Wojna dwóch światów
: czw lis 18, 2021 11:34 pm
1552 rok
To, że gatunek ludzki jest tak rozpowszechniony na całej planecie, niektórych mocno zdziwiło a dla innych było do przewidzenia. Niemniej, pochodzenie od jednego wspólnego przodka często nie wystarczyło by każdy członek rodziny ludzkiej był traktowany w taki sam sposób.
Po przybyciu ze Starego Świata do Nowego, etyka religii Abrahamowych nakazywała podejść do każdego człowieka z poszanowaniem jego godności, co prawda by go później nawrócić. Tak też podchodzono do tubylców. Wymieniano się ozdobami, tańczono razem przy ogniskach, oprowadzano po lokalnych krajobrazach czy też pito bruderschafta. Godność ludzka nakazywała podejść do każdego pokojowo, bez przemocy, z serdecznością i miłosierdziem. Ten uroczy widok, jaki mógł zastać każdy przybywający osadnik, szybko zaczął się zmieniać.

Z obustronną ciekawością nawiązywano nowe, międzykulturowe kontakty
Nawracanie na jedyną słuszną religię było dla kolonistów kosztowne, ale też nie odbiło się bez efektu w postaci niepokojów społecznych w grupach tubylczych. Każde plemię cieszyło się jednym, dosyć dobrze ukształtowanym systemem religijnym, a to animistycznym, a to panteistycznym, a to totemistycznym itd. Każdemu kapłanowi takiej religii, który ciężko jej nauczał, tym samym pracując ku zjednoczeniu się plemienia, nie podobało się, że z jakiegoś dalekiego kraju przybywają niby-półbogowie, którzy siłą rzeczy narzucają swoje wierzenia. Konwersja na całkowicie inną religię rozbija plemię – słabnie ogólna motywacja na rzecz wspólnych działań, wodzowie tracą swój autorytet kosztem Jednego Boga, tubylcom odechciewa się pracować na wspólny dorobek plemienia.
Gdyby tego było mało, kolonizatorzy mają czasami problemy z poszanowaniem naturalnego prawa własności plemion. Czasami Europejczykowi oberwie się strzałą w kolano za wejście na nie swój teren. Gorzej, gdy zrobi to nie jeden Europejczyk, a setka pijaków, którzy dawno powinni gnić w lochach gdzieś głęboko w Bawarii. Plotki niosą się o incydencie, gdzie biały pijaczyna pobił Indianina, bo ten nie chciał mu pokazać jak rozmnażają się węgorze. Dochodzi też do gwałtów na miejscowych kobietach. Niektórym tak się one spodobały, że zaczęto tworzyć specjalne burdele, których główną atrakcją są panie o nietypowej karnacji. Oczywiście takie „pozyskiwanie” kobiet nie obeszło się bez oporu, co jeszcze bardziej negatywnie wpłynęło na lokalne stosunki. Mnożą się różne, nieetyczne pomysły na coraz to nowe “wykorzystanie” tutejszych...

