Rasa główna
Wielkość rasy: Malutka
• Bardzo liczni (special)
• Wyjątkowe predyspozycje magiczne (2) - wrodzona zdolność magiczna chwilowego znikania (1), klasyczny boost magii (2)
• Heroiczni (2) - "Sky is the limit? Nope. Potrzymaj mi piwo"
• Skryci (1) - ewolucyjna zdolność do ukrywania się przed tym całym dużym światem co chce im zrobić kuku (nawet ogromny pająk to uberzagrożenie, halo)
• Towarzyscy (1) - są wesołego usposobienia, otwarci, ciekawscy innych kultur i pozytywnie nastawieni do innych
• Wrażliwi (-1) - jak się ma mniej niż stopę w kapeluszu, to zagrożenia są poważniejsze niż dla innych
• Zależni (-1) - nie osiedlają się w miejscach gdzie nie zapewnią sobie ochrony większej rasy
• Szybcy w działaniu (-2) - no są to srogie wariaty...
• Strach przed wodą (-2) - "Dla ciebie przepłynięcie 50 metrów, to rekreacja. Dla nas "Iron man'. Deszcz? Luz. Kałuże? Spoko - reszta = zuo."

Skrzaty
W Wielkiej Księdze Ras rozumnych, mniej rozumnych, tych całkiem bezrozumnych i bardzo mocno nierozumnych, a także zwierząt i menażeryi wszelakiej świat zamieszkujących na ziemi i pod niebem, ale w morzach nie, bo morza to złe miejsca i może inna księga o tej bezecnej mokrej krainie traktowac będzie, w tomach piętnastu spisanej - Jaan Tarhy Erling Natan Młodszy z rodu Verloo-Kantarlingów z klanu Tantorhy pisze:
Występowanie: wszędzie poza strefą bliską równika.Podgatunki: możliwe, istnienie legendarne/niepewne
- (...) w jednej z uczonych ksiąg można przeczytać jakoby rasa skrzatów była pasożytami bazującymi na innych rasach. Jest to potwarz i piramidalna bzdura, co widać choćby po naszej wspaniałej puszczy, gdzie zbudowaliśmy wielkie imperium będące klejnotem w koronie świata. Przyznać natomiast należy, że te skrzaty co żyją poza naszą światłą, leśną dziedziną, wybierają te tereny i siedliska innych ras, w których żyć można godnie. Godnie zatem żyć można i w zimnych górach dalekiego południa, gdzie nawet w największe mrozy ogrzać się można za piecem domostwa jakiegoś humanoida, niegodnie zaś na dalekiej północy, gdzie nic nie jest w stanie zelżeć szalonych upałów. Prawdą jest również, że skrzaty żyjące poza lasem, w siedliskach obcych, rzadko budują domostwa zamiast tego właśnie w domach innych gdzieś sobie cichcem miejsce klecą. Jednakże to nie pasożytnictwo, a zaszczytem obdarzanie gospodarza, a kto inaczej sądzi ten kiep i łżedawca (...)
(...) to natomiast ilu i gdzie skrzatów pomieszkuje faktycznie poza Wielką Puszczą, możliwe do zweryfikowania nie jest, bo i kto by takie badania prowadził. I po co. Ot są krainy, gdzie nawet oficjalnie duża diaspora naszych gdzieś żyje, a są i takie, gdzie żaden nogi nie postawi bo bieda tam, a skąpi gospodarze niegodni obecności (...)Dymorfizm płciowy: tak, bardzo niewielki [jak u ludzi]
- (...) stwierdzić zatem można, że aktualnie podgatunki w rasie naszej nie występują, a jedyny jaki występował - dzikie skrzaty leśne, w pełni zasymilował się z resztą. Istnieje jedna legenda o skrzatach, co żyły po jaskiniach wysokich gór - koboldy, a i część uchodźców czasu Szarej Mgły, do nich, ku górom pociągnęła. Do tej pory nie odkryto takich skupisk w górach, które znam, aczkolwiek ich istnienie nie zostało całkowicie zanegowane. Istnieją też opowieści o skrzatach co nie uciekały z terenów najmocniej Szarą Mgłą ogarniętych, pozostając w domostwach swych gospodarzy-humanoidów, przez co mgła wypaczyła ich. Są to istoty złe na wskroś zwane chochlikami i za wiele zła odpowiedzialni są w innych krajach. Tych jednak też istnienia nie poparto dowodami. (...)
Rozmnażanie: utrudnione w aspekcie chęci rozmnażania się samic, ułatwione w aspekcie praktycznym i długości ciąży
- (...) bo i owszem, skrzatki piękniej zbudowane są niż skrzaty i szczegóły anatomiczne wskazać można organów płciowych i piersi... ale poza tym nie różnimy się praktycznie wcale. U innych ras samce niewiele więksi, silniejsi i sprawniejsi są niż samice - u nas brak tego i fizycznej przewagi płeć męska nad kobietą żadnej nie ma (...)
Psychologia: cholerycy
- (...) skrzacie dziewoje więcej niż niechętnie zachodzą w ciążę bo we wszystkim chcą mężczyznom dorównywać, a błogosławiony stan utrudnia to, gdy na czas jakiś fizycznie przeszkadza. Gdyby tylko na tym się skończyło, to marny los nasz by był, bo trudno szukać by było dzieciarni i prędkobyśmy wymarli. Nasz lud jednak chutliwy jest ogromnie, że z zającami byśmy konkurować mogli, a choć skrzatki wspomagają się wieloma ziołami co by ciąży uniknąć, to zawsze któraś nieuważnie wpadnie. Ciąża jednakże krótsza od większych ras, niewiele mniej niż pół roku trwająca wyklucza kobiety nasze na nie więcej niż dwa księżyce czasu (...)
(...) Instynkt macierzyński osłabiony jest również gdy o wychowywanie potomstwa idzie. Nie można rzec, aby rodzice nie kochali potomstwa swego, ale zajmowanie się nim znajdują więcej niż upierdliwym. Dlatego w najmłodszych latach młodziutki skrzat nie w domu spędza życie, a w żłobkach i przedszkolach masowych, co wzmacnia w nich towarzyskość i otwartość na inne osoby.Język: około czterdziestu dialektów niewiele różniących się od siebie, występują dwa rodzaje pisma.
- (...) pamiętną jest wszak wielka debata światłych umysłów, mędrców naszych, gdzie starano się określić granice naszego ciekawstwa i umiłowania zabawy. Do wielkiej klęski w tym uczeni musieli się przyznać i uznano, że te dwie cechy niezmierzone w naszym ludzie są i basta. Jeżeli coś skrzata zaintryguje, to zaprzęgami trollów odciągać go trzeba od zbadania nurtującego go zagadnienia, bo sam tego nie porzuci. Dla innych ras kłopotliwe to może być, bo jest to powód dla którego nazywają nas z wszech miar wścibskimi. Sami są jednak sobie winni, bo jak wiedzą, żeśmy ciekawi, to po co przechowują tajemnice prowokując nas tym aby te tajemnice zgłębiać? Co zaś się zabawy i szerokopojętego umiłowania życia tyczy, to nie znajdzie się nawet małej skrzaciej osady, czy kolonii gdzie wieczorem nie odbywa się żadna biesiada, tańce i swawole (...)
(...) przywarą jest, że w czynie prędcy jesteśmy, bardziej niż w myśli. Choć dzięki temu spontanicznie, pod presją chwili podejmujemy się wielkich czynów, ale i do niepomyślności i śmierci wielu ze skrzatów to prowadzi. Dumniśmy i butni przy tym i chcemy się pokazać jak najlepiej udowadniając każdemu, że do uczynienia niemożliwego zdolni jesteśmy. Dzięki temu tak wielu w kronikach naszych wielkich herosów - którym się udało to dzikie rodeo w którym za wściekłą tchórzofretke czyniło samo życie. Ale ileż skrzacich bytów na jednego takiego bohatyra przypada, żywotów zmarnowanych, gdy poprędce reagując do śmierci doprowadziły? Ale też nigdy u skrzatów głupcem nie zostanie nazwany ten, co tak poprędkim będąc żywot postradał (...)
