A rodzina zdrowa? Nie.
: wt sty 04, 2022 11:37 pm
Plagi Warnezyjskie


W plemieniu Szaka-laka nastała czarna godzina. Oto bowiem właśnie zmarł ich wódz - Czew-baka - Wielki wojownik, mędrzec i myśliciel. Nie zmarł jednak w boju ani od ran otrzymanych podczas polowania. Nie zmarł również że starości. Choć był mężczyzną w kwiecie wieku, w kilka dni z rosłego mężczyzny zamienił się we wrak człowieka, z trudem łapiącego oddech pomiędzy atakami kaszlu i rozpalonego do czerwoności. Szaman miał jeden wyrok - opętanie przez demona. Demona, który sprawił, że jego ciało pełne było ran i strupów, choć nie zostało ranione ni włócznią, ni strzałą. Demona, który sprawił, że jego bystry umysł opętany został przez szaleńcze majaki. Demona, który wkrótce zabrać miał do grobu również jego synów, braci i współplemieńców. A demon ten zwał się Czarny Os-Pa.
Wraz z przybyciem Europejczyków do Warnenzji przybyły też nowinki technologiczne (zwłaszcza dla tubylczej ludności nowego świata). Pomimo nowych narzędzi, znacznego rozwoju agrokultury, nowych sposobów leczenia oraz zakończenia licznych plemiennych wojen próżno szukać rozrostu populacji lokalnej ludności. Choć bowiem rodzi się znacznie więcej dzieci, spośród których coraz więcej przeżywa do dorosłości, coraz więcej tubylców zaczyna przedwcześnie umierać na niezliczone choroby. Dur, cholera, odra, grypa, febra, dezynteria - wszystkie zbierają mordercze pokłosie pośród lokalnej ludności, zabijając tysiące tubylców. Największe problemy można zauważyć u tych tubylców, którzy utrzymują stały kontakt z Europejczykami - mieszkańców podległych im ziem oraz państw prowadzących z kolonizatorami aktywną wymianę handlową. Nierzadko zdarza się, że obwoźny domokrążca, wymieniający koraliki i koce za skóry i futra, wracając po kilku tygodniach do wsi z nowymi towarami napotyka jedynie garstkę żywych tulbyców żyjących pośród opuszczonych lepianek.
Co interesujące jednak - na próżno szukać odwrotnej sytuacji pośród Europejczyków. Lepiej - większość z kolonistów żyje w zdrowiu lepszym, niż żyła w Europie. Próżno szukać wielkich plag, które są codziennością w Europie. Siedem lat minęło, a brak wybuchu epidemii w Warnenzyjskich miastach - czy też raczej miasteczkach, wszak nawet największe osady w Europejczyków na dalekim zachodzie są w porównaniu do Europejskich metropolii niewielkimi siołami. Może to kwestia znacznie mniejszej wymiany handlowej w Nowym Świecie, a może wynik występującej ostatnio nadwyżki cukru, który, jak wiadomo, krzepi!
Niektórzy tłumaczą taką sytuację boską interwencją. "Bóg zesłał na brudnych pogan zarazę, sprawiając, że z czterech aż trzech padło trupem, karząc ich za niechęć do przyjęcia w swe ramiona Chrystusowej Łaski" - można słyszeć w niektórych katolickich kościołach. Liczne przywołuje się zniszczenie Sodomy i Gomory, bez dwóch zdań jednak najczęściej wspominane są Plagi Egipskie. Czemuż jednak podobne zarazy nie trapią muzułmanów, starotestamentowców czy też protestantów? Może jeden Bóg bardziej jest gniewny na pogan, niż innych monoteistów?
Wraz z przybyciem Europejczyków do Warnenzji przybyły też nowinki technologiczne (zwłaszcza dla tubylczej ludności nowego świata). Pomimo nowych narzędzi, znacznego rozwoju agrokultury, nowych sposobów leczenia oraz zakończenia licznych plemiennych wojen próżno szukać rozrostu populacji lokalnej ludności. Choć bowiem rodzi się znacznie więcej dzieci, spośród których coraz więcej przeżywa do dorosłości, coraz więcej tubylców zaczyna przedwcześnie umierać na niezliczone choroby. Dur, cholera, odra, grypa, febra, dezynteria - wszystkie zbierają mordercze pokłosie pośród lokalnej ludności, zabijając tysiące tubylców. Największe problemy można zauważyć u tych tubylców, którzy utrzymują stały kontakt z Europejczykami - mieszkańców podległych im ziem oraz państw prowadzących z kolonizatorami aktywną wymianę handlową. Nierzadko zdarza się, że obwoźny domokrążca, wymieniający koraliki i koce za skóry i futra, wracając po kilku tygodniach do wsi z nowymi towarami napotyka jedynie garstkę żywych tulbyców żyjących pośród opuszczonych lepianek.
Co interesujące jednak - na próżno szukać odwrotnej sytuacji pośród Europejczyków. Lepiej - większość z kolonistów żyje w zdrowiu lepszym, niż żyła w Europie. Próżno szukać wielkich plag, które są codziennością w Europie. Siedem lat minęło, a brak wybuchu epidemii w Warnenzyjskich miastach - czy też raczej miasteczkach, wszak nawet największe osady w Europejczyków na dalekim zachodzie są w porównaniu do Europejskich metropolii niewielkimi siołami. Może to kwestia znacznie mniejszej wymiany handlowej w Nowym Świecie, a może wynik występującej ostatnio nadwyżki cukru, który, jak wiadomo, krzepi!
Niektórzy tłumaczą taką sytuację boską interwencją. "Bóg zesłał na brudnych pogan zarazę, sprawiając, że z czterech aż trzech padło trupem, karząc ich za niechęć do przyjęcia w swe ramiona Chrystusowej Łaski" - można słyszeć w niektórych katolickich kościołach. Liczne przywołuje się zniszczenie Sodomy i Gomory, bez dwóch zdań jednak najczęściej wspominane są Plagi Egipskie. Czemuż jednak podobne zarazy nie trapią muzułmanów, starotestamentowców czy też protestantów? Może jeden Bóg bardziej jest gniewny na pogan, niż innych monoteistów?
Efekty mechaniczne:
- od tego roku populacja tubylców będzie się zmniejszać
- podboje ziem niczyich stają się lekko łatwiejsze jeśli do plemienia dotarły zarazy
- zarazy z czasem zaczną rozprzestrzeniać się na zachód nowego świata