Kradzione nie znalezione

Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Kradzione nie znalezione

Post autor: Saharczyk »

Towary z wozu, bandytom lżej

Rok 743

Obrazek

Ostatnimi latach na ziemiach i morzach Imperiusa dostrzec można było wzmożony ruch i ogólne pobudzenie gospodarcze. Wzrosła produkcja, a co za tym idzie także i handel - szlaki i trakty zaczęły puchnąć, a wraz z nimi zyski kupców. Łatwy zarobek sprawił, że do zabawy zaczęło się pchać coraz więcej amatorów. Wielu z nich jednak nie miało szans ze starymi wygami, które miały już kontakty, stałe umowy, sieć znajomości, a nierzadko także przywileje wynikające z przynależności do raczkujących jeszcze gildii.

Ci, którym biznes zaczął powodzić się mniej często nie byli jednak skłonni by spłacać swoje długi czy też wrócić do uczciwej pracy - zwłaszcza gdy na własne oczy widzieli wypchane po brzegi karawany. Coraz częściej zaczęły się zatem pojawiać przypadki pozasądowego “wyrównywania nieuczciwej przewagi rynkowej” - zwane potocznie rabunkami.

Problem dotyczy większości krajów całego kontynentu, nie każdy jednak odczuwa go tak samo. Największe straty ponoszą kraje, które najwięcej też na handlu oraz produkcji towarów zyskują oraz kraje mieszczańskie, jak choćby Wielkie Księstwo Tegwarskie czy Oświecona Republika Aruzji

Nieco lepiej trzymają się największe kraje na kontynencie - Zarówno Królestwo Orentii jak i Marchia Zachodnia z podobnymi problemami mierzą się już od dłuższego czasu, toteż kroki które ograniczają działalność bandycką zostały podjęte już wcześniej. Bynajmniej nie oznacza to, że problem tam nie występuje - zwłaszcza gdy weźmie się pod uwagę rozległość tych krajów i ich problemy administracyjne.

Sroga zima, która w tym roku nawiedziła centrum imperiusa ograniczyła handel, a co za tym idzie dała też mniejszą pożywkę bandyctwu, które zmarzło w lasach i jaskiniach. Kto wie jednak, czy mniejsza aktywność kupiecka w tym roku, a co za tym idzie większa ilość bankructw i ogólny wzrost biedy nie spowodują, że więcej osób zdecyduje się na szukać zarobku przy pomocy nielegalnych sposobów.

Niektórzy władcy zdołali pomyśleć do przodu i porozstawiać wojska po całym kraju celem ochrony własnych ziem, co skutecznie zmniejszyło rozwój bandyterki. Mowa tu o Markgrafie z Marchii Zachodniej, który mając dobrze znających się na tych problemach ludzi, nie tylko najbardziej problematyczną prowincję potrafił przywołać do porządku, ale również w innych prowincjach wojsko porozstawiał i pilnować nakazał. Innymi przypadkami są Książęta Aruzji i Daarliady, a także Hospodar Tarnaveński, który choć duże miasta posiada, a więc i ruchu kupieckiego wiele jest, to jednak również silnymi wojskami jak na skalę swego kraju dysponuje, którzy byli w stanie ograniczyć bandyckie przygody paru śmiałków.

Jednak regionem gdzie problem praktycznie nie istnieje, jest zachód Imperiusa. Wernakowie jako tacy nie produkują za bardzo niczego, lecz sprzedają jedynie to, co sami ukradną ograbią. Sicz zaś nie jest “miastem” zbyt wielkim, a awanturnicy nie mają wygórowanych gustów, toteż mało jacy kupcy w ogóle do Siczy zmierzają.

Choć transport lądowy stał się bardziej ryzykowny, to handel morski jest cały czas względnie bezpieczny. Przyczyna jest przy tym dość prozaiczna - choć napaść podróżującego traktem kupca może już grupa chłopków roztropków z procami i zaostrzonymi widłami, tak piractwo wymaga znajomości przynajmniej podstaw żeglugi, a przede wszystkim posiadania jakiegoś statku.
  • Na całym imperiusie rosną kłopoty z bandyctwem
  • Największe straty ponoszą kraje najbogatsze
  • Jedynie Sicz nie jest dotknięta problemem
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Kradzione nie znalezione

Post autor: Saharczyk »

Skąd wracają bandyci?
Rok 744

Obrazek

Łowcy głów i najemnicy tacy jak Czarna Malvina mieli w tym roku branie.
Udało się jej poderwać kilkunastu zbójców - na tyle skutecznie, że wiszą do teraz.


