CHAOS W ARMII
ostatnie dwa wieki
Przez ponad półtora wieku walk książąt w służbie imperatora i pacyfikowania buntów w Néithrtáigh Vaalsowie wykształcili specyficzne dosyć i działające w praktyce zasady wzywania pod broń pospolitego ruszenia. Otóż wobec faktu iż większość kampanii wojennych prowadzonych było poza granicami Daalriady system powoływania wojsk był absurdalnie prosty: pod sztandary książęce garnął się ten co chciał i uzbrojony tak jakie miał możliwości. Działało to w miarę dobrze bo Vaalsowie nauczyli się (szczególnie pod Finnem V), że taka wojaczka popłaca w łupach, więc choć stawienie się pod broń zależało głównie od ich fantazji, to garnęli się wcale chętnie. Książęta nigdy jednak nie mogli być pewni ile hufów zgromadzą na wyprawę i dopiero w praktyce okazywało się jaką siłą dysponują. Boleśnie odczuł to Finn V, na którego wezwanie (gdy ruszał na wojnę z Muirchteachem II) stawiło się mniej zbrojnych niż przewidywał co zaowocowało porażką w connacht, a gdy pewny był iż wszystko stracone i jedna z armii uzurpatora po tej klęsce wejdzie w Daalriadę jak w masło, okazało się że przybyło kolejnych kilka tysięcy Valsów sprawiających w praktyce Néithrtáighczykom srogą łaźnię pod Ferguslinne.
To już Finnowi V uzmysłowiło, że potrzeba zmian, bo po układzie z Connacht Daalriada została pozbawiona protekcji imperialnej, a zatem zostawiona sama sobie. Wcześniej można na wypadek agresji rozesłać wici, trzymać kciuki iz Vaalsów przybędzie w miarę dużo, ale ogólnie wołać o wsparcie do stolicy - w czasach niezależności to ostatnie odpadało. Przez czterdzieści lat były jakieś szczątkowe próby zorganizowania zasad zwoływania pospolitego ruszenia, ale niedostateczne i wprowadzające jeszcze większy chaos. Colin IX będąc totalna pierdołą w czasie swojich rządów w ogóle się tym nie interesował. W efekcie zatem wobec ewentualnego rozesłania wici książę Daalriady stawał będzie przed jakże fascynująca zagadką. Ilu zbrojnych i jak uzbrojonych przyjdzie na takie wezwanie? Nie jest to rodzaj niespodzianki, z którą chciałby się zderzać jakikolwiek władca.
*