Wydarzenia

Położona w północno-wschodnim Imperiusie. Monarchia parlamentarna. Wiara: chystanizm.

Moderator: Winopik

Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3446
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

+4 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Winopik
Posty: 425

Re: Wydarzenia

Post autor: Winopik »

Obrazek



rok 842/843
Królewska pielgrzymka Chystanicka


Faktem raczej już mało znanym i powoli zapominanym jest to, że chystanici na południu nadal są prześladowani. Gdy nabrały one na sile i z różnych stron, wielu postanowiło pójść prostą ścieżką i swoją luksusową wiarę porzucić, wytrwalisi zaś zwinąć manatki i uciec. Poza Nową Cyrtią, będącą raczej odległym marzeniem i mało atrakcyjną lokalizacją dla uchodźców, wielu dotarło do Ligii Wolnych Ludzi - jak sama nazwa państwa wskazuje, z prześladowaniami tam się nie spotkali.
W tamtym też czasie król Dirk lekko posmutniał, że jednak bracia i siostry w wierze wybierają królestwo w którym każdy może wierzyć w co chce, aniżeli ziemie na których chystanizm jest wiarą powszechną, a nawet praktykowaną przez władcę. Mimo tego w trudnych czasach dla tej wiary, nie pozostawał bierny i śladem wielu, postanowił ufundować i własną świątynię. Choć nie w swojej ojczyźnie i nie do końca z własnych pieniędzy, Chryspoli mogło w końcu pochwalić się swoją wielką chystanicką świątynią!

Ówczesny prezydent Ligii dotrzymał umowy zawartej dawno temu przez jego porzednika, i nawet wysotosował poselstwo do władcy Cyrtii z zaproszeniem na wielkie otwarcie, czego Dirk nie raczył odmówić. Wielkie i ważne wydarzenie albowiem ma to być! Dłużej nie przedłużając, król na to wydarzenie postanowił wybrać się osobiście.
Swój wyjazd nazwał wręcz pielgrzymką, pozwalając wielu wiernym na dołączenie do jego podróży, choć nie ukrywał, że taka podróż może być kosztowna. Przeciętny człowiek mógł co najwyżej zabrać się jako służba jakiegoś szlachcica lub najemnik do ochrony ważnej osobistości, choć i Ci mieli trudno - obstawa samego króla robiła wielki podziw i inni raczej nie powinni obawiać się o swe bezpieczeństwo w jej pobliżu.

Wydarzenie może dla wielu błahe i zorganizowane z rozmachem, niesie ze sobą spory potencjał dochodowy - nie zawsze da się w ciągu jednego dnia dotrzeć z miasta do miasta, przez co trzeba posiłkować się rozbiciem obozu. A zapasy trzeba skądś wziąć... Tak samo z gościną w miastach. Kupcy, gospodarze, karczmarze, szynkarze i inni mogą już zacierać ręce na widok zmierzającej z daleka pielgrzymki kilkuset ludzi. Zarówno ci z Cyrtii nim król ją opuści, jak z Ligii gdy do niej dotrze, oraz... Sumenowie. Zaskoczeniem może to nie jest, lecz władca Sumenów wydal oficjalne pozwolenie na przemarsz pielgrzymki.

Karawana rusza, pielgrzymka jedzie, a pieniądz zostaje!
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3446
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

+2 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Winopik
Posty: 425

Re: Wydarzenia

Post autor: Winopik »

Obrazek


rok 844/845
Coś się kończy, coś się zaczyna


Coś się kończy, coś się zaczyna - tymi oto słowami można by podsumować ostatnie wydarzenia z Nowej Cyrtii, a szczególnie ze dworu. Świat ten opuściły dwie szlachetne osoby, jak i zarówno kolejne dwie założyły swoje rodziny.


