaturgii temu widowisku.

Podczas przerw w pojedynkach, tłumy uczestników i widzów wędrowały po zatłoczonym targu, który powstał wokół aren. Tam można było kupić piękne rycerskie zbroje, pióropusze na hełmy, odświętne ubrania, a nawet magiczne eliksiry i amulety, które miały przynieść szczęście w walce. Rozbrzmiewały dźwięki muzyki i śpiewu, a zapachy smakołyków i napojów wypełniały powietrze, co dodatkowo dodawało uroku i magii temu wyjątkowemu wydarzeniu.

A gdy nadszedł ostatni dzień turnieju, wielki finał, wszyscy trzymali z wypiekami na twarzy. Dwaj najdzielniejsi rycerze stanęli naprzeciw siebie - młody Balian d'Aver, znanym ze swojej niezłomności i niezwykłej zręczności, oraz Antoni d'Versen, znanym ze swojej niepohamowanej siły i nieustępliwości.

Gdy trąby rozbrzmiały, obaj rycerze ruszyli do walki. Miecze splatały się w nieustającym wirze, a iskry iskrzyły się na styku ich broni. Krew i pot lały się po ich twarzach, ale żaden nie ustępował. Z każdym kolejnym ciosem ich rycerska duma rosła, a tłumy wiwatowały i podziwiały ich waleczność. Na końcu, z ostatecznym skupieniem i precyzją, Balian przebił zbroję Antoniego i ostatecznie zwyciężył. Tłumy oklaskiwały, podnosząc okrzyki na cześć zwycięzcy, który reprezentował nie tylko swoją odwagę i talent, ale także wartości, jakimi kierowało się królestwo Orentii.

Król Baldwin, pełen dumy i wdzięczności, udekorował Baliana wieńcem laurów, a całe królestwo składało mu hołd jako bohaterowi. Natomiast królewski minstrel Francieszek d'Villon taki wiersz na jego cześć napisał:

Balian, w zbroi blasku ognia, mocą w swym spojrzeniu,
Wyskoczył na arenę, jak fala morska, przerażającą mocą.
Na przeciwko niemu stanął Antoni, ostoją niezłomny,
Jako przeciwnik godny, gotowy zmierzyć się z losem.

Począł się taniec ostrzy, melodia walki wciągająca,
Balian i Antoni, jak strzały, przecinające powietrze.
Ich miecze w blasku słonecznym błyszczały,
Żaden nie ustępował drugiemu, w równorzędnej walce.

Szturmowali się jak burza na morzu, bezlitosne fale,
Słychać było ryki koni i tłuczonej zbroi dźwięk.
Ich serca biły w unisoniu, w rytm walczącej duszy,
Tłum z nadzieją w oczach, z podziwem ich śledził.

Na skraju wyczerpania, Balian i Antoni nadal walczyli,
Mocą swoich przekonań i uporu napędzani.
Szybkością i zręcznością, Balian trafił precyzyjnie,
Przebijając zbroję Antoniego, triumfując w tej bitwie.

Tłumy wiwatowały, pełne podziwu i radości,
Balian, zwycięzca zasłużony, wzniesiony na ramionach.
A Antoni, godny przeciwnik, wzniósł się z szacunkiem,
Bohaterowie obaj, w walkach swych niezłomni.

Król Baldwin, wzruszony i pełen dumy,
Udekorował Baliana wieńcem laurów, jak nagrodę za zwycięstwo.
Królestwo Orentii unosiło imię Baliana na wietrze,
Jako bohatera, którego czyny przewyższały zwykłe granice świata.
Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Princeps »

Pomimo, że nie było to wydarzenie o rozmachu turnieju sprzed 3 lat, to wciąż zebrało się większość ważnych osobistości z całego kraju - możni, szlachta, bogaci kupcy i przedstawiciele kościelni. Wydarzenie również pokazuje, że Królowie Orentii dbają o utrzymywanie abyryzmu w świadomości swoich poddanych.

Efekt:
+ 6 prestiżu
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Saharczyk »

Reformy w Orentii
Poczynione przez króla Orenckiego daleko idące reformy administracji przynoszą w końcu plony! Oczyszczanie administracji z gnuśnych urzędników, spisywanie praw miejskich czy powołanie Wielkiego Audytorium oraz rozmaite dodatkowe działania pozwoliły usprawnić w widoczny sposób administrację królestwa.
Efekt: Minus Kraj gracza otrzymuje -10% do produkcji złota i zaopatrzenia z PP, PB i królewszczyzn ze względu na niewydolną administrację zostaje zmniejszony o 5%.
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Tymus
Posty: 607
Rejestracja: pt paź 22, 2021 1:50 pm

Re: Les événements [Wydarzenia]

Post autor: Tymus »

Obrazek
Złota procesja
Rok 746 E.I.

