Enthguki [Wydarzenia]

Obrazek
Federacja plemienna. Położenie: północne. Kultura: benryjska, religia: Ungnir. Założycielka Sigrid. [Prowadzi: -]
Awatar użytkownika
Elenorsar
Posty: 169

Enthguki [Wydarzenia]

Post autor: Elenorsar »

Obrazek
Posłuchaj o tym co najważniejsze
Awatar użytkownika
Elenorsar
Posty: 169

Re: Enthguki [Wydarzenia]

Post autor: Elenorsar »

Walka wśród Bogów za morzem
Rok 115
Obrazek

W roku poprzednim nasi Dagani zdecydowali się na wyprawę łupieżczą. Była to wyprawa pierwsza od dłuższego czasu, więc niczym dziwnym, że musiałem się tam wybrać razem z nimi, aby to wszystko zobaczyć na własne oczy i opisać, tym bardziej, że na czele armii stanął nie kto inny, a sama Dagan Vittaheimr Dagu Trondheim, wnuczka legendarnej Sigrid.

Koło niej stanął jej mąż Brýnnheimr, także mężny wojownik. Tak dobrana para przewodząca armii nie inaczej, ale musiała wznieść morale wojowników na wyższy poziom. Ekscytacja tym wydarzeniem udzieliła się aż mi, który nie miał zamiaru walczyć, a jedynie zapisać wszystko na kartach historii.

Wspólne siły Lómdati Rígsþur, wojowniczego ludu Benrów wypłynęły z portu kierując się na ziemię nie takie bliskie, bo aż do państwa znajdującego się na południowy zachód zwanym Domeną Arran, ludu kupieckiego, więc zapewne mającego dobra, po które rzesze statków wypełnione żądnych mordu ludzi północy, właśnie się udawało.

Trorðangr sprzyjał tej wyprawie zsyłając na flotę Lómdati Rígsþur silny wschodni wiatr, który pchał nas ku wybrzeżu naszego celu. W trakcie całej podróży nie było ani jednej burzy, a to był dobry znak. Bogowie chcieli, byśmy tego roku złupili jak najwięcej.

Po niedługiej podróży przybyliśmy do brzegu, przy wschodnim wybrzeżu Arran. Tak jak przewidziała nasza przywódczyni, wróg słysząc o naszej wyprawie zgromadził się na wyspach, które są de facto słabym punktem ich państwa. To dało nam możliwość na spokojne złupienie okolicy. A jakie to były dobra. Skrzynie wypełnione biżuterią, kruszcami, drogocennymi kamieniami. Wszystko to szło wozami w kierunku naszych statków, które dryfując przy brzegu wypełniały się przeróżnymi wartościowymi rzeczami oraz licznymi niewolnikami.

Oczywiście nasi wojownicy nie zapomnieli, aby zostawić swoje jeszcze nienarodzone potomstwo, aby lud Bernów mógł się rozwijać w innych zakątkach świata. Nie tylko wojowie, ale i wojowniczki nie próżnowały pokazując Arrańskim ludziom, jak wyglądają prawdziwe kobiety.

Po pierwszych łupach, podczas których udało się zrabować również kilka spichlerzy, dzięki czemu nie trzeba było martwić się o wyżywienie na resztę wyprawy nadszedł czas, aby skierować się na północ, po kolejne jeszcze nienaruszone ziemie. W tym momencie do brzegu przybiły nasze statki, informując że pozoracja ataku na ich wyspy nie udała się i wrogie wojska kierują się w naszą stronę. Byliśmy gotowi i parliśmy dalej. Na drodze stanęło nam wojsko wroga. Bardziej liczne, ale za to mniej wyszkolone. Vittaheimr wiedziała natomiast, jak każdy z Bernów, że walka przybrzeżna jest naszą specjalizacją, więc postanowiono walczyć.

I cóż to była za walka, nasza konnica zderzyła się z piechotą wroga, jednak główny strach u przeciwnika budził oddział Skörkaða, którzy wpadając w swój szał zabijania, torowali sobie drogę, a na czele armii biła się sama wojowniczka Vittaheimr, podnosząc morale wojów i wojowniczek. Wróg nie poddawał się jednak, widać kierowani jakąś dziwną siłą odpierali atak.