(...) mówi się, że skrzata największą torturą zamkniętym być samemu. I prawda to, bo każden z nas towarzystwa innych wymaga, bez którego usycha marnie. Czy to własnych współplemieńców, czy skrzatów z odległych lasów, czy driady i enty - nieważne to, byle mieć do kogo usta otworzyć i ku zabawie skłonić. Ale wszak Wielka Puszcza to nie koniec świata. Istnieje wiele różnych ras rozumnych i do żadnej nasz gatunek uprzedzony nie jest i nigdy nie był, a nawet gdy obcy mają swoje tradycje nam wstrętne i złe, to każden skrzat prędzej na to oko przymknie i zasłonę milczenia spuści, aby kompanii zbędnym czepianiem się nie utracić (...)
(...) tak tedy innym jawimy się jako zawołani optymiści, nadpobudliwi i ciekawscy do przesady, nad kłótnie i swary przedkładający dobre relacje i pyszną zabawęOdżywianie się: wszystkożerni, bardzo rozwinięta sztuka kulinarna
- (...) dlategoż mnogość dialektów występuje duża, choć przez lat dwieście od czasu opadniecia Szarej Mgły i integracji dzikich klanów z licznymi przybyszami z róznych części świata, różnice językowe bardzo się zatarły. Dziś przejawia się to różnymi akcentami i wymową niektórych słów.
(...) Skrzaty wywodzące się od dzikich leśnych klanów najbardziej zachowały swoją wymowę językową i różnice względem dialektu głównego (...)
(...) powstało zatem też kilkanaście dialektów zwanych "Sla'ang" wykształconych przez poszczególne grupy społeczne, szczególnie z naciskiem na wyspecjalizowane braterstwa profesyjne. Tak tedy oswajacze zwierząt w bardzo widoczny sposób różnić się będą swoją wymową od klanów szperaczy leśnego runa, choć nawzajem będą się rozumieć. Tak tedy po samym dialekcie można ocenić nie tylko profesję skrzata, ale i to skąd przybyli do puszczy jego przodkowie (...)
(...) dlatego nie jest możliwym, a przynajmniej jest utrudnionym porozumiewanie się w naszym języku z innymi humanoidami. Żyjąc w zupełnie innej prędkości, uciążliwe jest dla obcych stosowanie naszej wymowy nasze najprostsze słowo jest średnio trzy razy dłuższe niż to samo w ich językach. Powstał zatem dialekt skrótowy, którego uczą się te humanoidy, które chcą porozumiewać się z nami w naszym własnym języku. Jest to mowa niska, zwana też 'krótką' i ma konotacje prymitywizmu. Jednak my sami wszak zaczęliśmy stosować ją przecież gdy potrzeba ku temu, choćby w boju, gdzie przydługie sentencje niepraktyczne są wielce (...)
(...) pismo nasze runiczne, z trzydziestu dwóch znaków się składające powstało niedawno, ledwie półtora wieku temu. Wcześniej różne grupy skrzatów uciekające w puszczę stosowało pisma innych ras, wśród których żyły, a niemożliwym było stosowanie kilkunastu wariacji pisma w jednym kraju. Tak tedy powstał MaaakaphonOy! - system pisma, który przyjęto czasem chętnie, czasem z oporami, ale powszechnie, ale wiele klanów wciąż używa na własny prywatny użytek czasem starych pism innych ras. Drugim rodzajem pisma jest pismo znakowe, piktogramowe, które wykształciły dzikie klany leśne. Składa się ono z około setki prostych znaków oznaczających coś konkretnego. Np. dwa proste znaki umieszczone na drzewie skazuję niebezpieczeństwo (1) żbiki (2), co oznacza teren łowiecki tych kotów i taką luźną propozycję by rozglądać się bardziej wokół siebie (...)
(...)Język nasz o tyle skomplikowany jest, że wszelkie nazwy własne tworzymy opisowo. Tak tedy nazwa prowincji jakowej może w naszym języku składać się i z dwudziestu słów, a to samo zauważyć można i w nazwiskach, nazwach klanowych, etc. Dla innych humanoidów zdaje się to być więcej niż uciążliwe nie wiedzieć czemu... Toteż wychodząc im naprzód skracamy często swoje nazwy, choć starsi sarkają na to i widzą w tym nowoczasowe barbarzyństwo.Tryb życia:
- (...) wszystkożerność nie oznacza jednak nie zwracania uwagi na to co się je, jak to ma miejsce u trolli kamiennych. Gastronomia wśród skrzatów doprowadzona jest do poziomu prawdziwej sztuki, a kucharze zajmują wysokie miejsce w społecznościach. Za prawdziwy rarytas uważa się chleb, którego w Wielkiej Puszczy piecze się niewiele, bo nie produkujemy przecież zboża (...)
(...) a na stołach królują produkty leśne z naciskiem na dzikie owoce. Mięso też jest często spożywane i po lasach nie brak ferm zajęczych, zające zresztą zaopatrują nas również w mleko. Zwierzęta te wręcz nieprzytomnie się mnożą toteż młode samic są przeznaczone na ubój zaraz po narodzinach, a samica zająca przygotowana by karmić młode jest wykorzystywana w okresie poporodowej laktacji jak krowy u ras większych (...)
(...) jak żadna rasa jednak upodobaliśmy sobie owady. Rosół z komarów, "Mucha na Dziko", czy larwy pieczone... Większe rasy tak wiele tracą nie umieszczając takich specjałów w swoim jadłospisie.Rzemiosło:
- (...) od czasów najdawniejszych żyliśmy w sposób całkowicie osiadły, czy to dzikie klany w puszczy czy skrzaty żyjące po wsiach i w miastach innych ras i do tej pory to przywiązanie do terenu na którym kto się urodził i dorastał jest bardzo widoczne. Jednakże nasza ciekawość i głód przygód bije się z tymi tradycjami. Dziś, gdy żyjemy w większych skupiskach niż dawniej, to przywiązanie do miejsca zmieniło się w przywiązanie do społeczności i to ziomków swych, a nie rodzimych terenów skrzaty opuszczać chętnie nie chcą. Jednakże gdy w jakimś siole znajdzie się kilku skrzatów co chcą zaznać wędrownego życia, lub wyemigrować na inne tereny - robią to wcale chętnie, a nasza towarzyskość i łatwość nawiązywania przyjaźni sprawia, że nie ciąży tęsknota za pozostawieniem gdzieś daleko społeczności, w których dorastaliśmy (...)
(...) żywot prowadzimy dzienno-nocny, ale ze wskazaniem na dzień. Nocna aktywność nie jest dla nas naturalna, ale żal spać gdy czas gdy świetliki rozświetlają nocne niebo można wykorzystać na biesiady i zabawy. Nadaktywni będąc snu potrzebujemy mniej niż inni ale i tak nocne szaleństwa równoważyć musimy dziennymi drzemkami i nikogo nie dziwi, że kto przerywa pracę by sięgnąć po godzinkę chrapiącej regeneracji (...)
Innym zdawać się może, że wszędzie nas pełno bo usiedzieć w miejscu nie możemy i zawsze staramy się znaleźć sobie jakieś zajęcie byle bezczynności nie siedzieć (...)Handel: utrudniony, równoważony niewolnictwem
- (...) Gdyby rozpatrywac kazdego z osobna, to typowy skrzat leniem jest przebrzydłym i najchętniej by bąki zbijał i nie pracował. Na szczęście większość prac jakie nasi pobratymcy wykonywać muszą, potrzeba grupowo czynić, a to zmienia ją w aspekt towarzyski i wspólne spędzanie czasu na pracy akceptowane jest bardziej jako sposób na spędzanie czasu. Poza tym bardzo rozwinięte jest współzawodnictwo, przez co poszczególne klany starają się robić więcej/lepiej produktów niż inne, co by później się tym chełpić. Gdyby nie to, nasze rzemiosło leżałoby i kwiczało, a tak siłą liczności naszego gatunku nie odbiegamy produktywnością od większych ras, szczególnie że w wielu aspektach gospodarki niewolnikami przychodzi nam się wspomagać (...)
