Inwazja Nowej Szkocji na Jaqtalę
: sob sty 01, 2022 9:19 pm
1555 rok

Kolonia Szkocka dała się poznać jako specyficzny twór w środkowej Warenzji. Ludzie z zimnej Europy północnej odnaleźli się widać w bezkresnych dżunglach, gdzie szybko zaczęli zakładać liczne miasta i hodować egzotyczne znaleziska. Jednak zwykle Ci urodzeni wojownicy gdzieś po drodze zapodziali chyba duch waleczności. Doprawdy w ciągu ostatnich pięciu lat, kraciaści żołdacy wzięli (albo próbowali wziąć) udział w zwadzie z sąsiadami w dwóch incydentach, lecz te widocznie nie przyniosły oczekiwanej chwały. Nie był to jednak koniec ambicji Szkotów, wszak jak mówią w starym świecie – do trzech razy sztuka!
Jeśli nie udało się pobić islamistów, może warto było zacząć od jakiś pośledniejszych przeciwników… na przykład zamieszkujących interior tubylców. Tedy Szkoci skrzyknęli nowe kompanie żołdaków i najemników i ruszyli wzdłuż rzeki St. Andrew. Tam to na jej brzegu spotkali znaczny kontyngent tubylców. Niektórzy niezaznajomieniu Europejczycy już zaczęli się szykować do bitki, lecz ich starsi towarzysze szybko im z głów to wybili. Wszak natknęli się na ich sojuszników z Królestwa Naulan, którzy na nich oczekiwali. Po tym spotkaniu, obie armie – jakieś półtora tysiąca luda – pod wodzą świeżo upieczonego pułkownika Duncana Leslie ruszyło w głąb lądu ku tajemniczemu celowi, krainie zwanej Jaqtala. Był to tajemniczy kraj, o którym sojusznicy praktycznie nic nie wiedzieli, prócz tego, że był odgrodzony od świata przez nieprzebyte góry i wody, a pomiędzy nimi długi mur, który był iście imponującym wałem ziemi.
Sojusznicy wreszcie dotarli do granic Jaqtali, kiedy właśnie owy wał ciągnący się po horyzont ujrzeli. Duncan kazał się szybko rozstawiać i dał rozkaz – armaty i muszkiety zagrały, wycelowane w fortyfikacje. Salwa, która sprawiła popłoch wśród naulańskich szeregów okazała się skuteczna – w pasie ziemi dokonano wyłomu! Nikt jednak nie ruszył do szturmu – wręcz przeciwnie, Szkoci stali w miejscu w oczekiwaniu na wroga, gotowi na atak wielkich hord przeciwników. By sobie animuszu dodać, zadęto nawet w specjalnie spakowane na wyprawę dudy. Szeregi stały tak z godzinę, a wroga ani słychu ani widu. Wreszcie Duncan odważył się posłać zwiadowców w wyłom, którzy nie znaleźli tam żadnych wrogów. Znaczy… znaleźli jednego, którego kula armatnia trafiła i tak został. Za zwiadowcami ruszyła reszta armii zdobywając tym samym pierwszy wał. Większość kapitanów chciała od razu skoro świt ruszyć dalej w głąb kraju, lecz na całe szczęście dla wyprawy, pułkownik był zgoła bardzo ostrożnym człowiekiem (może dlatego, że była to jego pierwsza wyprawa w … życiu?) i nakazał postawić mały prowizoryczny fort przy wyrwie. Dopiero wtedy sojusznicy ruszyli dalej.
Pierwsze widoki za murem nie były imponujące – ot bardzo liczne ale ubogie wioseczki porozsiewane po górach i dolinach. Ich mieszkańcy bardzo nieufnie odnosili się do przybyszów, próbując nawet ich atakować (co się szybko skończyło źle dla nich, bo było ich zwyczajnie za mało wobec Szkotów). To tylko utwierdziło sojuszników, że idą po bajecznie łatwe zwycięstwo. Po co były takie przygotowania jak tu wroga ani widu ani słychu – niektórzy mówili. I ci niektórzy srogo się zdziwili jak natknęli się na armie obrońców.
Zwiadowcy donieśli, że droga została zablokowana przez całe zagony tubylczych wojowników. Trudno było oszacować ich liczebność, jednak szybko zdano sobie sprawę, że przewyższają liczebnie przybyszów co najmniej dwu lub trzykrotnie. Co więcej na niekorzyść atakujących działał fakt, że większość armii stanowili prymitywni sojusznicy z Królestwa Naulan. Duncan tedy kazał zatrzymać marsz, by naradzić się i pomyśleć nad dalszymi krokami.
Kiedy zdrożeni drogą przybysze rozłożyli się w obozie do snu, las zaszemrał. W zaroślach na zmierzch czekało pare setek tubylców. Co gorsza, Duncan źle rozplanował patrole nocne przez co cała północna strona obozu była niestrzeżona. Jaqtalanie to wykorzystali i podeszli do śpiących Szkotów, mordując ich we śnie. Zrządzeniem losu, jeden z psów obozowych rozdarł się na widok kilku nocnych gości i obudził tym najbliższych ludzi. Wywiązała się walka, którą szybko wygrali Szkoci (nie wiadomo czy to z przezorności czy zmuszeni słabą logistyką spali praktycznie w zbrojach i z mieczami w ręku, więc szybko do walki byli gotowi). Ten pierwszy szturm odparto, lecz opłacono go sporymi stratami.
Nazajutrz obie armie zaczęły rozwijać szyk na malutkiej polance pomiędzy obozowiskami. Teren lekko sprzyjał Szkotom, którzy mieli sposobność do użycia swojego asa w rękawie – dział i muszkietów. Salwy te wpierw zszokowały tubylców. Niektóre oddziały się nawet cofnęły. Lecz szybko wódz obrońców opanował sytuację i naparł całą siłą na cienkie linie sprzymierzonych. Szkockie centrum i prawa flanka nawet wytrzymały natarcie, problemem jednak była lewa flanka, która poszła w rozsypkę. Naulanie i tubylcy z dmuchawkami na żołdzie szkockim nie wytrzymali naporu znacznych mas wroga. Awa-igua są doprawdy mistrzami wojny szarpanej i partyzantki dżunglowej, lecz wobec szarżujących wojowników dmuchawki niewiele mogły zdziałać. Od totalnej klęski napastników uratowała desperacka szarża tarczowników na ścigających uciekinierów wojowników. Dała ona akurat tyle wytchnienia, że Szkoci mogli się w miarę zorganizowanie wycofać z pola bitwy. Udało się uratować większość armii lecz na polach tego niegościnnego kraju pozostawiono licznych poległych i rannych.
Wojsko Duncana cofnęło się do wcześniej przygotowanego fortu przy wyłomie, gdzie zorganizowano obronę. Do końca roku mniejsze grupki tubylców próbowały jeszcze bez przekonania szturmować szkocki obóz, lecz żołdacy łatwo dali im odpór. Teraz po tej krwawej kampanii, Duncan śle listy do gubernatora prosząc o posiłki lub zgodę na wycofanie się. Z tą garstką co mu się ostała nie zawojuje tajemniczego kraju.
Podsumowanie:
• Szkoci wraz ze swymi tubylczymi sojusznikami napadają tajemniczy kraj Jaqtala;
• Mur oddzielający tą krainę od reszty świata został sforsowany lecz sojusznicy ponoszą ciężkie straty w zasadce i przegranej bitwie;
• Reszta wojsk Szkockich okopana oczekuje na dalsze rozkazy.
Mapa:
