Walka klas
: ndz maja 08, 2022 6:20 pm
1563 rok
Nowy Świat, Stare Zwyczaje
Bycie posiadaczem ziemskim to doprawdy niewdzięczna praca...
W pierwszych wyprawach przez ocean ludzie brali udział niemal z przymusu. Mało kto chciał płynąć gdzieś w przestrzeń, przez przestworze wody, niepewny czy gdziekolwiek dopłynie i czy kiedykolwiek jeszcze postawi nogę na suchym lądzie. Warenza w swej eskapadzie miał nie tylko odważnych młodych odkrywców, ale - co rzadziej się mówi - również grupę banitów, uciekinierów i przestępców, którzy nie mieli już co począć w starym świecie. Ciążyły nad nimi wyroki, długi, stare spory i przelana krew.
Tak było kiedyś. Kiedyś to byli konkwistadorzy? A teraz? Teraz to nie ma konkwistadorów. Teraz do Warnenzji przypływają rodziny z dziećmi uciekające przed wojnami czy głodem. Samotne kobiety szukające kandydata na męża pośród osadników. Dalecy synowie rolników, którzy nie dostali nawet kawałka ojcowizny. Ale też młodsi szlachcice, chcący zdobyć bogactwo i sławę na nowych ziemiach. Kupcy z bogatych rodzin gotowi na tworzenie nowych inwestycji. Oczywiście, tych pierwszych jest znacznie więcej. Oczywiście, Ci drudzy mają znacznie większy majątek.
I tu rodzą się problemy. Każdy z osadników, z reguły, otrzymywał od różnorakich kolonialnych administracji porównywalną połać ziemi. Dość dużą by, teoretycznie, bez problemu z niej wyżyć i uzyskać dochód. Praktycznie - niektórzy dostali ziemię, ale nie mieli dość narzędzi. Albo nasion by ziemię obsiać. Albo rąk do pracy by je obrobić. Nietrudno się domyślić, że ten szkopuł dotyczył przede wszystkim biedniejszych osadników - oraz że bogatsi oraz bardziej obrotni z nich wymyślili jak się na tym wzbogacić.
I o to w nowym świecie zaczął wytwarzać się system przywodzący na myśl kolonat. Bogatsi inwestorzy wykupują ziemię od biednych osadników, którą następnie oddają im w dożywotnią dzierżawę. W zamian otrzymują stały dochód pod postacią czynszu, dzierżawcy zaś początkowy zastrzyk gotówki oraz wsparcie ze strony swojego patrona - jedzenie, narzędzia, nasiona, pomoc w sprzedaży plonów.
Z zewnątrz wszystko wygląda ładnie i kolorowo - ludzie wymieniają się, każdy daje innym to co ma, uzyskując to, czego sam potrzebuje. Biedni osadnicy mogą żyć względnie dostatnie i spokojnie, bogaci zyskują dochód, administracja kolonijna nie ma dodatkowych obciążeń. Gorzej, jak zaczyna pojawiać się konkurencja. Zdarzają się wypadki gdy jakiś młody, ambitny osadnik nagle kończy z torbami. Ot - spaliła mu się stodoła. "Sama". Albo nagle okazuje się, że nikt nie chce od niego kupować plonów - bo wszyscy osadnicy i kupcy dookoła otrzymali takie polecenie od lokalnego posiadacza ziemskiego. Innemu "tubylcy" napadli na stado i ukradli tabun bydła. W innych miejscach natomiast zdarzają się wypadki, gdzie dwóch "baronów" zaczyna nagryzać sobie nawzajem sferę wpływów. Poborcy podatkowi w Laurentii dostrzegli pewnego razu, że przychód z dwóch wsi na niedawno zdobytych terenach nagle drastycznie spadł. Wysłano więc niewielki oddział garnizonu, spodziewając się, że musieli je napaść tubylcy. Nic bardziej mylnego - okazało się, że obie wsie znalazły się pod kontrolą rywalizujących ze sobą baronów, których klienci otrzymali zakaz handlowania z klientami drugiego. I w ten sposób dwie prosperujące wsie zostały niemal zrujnowane - jedna bowiem produkowała przede wszystkim zboża i pasze dla zwierząt, druga zaś trudniła się wypasem bydła i owiec. W pierwszej towary gniły, w drugiej zaś zwierzęta przymierały głodem.
Podobne problemy pojawiają się we wszystkich koloniach, choć wszędzie mają oczywiście swój lokalny koloryt. Szczególnie efekty nasiliły się ostatnio - w zeszłym roku opady były dość słabe, a swoje dołożyła kończące się dopiero niedawno nagłe obniżenie temperatur. Pytanie jednak, czy gubernatorzy będą uznawać takie wydarzenia za problem. Wszak czy to co dzieje się koloniach nie przypomina starego dobrego feudalizmu?
TL;DR:
- Bogatsi oraz bardziej obrotni z kolonistów wykupują ziemię w koloniach,
- Powstające sieci zależności zaczynają przypominać feudalny ustrój z Europy,
- Kto wie, czy nie będzie z tego jakiegoś problemu.