Miniony rok władca Cyrtii zakończył z gorzkim smakiem wina. Żona z którą był od lat, opuściła przedwcześnie ten świat. Tym bardziej, że rozeszli się w nienajlepszej chwili - niedługo po tym jak Dirk wytknął Loes, że pomimo tylu lat współżycia, nadal nie dała mu ani syna ani córki. Gorycz, pęknięcie serca lub załamanie sprawiły, że królewska dama zapadła na chorobę, z której już nadworski lekarza nie był w stanie jej wyleczyć. Tak jakby... nie chciała wrócić do zdrowia.
Odeszła pewnego zimowego ranka, gdy służba przyniosła jej śniadanie. Służka zaniepokojona tym, że pani nie budzi się, pobiegła po lekarza, który później stwierdził zgon. Postawiło to króla w lekko niezręcznej sytuacji - tyle lat była jego żoną, jednak brak dzieci oznaczał, że małżeństwa nadal nie skonsumowali, więc tak jakby nie byli związani węzłem małżeńskim. Ostatecznie postanowił ciało oddać jej rodzinie wraz z grobowym posagiem, aby mogła spocząć na swoim rodzimy cmentarzu w Srebsog. I tym samym, Dirk Ghooge pozostał bez królowej i bez zabezpieczonej linii sukcesji...

Niedługo po Loes, świat ten również opuścił szwagier króla, Pier z domu Velde, w okolicznościach nieco mniej godnych mężczyzny. Niczym królowa, również odszedł nagle i niespodziewanie. Znany był z posiadania serca niczym byk, mogąc niezmiłowanie bez końca pić, walczyć oraz robić dzieci. Nie zginął w boju ani pijackiej potyczce, tym bardziej w łożu - znaleziony został przez koniuszego w stajni, zimny na stogu siania. Spekulacje są różne, ale najprościej jest powiedzieć, że zachlał się na śmierć. Do domu zdołał wrócić, lecz jak padł na siano, tak już z niego się nie podniósł.
Zostawił po sobie żonę, jednak nie samą: trójka synów dobrze się nią zajmie. Co dom to obyczaj, jednej tradycji pogrzebowej w Nowej Cyrtii nie ma, toteż wspólną decyzją, Ruriel z dziadkami, postanowiła męża pogrzebać na stosie. Nie zabrakło też oczywiście zakrapianej stypy, albowiem zmarły pewnie życzyłby sobie tego, aby pożegnać go tak jak on czynił wobec innych...


Coś się kończy, coś się zaczyna. Śmierć bratowej i szwagra z pewnością wyparła na Jogu jakiś rozmyślania. Jego rodzina nie była stara, jeszcze, jednak brakowało jej zdecydowanie młodej krwi, kolejnych pokoleń. Nie czuł na sobie nacisku innych w kierunku założenia rodziny, bowiem to powinna przyjść samo z siebie. Jednak czy śmierć dwóch członków rodziny czegoś w tej kwestii nie zmieniła?
Nadejście wiosny Jog uznał za odpowiedni moment by przedstawić siostrze i bratu i swoją wybrankę serca - Brunhildę z domu Hungów. Choć znacznie młodsza od Joga, nie wyglądała na przymuszoną do tego. Ja też sami twierdzili, spotykali się już od dłuższego czasu i czują, że teraz mogą oficjalnie się zaprezentować. Całe rodzeństwo nie posiadało się z radości, widząc że nawet taki stary byk jak Jog, kogoś sobie znalazł. Na tle ostatnich pogrzebów i smutnych wydarzeń, była to w końcu wesoła nowina, a Dirk widząc, że jego brat w końcu się żeni, nie szczędził mu swego wsparcia we złocie.
Ślub odbył się kilka miesięcy później, w lato. Dla obcych i niewtajemniczonych całe wydarzenie mogło wyglądać niczym ślub pary królewskiej, jednak co starsi mieszkańcy stolicy napominali, że kilkanaście lat temu ślub króla był zorganizowany z jeszcze większym przepychem. Całą główną drogę stolicy obsypano kwiatami, w karczmach i świątyniach wytoczono beczki piwa i wina na koszt pary młodej, zaś wszelkim grajkom jakich udało się znaleźć, zapłacono za dobrą muzykę dla ludu. Był to dzień który nie tylko Jog i Brundhilda zapamiętają do końca swego życia, ale również zwykli obywatele będą wracać do niego z miłymi wspomnieniami...

Nie jest to aczkolwiek koniec dobrych wieści. Młody Ton też znalazł sobie żonę. Niefortunnie przez musieli odkładać swoje oficjalne zaręczenie się: to śmierć ciotki, później ojca, następnie ślub wuja, a potem znów rocznice śmierci. Nie było odpowiedniej okazji do oficjalnego zaprezentowania rodzinie swej wybranki, jak i ogłoszenia daty ślubu. Dopiero rok po śłubie Joga, Ton miał wreszcie odpowiednią ku temu okazję.
Żonę znalazł pośród bogatego mieszczaństwa, poznaną w świątyni chystanickiej. Matce, Ingrith z domu Lugharów, przedstawił w pewien letni wieczór, jako tajemniczego gościa na kolacji. Zaskoczenie było wielkie, podobnie jak radość - nie będzie w końcu jedyną kobietą w domu.
Ślub, choć skromniejszy, wcale nie był gorszy od wyprawionego rok wcześniej przez Joga. Król na ożenek siostrzeńca, szczególnie pierwszy, nie pożałował również grosza, pozwalając zarówno na ucztę na królewskim dworze, jak i przekazując nieco darów do świątyń do zabawy dla zwykłego ludu.



Coś się kończy, coś się zaczyna. Król w ostatnich latach pożegnał swoją jedyną żonę oraz jedynego szwagra, ale przywitał również bratową i żonę siostrzeńca. Wydawać się może, że boczne linie królewskie są tym samym zabezpieczone, ale co z główną?
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3446
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

+2 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Winopik
Posty: 425

Re: Wydarzenia

Post autor: Winopik »

Obrazek


rok 846/847
Wielkie balobranie


Dobry kraj, to bogaty kraj. Bogaty kraj, to z kolei szczęśliwy kraj. Wszelkie uczty i dworskie zabawy są potrzebne każdemu, kto ma złota pod dostatkiem... i do lekkiego roztrwonienia go. Nie inaczej jest w tym przypadku, choć akurat w przypadku króla, zabawa nie stanowiła pierwszorzędnej potrzeby. W końcu wkrótce minie pięć lat od śmierci jego królowej, a on od tego czasu nadal nie znalazł damy na jej miejsce - nie śpieszno mu do grobu, jednak lepiej być ojcem w sile wieku aniżeli jako stary dziad. Okazja to świetna będzie to sprezentowania swych córek, sióstr oraz kuzynek, tych bliższych i dalszych. Najważniejsze i tak, by królowi wpadły w oko, a takie wydarzenie to jedna z lepszych ku temu okazji.


Nim jednak to nastąpi, trzeba się przygotować! A skoro to wydarzenie organizowane na bogatym północnym dworze, byle jakie być nie może! A król Dirk mając również swoje plany, wszystko musiało być najlepsze. Jedzenie? Najlepsze, personalnie wybierane przez nadwornego mistrza kuchni. Dekoracje na pałacu? Osobiście dobierane i nadzorowane przez królewskiego szambelana z tylko jedną wytyczną od władcy: ma być widoczny wydany pieniądz. Rozgrywka? Najprzedniejsza! No i tutaj już zaczyna się robić ciut problematycznie... No bo w końcu jak ocenić, czy rozgrywka będzie dobra?
Rozwiązanie problemu może okazać się prostsze niż się wydaje - wystarczy ją wcześniej przetestować. Choć do samego balu czasu nie pozostało wiele, zainteresowani specjaliści mogą już przybywać na dwór by podczas kolacji lub obiadu, króla zabawić. A nóż, a widelec, utalentowane osoby i trupy które dostatecznie rozbawią króla, będą mogły i bawić gości balu. Wieść więc ta niesie się po całej Nowej Cyrtii i jeszcze dalej.
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3446
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

+1 prestiżu za opis; sam bal zostanie wyceniony po jego zakończeniu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Winopik
Posty: 425

Re: Wydarzenia

Post autor: Winopik »

Obrazek


rok 846/847
Wielki Bal na północy


Wszyscy na północ, na północy królewski dwór! Zaproszenia przyjęte zostały przez południe, wschód i zachód, stamtąd też i wykwintni goście wkrótce przybyli. Orszaki dumnie przejeżdżały przez bramy Cyrtu, brukowaną drogą kierując się do pałacu położonego nad miastem. Stamtąd zaś, już piechotą, do sal balowych, prywatnych komnat oraz na mury. Wszystko co zostało starannie zaplanowane, teraz musiało przejść swoją próbę.