Takie widoki były coraz częstsze podczas podboju nowego świata
Najszybciej terytorialnie, wręcz gwałtownie, rozwinęła się Kolonia Austriaków. Protegowani Habsburgów Wiedeńskich, nazywający się Kompanią Handlową, nie rozpoczęli swojej działalności od handlu. Wręcz przeciwnie, w ostatnich dwóch latach przez niewielką wysepkę przetoczyły się kontyngenty niemieckojęzycznych, katolickich wojsk. Ku zdziwieniu lokalnych, maszerujące armie twierdziły, że teraz tutaj jest zupełnie inne państwo niż jakieś nędzne plemię. Przeciętny tubylec nie umiał tego zrozumieć, a szybko rozszerzająca się idea austriackiej granicy była bardzo często tylko formalnym objęciem terytorium zwierzchnictwem. Kolonia jest rozbita do tego stopnia, że prawie połowa populacji to miejscowe ludy. Wodzowie Coinów nie są w stanie na ten moment podjąć gwałtownego zrywu, gdyż Austriacy skutecznie wymordowali wszystkich ich najsilniejszych wojowników. Gubernator austriacki powziął pewne kroki w celu integracji z tubylcami w postaci zaadoptowania miejscowej gry (ponoć nawet rozegrano mecz z tubylcami), lecz nie jest to w stanie zmazać kilkuset wojowników poległych w trakcie ekspansji.
Van Oranje z Kolonii Niderlandzkiej też niezbyt ckliwie podchodził do tubylców. Podobnie gubernator Floyd z Florydy Wschodniej, przyjął politykę raczej zduszania wpływów lokalnych plemion niż pójścia z nimi na ugodę. Tak jak wcześniej wymienione dwa państwa, Egipcjanie z Nowej Aleksandrii, Prusacy, Portugalczycy i Wenecjanie, kupowali zwykle od natywnych mieszkańców po parę prowincji, za kwoty duże lub małe (w każdym razie niestałe) a resztę zagarniali siłą. Kolonie te „cieszą się” sporą liczbą podbitych plemion ale sytuacja jest daleka, żeby trzymała się na jednym włosku. Nie zmienia to faktu, że ciągłe podbijanie wzmaga niezadowolenie tubylców i być może w przyszłości zrodzą się z tego jakieś problemy.
Khorinis, Kolonia Maurów i Neapolitańczycy po odpowiednich inwestycjach w swoje państwo a przy terytorium niewiele zwiększonym, rozpoczęli ofensywę prędką jak błyskawica (być może kiedyś ktoś nazwie to zgrabniejszym słowem) ku podbijaniu nowych ziem, a co za tym idzie – wzięciem pod swoją „opiekę” pewnej, nawet sporej, liczby ludności lokalnej. Ziemie zdobyte zostały tak prędko, że część plemion nie zrozumiała w ogóle, że są podbici, chociaż niektórzy już zaczynają stawiać opory i przestaje im się to podobać.
W Gionie, Nowej Danii czy kolonii tureckiej zdobywano ziemię mieczem i piórem, co dało raczej neutralny rezultat. Miejscowi kapłani nie mają jednak problemów z nawracaniem ich ludności, gdyż w Nowej Danii czy Sandżaku takie akcje nie są prowadzone a i tak się przesadnie nie zapowiada, żeby tubylcy mieli protestować przeciwko nie szanowaniu ich religii. Jedynie Gion, kolonia Genueńczyków, prowadzi jakieś działania konwersyjne, jednak tubylcy z ich nawracaniem problemów nie mają zbyt dużych, co prawdopodobnie jest efektem ich kultury.

Próby bezkrwawego zajmowania nowych terenów nierzadko ubezpieczano obecnością pokaźnej ilości wojsk
U Pomerańczyków i Francuzów panuje względny spokój. Na palcach jednej ręki policzyć można wszystkich zbuntowanych wodzów – nie stanowią oni żadnego większego problemu. Mimo tego, kolonii francuskiej dochodzi jednak problem lekkiej przymusowości nawracania, co stanowić będzie czynnik irytacji dla niektórych kapłanów ludów tubylczych.
Florentczycy natomiast mają swoje własne osobliwe problemy. Podczas wykupywania ziem od tubylców kapłanom Aidanów, czyli kaście rządzącej w owej kulturze, obiecano nie nawracać ich ludu na katolicyzm, przy czym w zasadzie nie dopilnowano, żeby autonomiczni Jezuici (nie mówiąc o samej niezależności Kościoła Katolickiego) to uszanowali – tak czy siak ludzi zaczęto nawracać, co kapłanom było nie w smak. Zaczęli więc podburzać przeciwko Florentczykom swoich podwładnych. Mimo tego, pewni sojusznicy gubernatora zaczęli wykłócać się z kapłanami, argumentując tym, że wcale nawracanie nie jest takie złe a Laurentia w zasadzie trzyma się swojej umowy. Nawróceni Aidanowie wydają się pozytywnie wpływać na odbiór katolicyzmu wśród Aidanów-pogan. Oprócz tego dochodzi jeszcze problem Aidanów siłą wcielonych w granicę kolonii.

Nieczęsty widok chrztu natywnych mieszkańców Warnenzji
Najspokojniej wydaje się być w Nowej Szkocji i Krakowie Zachodnim. Szkoci nikogo nie zmusili siłą do przyłączenia się, a tubylcy, z którymi nierzadko dzielą wspólne ziemie, raczej są do nich nastawieni przyjaźnie. W Krakowie Zachodnim natomiast osadnicy przesiąkli tolerancją religijną i kulturową wywiezioną z Polski, bo oprócz tego, że wszystkie ziemie przyłączono w sposób dyplomatyczny i bezkrwawy, to jeszcze idea złotej wolności, jaką Polacy krzewią, działa pozytywnie na tak etnicznie zróżnicowanym terytorium.
Jak na razie do żadnego buntu nie doszło, chociaż w niektórych koloniach sytuacja jest opanowana mniej niż w pozostałych. Problemy tubylców jednak nie mogą czekać i uważa się, że powinny zostać rozwiązane w ciągu najbliższych lat. W przeciwnym razie… no cóż, może nie być zbytnio kolorowo.