(...) jedno co nam świetnie wychodzi na tle innych ras, to złotnictw i zdobnictwo. Nawet mistrzowie innych narodów w kwestii zdobień (szczególnie biżuterii) nie może przeskoczyć swej wielkości i gdy idzie o szczegółowość grawenictwa nigdy nam nie dorówna. Bo gdzie krasnoludzki nadmistrz nie jest w stanie osiągnąć więcej w mikrograwernictwie, to dla nas będzie to poziom niewielkiej płaskorzeźby. Stąd na całym świecie nasza biżuteria rozrywana jest wręcz i na pniu schodzi po wysokich cenach zawsze i wszędzie (...)Kultura, sztuka:
- (...) i ciężko nam zatem mocno w handlu uczestniczyć, bo za mali jesteśmy by wielkie transporty towarów przez las prowadzić, a i spławiania rzekami nasi unikają, bo wody nie lubią. W tym z dawien dawna pomagały nam driady, ale ciężko było je namawiać aby targały duże ilości towarów z dala od swych drzew dla tak głupiej w ich mniemaniu czynności jak handel. Na wojnę w obronie lasu stawiają się więcej niż chętnie, ale aby targać dobro na plecach czy wozami powozić - dalekie są od tego. Dlatego właśnie w handlu zawsze innymi się wysługiwaliśmy, aby większe rasy czy to wozami powozili, czy barki z dobrem wszelkim rzekami spławiali, albo i karawany mułów prowadzili. Choć w tym ostatnim i nasi sobie dobrze poczynają, bo ze zwierzętami zawsze za pan brat byliśmy to i jako poganiacze zwierząt wielu z nas się sprawdza zacnie. Cóż z tego jak niewolnych nam tak czy owak trzeba (...)
Religia: politeizm
- (...) wspomniane zdobnictwo biżuterii nie jest dla nas sztuką samą w sobie, bo więcej takiego upiększania dla własnej satysfakcji i sztuki, używamy w drzeworytnictwie (...)
(...) umiłowanie do opowieści jest u nas żywe i przejęliśmy to jak się zdaje od zwierzokształtnych. O ile jednak drzewce bardziej lubują się w prawdziwych historiach, lub jedynie częściowym naginaniem faktów w baśniach i legendach, to skrzaty uwielbiają jak najbardziej fantastyczne i wyprute z realności historie (...)
(...) tradycje oralne w naszym społeczeństwie są wciąż dominujące i mają się dobrze, a trubadurzy (śpiewacy), czy skaldowie (opowiadacze) są zawsze traktowani z szacunkiem. Od dwóch pokoleń jednak coraz częstsza jest tradycja pisana. Opowieści spisywane na pergaminach nie są uzależnione od obecności obdarzonego wspaniałą pamięcią skrzata, który rozpowszechniałby je wśród innych osad i klanów, gdy wystarczy to przepisać i odczytać. Coraz częściej na wieczornych biesiadach lokalną społeczność bawią lektorzy zaznajomieni w piśmie, odczytujący opowieści z ksiąg i pergaminów (...)
(...) muzyka jest nieodłączną częścią naszego życia, a jedną z największych klątw i złożyczenia jakim można innego skrzata poczęstować to: "a żebyś tak ogłuchł". Pojedynczy minstrele, a nawet całe grupy muzyczne cieszą się sporym szacunkiem. Nasza młodzież spontanicznie tworzy zespoły muzyczne zwane "bandami dziuplowymi", bo to w dziuplach w wolnym czasie ćwiczą by spełniać się przed publicznością. Zespołów takich jest multum od spokojną muzykę grających jak poważne, rzewne ballady, bandy grające skoczną muzykę ludową w różnych wariantach (najpopularniejsze to "Oy!Foolk" i "Ka'ntryy"), a także dzikie brzmienia muzyki do której ciężko się tańczy i nasi pobratymcy uwielbiają przy niej po prostu się dziko wyskakać ("Hrd'Rook'Poogo")
(...) bardzo ważną dziedziną naszej kultury jest teatr i przedstawienia, lub całe wielkie inscenizacje (...)
(...) śmiało można również w kategorii sztuki rozpatrywać nasze uwielbienie do przyrządzania potraw (...)Magia: utalentowani
- (...) kwestie kosmologii nie są jakoś szczególnie ważne dla skrzatów. Jakieś potężne bóstwo wszak musiało stworzyć świat, bo trudno spodziewać się aby powstał z niczego. Z drugiej strony istnieje bardzo bliska pewności możliwość, że to w końcu pierdolnie i jakiś wielki kataklizm zakończy życie na ziemi, lub istnienie nawet samej ziemi. Dla nas, skrzatów, wiedza o tym skąd świat się tak naprawdę wziął, jak i wszelkie życie na nim i zamieszkujące go rasy oraz co i dlaczego doprowadzi do końca - nie jest specjalnie do szczęścia potrzebna. Owszem, wrodzona ciekawość każe badać wszelkie wiary i uczeni zajmujący się ty wciąż kłócą się która ma więcej sensu i bliżej jest prawdy, ale zwykłych skrzatów to ni ziębi ni grzeje. (...)
(...) w aspekcie bogów, a raczej panteonów skrzacich, to widać wielkie wpływy religii drzewokształtnych. Bóstw jest z koło setki, ale podzielone są na trzy panteony: 1. "Dzikunowe dzieci" - pierwotnej siły i przyrody (od drzewcowego Dzikuna); 1. "Tkacze" - mocy sprawczej i cywilizacji (od drzewcowej Tkaczki); 3. "Żmijowa wataha" - zachowania równowagi i zniszczenia (od drzewcowego Żmija). Względem bóstw innych ras, to nie jesteśmy na nie zamknięci. Akceptujemy istnienie i moc bóstw innych ludów uznając je jako część jednego z trzech panteonów (najczęściej "Tkaczy"), a w przypadku bóstw innych ras, które swoimi aspektami pokrywają się z naszymi bóstwami, uznajemy iż są to po prostu różne oblicza jednego boskiego bytu (...)
(...) prócz bogów jako takich czcimy przodków naszych, a liczba ich niezmierzona. Wierzymy, że każden skrzat co wybitnym był za życia, po śmierci staje się sługą jednego z bogów i łącznikiem jest między naszym ludem, a boskimi bytami (...)
(...) wśród bóstw opiekuńczych należy też wyróżnić driady co starsze, które pozwoliły ryć w swych drzewach domostwa. Stają się one czymś w rodzaju bóstw opiekuńczych domostw rodów albo i całych klanów (...)
(...) warstwa kapłańska nie wykształciła się u nas, bo po co taki, który niby o wsparcie bogów mógłby zabiegać, skoro więcej pożytku da ubłaganie ducha skrzata jakiegoś wybitnego Bóstwo przecież prędzej próśb swego boskiego sługi wysłucha niż zawodzenia jakiego kapłana tu na ziemi. Stąd też i świątyń nie ma w kulturze naszej, a zamiast nich domy pamięci gdzie sławnych przodków wspominamy i jak już trzeba by o warstwie kapłanów wspominać, to tacy "strażnicy pamięci" mogą za nich uchodzić, co opiekują się miejscami gdzie czci się przodków. Aczkolwiek stawianie świątyń bogom przez inne rasy szanujemy i nie nastajemy na nie co by tych bóstw nie obrazić, jako i na kapłanów. To innych ras problem, że w słabsze naszym zdaniem w praktyce bezpośrednie modły do bóstw się bawią. Nie można jednak powiedzieć, że wiara nasza (jak się zdawać może) tolerancją przesycona. Gdy kto uważa, że jeden z bogów najwyższy, a inni to jeno sługi jego - to się łatwo nie dogadamy. Od czasu do czasu powstają też seksty głoszące prymat jakiegoś boga, lub panteonu, co do niepokojów prowadzić może gdy nadto się rozrosną (...)
(...) życie pośmiertne wedle wierzeń naszych ściśle powiązane jest z życiem doczesnym. Jak kto godzien to któryś bóg go na sługę weźmie gwarnatując byt nieśmiertelny, a jak kto zbyt przeciętne życie prowadził to jego duch rozwiewa się na wietrze. W obu przypadkach śmiertelne ciała traktujemy jako skorupy, które swą powinność skończywszy - niepotrzebne są i gnijącym mięsem jedynie. Te zaś dajemy drzewcom na żer (...)