Skąd wracają bandyci? Bandyci z nocnej wracają wycieczki - bynajmniej jednak nie wszyscy. Problem rozbójników rozprzestrzenił się na całym Imperiusie, w różnych jego rejonach rozwinął się na inne sposoby.

Najlepiej z bandyctwem poradził sobie bodaj Wielki Książę Umberto z Aruzji, który korzystając z braku innych ewidentnych problemów zaprzęg do zwalczania bandyctwa największe ze wszystkich władców środki - kilka chorągwi wojsk zaciężnych, a także ufundował liczną grupę najemników, kondotierów, poszukiwaczy przygód i łowców głów. Reakcja była błyskawiczna, a problem wyrwano z korzeniami. Wielkie Księstwo Aruzjii jest praktycznie wolne od bandyctwa, co jest w niemałym stopniu zasługą niejakiego Roberto di Fetti, który wraz ze swoimi podkomendnymi sam wyłapał kilkuset przestępców. Drogi przyozdobiło wielkie grono wisielców, a w miastach nie brakowało rozrywek takich jak rzucanie zgniłymi warzywami w bandytów w dybach.

Bardzo dobrze z problemem rabusiów rozprawili się Regent Durance i Hospodar Tarnaveński. Zauważyć jednak trzeba, że oboje mieli dużo łatwiejszą robotę - ich kraje są znacznie bardziej scentralizowane i mają dość małą powierzchnię. Obaj władcy zaangażowali do pracy kilkuset żołdaków i kilka chorągwii pospolitego ruszenia. Bandyctwo w większości zostało wybite i nie powinno już sprawiać problemów w niedalekiej przyszłości.

Spore sukcesy odniósł Margraf Marchii Zachodniej, który kontynuował zeszłoroczne działania wymierzone w ogólnie rozumianych przestępców. Podobnie jak Wielki Książe Umberto zaangażował do pracy zarówno wojsko zaciężne, jak i najemników. Marchia jest jednak krajem sporych rozmiarów, toteż nawet duże siły nie wystarczyły by zadusić problem do końca. Co interesujące, do tłuczenia kryminalistów Margraf zdecydował się wykorzystać Jazdę Mhamai. Wielkie zwierzęta szybko okazały się jednak niezbyt przydatne do ganiania za niewielkimi grupami bandytów, a dodatkowo słychać było je już z dużego dystansu. Nie oznacza to bynajmniej, że okazały się bezużyteczne - choć ani razu nie zdołały wdać się w walkę z bandytami to sama ich obecność na głównych traktach sprawiła, że rozbójnicy zaczęli od nich stronić. Znacznie lepiej w fizycznej eliminacji zbójców sprawdziły się natomiast oddziały straży i najemnicy, które korzystając ze swoich szkolonych psów bez problemu tropiły grupy śmierdzących rabusiów. Ostatecznie problem znacznie zelżał, ale góry, wzgórza i lasy stanowią idealne kryjówki dla rozmaitych band zbójeckich, lecz sporych zorganizowanych band nie zostało już wiele.

Podobnie sytuacja ma się w Dalwacie Barbahów. Choć na kolejną wyprawę łupieżczą udały się spore siły, Hakim zadbał by do walki z bandytami oddelegować po kilka chorągwi wojska zaciężnego i pospolitego ruszenia. Szczególnie przydatna okazała się tutaj kawaleria, która stanowiła gros sił Dalwatu oddelegowanych do zwalczania rabusiów. Zdołano wybić większe bandy i zabezpieczyć główne trakty, ale na prowincji, pośród wzgórz, dalej grasują mniejsze, zwinniejsze szajki zbójców.

Król Baldwin podobnie zaangażował do zwalczania bandytów wojsko zaciężne, a także powołał urząd który miał zająć się bezpieczeństwem na drogach Królestwa Orentii. Pierwszeństwo miało jednak ostateczne rozwiązanie kwestii starowierców - w końcu udało się rozbić ostatnią większą szajkę starowierców. Dopiero po tym wojsko zaangażowało się w pilnowanie traktów i dróg. Urzędnicy sprawnie organizowali pracę żołdaków, spory rozmiar Królestwa okazał się być jednocześnie sporym problemem - sił było zbyt mało by podjąć działania na całym jego terenie. Koniec końców udało się ograniczyć straty wywołane bandytami i rozbić kilka grup zbójeckich, ale większość z nich schowała się w swoich kryjówkach, gotowa znów działać, gdy tylko wojsko przestanie się nimi interesować.

