Dominium zdarzeń opisanie
Moderator: Badet
Re: Dominium zdarzeń opisanie
+10 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Re: Dominium zdarzeń opisanie

A rok to był
845
Czarna Róża, czyli królewny Samanthy wjazd do Amelios
~~Muzyka~~
Wiele delegacji z rozmaitych stron świata przybyło tego roku do Tylos, by na zaproszenie Imperatora Teoncjusza II Arkasa pławić się w splendorze cesarskiego dworu. Wszelako chociaż wiele z nich było niezwykle gustownych, a przepychem i bogactwem opływały niemal wszystkie, niewiele przedstawiało sobą taki widok jak ta, która wyprawiona została z kalteńskiego dominium.
"Jutrzenka", "Łabędzi śpiew", "Cień", "Czarny rycerz", "Zenit", "Gwiazda utracona" i "Półksiężyc" zwały się okręty, którymi przybyli wysłannicy Kruczego Tronu. Siedem wielkich, pełnomorskich okrętów o czarnych żaglach i długich kształtnych kadłubach z ciemnego drewna. Wiele widniało na nich znaków - proporców królewski, herbów starożytnych rodów i kruczoczarnych flag, których w cesarskim mieście nie widziano od czasów oblężenia przez Savorachów. Wtedy czarne okręty niosły miastu odsiecz i wsparcie. Dziś - dumę i pamięć o dawnych wspólnych bojach.
Hucznie przyjmowane okręty pełne były czcigodnych dostojników i szacownych arystokratów, którzy wraz z własnymi świtami i orszakami uzyskali zaszczyt i przywilej reprezentowania Kruczego Tronu na zbliżającym się wydarzeniu. Kolejno schodzili oni na brzeg portowego nabrzeża, poprzedzani okrzykującymi ich przybycie heroldami i służącymi, niosącymi przed nimi ich rodowe znaki.
Pośród tłumu arystokratów wyraźnie wyróżniali się zakuci w ciemne płytowe zbroje kruczy gwardziści. Wywodzący się z osławionej kompanii Czarnych Ostrzy zbrojni słynęli szeroko ze zwyczaju czernienia swych dwuręcznych mieczy, by ustrzec je od groźnej dla stali rdzy podczas morskich podróży - a podobno także by tłumić wszelkie słoneczne refleksy, które mogłyby zdradzić ich nadchodzące uderzenia. Ciasnym kordonem otaczali oni serce formującej się karawany, złożone z jeźdźców i przybocznych towarzyszących samej królewnie Samanthcie - następczyni tronu Dominium, pierworodnej córce królowej Eleonory. Młoda, piękna królewna tak jak samo jak jej matka nie zwykła kryć się w karocy, lecz dumnie i wysoko trzymać podniesioną głowę z wysokości rosłego rumaka spoglądając na port i rozległe zabudowania metropolii Tylos. Wśród przyglądającej się nowoprzybyłym gawiedzi niejeden zwrócił na młodą kobietę uwagę - niejeden też westchnął, podziwiając długie, czarne włosy i piękne oblicze przyozdobione delikatnym diademem. Choć nigdy wcześniej nie widziana w Tylos, królewna była z pewnością znacznie bardziej rozpoznawalna, aniżeli towarzyszący jej starszy wiekiem posiwiały już mężczyzna, który podążał zaraz przy jej boku. Był nim Hektor Astallak, kanclerz Kruczego Tronu i jeden z najważniejszych polityków Dominium. Chociaż to oblicze i wdzięk Samanthy sygnowało całą delegacje, dla każdego choćby pobieżnie zaznajomionego z tematem jasnym było, że wszystkie jej ruchy konsultowane będą z tym zaufanym sługą tronu. W tym momencie zajęty był on rozmową z kuzynem królewny, Bhalem Kaltenbornem - oficerem na służbie tylosyjskiej armii, weteranem ostatnich starć w Warezji przeciwko wielokrotnie liczniejszym Savorachom.