- (...) stąd przyjmuje się jakoby nasza rasa miała pochodzenie magiczne. Umiejętność chwilowego znikania nie jest czymś wyuczonym, a odruchem ewoluyjnym w oparciu o magiczne właściwości. Tylko w ten sposób nasi przodkowie mogli nieodkryci funkcjonować, żyjąc w domostwach większych humanoidów i pomagając im lub robiąc psikusy nie pozostając odkrytymi. Choć zdolność ta ogranicza się do ulotnych kilku sekund, to pomagała też dawnym dzikim klanom żyjącym w lesie przed mgłą, bo w połączeniu z naszą szybkością, wzrostem i skrytością, uniemożliwiało to niezgrabnym driadom na łapanie nas na R'ngh (...)
(...) wrodzone zdolności nie są jednak krańcem skrzacich związków z magią jak to jest choćby u wilkołaków, czy innych ras co takowe zdolności posiadają, ale w świadomym korzystaniu z magii są upośledzone. Sztuka magiczna jest w naszym ludzie żywo praktykowana i choć daleko nam do mistrzostwa Ost'aturi, ale nasi adepci magi radzą sobie niezgorzej. Magowie nazywani są "Viineeciki", co w dosłownym tłumaczeniu na języki innych ras oznacza "Czarodajny" (...)
Dr’h (skrz.: Druhu) [nazwa własna] / Drzewokształtni / Duchy/Upiory lasu [przezwiska]
Rasa poboczna (za 6 pkt. kreacji państwa)
Wielkość rasy: Duża (1 na 100 osobników są wielkie, ale rasa bazuje na cechach rasy "Duża" we wszelkich potrzebnych do oceny kwestiach)
• Bardzo długowieczni (2) - "Pamiętam jak twój przodek rżnął twoją przodkinię na moich korzeniach".
• Wyjątkowe predyspozycje magiczne (2) - sterowanie pogodą (1 - enty), zmiana postaci w pięknego humanoida (2 - driady)
• Predyspozycje bojowe (5) - bardzo szybkie (1), bardzo silne (2), bardzo odporne (3), nieustraszone (4), naturalna broń (5) - to driady, a drzewce...
• Ulubiony teren: las (2) - "Chcesz się bić z drzewcami w lesie? Oż ty figlarny misiu!!!"
• Słabość: ogień (-2) - także ten...
• Wybiórczy: las (-3) - także tego...
• Trudne rozmnażanie się (-4) - wymaga humanoidów poświęconych w rytuale do rozrodu
• Piesi (-2) - mimo dziesiątków tysięcy lat z jakiegoś niezrozumiałego powodu Druhu nie opanowali opcji kawalerii

Ent i Driada
OFF - Inspiracja dla driad (w fantasy występują bardzo różne od siebie formy): wersja WarhammerW Wielkiej Księdze Ras rozumnych, mniej rozumnych, tych całkiem bezrozumnych i bardzo mocno nierozumnych, a także zwierząt i menażeryi wszelakiej świat zamieszkującej na ziemi i pod niebem, ale w morzach nie, bo morza to złe miejsca i może inna księga o tej bezecnej mokrej krainie traktować będzie, w tomach piętnastu spisanej - Jaan Tarhy Erling Natan Młodszy z rodu Verloo-Kantarlingów z klanu Tantorhy pisze:
Występowanie: Lasy strefy umiarkowanej.Podgatunki: Zależne od rodzaju drzewa L'th, które po rytuale R’ngh zmieniło się w driadę lub enta.
- (...) Drzewokształtne jak nam wiadomo nie występują w wilgotnych dżunglach dalekiego południa gdzie drzewa choć bujne, to grube nie rosną, zatem wzrosnąc nie mogą na tyle by driadę zrodzić. Nie rosną także na dalekim, zimnym południu gdzie większość roku trwa zima i słońca niewiele, co może starczy normalnym iglakom, ale nie Druhu, bo one słońca więcej w roku potrzebują. Prawie nie spotyka się przedstawicieli tego gatunku w wyższych, zalesionych partiach gór gdzie łatwo o halne wiatry od czasu do czasu całe połacie lasu kładące wiatrołomem, bo drzewce kurwica ciężka łapie w takich przypadkach i z tego powodu wysoczyzn unikają.
Pomniejsze lasy i zagajniki na terenach równin, łąk czy dawnych terenów puszcz przez inne rasy pod rolnictwo zaadoptowane, tez Druhu za siedliska nie biorą, bo za małe to habitaty, poza tym mądre są drzewokształtne ogromnie i wiedzą, że las taki jeno od fantazji i dobrej woli zależy tego - kto w dużej liczbie wokół mieszka a siekierę ma w komórce. Domeną Druhu są zatem jedynie wielkie, nieprzemierzone, zwarte puszcze, a i to nie zawsze, bo w kilku z większych lasów ta rasa wymarła. Najważniejszym matecznikiem Druhu i miejscem gdzie żyje ich większość, to Wielka Puszcza nazywana w ich języku Hv’trln-F’hrts [patrz w encyklopedii geograficznej pod "Hvatralna Fuhrtsa"], potocznie zwana „Puszczą Skrzatów”, czyli naszym domem (...)Dymorfizm płciowy: Obecny, bardzo wyraźny
- (...) jest zatem wiele podgatunków Druhu, choć najliczniej reprezentowani są Dr’h-P’hnvrt [patrz. w księdze roślin pod "Pehnvoort"] – czyli wywodzące się od dębów, a to z tego powodu, że z nieznanych przyczyn R’ngh udaje się najczęściej gdy poddany jest temu rytuałowi są właśnie dęby. Znane są jednak liczne przypadki drzewców więzowych, brzozowych, wierzbowych i innych, przy czym nie zauważa się specjalnej animozji między poszczególnymi podgatunkami. O wiele rzadsze są podgatunki Druhu opierające się na drzewach iglastych, jednak choć są mniej liczne, to istnieją i mają się dobrze. Ich mniejsza liczba wynika z tego, że iglaki częściej rosną na mniej gościnnych terenach zimnego południa czy wyższych partii gór, co jak w rozdziale o występowaniu druhu stoi - terenów tych unikają. Najczęściej Druhu iglaści reprezentowani przez sekwoje znane w ich języku Druhu Drh-Ft’v. [patrz. w księdze roślin pod "Ftoov"] (...)
Rozmnażanie: Utrudnione, niezbędne czynniki zewnętrzne.
- (...) samice zwane są „Dr’dh” (Driead, Driada) i osiągają od półtora (rzadziej) lub dwóch metrów (częściej), do dwóch i pół albo i trzech metrów wzrostu. Bardo różnią się przy tym również budową ciała, co zależne jest od tego z jakiego drzewa powstały i w którym zamieszkują, na ten przykład driady brzozowe są upiornie wręcz, absurdalnie chude, ale te z grubych, królewskich dębów potrafią i lekką krępością ciała zaskoczyć. Z grubsza przypominają one humanoidalne sylwetki zbudowane z drewna o sękatych ramionach przypominających pomniejsze konary, zakończone drwnianymi szponami. W ten sposób prezentują się w swojej humanoidalnej formie jedynie młodsze lub w sile wieku będące przedstawicielki gatunku, starsze bowiem nie opuszczają już swych leż w drzewach z którymi związane są duchowo i ich fizyczna manifestacja zamyka się w byciu inteligentnym, ale nie wpływającym specjalnie na świat drzewem, a w praktyce duchem opiekuńczym skrzaciego domostwa [patrz. w księdze skrzatów opisującej pod hasłem domowego habitatu]. Samice potrafią na niezbyt długie okresy czasu (parę godzin, najdłuższy znany przypadek to doba) przyjmować formę humanoida którego duszę spleciono z jestestwem drzewa. Wyglądają wtedy jak zwiewne, urodziwe dziewczęta co jest ich cechą magiczno-ewolucyjną, która dawniej pomagała wabić przedstawicieli rozumnych ras w zasadzki, aby mogli być użyci do rytuału R’ngh. Dziś samice Druhu przyjmują takie formy w celu bardziej pokojowych kontaktów z innymi rasami, gdy ich co by nie mówić potworna, zwykła forma może rzutować na wzajemne relacje (...)