Dla gości, zarówno zagranicznych jak i lokalnych, czekały w pierwszej sali sowicie obłożone jedzeniem stoły. Pierwszych gości król przywitał osobiście, jednak gdy balowiczów nieco się zebrało, Dirk razem z nimi zasiadł do pierwszego posiłku i pierwszych małych toastów tego wieczoru, a także nocy. Pozostałych gości przedstawiał już szambelan, co nie oznaczało że i król ich nie pozdrawiał - mając swoje specjalne miejsce naprzeciw wejścia, kogo mógł tego pozdrawiał swoich kielichem lub gestem ręki.
Jednak jeść, pić, słuchać muzyki oraz prowadzić różnych gawędek w nieskończoność nie można. Szambelan za pozwoleniem swego pana wydał grajko specjalne rozporządzenie, przyciszając całą atmosferę i skupiając uwagę na władcy Nowej Cyrtii. Dirk tym samym powstał ze swego siedziska i prosząc siostrę do tańca, w końcu obydwoje byli bez swojej drugiej połówki, poprowadził wszystkich do będących obok sal tanecznych. Tym samym zaczęła się najprzedniejsza zabawa wieczoru, lecz nie główna atrakcja.

Jak sama nazwa wskazuje, miał być to karnawał, bal maskowy, zabawa przebierańców. Dla wszystkich czekały stoły pełne różnorodnych ma, nakryć głów, płaszczy jak i dodatkowych akcesoriów. Nic nie stało na drodze by w moment zmienić się w króla, rycerzach z dawnych opowieści, a i nawet potwora z różnych podań. Nie brakowało też klasycznych wykwintnych dodatków. Wszystkiemu zaś towarzyszyły wszechobecne lustra na ścianach, pozwalające nie tylko dokładniej przyjrzeć się swojemu przebraniu, ale również tworząc iluzję jakoby ludzi miałoby by być znacznie, znacznie więcej.
Choć noc była nadal młoda, nie da się całej przetańczyć. Muzyka po kilku godzinach zwolniła, rozniosła się po całym zamku. Można było spotkać małe grupki zamaskowanych balowiczów na balkonach w asystach pojedynczych bardów robiących im tło, trupy recytujące i odtwarzające lirykę dla większej widowni, albo coś prostszego, prosto z ulicy - kuglarzy, miotaczy ognia, połykaczy mieczy i im podobnych.
Jako gospodarz, król starał się swoim towarzystwem zadowolić każdego gościa. Szczególnie najwięcej czasu spędził z mistrzem zakonu znad południowej granicy - mieli okazję poznać się wcześniej w równie przyjemnych, acz bardziej konkurencyjnych, okolicznościach. Nie można też pominąć młodej krwi z Kaldahu będącej zaszczyconej taką zabawą i zapraszającą władcę na najbliższe wydarzenie w swoich progach. Sumenowie również nie odmówili zaproszenia, to mimo niezbyt klejącej się rozmowy, wydawali się mieć dobrze we własnym towarzystwie.

Zabawa trwała tak długo, jak goście dawali radę ustać na nogach i jeszcze trochę. Król nie był tutaj wyjątkiem, wcześniej oddalając się do swoich komnat. Szambelan i jego dalsza rodzina pytana o tą kwestię wywiązywała się odpowiedzią o upiciu, jednakże plotki już krążyły...
Zagraniczni goście pewnie tego nie zauważyli, to jednak lokalna szlachta widziała brak pewnej persony - królewskiego brata. Niezbyt rzetelni podpici świadkowie rozsiali informację jakoby o króla późną nocą miał przyjść tajemniczy posłaniec. Z racji karnawałowej zabawy, płaszcz, hełm oraz broń u pasa niespecjalne wyróżniała posłańca z tłumu. Dalej idąc, wiadomość jaką otrzymał miała wstrząsnąć nim na tyle, że potrzebował prywatności, a po zbyt długiej nieobecności wśród gości, dołączyła do niego i jego siostra. Zaczęto podejrzewać najgorszego, co też i stało się najgorętszym tematem balowych plotek: brat króla miał ponoć umrzeć.

