.

NISKI RÓD
.
HOOL'IGHAN [urodzony w roku 153 zmarł w roku 202] Był głową rodu Bay'er'Muchenów, jednego z najpotężniejszych w Zajezierzu. Cała młodość upłynęła mu na zbieraniu wojskowych szlifów podczas wojen nadgranicznych z Żaboludami, póki nie został przewodnikiem rodowym Bay'er'Muchenów i chcąc-nie chcąc żywot awanturnika musiał porzucić aby wejść w odmęty skrzaciorodowej polityki. Wnet pokazało się, że polityk z niego średni i jednak jak co do czego to on bardziej w siłowe rozwiązania idzie, o czym wnet przekonali się jego sąsiedzi. Do tamtej pory kilka skrzacich zajezierskich rodów z wujem Hool'Ighan'a sądowo lub wewnątrzpolitycznie się bawiło i jakiż to szok musiał dla nich być, gdy nowa głowa rodu Bayermuchenów jak mu co nie szło jak sobie uplanował, to zaraz najazd na sąsiada robił. Kilka razy przez Dziedzica Vivli'ego 4. był napominany, raz nawet rok w areszcie pałacowym przesiedział za swoje wyskoki, grzywny nieprzytomne płacić musiał, ale co osiągnął to osiągnął. Inne rody Zajezierza wolałyby na łeb enta nasrać, niż z Bayermunchenami otwarcie zadzierać. Nie wiedzieć czemu, Dziedzic Vili 4. nie robił nic w tym kierunku aby ród Hool'Ighana mariażem związać i w skład Klanu Dziedzicowego włączyć. Dopiero po śmierci Grudge', Dziedzić Heen' się tym zainteresował, ale nie poprzez potęgę Bayermuchenów, a osobę Kiry' czarodziejki. Hool'Ighan'owi średnio się widziało by pęta klanodziedzicowe zakładać, w końcu jednak doszło do "Dziedzicowego Układu" [patrz niżej] i zawarto dwa małżeństwa córek Hool'Ighana z Dziedzicem i jego bratem, oraz ogłoszono zaręczyny pasierbicy Dziedzica z Hool'Ighan'owym synem. Wszystko zepsuło "Dzikowe Wesele", w którym dwa z trzech więzów rodowych odeszły w zapomnienie. Hool'Ighan na łożu śmierci przeforsował zatem podwójny mariaż obu swoich córek z Dziedzicem Heen'em.
O dziwo wykurował się z ciężkich obrażeń i od tej pory w Dziedzinie miał sławę skrzata, co to dla niego nie problem gdy przecwałuje się po nim wataha dzików. Inni nazywali to dosadniej: "Twardy skurwysyn, że niech go pioruny". Hool'Ighan nie wrócił na swój dwór na Zajezierzu, czy to dlatego, że wszystko tam mu przypominało zmarłą żonę, czy to wolał więzi rodowych z Dziedzicem na miejscu doglądać, czy to względem tradycji - ktoś za przyzwoitkę nieletniej Shai' oficjalnie musiał robić. Dzierżył na dworze oficjalne przywództwo armijne i świetnie dogadywał się ze Zlatan'em.
Hool'Ighan, cudem śmierci uniknąwszy podczas wiosennej "Tragicznej Biesiady" był w centrum kilkunastu niewytłumaczalnych zdarzeń. Raz obluzowało się (kilkukrotnie sprawdzane jak to stary skrzat miał w zwyczaju) zapięcie siodła, przez co w cwale spadł z zająca wierzchowego. Innym razem wóz z orzechami z niewyjaśnionych przyczyn zjechał po ulicy i nikomu innemu krzywdy nie uczyniwszy wprost w Hool'Ighana trafił. Niedługo później zapadka okiennicy się obluzowała i do jego pokoju nocą wleciał szerszeń, choć gniazda nigdzie w okolicy wszak nie znaleziono. Takich tragicznych zbiegów okoliczności było wiele więcej, ale nie bez kozery teść Dziedzica zwany był najtwardszym skrzatem w lesie. Ze szwankiem, ale i z życiem z tego wychodził. Tym bardziej smutne, że zabiło go nadmierne uniesienie i serce, które go nie wytrzymało, gdy dwórkę swej córki w łożnicy obracał. Jak to wśród skrzatów się mówi: "Bad'et'Choojofo Mash'ko'Stuhe" - na określenie klątwy śmierci jakowej od losu, którą gdy kto naznaczony to choćby skały srały, wkrótce zginąć musi.