(...) samce zwane są N’th (Aenth, Ent) i osiągają ogromne, nawet kilkunasto- a w skrajnych metrowe rozmiary. Są to po prostu rozłożyste drzewa z jedynie ulotnymi naleciałościami humanoidalnych kształtów. Różnią się od samic dwoma ważnymi kwestiami: 1. nie potrafią oni opuszczać swojego drzewa przybierając ruchomą, humanoidalną formę, 2. potrafią poruszać się będąc trwale splecionymi duchami z L’th. Istnieje teoria, że za to jakiej płci będzie Druhu narodzony w wyniku pomyślnie przeprowadzonego R'ngh, zależy od siły ducha poświęconej ofiary. Powodem tego może być to, dlaczego jest tak mało samców, wszak większość istot jest przeciętna, a tych o wielkim duchu drzemiacym w ciele jest niewielu. Najsilniejsze duchy humanoidów poświęconych w rytuale R’ngh mocniej związują się z drzewem będącym obiektem rytuału i co nie pozwala później na choćby częściowe opuszczenie drzewa jak to ma miejsce u samic. Z drugiej strony te najsilniejsze duchy są w stanie zmusić drzewną tkankę by zachowywała się podobnie do żywego ciała. Szczegóły tego fenomenu i podstaw dymorfizmu płciowego Druhu są jednak wciąż jeszcze niezbadane (...)Psychologia: flegmatycy
- (...) niestety nowy osobnik gatunku może ‘narodzić się’ tylko w dość specyficznym przypadku, które inne rasy (w swej ignorancji) mogą odbierać jako obrzydliwy, krwawy rytuał. Teoretycznie każde drzewo wyrosłe z nasienia enta jest pełnoprawnym Druhu w oczach tej rasy, jeżeli samiec czuwał i obdarzał swoją mocą życiową drzewko przez pierwsze lata wzrostu i tak tez drzewokształtni traktują niepoliczalne ilości drzew wyrosłych z nasion ‘ojców’/samców. Takie Druhu noszą nazwę „L’th” (Elt) i nie posiadają jakiejś świadomości, a w naszej skrzaciej taksonomii przyjęło się nazywać je "aDruhu", choć z szacunku do drzewokształtnych jedynie w ujęciu badawczo-naukowo-teoretycznym. Dla nie-Druhu właściwie nie ma możliwości rozróżnienia zwykłego drzewa od L’th, czyli Druhu nieobdarowanego świadomością. Jednak aby powstał z tego prawdziwy - w naszej taksonomi - Druhu, potrzebna jest dusza innej rozumnej istoty, która poświęcana zostać musi w krwawym rytuale zwanym „R’ngh” (Riingh), a jej krew spryskując wyrosłe L’th jak i ziemię w której rośnie zapoczątkowuje proces zmiany w enta bądź driadę. Samica Druhu odprawiająca rytuał przez długi czas nie opuszcza tego miejsca tkając połączenie ducha wyrwanego z ciała poświęcanej istoty, z bytem L’th.
(...) Ta specyficzna ‘ciąża’ trwa czasem nawet do kilku lat i nie zawsze przynosi to porządany efekt. Należy zwrócić uwagę, że tylko mocno już rozrośnięte drzewa L’th mogą być użyte do tego procesu, zatem można powiedzieć, że od zasiania nasienia, do zakończenia splatania duszy ofiary z drzewem może być potrzebne nawet pół wieku. Nie jest to jednak tak duży problem jak się może zdawać. Ent bowiem po przyjęciu zalotów driady i obierający okolice jej drzewa na rozsiew nasion i doglądanie ich wzrostu, robi to masowo, Samica mająca do dyspozycji istotę którą może wykorzystać do rytuału, wykorzystuje zazwyczaj tylko jedno z drzewek L'th, których wszak w jednym rozsiewie ent wydał i zadbał o ich wzrost - nawet do kilkunastu! Cała puszcza zatem jak długa i szeroka pełna jest niewykorzystanych dotąd L'th pod rytuał R'ngh i driada, która wejdzie w posiadanie istoty rozumnej, nie zawsze musi napastować enta o nowy rozsiew, jeżeli w pobliżu jej drzewa rośnie już L'th z jakiegoś starego wysiewu. W wyniku pomyślnej ‘ciąży’ (czy też trafniej: skutecznie dopełnionego R’ngh) powstaje tylko jeden samiec na około setkę samic, co rzutuje na rytuał godowy. Samce są permanentnie pod presją dziesiątek samic, aby to okolice ich drzewa stały się miejscem gdzie samiec spędzi kilka lat doglądając drzewek wyrosłych z jego nasion, co jest dla wyróżnionej samicy możliwością do uzyskania potomstwa.
(...) w całej historii Druhu znanych jest tylko kilka przypadków związków samca i samicy na całe życie (...)Język: dwa dialekty, brak pisma
- (...) spokojne są i łagodne jeżeli o samców idzie, bo samice zdają się być w permanentnego podkurwienia stanie kiedy drzewo swe opuszczą i formę humanoida przybiorą. Zaznaczyć należy jednak, że ich stan poirytowania wynika bezpośrednio i jedynie z konkretnych czynników, tj. presji macierzyństwa ciężkiej do zrealizowania przez małą liczbę samców i potrzebę używania jeńców do rozrodu o których też wszak dziś niełatwo. driada spełniająca się w tym i cierpliwie splatająca jaźń swojego syna lub córy, daleka jest od złości i przeciwnie wręcz nierzadko oszczędnie eksponuje radość. Ten stan spełnienia traktując jako naturalny pozwala nam uznać, że cała rasa jest spokojnymi stoikami, niezależnie od tego, że obcy w swej ignorancji widzą driady jako krwiożercze furiatki (...)
Odżywianie się: fotosynteza / mięso i krew
- (...) podstawowy język, którym porozumiewają się druhu jest niemożliwy do nauczenia się przez jakąkolwiek inną rasę i absolutnie nierealny do stosowania w praktyce. To po prostu szum liści i zwie się on „Tv’lhn” (Tvelohn) – jest to wysoka odmiana mowy drzewokształtnych stosowana najczęściej. Istnieje jednak również mowa niższa zwana „Sh’lhn” (Shelohn), który powstał dzięki driadom porozumiewającym się między sobą i z entami gdy opuszczały one swoje drzewa i nie mogły stosować ‘wysokiej mowy’. Podobno driady zmuszone do stworzenia Sh’lhn wyrwały z zimowego milczenia swoich mężów – enty, które przed przejęciem ‘niższej mowy’ od swych samic, zmuszone były na zimową ciszę gdy Tv’lhn nie można było stosować przez ogołocenie gałęzi z liści. Drzewokształtni bardzo niechętnie uczą się języków innych rozumnych ras. Zasadniczo nie zdarzają się wręcz takie przypadki, choć driady zatrudniające się jako przewodnicy na leśnych szlakach czasem potrafią rzucić pojedyncze słowa w różnych językach. Ogólnie rzecz biorąc nie chcą i nie potrzebują mowy obcych, a jeżeli ktoś coś od nich chce, musi nauczyć się Sh’lhn, lub znaleźć tłumacza posługującego się tą mową (...)
Tryb życia: stacjonarny, pastersko-myśliwski
- (...) w normalnych warunkach bowiem Druhu wystarczyłaby żyzna gleba i słońce by żyć, rosnąć i w ogólnym sensie funkcjonować... Niestety fakt iż nie są zwykłymi drzewami, wymaga urozmaicenia tej diety. Jako pożywienie zaspokajające apetyt ducha wykorzystanego do stworzenia Druhu potrzebne jest ciało istoty, która również aktywnie żyła. Słowem krew i/lub mięso. O ile samce są z natury padlinożercami i przemierzając puszczę spożywają truchła padłych zwierząt, to samice nie poprzestają na tym i są aktywnymi drapieżnikami. Driady zresztą preferują bardziej krew niż mięso, a te stare które wycofały się z aktywnego życia i drzemią uśpione w swoich drzewach, są niejako ‘dokarmiane’ poprzez spryskiwanie ich drzew posoką upolowanych zwierząt przez młodsze, aktywne samice. Czynność dokarmiania driady, która przeszła w tryb wiecznego snu, biorą na siebie często te klany skrzatów, które zbudowały dom w/na jej drzewie (...)