Podobnie urzędnicze podejście zaprezentował sąsiad Baldwina, Król Tankred z Elmurii. Powołał on straż drogową, której zadaniem jest, jak nazwa wskazuje, strzeżenie dróg. Nowa, nie wyćwiczona jeszcze formacja nie osiągnęła większych sukcesów w zwalczaniu band rozbójniczych, ale zdołała skutecznie zahamować ich rozwój i częściowo ograniczyć straty. Ogólna liczba bandytów nie zmniejszyła się jednak.

Alhukaam Kahydan mógł się przekonać, że w nieszczęściu jakim był najazd Tugrejów znalazło się i miejsce na nieco szczęścia - zrabowanie pogranicza przez koczowników oznaczało, że tradycyjna bandyterka nie rozwinęła się tak dobrze, jak w innych rejonach - potencjalni zbójcy nie mieli po prostu za bardzo czego rabować. Nie cały kraj został jednak ograbiony (na szczęście), toteż gdzieniegdzie dalej grasują bandy rabusiów, które zostały przez władcę zupełnie zignorowane. Część lokalnych dowódców wykazała tutaj jednak własną inicjatywę i sama zajęła się ochroną najważniejszy traktów, toteż w ostatecznym rozrachunku sytuacja z bandytami nie zmieniła się znacząco (może poza marudzeniem Rady, że Alhukaam powinien się problemem zająć).

Książę Bolivar miał w tym roku bardziej palący problem niż szajki bandytów. Żywioł Qorsarski padł na wybrzeża Epeeli, a lokalne drogi pełne były rycerstwa które jeździło w te i we wte, próbując wyłapać grabieżców. W takiej sytuacji nie było za bardzo czego rabować - wsie były albo obsadzone przez rycerstwo, albo spalone do cna. Część szajek zdecydowała się przenieść w głąb lądu, gdzie wojska było mniej, ale koniec końców sytuacja z lokalnymi bandytami nie zmieniła się za bardzo.

Również Kagan Turgejski zajęty był istotniejszymi sprawami. Wojsko niemal w pełni zostało skierowane na granicę z Wernakami, by zatrzymać ich pochód. Główny cel zdołał się powieść, ale dało to czas lokalnym zbójnikom na rozwinięcie skrzydeł. Kontrofensywa może zatem stanąć pod znakiem zapytania - dalsze ignorowanie problemu może mieć opłakane skutki, zwłaszcza że szukanie bandytów-nomadów na rozległych stepach niewiele różni się od szukania wiatru w polu.

Gorzej jest też w Wielkim Księstwie Tegwarskim, Wielkim Księstwie Smirnovskim oraz Księstwie Daalriadi. Tamtejsi władcy albo zupełnie zignorowali problem, albo przynajmniej poważnie go nie docenili. Brak jakichkolwiek działań, choćby symbolicznych pokazał jedynie bandytom, że nic im nie grozi. Bandy zbójców zwiększyły swoją aktywność, a niektóre z nich urosły w liczby.

Pozostałe kraje podjęły pewne, niezbyt wymagające uwagi działania w celu zwalczenia zbójców. Niewielkie, takie jak Wolne Miasto Hogelburg czy Republika Naugrimów zdołały problemu pozbyć się w miarę sprawnie, zaś większe poczyniły ku temu pewne postępy.
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Kradzione nie znalezione

Post autor: Saharczyk »

Co ma wisieć nie zrabuje
Rok 745
Obrazek
Draniów takich jak ten na drogach Imperiusa jest coraz mniej.

W tym roku wszyscy władcy na poważnie podeszli do problemu bandyterki. Praktycznie każdy podjął jakieś działania, toteż handel jako taki stał się bezpieczniejszy.

Problem jakkolwiek powiększył się jedynie w jednym kraju. Marchia Zachodnia wysłała w tym roku swoje siły na południe, ku Siczy. Choć z wyprawy nici, to brak wojaków jednak dał się we znaki - bandyci mieli chwilę oddechu. Szczęśliwie dla Margrabiego już w poprzednim roku w dużym stopniu zwalczył bandyctwo, toteż nie było zbyt wiele dużych band zbójców, które mogły skorzystać z nieobecności wojskowych.