cechy: religijny, odważny, uparty, militarysta
MIDD'ASS [urodzony w roku 164] pochodzi z mało znanego rodu Rock'ef'Fella. Niewiele można powiedzieć o jego młodości, czy późniejszym życiu poza tym, że pobierał nauki w Szkole Skrzatów zwanej czasem "Gałęziową Akademią". Trafił na dwór częściowo przypadkiem, a częściowo wskutek własnego uporu i był przez dłuższy czas młodszym kancelarystą w biurze skarbnika dziedziny. Niektórzy mówią, że jego dalsza kariera częściowo szła przez łóżko pryncypała, ale też ciężko odmówić mu talentów. W końcu dochrapał się urzędu głównego skarbnika i otworzyła się przed nim droga do prób realnego wpływania na politykę skarbową Dziedziny.
Pochodzi z rodu, który stracił swoje znaczenie przez upadek sarnich ferm po spekulacjach kupieckich. Od tamtej pory jest na kursie mocno anty-handlowym i gdyby to od niego zależało, to wolności kupieckie powinno się spalić i zaorać, a gros dochodów Dziedziny oprzeć na królewszczyznach.
cechy: sprytny, pragmatyk, skąpy, wróg - miasta handlowe
TH'VL'RKV [urodzony kilka lub kilkanaście wieków przed nadejściem Szarej Mgły] to najbardziej szanowany ent wśród wszystkich drzewców. Nie bardzo wiadomo jak jest stary, ale jak to mówią skrzaty potocznie: "Zapewne w opór", Był już stary gdy nadeszła Szara Mgła, ale akurat jej czas przespał. Niewiele może też powiedzieć o czasach sprzed mgły, bo jak inne drzewce nigdy nie interesował się tym co się działo poza Wielką Puszczą. Około pięćdziesięciu lat temu zarzucił przemierzanie leśnych ostoi jako pasterz drzew i zdecydował się o hodowaniu własnego Yggdrasill. Dał się skusić jednej z driad - Kr'nl'vrn będącej już u schyłku okresu w którym 'drzewne panie' prowadzą aktywny tryb życia i osiedlił się biorąc za drzewo do hodowania właśnie ją. W zamian za to stara driada mogła spełnić się jako matka wychowując swoje córki z żołędzi Th'vl'rkv'a, co do tej pory nie było jej dane, bo wokół jej drzewa od wieków istniała stara osada dzikich skrzatów. Enty choć lubią mały ludek, to nie na tyle by osiedlać się w pobliżu permanentnie produkowanego przez skrzaty jazgotu, zatem Kr'nl'vrn nigdy nie mogła skusić samca co by został na trochę przy niej i dał szansę na macierzyństwo. Th'vlrkv jednak był inny od zawsze - on bardziej lubił maluchy niż jego pobratymcy, a i same skrzaty wielce go namawiały by osiedlił się właśnie w ich osadzie. Dzięki temu stara driada u schyłku swego aktywnego życia mogła doczekać się potomstwa, a skrzaty w nagrodę za pomoc dostały od niej pozwolenie na rycie w drzewie swojego domostwa.
Th'vl'rkv miał jednak i inne powody by osiedlić się tutaj i za zaczątek swojego Yggdrasil wybrać lokalne drzewo. Więcej niż inne enty głodny był wiedzy magicznej, która wśród drzewców dawno odeszła w niepamięć, a pobliskie ruiny skrywające jakieś magiczne tajemnice były nader nęcące. Do tego legendy mówią, jakoby to Th'vl'rkv dowodził przed wiekami drzewcami, które z pomocą dzikich skrzatów powstrzymały nieopodal atak złego maga prowadzącego armię trolli.
Dziś stary ent poświęca swój czas na hodowaniu swojego Yggdrasill (driada go zamieszkująca odeszła już spośród żywoaktywnych, w rozumieniu przez drzewce stanu 'życia'), oddaje moc życiową swoim nasionom będącym córkami kolejnych pokoleń driad i od niedawna wraz ze skrzacią czarodziejką bada tajemnice "Magicznej Księgi Ruin".
cechy: honorowy, hojny, litościwy, przyjaciele - skrzaty
HT'MLF [urodzona w roku 157] jest jedną z pierwszych córek Th'vl'rkv'a Kr'nl'vrn. Z pewnego względu inne driady darzą ją szacunkiem - być może dlatego, że jest najstarsza wśród driad wyrosłych z tego drzewcowego związku, ale w grę wchodzić tu mogą inne czynniki z jakich bierze się pierwszeństwo jednych driad nad innymi, których skrzaty nie do końca ogarniają. Jej pozycja jest o tyle dziwna, że Ht'Mlf jest wybitnie nieśmiała, ale mimo to ma wśród sióstr ogromny posłuch. Może ma tu znaczenie fakt, iż ona częściej niż inne drzewne pani z Vin'na Yccva'Oi! opuszcza swoje drzewo na dalekie wędrówki po puszczy, a jako najstarsza z tych córek Th'vl'rkv'a pokolenia driad przedstawiających największą 'żywoaktywność' jest witana z szacunkiem wśród Druhu całej puszczy. Niektórzy mówią, że to wprost polecenie ojca aby za jej pośrednictwem wiedział "co szumi w korzeniach lasu", bo choć drzewce porozumiewać się mogą szumem liści (co dla wymiany informacji jest szybsze niż skrzaci kurierzy na najściglejszych zającach), to zawsze lepiej wiedzieć coś z pierwszej ręki.
To Ht'Mlf odpowiadała za nieporozumienie z Hool'em i pośrednio przez to za "Dzikową Tragedię", ale nikt o zdrowych zmysłach nie mógłby obwiniać jej za to fatalne nieporozumienie. Od tamtego czasu jest o wiele bardziej skrupulatna w swoich poczynaniach i trochę rzadziej opuszcza dwór w swoich wędrówkach, aby mieć wszystko po lepszą kontrolą. Jej pozycja na dworze jest dwojaka - po pierwsze jest przywódczynią driad stolicznych, a co za tym idzie dowódczynią gwardii pałacowej, po drugie można nazwać ją czymś w rodzaju herolda używanego w najwyższej konieczności, gdy idzie w imieniu Dziedzica, lub najwyższego szamana entów porozumiewac się w ważkich sprawach z Druhu z puszczy. Jest też jednoosobowymi wiciami wojennymi. Gdy Ht'Mlf przemierza las spryskana krwią i łbem wilka wplątany w gałęzie wyrastające jej z głowy, każdy kto ją ujrzy wie jedno - las idzie na wojnę.
cechy: skrupulatna, lojalna, krnąbrna, nieśmiała
THOOR [urodzony w roku 173] jest krewnym aktualnego Tana kamiennych trolli z Gromballandu. Od dawien dawna po kilku trollowych młodzieńców słanych jest do skrzaciej stolicy, aby "Rzundzić od małych ludków się uczyły, bo zmyślne w tym som". Oczywiście nie zawsze do tytułu Tana wynoszeni są ci trollowi żacy "innych po kątach łustawiania", bo w kwestiach trollowego dziedziczenia jest kilka innych czynników, ale zdarza się to nawet często jak na ostatnie czasy. Thoor jest naturalnym liderem dla całej grupki trollów przebywających na dworze Dziedzica i o ile coś mu się nie przydarzy, to będzie jednym z najpoważniejszych kandydatów. Sam siebie uważa za mesjasza, za którego to rządów przebudzi się Ghiev'Oont i trolle odejdą do krainy szczęśliwości, jest zatem tym bardziej zmotywowany by schedę po krewnym objąć jak tamten nogi wyciągnie. Tym bardziej lojalny jest Dziedzicowi i ze Skrzacim Lasem swój i trollowy ogólnie los widzi związanym, bo skoro tu jest i przez nauki ku władzy Tana dąży, to skreślony jest wśród klanów trollowych co by na przekór tej tradycji swoich kandydatów wystawiały.
Co ciekawe, choć jakimś szczególnie wybujałym pacyfistą nie jest, to z partią skrzacich jastrzębi jest mu nie po drodze. Thoor uważa, że jak trolle będą z gór schodzić i "w łeb dawać wszytiem i żreć ich i wokule, to nie bydom chcieli w góry frócić, się kurfie syny na nizinach osiedlą, łunczność z Ghiev'Oont'em stracom, un się nigdy nie przebudzi i tyla byndzi z krainy szczemścia". Dlatego Zlatan'owi czy Hool'owi ciężko skaptować tę góre kamieni do swojej frakcji, gdzie widzieli by oni trolle jako siły główne w armii skrzatów najeżdżających ościenne kraje.
cechy: honorowy, religijny, lojalny, inspirujący
BRAZZER' [urodzony w roku 167] to człowiek, niewolnik choć z własnej woli na służbie dworu skrzatów pozostający i zwierzchnik niewolników/pracowników innych ras. W niewolę dostał się gdy jego ojczym nie lubiąc go ogromnie, ze skrzatem z lasu pakt zawarł, że ten go za sakiewkę złota wykupi i sam jakiejś driadzie na R'ngh sprzeda. Ale driady do kupowania derińskich dzieci nie tak prędkie były jednak, bo z dzieckiem to jak z jakimi małymi rasami - krwi mało, jeszcze R'ng się nie powiedzie, a zapłata w dupę. Skrzat zatem potraktował chłopca jako inwestycję i chował go u siebie co by później zarobić. Łatwo się domyślić co się stało... po paru latach jak Brazzer wyrósł, to już jego skrzaciej rodzinie nie widziało się oddawać polubionego ludzia na krwawy obrzęd. Że skrzaty do ciężkich prac dzieci nie przymuszają i jako niewolników nie traktują, to zgodnie z tradycją Brazzer w wieku 15 lat zaczął dopiero dziesięcioletni okres przymusowej pracy, po której miało nastąpić jego uwolnienie. Gdy jednak się to 'niewolnictwo' skończyło, to młodzieniec uznał, ze w Puszczy zostanie, bo i gdzie ma wracać. W tym czasie już w stolicy pracował, bo jego skrzaći pan/ojczym tam się zdążył usadowić. Samemu swoim losem dysponując zaoferował się do pracy dla Dziedzica, a darmowych pracowników większych ras chętnie przyjmowano. Trzy lata spędził jako wozak, Trzy kolejne jako zarządca kopalni torfu, aż na stałe na dwór trafił, gdy lojalność swoją udowodnił. Tam piął się wśród pałacowej służby, a że zmyślna z niego bestia to i z czasem został szefem nieskrzaciej służby i nadzorcą pałacowych niewolników.
Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ze swojej pozycji nader często korzysta i co śliczniejsze ludzkie niewolnice lub pracownice uwodzi lub wręcz przymusza, a gdy mu zaświecą bachorem w oczy to precz im iść każe. Stąd "nadruchadłem" powszechnie zwany ale w tym złym sensie co to mężczyzna odpowiedzialności za swe wyskoki nie bierze. Jemu to zajedno i ma to w dupie, cieszy się tym jaką ma realnie pozycje i nieprzychylnym każe iść na grzyby. Jak na dziecko sprzedane na R'ngh zaszedł dalej niżby w najszczerszych modłach mógł prosić i jest żywym przykładem czego inne rasy mogą realnie oczekiwać po skrzacim niewolnictwie, jak los im niesłychanie przychylnym będzie.
cechy: kreatywny, skąpy, pasywny, pogardzany