Rzemiosło: brak
- (...) samice Druhu opuszczając swoje drzewo pozostawiają w nim wyrwę – nie biorą się wszak z niczego. Jest to powodem ich niechęci do dalszych wędrówek i opuszczania swojego terytorium na dłużej, bo ich drzewo pozbawione tak dużej ilości tkanki drzewnej może uschnąć. Gdy niezbędne jest długie przebywanie poza swoim drzewem, samica prosi zwykle innych przedstawicieli gatunku aby zaopiekowali się nim, co daje mu spore szanse na przetrwanie przydługiej nieobecności driady (...)
(...) samce są również raczej stacjonarne, ale nie jest to uwarunkowane rzecz jasna potrzebą nie oddalania się od swojego drzewa (skoro jest ono w pełni mobilne) – po prostu większość życia samce spędzają na doglądaniu L’th wyrastających z ich nasion w pobliżu drzewa wybranej samicy (...)
(...) obie płcie większość czasu spędzają na doglądaniu lasu. Enty jednak doglądają drzew (nie tylko L’th), a driady skupiają się bardziej na ściółce leśnej i faunie. W dawnych czasach takie czynności pozwalały samicom na zwiększanie szans na upolowanie humanoidów potrzebnych do przeprowadzenia R’ngh, bo rozległe piękne polany wypełnione kwieciem i owocami leśnymi, zagłębia runa pokrytego setkami jadalnych grzybów, czy tez obfitość zwierzyny łownej na obrzeżach wielkiej puszczy, zachęcały humanoidy do zapuszczania się w las - na własną zgubę. Dziś samice Druhu czynią to bardziej z tradycji i uwarunkowań kulturowych, choć na skraju puszczy wciąż ma to jeszcze w pewnym ograniczonym zakresie wymiar ‘łowiecki’ (...)
Handel: ograniczonyKultura, sztuka: ograniczone
- (...) drzewokształtni handlują rzadko z innymi rasami z dwóch ważnych przyczyn: 1. Mogą zaoferować tylko naturalne produkty leśne (o dziwo również drewno – z wiatrołomów, czy stare obumarłe drzewa, wyrębów rzecz jasna nie prowadzą) i to nie wszystkie – nie zarejestrowano do tej pory przypadku Druhu-smolarzy, 2. Pożądają tylko jednego produktu – niewolników z rozumnych ras, na ich rytuał R’ngh. Aczkolwiek gdy są chętni na taką wymianę, to handel jest żywo stosowany (...)
Religia: triada
- (...) prócz mowy niewiele odróżniałoby Druhu od zwierząt, jako że ich życie skupia się w większości na pożywianiu się, trwaniu i rozmnażaniu (ewentualnie na czynnościach mających wspomagać zaistnienie tego trzeciego). Wyjątkiem są tu opowieści. Każdy druhu (czy to ent czy driada) potrafi zapomnieć się w słuchaniu, opowiadaniu i tworzeniu nowych opowieści, a te najpiękniejsze niosą się bez ustanku w szeleście liści wzdłuż i wszerz całej puszczy. W legendach różnych humanoidów są przykłady jakoby jakiś nieszczęśnik zwabiony w leśne ustępy wywinął się od śmierci i skazania swej duszy na R’ngh, przez zabawianie driady pięknymi opowieściami, za które leśna upiorzyca puściła go wolno.
W ostatnich czasach wśród driad i to głównie tych, które swoje terytoria mają w głębi lasu, rozwinęła się mocno sztuka tworzenia pięknych i fantazyjnych leśnych scenografii na własnym terytorium. O ile driady zawsze modelowały las, to dziś wiele z nich robi to nie by ściągać do niego nieostrożnych humanoidów i porywać na R’ngh, ale dla siebie, dla własnej satysfakcji i nawet rywalizacji z innymi driadami.
Wśród samców od zamierzchłych czasów istniały formy bardziej wyrafinowanego i zbliżonego do sztuki ‘pasterstwa drzew’ połączonego z jakąś formą rywalizacji. Tu jednak nawet skrzaty nie są w stanie pojąć swoistych reguł tego powiedzmy… „sportu”(?). Wiadomo natomiast o tym, że istnieje wyższy i niedościgniony cel w tej kulturze drzewokształtnych. Swoisty kamień filozoficzny dla każdego enta, czyli wyhodowanie „drzewa drzew”, „drzewa świata” „wszechdrzewa”. Określeń jest wiele, choć to jedynie tłumaczenia na inne języki, bo w języku Druhu brzmi to „‘Ggdrsl” (Yggdrasil) (...)Magia: utalentowani
- (...) wierzenia drzewokształtnych zamykają się w tradzie bytów, które są czymś więcej niż bogami gdy idzie o potęgę ich. Triada to raczej pierwotna siła niż bogowie. I wszyscy są zgodni co do tego iż dawno temu była w harmonii. Dzikun tworzył surową materię, życie i ducha, a Tkaczka nadawała jego tworom formę i funkcję. Żmij zaś niszczył je aby zrobić miejsce na nowe kreacje. Inni uważają, że Żmij był równowagą, niszczącym tylko wybrane twory Dzikuna i Tkaczki aby stworzyć harmonię dwóch przeciwstawnych sił chaosu i porządku (...)
(...) dla drzewców koniec świata będzie procesem, który zacznie się gdy Triada nie będzie w równowadze. Tkaczka czerpie siłę z ras rozumnych - z miast, technologii, przemysłu oraz nauki - i im poteżniejsze i uprzemysłowione będą zamieszkujące świat rasy tym będzie silniejsza. Dzikun z kolei traci siły, kiedy surowce naturalne są plądrowane, dzikie miejsca niszczone, a natura podporządkowywana człowiekowi. Gdy tkaczka zbytnio ukocha jeden ze swoich tworów (jakąś rasę) i oszaleje z bólu przez to że oglądać będzie ciągłe niszczenie jej kochanych tworów przez Żmija (od Dzikuna mniej mając tego co on tworzy, aby sama tkać), a jej potęga pozwoli omamić i w sieci swe porwać Żmija i naznaczyć go obłędem - ten zacznie niszczyć wszystko jak leci, a nie rozumnie to w większości - co na świecie równowagę zakłóca. Dzieci tkaczki bezpieczniejsze będą od Żmija, a Dzikun nie będzie miał z czego tworzyć. Równowaga do końca upadnie co doprowadzi do krańcowej zagłady. Wedle drzewców daleko do tego jeszcze jest, bo rasy rozumne prymitywne jeszcze są i zmuszone do życia w pewnej zgodzi z naturą co Dzikuna jeszcze nie osłabia. Na razie... (...)
(...) w tym świecie jak wierzą drzewce, za pierwotny materiał dla tworów Dzikuna czynią dwie siostry - Gaia (ziemia dająca mu wszelką materię) i Luna (księżyc dająca składniki na twór życia i ducha). Drzewokształtni mają się zatem za obrońców Gai, aby Dzikun zawsze miał z czego tworzyć, Tkaczka nie oszalała, a Żmij nie został przez nią opętany i niszczył rozumnie, o równowagę dbając (...)
(...) U drzewców funkcja kapłanów, a raczej szamanów jest domeną drzewców. Są wszak pasterzami drzew i opiekunami lasów - najbardziej dla dobra Gai się przyczyniających. Co prawda driady też dbają o las na poziomie leśnego runa i zwierząt leśnych, ale z niezrozumiałych dla nas względów nie jest to równoznaczne z pełnieniem kapłaństwa w sposób jaki rozumne rasy to widz. Driady czynią tu w kapłaństwie za służebnice drzewców (...)
(...) Życie pośmiertne w społeczeństwie drzewców nie istnieje. Drzewce żyją tyle co drzewo, a ich duch wszak od innych ras pochodzi, zatem gdy Druhu umrze (jego drzewo zostanie zniszczone, driada padnie w swej humanoidalnej formie) duch użyty do R'ngh uwalnia się od drzewcowego jestestwa i dzieje się z nim zapewne to co dzieje się pozagrobowo z przedstawicielem jego gatunku. Obumarłe drzewo po śmierci i rozwiązania więzów z duchem humanoida nie jest w żaden sposób czczony jako zmarły. Najczęściej skrzaci ścinają je na drewno, chyba, że robiło za dom dla skrzacich rodzin/klanów. Pod wpływem skrzacich wierzeń i zwyczajów, Druhu zaczęły jednak (wraz ze skrzatami) szanować najwybitniejszych przedstawicieli swej rasy i drzewa pozostałe po nich ostawia się w spokoju, jako próchniejące na słońcu i deszczu pomniki pamięci ich czynów. Również pod wpływem wiary skrzatów, Drzewokształtne zaczęły wierzyć, że duchy humanoidów więzione w drzewnych ciałach najwybitniejszych jednostek Drzewców stają się duchami opiekuńczymi Gai, póki drzewo nie rozsypie się w proch. Zarówno driady jak i skrzaty opiekują się takimi obumarłymi drzewami (...)
- (...) stąd choć można powiedzieć, że Druhu to w ujęciu ogólnym bardzo utalentowana magicznie rasa, można zauważyć, że i tu odznacza się spory dymorfizm płciowy. W przypadku samców ciężko znaleźć takiego, który by nie potrafił korzystać z magii w choćby bardzo ograniczonym, ułomnym zakresie, z samicami już gorzej… Wśród setki driad przypadających na każdego enta może jedna lub dwie potrafi coś więcej poza zmianą kształtu i odprawieniem R’ngh (które są wrodzonymi zdolnościami raczej, a nie magią per se).
Druhu używają magii raczej szamańskiej i naturalnej. Zawiera się to w kontrolowaniu pogody, leczeniu drzew i zwierząt, sterowaniu (w tym przyspieszaniu) wzrostem roślin etc. etc. Gdy puszcza potrzebuje deszczu – enty zadbają o deszcz, podobnie z bezchmurnym niebem aby słońce oświetlało liście drzew, czy mgłą, która otulając poszycie karmi je wodą. Inne gałęzie sztuki magicznej są stosowane wyjątkowo rzadko (...)
Orghol'Throlleghar [nazwa własna] / Trole Kamienne
Rasa wasala (za 5 pkt. kreacji państwa)
Wielkość rasy: Wielka
• Bardzo nieliczni (special)
• Predyspozycje bojowe (5) - bardzo silne (1), serio, silne w chuj (2), bardzo odporne (3), serio, odporne w chuj (4), nieustraszone (5)
• Ulegli (4) - nie są zbyt ambitni i są konformistami, z chęcią poddają się woli tych, którzy dbają o ich potrzeby i dobre samopoczucie
• Odporni (1) - jak to mówią: "kamień wszystko przetrzyma"
• Piesi (-2) - przynajmniej dopóki nie oswoją smoków znajdując w końcu tym samym wierzchowce zdolne je unieść
• Niemagiczni (-2) - nigdy nie stwierdzono przypadku wystąpienia talentu magicznego u kamiennego trolla
• Strach przed wodą (-2) - choćby i nauczyli sie pływać, to kamienne narośle po prostu wciągną na dno... głęboka woda = samobójstwo
• Ospali (-2) - są flegmatyczni, a większość wolnego czasu spędzają na odpoczynku i drzemce lub głębokim snie
• Odrażający (-1) - ich fizjonomia jest mocno obrzydliwa
• Niezdarni (-1) - gabaryty, ciężar, częściowo skamieniałe ciało

Troll Kamienny
W Wielkiej Księdze Ras rozumnych, mniej rozumnych, tych całkiem bezrozumnych i bardzo mocno nierozumnych, a także zwierząt i menażeryi wszelakiej świat zamieszkującej, na ziemi i pod niebem, ale w morzach nie, bo morza to złe miejsca i może inna księga o tej bezecnej mokrej krainie traktować będzie, w tomach piętnastu spisanej - Jaan Tarhy Erling Natan Młodszy z rodu Verloo-Kantarlingów z klanu Tantorhy pisze:
Występowanie: wszędzie gdzie jest pod dostatkiem skał i występują skalne jaskinie (teoretycznie), brak danych (w praktyce)Podgatunki: brak
- (...) i choć oprócz nazwy "Trolle Kamienne" często funkcjonuje równolegle nazwa "Trolle Górskie", to nazwa ta może wprowadzić w błąd. Góry nie są bowiem habitatem z którym rasa ta jest ściśle związana, a aktualne występowanie Orghol'Throlleghar w górach wynika raczej z zaszłości historycznych i 'osaczenia' ich przez rasy mieszkające na terenach podgórskich, z którymi Trolle te nie są w stanie konkurować o przestrzeń życiową z powodu swojej nieliczności. W normalnych warunkach rodziny Trolli Kamiennych zasiedlałyby również wzgórza, a nawet zapewne pojedyncze kolonie w formacjach skalnych na zalesionych równinach. (...)
Podstawowym czynnikiem definiującym teren jako nadający się do zamieszkania dla trolli kamiennych jest łatwo dostępny materiał skalny, a wysokość i ukształtowanie terenu jest kwestią całkowicie poboczną. Trudności w relacjach z drzewokształtnymi zamieszkujących zalesione wzgórza u stóp Gór Trollich od pólnocnego-wschodu, oraz ksenofoba licznych krasnoludów zamieszkujących tereny na południowy zachód sprawiły, że Trolle musiały zamknąć się ewolucyjnie w na terenie górskim (...)Dymorfizm płciowy: brak
- (...) choć występują widoczne różnice anatomiczne w budowie ciała osobników z różnych klanów, to nie jest to związane z 'podgatunkami', a jedynie innym typem skał który pochłaniają wspomagając trawienie. Trolle Kamienne same są wynikłym ewolucyjnie, lub pod względem mutacji podgatunkiem północnych trolli zwanych "pustynnymi". (...)
Rozmnażanie: skomplikowane kulturowo
- (...) nie istnieją praktycznie żadne widoczne cechy anatomiczne, dzięki którym można odróżnić samca i samicę, nawet pod względem wzrostu, czy siły obie płcie nie różnią się od siebie. Wprawdzie nie ma dowodów na to, że trolle w ogóle posiadają rozdzielność płciową, jednak ich pewne zachowania społeczne pozwalają uznać, że istnieje podział na samce i samice i choć nie zostało to udowodnione, to tak jest przyjęte w nauce skrzatów (...)
Psychologia: melancholicy
- (...) nie jest dokładnie wiadomym jak tak naprawdę przebiega rozmnażanie trolli kamiennych i jest to bolączka badaczy z całej Wielkiej Puszczy nie wyłączając skromnego autora tej księgi. Wiadomym jest jedynie tyle, że ciąża traktowana jest przez trolle jako tabu nawet gdy idzie o inne rasy i nie lubią choćby przebywać w pobliżu brzemiennej przedstawicielki jakiegokolwiek gatunku. Istnieje teoria, że samica w czasie ciąży uważana jest za nieczystą i przepędzana w dół najgłębszych jaskiń zamieszkiwanych przez trolle. Ona sama zapada w letarg w pozycji skulonej, przez co niełatwo odróżnić ją od głazu i dlatego nieliczni heroiczni skrzaci-badacze idący na hazard ze śmiercią, aby znaleźć w ciemnych jaskiniach ciężarne trollice - wracali z niczym. O dziwo trolle reagują wielką radością na nowego członka społeczności i żywo takie przypadki świętują, a dzieci tej rasy są rozpieszczane - przynajmniej jak na trollowe standardy (...)
Język: 1 dialekt, pismo runiczne
- (...) psychologia trolli kamiennych zamyka się w dążeniu do jednego - "nażreć się by żyć". Specyficzna budowa ich żołądka wspomaganego pokruszonymi skałami, sprawia że permanentnie odczuwają choćby echo głodu co rzutuje bardzo mocno na ich priorytety. (,,,)
(...) Nie są ambitne, butne, ani przesadnie 'lotne' przez co gdy raz zaakceptują nad sobą jakąś władzę, to nie zdarza się aby występowali przeciw niej (...)
(...) obce są im opowieści i śpiew, ale rasa ta znajduje specyficzne uwielbienie do zagadek. Choć trolle nie są zbyt inteligentne, to przesadą byłoby nazwać je głupimi , a ich cierpliwość i umiłowanie szarad są legendarne. Można z tego wysnuć wniosek, że w rasie drzemie niesamowity potencjał myślicieli, a może i naukowców (sic!), gdyby ich droga gatunkowa poszła w stronę intelektualnym, a nie brutalnej siły z czego znani są dziś. Bo nawet jak kto przygłupi, ale cierpliwie potrafi godzinami ślęczeć nad teoretycznym problemem, więcej osiągnie niż inteligentny z wszechmiar osobnik, co roztrzepany jest i swawolny, żeby nie z nazwiska wskazywać wielu moich uczonych kolegów. Wszak to my, skrzaty od trolli kamiennych nauczyliśmy się budować kamienne mosty (...)Odżywianie się:
- (...) język trolli jest bardzo słabo rozbudowany i jest całkowicie pozbawiony synonimów, deklinacji, rodzajników, czy zaimków dzierżawczych. Nie jest to zdecydowanie język literatów, lecz trollom całkowicie wystarcza do porozumiewania się. Osobniki te są same z siebie małomówne i mrukliwe, co tłumaczy brak tendencji do wzbogacania własnego języka. Co ciekawe trolle bez problemu uczą się innych języków, ale odrzucają te wszystkie zasady gramatyki, które nie istnieją w ich języku. Efekty są... ciekawe (...)
(...) Istnieje pismo trolli składające się z ponad pięćdziesięciu znaków, które przypominają proste runy. Stosowane są na kamieniach, bo trolle nie używają innych narzędzi pisarskich. Ostatnimi czasy z rzadka pismo to stosowane jest poprzez wypalanie w drewnie, najczęściej deskach. Papier czy pergamin to zbyt delikatne podłoża na zapiski tych wielkich częściowo kamiennych istot (...)Tryb życia:
- (...) trolle są wszystkożerne i naprawdę nie wybredne w aspekcie tego co mają pochłonąć. Potrafią zjeść padlinę zaśmiardłą już całkiem mocno i nie jest to dla nich żadnym problemem. Wieki życia tych istot na skraju śmiertelnego głodu odcisnęło na nich swoje piętno, nie wybrzydzają zatem wcale. Podgatunek ten ma słabo wykształcone zęby trzonowe, przez co od prawieków wspomagał się łykaniem pokruszonych skał aby pomagały one w trawieniu rozcierając niepogryziony pokarm w żołądku. Czy to skład skał inny niż w ich kolebce na północy, czy to jakaś ewolucyjna cecha, bądź lokalna mutacja - sprawiły, że ich soki żołądkowe częściowo rozpuszczają takie skalne wspomagacze i wchłaniają je. Kamienne trolle są nimi tylko z nazwy, ich ciało to wciąż mięso i krew, a zatem rozpuszczony, wchłoniony przez żołądek kamień jest substancją obcą, która jest wypychana z organizmu tworząc pokrycie skóry głównie na plecach i ramionach. Skalne narośle na ciele trolla mają zatem nierozerwalny związek z jego odżywianiem się. Im częściej troll je, tym większe i bardziej rozbudowane ma kamienne narośle, co wskazuje jego status społeczny - w języku trolli słowo 'syty', używany jest w kontekście 'bogaty' (...)
Rzemiosło: ograniczone
- (...) pasywny do przesady tryb życia wiąże się z oszczędnością energii. Dziś trolle nie przymierają głodem i coraz chętniej poświęcają się pracy, wiedząc że jej owoce można wymienić na jedzenie, jednak gdy mają czas wolny kulturowe przyzwyczajenie każą im odpoczywać i nie podejmowac aktywności. Pod względem ilości czasu spędzanej na śnie, lub płytkiej drzemce, trolle podobne są do kotów i potrafią przesypiać nawet kilkanaście godzin dziennie, ale w przypadku gdy aktywność jest potrzebna mogą obyć się bez snu zadziwiająco długo. (...)
Handel: ograniczony
- (...) właściwie jedynym aspektem rzemiosła stosowanym przez trolle jest kamieniarstwo, w którym są zaiste wspaniali. Wielkie kamieniołomy marmuru i innych pożądanych skał tętnią trollim życiem jak góry długie i szerokie. Poza tym poświęcają się górnictwu wydzierając górom ich bogactwa.(...)
Kultura, sztuka:
- (...) trolle nie są urodzonymi kupcami, a ich potworna fizjonomia nie pomaga w nawiązywaniu relacji handlowych. Ksenofobia krasnoludów z południowego zachodu nie pomagała, a z drzewcami z północnego wschodu nie mieli czym handlować. Tradycje kupieckie nigdy zatem nie zaistniały w społeczeństwie trolli kamiennych i jedyny handel jaki dziś prowadzą to ze skrzatami z Wielkiej Puszczy oddając to wszystko co jest cenne i co udaje się wyrwać górom, w zamian za żywność (...)
Religia:
- (...) ciężko o jakiekolwiek przejawy sztuki u rasy, która jest niezręczna, nienastawiona na głębię duchową i niechętnie robi coś z czego nie ma wymiernego pożytku. Tym bardziej dziwne, że góry pełne są kamiennych rzeźb, których kunszt pozostawia wiele do życzenia i nie da się go równać z dziełami nawet średnio utalentowanych ras - a jednak nie brak im porywającego, surowego uroku. Każdy troll w ciągu swojego życia pracuje nad własną rzeźbą, nie spiesząc się z tym i wielokrotnie przerywając prace na miesiące czy nawet lata. W kulturze trolli jest to tradycja nieodgadniona, one same nie pamiętają skąd się wzięła, ale są jej wierni. W większości przypadków trollowa rzeźba jest pomnikiem grobowym, bo jej twórca po śmierci składany jest w najbliższą swemu kamiennemu dziełu szczelinę skalną (...)
Magia: brak
- (...) bo religia trolli zbytnio skomplikowana nie jest. W ich wierzeniach pod górami śpi wielki Ghiev'Oont, wielki troll, ogromny niczym największa góra, który zabierze ich kiedyś do krainy, gdzie nigdy już nie będą musiały martwić się o pożywienie, bo wszystko co żywe błagać będzie by dostąpić zaszczytu zjedzenia i bić się między sobą ma o to kto wskoczy sam do trollowej paszczy. Ta wędrówka ma rozpocząć się wtedy, gdy każdy jeden troll z gór uzna, że syty jest, przez co Ghiev'Oont zrozumiawszy, że każden jeden z jego ludu gotów jest do długiej wędrówki - strząśnie z siebie skały, powstanie i rozpocznie ostatnią, więlką drogę ku krainie obfitości (...)
(...) kapłaństwo i świątynie nie istnieją w społeczeństwie trolli. Ghiev'Oont wszak sam wie czy wszyscy są syci, czy nie są, to i nie ma po co zanosić doń modłów. Co prawda jakis czas temu funkcjonowała sekta trolli, które uznały, że nie wszyscy muszą być najedzeni, aby "Wielki Troll" przebudził się i dbali jedynie o własną sytość modły zanosząc "myśmy syci, to wystarczy, jebać frajerów, wstań o wielki panie" - jednak sekta ta została wyrżnięta przez resztę społeczeństwa, która przeraziła się, że te modły mogą odnieść skutek i reszta zostanie na lodzie (...)
(...) w społeczeństwie, które nastawione jest głównie na napełnianie brzuchów, łatwo o wykształcenie się kanibalizmu, ale co dziwne - nie stało się tak wśród trolli. Zjedzenie członka swojej rasy jest tabu - co wśród innych społeczeństw jest może normą, ale dla trolli nie było tak jednoznaczne. Czemu tak jest? Nie wiadomo. W każdym razie implikuje to występowanie obrządku pogrzebowego i grobów trollowych. W wierzeniach tych wielkich istot zmarły nie musząc więcej jeść i nieobciążony materialnym ciałem sam odchodzi ku "krainie obfitości"gdzie czeka na przybycie pobratymców na grzbiecie Ghiev'Oonta, a gdy ten przybędzie - na powrót obleką się w materialne ciała i znów będą mogli jeść (...)