Obrazek

Armie przegrupowały się, aby po chwili ponownie stanąć przeciw sobie lecz zanim doszło do bitwy zdawało mi się, jakby słońce pociemniało, a świat jakby spowił mrok. Chyba nie tylko ja to zauważyłem, bo i cała nasza armia jakby chwilowo się zawahała przed ruszeniem na wroga, który to wykorzystał i ruszył pierwszy. Ten znak oznaczał jedno. Na pole bitwy zstąpił Móralmifn. To znaczy, że przyszła pora na śmieć licznych, a on sam przybył, aby dzielić poległych na tych co zasłużyli na Geing oraz tych co trafia do Snolrúgu.

Armie ponownie się zderzyły. Nasi bracia i siostry ginęli wykrzykując imię Boga ciemności witając się z nim po drugiej stronie. Było słychać też wiele imion naszych przodków. Synowie i córki powracali do swoich rodzin w domu Bogów. Mimo ponoszonych strat nie cofali się, walczyli do końca, aby móc zasłużyć na miejsce wiecznych walk i uczt.

Słońce znowu pojaśniało, a to oznaczało, że Móralmifn za niedługo opuści pole bitwy, więc dowództwo zdecydowało o odwrocie. Na tyłach została lekka konnica, której zadaniem było niedopuszczenie, aby wróg dotarł na statki, a później dołączyć do reszty wojsk. Gdy jednak wszyscy znaleźli się na pokładach, oni nie zawrócili. Walczyli dalej wiedząc, że dzisiejszego wieczora będą ucztować z legendarnymi przodkami i samymi Bogami.

Tak opuściliśmy te lądy zadowoleni płynąc ponownie do swojego kraju bogatsi o nowe skarby, nowych niewolników, z myślą że wielu naszych braci i sióstr zginęło godnie w walce i nie wzmocnią armii Hraudurów w nadchodzącym Vérnsaz. Płyniemy do naszych rodzin, aby podzielić się dobrą nowiną o udanej wyprawie.

To wszystko jest prawdą i mogę to potwierdzić, bo sam tam byłem i widziałem na własne oczy.

Dauðrbiǫð
Skryba
Awatar użytkownika
Elenorsar
Posty: 169

Re: Enthguki [Wydarzenia]

Post autor: Elenorsar »

Czas zabawy
Rok 115
Obrazek
Benrowie lubią pić, Benrowie lubią świętować, a przede wszystkim Benrowie lubią pić i świętować jednocześnie. W ostatnim okresie było wiele okazji do picia i świętowania. Pierwszym z nich był powrót naszych dzielnych wojowników wraz z Dagan Vittaheimr i jej mężem Brýnnheimrem. Lud radował się na powrót z udanej misji, a opowiadania o bitwie krążą do dzisiaj, nie chwaląc się mam i w tym swój skromny wkład, dzięki moim obrazowym opisom tego co żem widział na własne oczy.

Teraz jednak nie czas mówić o bitwie, teraz jest czas powiedzieć o tym jak wyglądała uczta, a była ona ogromna. Dagan Vittaheimr do swej wielkiej sali zaprosiła każdego chętnego i przyszły tłumy. Takie tłumy, że nie mieściły się w środku i trzeba było zagospodarować podwórze. Na samym biesiadowaniu nie zabrakło gorzałki, ani jadła, a było w czym wybierać. Nowe piwa, miody pitne i wina podczas grabieży wypełniały kufle i rogi, które po chwili opróżniały się do dna, aby znów się napełnić, a smaku do nich pieszcząc nasze podniebienia doprawiały nowe owoce, rodzaje zwierzyny i innych znakomitych rzeczy, których nie dane nam było wcześniej spróbować, ale za sprawą udanej grabieży w Domenie Arran, mogliśmy teraz cieszyć się ich smakiem. Były i okazje, aby skosztować czegoś innego, ale pozwolicie, że o tym nie będę się rozpisywał, chociaż o efektach nocy jeszcze będzie okazja porozmawiać.

