
Tańcom i hulankom nie było końca.
W zeszłym roku poseł Hospodara Tarnaveńskiego przybył do Markgrafa z ofertą sojuszu. Markgraf jak i Wysoka Rada długo debatowali nad tym co począć, ale udało się w końcu dopiąć wszystkie szczegóły i Makrgraf Sengann Mac'Dela, władca Marchii Zachodniej wziął sobie za żonę Doamnę Draconescu, córkę Vlada I "Mocnego", Hospodara Tarnaveńskiego.
Markgraf zgodnie ze zwyczajem wysłał po brankę swoją drużynę składającą się z wolnych (nie żonatych) młodych szlachciców, ubranych cało na zielono w tradycyjne stroje. Zgodnie ze zwyczajem drużyna miała ukraść pannę młodą z domu ojca i zawieść ją nieskalaną do przyszłego męża na ślub co też uczyniono.
Na czas zaślubin Markgraf ogłosił wstrzymanie wszelkich kar oraz złagodził 21 wyroków śmiertelnych (tyle ile dni trwać mają zaślubiny) by krwią przestępczą nie brudzić tak radosnych dni. Jedyna krew jaka ma być upuszczona w tym czasie to niewinna krew nowej Królowej na prześcieradle Markgrafa.
Zaślubiny odbyły się pod najstarszym drzewem "Matką Wszystkich Drzew" w Peanais przy udziale druidów, rodziny Markgrafa i szlachty. Wesele oprócz tradycyjnej imprezy odbywało się także w każdym mieście w Marchii w postaci festynów i darmowej strawy. Co ważne zaproszono także rody Tarnaveńskie by wzmocnić nasze więzi. Czwartego dnia zaślubin Markgraf pożegnał swego wuja Eòsapha Mac'Dela który 81 lat przeżył. Zgodnie z tradycją ciało zmarłego zostało pochowane w korzeniach "Matki" by narodzić się na nowo. Zgodnie z tradycjami śmierć starego człowieka to radość, bo pozwalamy mu się narodzić na nowo już bez bólu kolan i pleców oraz ze sprawną kuśką!
21 dni się bawiono i ucztowano, a co przy tym bałaganu narobiono, to nie ważne. Ważne, że takie wesele to raz na pokolenie jest w Marchii.