Bal nie został przerwany, choć rodzina królewska opuściła go ze słodko-gorzkim smakiem. W ciągu kolejnych dni plotka stała się prawdą. Król, siostra i świeża wdowa w żałobie oznajmili i potwierdzili śmierć swego brata oraz męża.
Jog Ghooge ze swojej ostatniej misji dyplomatycznej do Ludu Sumenów, żywy nie wrócił.
Awatar użytkownika
Skryba
Mistrz Gry
Posty: 3446
Lokalizacja: Kraków
Kontakt:

Re: Wydarzenia

Post autor: Skryba »

+4 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Awatar użytkownika
Winopik
Posty: 425

Re: Wydarzenia

Post autor: Winopik »

Obrazek

rok 850/851
Honor vivorum, Mortuorum memoria


Śmierć nikogo nie oszczędza. Nie ważne czy człowiek jest bogaty, silny lub wpływowy - ze śmierci się nie wykupi, wywalczy lub wywiąże kontaktami. Śmierć traktuje wszystkich i wszystko równo. W końcu i wiekowe drzewo obumrze, ciało wieloryba zostanie wyrzucone na brzeg lub pochłonięte przez morską otchłań. Jednak w tym wszystkim nic nie stoi przeszkodzie, by pamięć o zmarłych trwała. Często wiele rodzin opowiada o swoich dziadkach i krewnych, ludzie wspominają przyjaciół których już nie ma. Kiedy czują potrzebę, miejsca ostatniego spoczynku lub związane ze wspomnieniami. Jednak co, gdyby można było... lepiej?

Może kultura chystanicka nie porusza kwestii śmierci i życia pozagrobowego, dając swoim wyznawcom jak największą przyjemność z samego życia, to nie jest to coś co powinno być pomijanie. Kultura Cyrtyjska, jednak z kilku na północy, wznosiła w to miejsce swoje dawne zwyczaje pogrzebowe, uzupełniając się nawzajem.

Zaczęło to tym samym męczyć Dirka. Jego sytuacja rodzinna nie wyglądała za ciekawie, co też niespodziewanie uderzyło go do pomyślenia też o innych. Rodzinę miał niewielką, siostrę i brata, a każde z nich swoją. Później ich dzieci założą własne, i tak dalej, i tak dalej. Inni ludzie mają tak... samo. Wszędzie co wieczór gasną światła, wszędzie ktoś umiera, ktoś się rodzi. Śmierci powstrzymać nie może, jednak jako król może zrobić coś innego.

"Śmierci powstrzymać nie można" chodziło mu w kółko po głowie, szukając nie tyle co pomysłu a inspiracji w tych słowach. Zwlekło się kilka dni i nocy, a może i ciut więcej, gdy z podniecenia ledwo się opanował i niemal sam nie poleciał ze swoim pomysłem do nadwornego artysty. Trochę jak za młodzieńczych lat, obawiał się że zaraz wspaniała myśl rozpłynie się i wypadnie mu z głowy. Jakby się tak zastanowić, jeszcze trochę i będzie mógł tłumaczyć to starością.

Wezwany został Bronn, młodzieniec który dzięki swojemu talentowi dosyć szybko stał się czeladnikiem. Mając aspiracje, dążył do równie szybkiego zyskania tytułu mistrza kamieniarstwa. W tym też celu udał się na królewski dwór, a prezentując swoje ówczesne prace, dostał się. Co prawda król miał inne plany co do jego pierwszej pracy w pałacu królewskim, to jednak myśl jaką zrodził uznał za ważniejszą. Zechciał od Bronna by stworzył coś, co określił ścianą płaczu. Młody artysta stał chwilę zmieszany próbując rozszyfrować ideę swego pana. Na szczęście Dirk zamierzał oszczędzić chłopakowi nieprzespanych noc z tą myślą, od razu rozwijając co miał na myśli. Bronn w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął.

Praca jaką obiecujący czeladnik otrzymał nie jest czymś ponad jego umiejętności, ale na pewno rzeczą czasochłonną. Z tego też faktu otrzymał pozwolenie na zrekrutowanie dodatkowych sił do pracy przy tak wielkim dziele, zaś gildie - okazję do zarobku. Ściana płaczu wkrótce powstanie.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nowa Cyrtia”