Oczywiście wygrana bitwa to nie był jedyny powód do świętowania. Zeszłoroczna wieść Dagan Vittaheimr, że jej córka ma zamiar wyjść za mąż wstępując w wiek dorosły podobno mocno poruszyły spotkanie Daganów, a prawie każdy z nich składał propozycje swoich synów i córek, aby połączyć swój ród z najbogatszym Dagiem. Jednak przywódczyni Dagu Trondheim nie śpieszyła się, a oddała wolę w ręce córki, do której przybywali młodzi i młode kandydatki, a młoda kobieta oznajmiła swojej matce po jej powrocie z wojny, że zdecydowała się na dwóch, od siebie nieco starszych, mężczyzn. Jednym z nich był syn farmerki Dagan Þögunna z Dagu Ela, a miano jego brzmi Lengstvegr, za to drugim wybrankiem był syn wojowniczego Dagan Brir z Dagu Njöði o imieniu Krǫptugrvǫllr, silny i mężny wojownik. Wiadomym było, że wesele córki Vittaheimr i Brýnnheimra, następczyni tytułu Dagan Trondheim, musiało być huczne i obfite tym bardziej, że było to podwójne wesele. Takie właściwie było i trudno tu powiedzieć cokolwiek więcej, jednak dla nie obytych z naszą kulturą warto wspomnieć o kilku rzeczach. W trakcie wesela, które trwa od świtu, aż po zmierzch towarzyszy wiele rozrywek, a jedną z najważniejszych uznawanych przez Benrów są walki biesiadników. Nie są to zwyczajne walki, a o możliwość zasłużenia sobie na wybrankę lub wybranka. Mężczyźni i kobiety chętni oddać się tej nocy wychodzą na środek i wykonują tradycyjny taniec Váskva. Gdy komuś się wykonanie owego tańca spodoba, może ściągnąć jego wykonawcę z parkietu i zaprowadzić do alkowy lub za zgodą obydwu zrobić to tam, gdzie są - dla niewtajemniczonych, akty zbiorowe i publiczne nie są tematem tabu w ludzie Benrów. Inaczej jest, gdy będzie więcej chętnych na jednego tancerza. Zwyczaj nakazuje walczyć im na śmierć i życie o względy wybranka lub wybranki. Uważa się, że wesele, podczas którego nie było co najmniej trzech zgonów, które wysyła wojownika do Geingru, jest zwyczajnie nudne. Na weselu młodej Endaland i jej dwoje wybranków zginęło dwunastu gości, co oznacza, że wesele ani trochę nie można uznać za nudne, a wręcz odwrotnie.

Obrazek

Teraz pora, aby wrócić do efektów nocy powojennej biesiady. Długie rozłąki spowodowane wojną oraz duże ilości alkoholu zaprowadziły wiele par do miejsc, gdzie zwykle są sami, chociaż z tym to i różnie bywa. Na rezultaty długo nie trzeba było czekać, a po Dagu rozniosła się dobra nowina o łasce Eyðy, która zrodziła w wielu kobietach dar, który rósł w ich brzuchach, a kilka z nich to szczególne kobiety. Po dziewięciu miesiącach okazało się, że rodzina Trondheim powiększyła się o trzrch zdrowych chłopców: Vaðr, Vér i Máli. Ciekawym zbiegiem okoliczności zdało się, że w okresie po połogu doszło do kolejnego ważnego wydarzenia, którym było połączenie się rodu Varesahidów pochodzącego z Imperium Saelidów wraz z rodami Ela oraz Njöði z Lómdati Rígsþur. Arsahir III Vah poślubił dwie znakomite kobiety samą Dagan Þögunna, doświadczoną kobietę oraz młodą wojowniczkę Hohös. Tak się składa, że Hohös jest siostrą pierwszego męża Endalandy, ale co ważniejsze Þögunna jest matką jej drugiego męża, następcy Dagu Ela, więc i sam Lengstvegr został nowym Daganem swojego Dagu, gdy jego matka wybyła z kraju do innego Imperium już na stałe. A to wiązało się z kolejna przeprowadzaką. Pierworodna córka Vittaheimr opuszczała domowe ognisko, aby zasiąść koło swojego męża w Dagu Ela, którym ten będzie rządził.

Tak więc okazji do świętowania było jeszcze więcej i były jeszcze bardziej huczne niż poprzednie, a wydawałoby się to prawie niemożliwe. Niestety o samym ślubie, który odbył się u Saelidów za wiele powiedzieć nie mogę. Byłem tam, a jakże inaczej. Zapoznałem się nawet z tamtejszymi skrybami, którzy także okazali się być mistrzami pióra. Wypada więc, aby oddać możliwość opisania tego zdarzenia miejscowym, wszakże nie są mi znane wszystkie obyczaje jakie zobaczyłem, więc i moje opisy byłyby niepełne. Osobiście ograniczę się do krótkiego podsumowania. Jadło było wyśmienite, alkohol wcale nie odbiegał, jak również kobiety i mężczyźni. Jednym zdaniem, przybysze zostali świetnie ugoszczeni i długo nie zapomną o tym wydarzeniu.

Dauðrbiǫð
Skryba
ODPOWIEDZ

Wróć do „Lómdati Rígsþur”