Sytuacja zupełnie nie poprawiła się w Księstwie Łubuczan. Tamtejsze bagna stanowią wspaniały teren dla wszelkiego rodzaju złodziei, bandytów, zbójów i rozbójników, toteż problem dalej kwitnie.

Na początku roku Wagarowie z Tegwaru z kopyta rozpoczęli zwalczanie bandyterki, szybko pozbywając się wielu grup. Efekty szybko jednak zostały popsute przez morskich bandytów - większa część sił została zebrana na wschodzie, pod Seedorfem, by odeprzeć najazd Barbahów. Tam żołdacy Tegwarscy ponieśli straty, a część szajek zdołała zatrzeć za sobą ślady. Ostatecznie postępy poczyniono, ale efekty byłyby znacznie lepsze gdyby nie Ci wścibscy Qorsarze.

W Daalradii, Epeeli i Smirnovie również rozpoczęto nieco spóźnione działania przeciwko bandytom. O ile u Epeeliotów, tak jak w tym roku u Wagarów, problemem byli Barbahowie, tak u Księżnej Smirnova ością w gardle stanęli podobno bojarowie, którzy nie mogli dojść do porozumienia w sprawie tego, jak zająć się problemem. W efekcie zaciężni księżnej zrobili ile się dało, lecz to wciąż mało.

Poprzednio bierni Kahydanowie rozpoczęli łapanie bandziorów. Ich liczne wojsko przeczesywało tereny między miastami, wyłapując tylu bandytów ile tylko się dało. Pojmani rabusie trafili do ciężkich prac w kopalniach, gdzie nikt nie wróży im ani długiego, ani przyjemnego życia. Problem znacznie zmalał, ale dalej funkcjonują pojedyncze szajki, którym udało się uniknąć sprawiedliwości.

Elmurska straż dróg rozpoczęła przynosić efekty - nie tylko powstrzymała rozrost przestępczości, ale szlaki stały się na tyle trudnym celem, że mniejsze bandy rozpadły się ze względu na brak dochodów - nie były w stanie napadać dobrze chronionych traktów. Największe i najbardziej zajadłe grupy dalej jednak grasują, choć z mniejszą efektywnością.

W innych krajach sytuacja została w gruncie rzeczy opanowana. Nie oznacza to oczywiście, że bandyci zostali wyeliminowani całkowicie, a każdy jeden przestępca zawisł na sznurze - rozbójnicy jak byli, tak będą. Straty są już jednak na tyle niewielkie, że można je “wliczyć w koszta”, a lokalna administracja powinna być w stanie samodzielnie zabezpieczać drogi.
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: Kradzione nie znalezione

Post autor: Saharczyk »

Gdzie się podziali tamci bandyci
Rok 746

Częsty koniec dla niedoświadczonych bandytów.

"W 713, to była plaga bandytów! Byłem wtedy dopiero czeladnikiem, ale pamiętam jak mistrz bał się wyściubić nos ze swojej chałupy. Ba! Nawet szlachta podróżowała tylko kupą i nieustannie pod bronią. Teraz już takich bandytów nie ma, pokrzyczeli, narozrabiali a jak przyszły żołdaki to zaraz się rozpierzchli". Takim gadaniem stary Havel zanudzał ludzi w karczmie gdy wieści o tak niedawno groźnych bandach powoli zaczęły ustawać, a sytuacja na szlakach wracała do normy sprzed paru lat.

Tegwarscy żołdacy rozprawili się z wieloma grupami bandytów z wyjątkową sprawnością, podobnie jak żołdacy Zachodniej Marchii, którzy kompleksowo dokończyli przerwaną robotę. Strażnicy dróg w Elmurii na tyle byli uciążliwi, że ostali się praktycznie sami starzy wyjadacze, którzy jeszcze przed całą tą sytuacją parali się bandyctwem. Kahydanie zorganizowali sobie także milicje, która zajęła się utrzymywaniem porządku, kiedy wojska ruszały na stepy. We wszystkich krajach bandyctwo spadło do dopuszczalnych i nieuniknionych poziomów, z wyjątkiem Łubuczy oraz Smirnova. W Łubuczy jednak jest taki chaos, że bandyci zeszli na dalszy plan, a ze Smirnova docierają czasem sprzeczne informacje.

Efekty:
  • Bandyterka wraca do stanu dopuszczalnego na niemal całym Imperiusie
  • Problem pozostaje jedynie w Łubuczy i Smirnovie
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wydarzenia większe”