Obrazek


Słońce wznosiło się nad horyzontem, otulając krajobraz złotym blaskiem, kiedy orszak Mirii des Azair, księżniczki z odległego Sułtanatu zbliżał się do bram miasta Des-Aix. Na czele orszaku maszerowali zdobnie odziani wojownicy o ciemnej karnacji, noszący barwne szaty o intensywnych kolorach, tak to charakterystyczne dla Sułtanatu Azairów. Ich tkaniny migotały jak żywe płomienie w promieniach wschodzącego słońca, przyciągając spojrzenia przechodniów gromadzących się wzdłuż ulic. Wielce oni różnili się od widoku rycerzy orenckich do których przyzwyczaili się gapiowie.

Złote i srebrne dzwony zawisłe na siodłach końskich dzwoniły lekko, wydając subtelną, harmonijną melodię. Tancerze i muzykanci, którzy towarzyszyli orszakowi, przekształcali uliczne przestrzenie w swego rodzaju ruchome sceny, wywołując radosne reakcje tłumu.

Jednak to prawdziwe zdziwienie wywołał widok samej księżniczki. Ubierała się w piękne, zdobione złotem i kamieniami szlachetnymi szaty, które błyszczały jak niebo nocą. Na głowie miała delikatny welon z cienkich tkanin, opływający jej ramiona jak aura tajemnicy. Jej oczy, w których odbijał się blask przyszłego małżeństwa, emanowały pewnością siebie i gracji. Również wiele oczu zwróciło się ku istocie postępującej za księżniczką. Pokraczne stworzenie, które nie przypominało niczego co orentczycy widzieli, a które ludzie z Sułtanatu zwali olifantem przystępowało z nogi na nogę. Ponoć księżniczka otrzymała to zwierzę przed laty od kupca wracającego z dalekiego południa.

Podczas tego triumfalnego wjazdu, południowcy prezentowali swoje bogactwo, a mieszkańcy Des-Aix zgromadzeni wzdłuż ulic przyjęli ich z ciekawością. Miria już wcześniej przed laty odwiedziła Des-Aix w dużo skromniejszej świcie, ale wiedziała tym samym jak dokonać wjazdu do miasta by jeszcze przez lata rozmawiano o tym wydarzeniu.

A jechała ni mniej ni więcej na ślubny kobierzec. Kiedy z podróży do dalekiej Tegwarii wrócił Boemund, Hrabia Praton nad Des-Aix ponownie rozbrzmiały dzwony ślubne. Po ceremonii ślubnej goście udali się na przyjęcie w pięknie udekorowanej sali pałacowej. Stoły były zastawione obfitymi potrawami – smakowitymi daniami z kuchni orenckiej i wykwintnymi specjałami przywiezionymi przez poselstwo z południa. Pachnące kadzidła spalały się w srebrnych kadzielnikach, wypełniając powietrze zapachem egzotyki.

Jednym z najbardziej wyczekiwanych momentów była prezentacja długiej procesji gości, wprowadzających darowizny dla nowożeńców. Goście z południa przywieźli egzotyczne tkaniny z Sułtanatu, kunsztownie haftowane i zdobione złotem. Na ich widok rozbłysły oczy obecnych, oczarowanych niezwykłym bogactwem i pięknem. Goście z Orentii nie pozostawali dłużni, gdy nowożeńcom prezentowano liczne konie, sokoły, gobeliny czy księgi.

Na królewski rozkaz, na dzień drugi obchodów zorganizowano kolejny turniej rycerski, z których to Królestwo słynęło. Dzielni wojownicy z południa próbowali swych sił z orenckimi rycerzami, ku zachwytom widowni. Betiko z Eguz będzie miał nowe historię do opisania, kiedy w pojedynku finałowym między wielgachnym Fathullem, a bezimiennym rycerzem pieczętującym się złamanym mieczem, przybysz uległ. Kiedy zaś przyszło do koronowania zwycięzcy, okazało się że tym tajemniczym gościem był nie kto inny jak szarmancki Jerzy des Mirabeu, brat diuka.

Kolejnym razem stolica Orentii rozbrzmiała się w radosnych pieniach, kiedy to świętowano egzotyczny mariaż północy z południem.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Królestwo Orentii”