Tym, którym nazwisko kanclerza Hektora niewiele mówiło, łatwo umknąć w tłumie barwnych i strojnych możnych i rycerzy mogli kolejni wyróżniający się znaczeniem dworzanie. I tak spod stalowego hełmu pochmurnym obliczem spoglądał na imperialne miasto ser Utgar Kaltenborn z Kalholdu, przedstawiciel pomniejszego rodu królewskiego domu - a jednocześnie arcy-rycerz i przyboczny strażnik królewny, przewodzący Czarnym Ostrzom. O ile rosłego i odzianego w bogatą, pełną zbroję i hełm z pióropuszem rycerza można było jeszcze z tłumu wyłapać stosunkowo łatwo, o tyle najwybitniejsze nawet oko nie wskazałoby głównego dekoratora i organizatora oprawy orszaku - szambelana Kaspara Coraxa. Ten skromnie odziany dworzanin niczym wprawny dyrygent zarządzał formującą się grupą, dbając by każdy zajął przynależne mu miejsce w korowodzie, którego wymiary, przemarsz, trasa i prezentacja zostały starannie i w detalach przemyślane.
Z biciem w bębny i dudnieniem trąb przepyszna delegacja ruszyła ulicami miasta, opuszczając port. Czterdziestu czterech doboszy i dwudziestu sześciu muzyków wytyczało rytm pochodu złożonego z bez mała pół tysiąca dusz i koni. Wznoszone wysoko znaki i proporce powiewały na wietrze przed przedstawicielami pieczętujących się nimi domów i rodów. Młodzi chłopcy i dziewczęta rozrzucali pod nogi maszerujących płatki kwiatów, a paziowie królewny ciskali w przypatrujących się korowodowi gapiów srebrnymi monetami i szlachetnymi kamieniami. Nie mniej niż dwadzieścia pięć krytych czarnymi aksamitem powozów i kolasek turkotało po brukowanych ulicach, niosąc starszych wiekiem gości i niezmierzone zapasy bogactw i luksusów przeznaczonych na bal.
Wyniosły korowód z dumą przejechał przez miasto, kierując się przez prowincje w stronę znacznie mniejszego, lecz nie mniej istotnego wobec gości odbywającego się tam wydarzenia. Tam właśnie rozegrać się miał ostatni etap i zwieńczenie podróży, stanowiącej jednocześnie występ i pokaz przepychu Kruczego Dworu. Niewielka w spokojniejszych czasach mieścina została praktycznie całkowicie opanowana przez strojne namioty dziesiątek i setek grup, których wielotysięczne tłumy odpowiedziały na imperialne zaproszenie. To właśnie po dotarciu do rogatek tego tymczasowego, namiotowego miasteczka, rozegrał się ostatni akt przyjazdu.
Na sygnał Kaspara ryknęły zrazu wszystkie trąby, a dobosze wybili jednym rytmem donośny grzmot, dudniący i głęboki. Echo tego dźwięku przebrzmiało donośnie, budząc zdumienie wśród ludzi i zwierząt, przerywających swoje prace by spojrzeć na nadciągającą karawanę. Znad jadących wozów poderwało się nagle tłumnie ptactwo - siedemset siedemdziesiąt siedem czarnych kruków i białych mew zerwało się ze szczebiotem i krakaniem do lotu, wypuszczone na raz z klatek, w których trzymano ich wcześniej na tę właśnie okazje. Skrzydła ich i ptasie łapki przyozdobiono wielobarwnymi wstęgami, które uwolnione zwierzęta ciągnęły za sobą, tworząc wielobarwną tęczę nad zjawiającym się w Amelios orszakiem - który wśród takiej właśnie kakofonii dzwięków i barw wkroczył na swe miejsce w wielkim zjeździe możnych tego świata.
Skoro zatem przybyto do Amelios, zaraz rozłożono pod miastem własny obóz. Bogaty niby miasto samo w sobie, pełen ogromnych, wielokątnych namiotów wyłożonych miękkimi dywanami, otoczony płotem i wysoko wzniesionymi proporcami, strzeżony i rozświetlony blaskiem błękitnawych lamp - rzekłbyś czarna perła w koronie rozpolitykowanego miasta. Stamtąd właśnie przystąpiono do faktycznego działania. Co dla jednych było zabawą, dla innych wszelako było pracą wartką i niełatwą - towarzyskie spotkania i tańce prowadzone w rytm muzyki poprzedzały bale, po których długie wieczory spędzano na pisaniu listów, odbywaniu spotkań i negocjowaniu.
W ciągu ledwie tygodnia od przybycia królewna spotkała się osobiście z imperatorem Teoncjuszem Arkasem, przekazując mu listy i pozdrowienia od swojej matki, a także rozmawiając z nim o wielkich i małych sprawach dworu i sojuszu pomiędzy największymi imperiami na kontynencie. Siostra królowej, Efazja Walanus-Kaltenborn razem z mężem, księciem Shahem, spotkała się zaś z jej ojcem - cenionym i doświadczonym dostojnikiem na imperialnym dworze, z którym rozprawiano o licznych sprawach tylosyjskiego dworu oraz wrażeniach z południowych wojaży toczonych przeciw straszliwym Savorachom: zagrożeniu o którym wielu z pogrążonych we wzajemnych bojach władcach kontynentu zdaje się zupełnie zapominać.
Kanclerz Hektor miał pełne ręce roboty - poza lawirowaniem między imperialnymi frakcjami i koteriami prowadził też wymianę listów z księciem Cesarem z Elyrandii, przekazując instrukcje posłom skierowanym do Liwurii czy zręcznie przyjmując egzotycznych gości z dalekich stron. Mniej doświadczeni dyplomaci łatwo odeszliby od zmysłów, gubiąc się w grząskiej plątaninie układów, obietnic, zobowiązań i przynależności - lecz dla wprawionego w tym kanclerza była to uczta sama w sobie, bal przewyższający wszystko co nawet najwspanialsi z kucharzy i szambelanów świata mogli przygotować. I chociaż wiele z jego sukcesów i porażek na zawsze pozostanie zapewne niewiadomą dla wszystkich poza niewielką grupą jego współpracowników i tronu, któremu służy, nie oznacza to, że brakować mogło gestów i czynów głośnych i podniosłych.
Jednym z nich mogła być zorganizowana przez Liwuryjczyków uczta, na którą zaproszono królewnę Samanthę. Ta zaproszenie przyjęła, wraz z doborowym towarzystwem pojawiając się i spotykając z królem Fabrizio Otterim. Z jego rąk otrzymać miała jeden z sukcesów kanclerskiej dyplomacji - skierowany do jej matki i rodzin zmarłych list z przeprosinami za nieszczęsną śmierć kalteńskich zbrojnych, do którego załączono również słuszną i godną rekompensatę. Jeszcze podczas tej samej uczty miała królewna publicznie liwuryjskiemu monarsze wybaczyć i w imieniu swej matki w niepamięć puścić wcześniejsze nieprzyjemności, światłością i wyrozumieniem dając nadzieję na rozwój dobrych relacji w przyszłości - takiej zwłaszcza, która nie widzi dalszego konfliktu między powaśnionymi o attigliańskie ziemie i korony stronami wśród monarchów wschodu.
Wiele jeszcze uczt, wiele balów i wiele przyjęć odbyto, wiele z nich uświetniono wizytą królewny i członków jej rodu, niepomierną masę rozmów jawnych i skrytych tocząc w międzyczasie. Nie brakowało publicznych wystąpień i przemówień, nie brakowało szeptów i wieloznacznych gestów. Wszelako znudzeni dworskimi intrygami i zabawieniem dam rycerze z niecierpliwością wyczekiwali coraz bardziej nadchodzącego zapowiadanego wielkiego turnieju. Wielu kruczych gwardzistów ostrzyło swe czarne ostrza w oczekiwaniu na możliwość zaprezentowania swych przewag w boju - wielu też synów zachodnich domów rycerskich pragnęło skrzyżować miecze ze sławnymi wojownikami ze wschodu i północy. Prym wśród niecierpliwych wiódł zwłaszcza krewny królewski, Bhal, któremu śpieszno było nie tylko, by nazwisko swe królewskie móc zaprezentować w szrankach, ale też by powrócić czym prędzej do swych ludzi w ich warezyjskich bojach - kto wie czy nie jako wódz naczelny, jeśliby fortuna sprzyjała mu łaską w cesarskim oku. Spokojniej rzecz przyjmował ser Utgar z Kalholdu, który królewny na krok nie odstępując, większy zachowywał umiar i mniej o rzeczach przyszłych mówił: wszelako i on nieraz szyję wyciągał, jakby chcąc dzień początek turnieju zwiastujący szybciej móc obejrzeć. Widziano również obydwu mężów wieczorami na polu ćwiczebnym się szermujących, jak ćwiczyli i w formie swej się upewniali niemal każdego dnia. Wielu też o ich przewagach było przekonanych i niemało pokładało w nich nadziei - mówiło się że wśród ciżby służby i ciurów nawet zwykłych obozowych, którzy między obozami pełnymi kramarczyków, ladacznic i obwoźnych dostawców zbytków się kręcili, fortuny istne przepuściło, na tego czy owego ze spekulowanych czempionów wskazując i pieniądze obstawiając.
Także mijały dni kolejne w Amelios, gdzie w obozie kruczego dominium bawiono się i pracowano, balując, negocjując i szykując się do nadchodzącej batalii jak do bitwy najprawdziwszej. I tylko jedna zbroja czarna stała zakurzona w kącie zapomnianego namiotu - pozbawiona zdobień i symboli, czarną różę tylko na boku przyłbicy mająca. Czekająca.

- Delegacja Kruczego Tronu, prowadzona przez królewnę Samanthę i kanclerza Hektora Astallaka przybywa do Amelios na bal i turniej.
- Do orszaku dołącza również przebywający ciągle na tylosyjskiej służbie kuzyn królewny, Bhal Kaltenborn - zamierzający brać udział w turnieju.
- Królewna Samantha przyjmuje z rąk króla Fabrizio Ottieriego list z przeprosinami oraz zadośćuczynienie w srebrze.
- Czyżby na turnieju zdarzyć się miało coś niespodziewanego?
Re: Dominium zdarzeń opisanie
+1 prestiżu za opis, nagroda za delegację po zakończeniu obrad
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Re: Dominium zdarzeń opisanie
+2 prestiżu za delegację
+1 prestiżu za przeprosiny liwuryjskie
+1 prestiżu za przeprosiny liwuryjskie
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Re: Dominium zdarzeń opisanie

A rok to był
847
Filary historii
~~Muzyka~~
Wykute z zimnego kamienia posągi starożytnych uczonych poważnymi spojrzeniami mierzyły wspinające się po szerokich stopniach postacie. Marmurowe ręce zaciśnięte na zwojach i księgach o twardych, nieruchliwych okładkach. Srogie spojrzenia, schludne szaty i wyniosłe postawy - uwiecznieni ręką i zamysłem rzeźbiarzy przedwieczni twórcy witali mijające ich nowe pokolenia bez czułości i wyrozumienia.
Górująca nad miejskim placem królewska biblioteka była budynkiem okazałym i poważnym. Świątynią wiedzy, przybytkiem historii i przeszłości. Jej ciche, wytłumione miękkimi dywanami korytarze wiły się skomplikowaną plątaniną wokół wysokich regałów, zawierających tomiszcza sprowadzane z wszystkich stron świata - historyczne i naukowe traktaty ze wschodu, pieśni i poezje z Tylos, kroniki dokonań dalekich władców z północy i mistyczne tajemnice z południa. Dziesiątki opasłych, skutych łańcuchami ksiąg kryło wiedzę dostępną dla wybranych - setki innych traktatów i zwojów otaczały je, jak armia otaczająca wodzów: legowisko pism, przesiąkniętych tuszem i ociekających lakiem pieczęci z dawno napisanych listów. Krypta manuskryptów, skrywająca przeszłość na której budowano imperia.
Setki proporców i sztandarów powiewało na wietrze, świszczącym pośród wysokich skał kalteńskiego szczytu. Ktokolwiek zdobyłby się na wytrzymanie jego porywistych powiewów i wspięcie się pomiędzy ostre turnie niedostępnego szczytu mógłby dostrzec ogromne namiotowe pole, setkami wielkich niczym domy namiotów zasnuwające stopy góry. Zgromadzone w tym miejscu rycerstwo całego Dominium zaiste zdawało się nie dostrzegać, że prócz niedalekiego zamku i okolicznych wiosek wznoszony przez nich wielkomiejski zgiełk zgoła kontrastował ze spokojną i cichą na co dzień okolicą. Wszelako nie bez powodu niemal dziesięć tysięcy rycerzy i ich giermków zgromadziło się w tym właśnie miejscu - wszak to właśnie pod stokami góry Kalten zaczęła się epopeja pierwszej królowej Everthy, w tym miejscu zrodził się jej ród i korona, która z czasem zjednoczył miała wszystkich Krebainów. To właśnie w tym miejscu jej dziedziczka, Eleonora, zwołała wielki rycerski zjazd, którego ostatni ośmiodzień przemijał właśnie wśród wspaniałych uczt i pokazów sztuki. Przez ponad trzydzieści dni zgromadzone rycerstwo słuchało i przemawiało, zabierając głos w sprawach wielkich i małych: omawiano nowe prawa, wzywano do zmian, rozstrzygano spory i zawierano przyjaźnie. Królewscy szambelani byli świadkami spisywania nie mniej niż czterdziestu kontraktów małżeńskich, a sprowadzeni z Hadat juryści wypełnili wiele ksiąg opisami wzajemnych pozwów i rozstrzygnięć, osiąganych przed obliczem majestatu. Ogromne wydarzenie, na które zjechała się cała armia gości, porównywalna z tymi ścierającymi się nie tak dawno temu w dalekich attigliańskich ziemiach, obfitowało w wydarzenia i ceremonie: praktycznie każdej nocy w królewskich i książęcych namiotach urządzano przyjęcia na cześć któregoś z zacnych rodów, niemal każdego wieczora obozowisko rozbrzmiewało odgłosami muzyki i światłami spektakli. Radość i zabawa przeplatały się z gorącymi emocjami sądowych procesów i politycznych sporów, a także z ponurymi chwilami żałoby - w połowie zjazdu pożegnano bowiem szacownego Hektora Astallaka, wieloletniego kanclerza i przyjaciela owdowiałej przed paroma laty królowej. Ponure widmo śmierci wydłużyło, lecz nie powstrzymało pracy wyznawców Kruczej Królowej. Już następnego tygodnia zapowiedziano hucznie zwołanie na za dwa lata wielkiego turnieju ku pamięci tego szlachetnego męża i uhonorowaniu tytanicznej pracy, jaką przez lata włożył w kształtowanie dzisiejszej pozycji Kruczego Tronu. Zapowiedziano również rychłe wyznaczenie nowego kanclerza - królewskiej prawej ręki i filaru, na którym wspiera się władza nad tysiącami zgromadzonych pod górą Kalten mieczów.
Zimne wody Laruzy płynęły wartko, niosąc do południowego morza kwaśny posmak skał z teugejskich gór. Biegnąca wzdłuż równin i lasów wielka rzeka rozdzielała dwie krainy: Ametystowe Księstwa na zachodzie i Kamarog na wschodzie. Nie raz i nie dwa wyniosłe brzegi bystrego strumienia spływały w przeszłości czerwienią: toczyły się tu antyczne boje między Andujarami i Krebainami z królestw brentelskich, przekraczały je tylosyjskie legiony. Nad jej brzegami rozgrywały się dramatyczne boje dynastycznych sporów między Kaltenbornami i Avarciami, ważyły się losy dziedzictwa Glymmów i dogorywała sprawa Sępiego Króla. Wytyczona na Laruzie granica rozdzielała nie tylko władztwa i ludy, lecz także światy: glaudanizmu i katlonizmu, nocy i dnia, bogini i boga. Granica ta, będąca filarem równowagi i porządku w całym regionie, znalazła w końcu uznanie, na które według wielu historyków zasługiwać mogła już od wieków - wyróżnienie w osobie własnego księcia, sprawującego pieczę nad swą wodną domeną z wysokich baszt nowo zbudowanego zamku - Larry.
- W Hadat oficjalnie otwarta zostaje wielka królewska biblioteka.
- Rycerstwo z całego Dominium zjeżdża się tłumnie na wielki wiec pod górą Kalten, gdzie omówione zostają królewskie plany i zatwierdzone rozmaite reformy i przywileje.
- Wśród licznych ceremonii i uroczystości pożegnany zostaje zmarły Hektor Astallak, kanclerz królestwa.
- Ku pamięci zmarłego zapowiedziany zostaje na przyszły rok wielki turniej, mający się odbyć na Sępich Wyspach
- Ukończona zostaje budowa zamku Larra nad Laruzą, siedziby księcia Mevena Astallaka z Glysoris
Re: Dominium zdarzeń opisanie
+2 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Re: Dominium zdarzeń opisanie

A rok to był
849
Starcie książąt
~~Muzyka~~
Położona u skalistych brzegów Wybrzeża Żmijów wyspa Ikas z pewnością jest miejscem pełnym wyrazu. Wschodnia z Sępich Wysp była w ciągu ostatnich dziesięcioleci świadkiem wielu przemian i wiekopomnych wydarzeń: przechodząc spod bezpośredniej władzy Kruczego Tronu w ręce Kertha i jego wezyra, stała się ostatecznie własnością "księcia książąt", Sidamona Torabiego. Mieszcząca znakomitą rezydencje słynnego rodu Sarkonitów, szczycącego się osobą sławnego malarza Rogera wyspa stała się również domem dla wygnańców z południowego ludu Bagratów, którzy licznie i dziarsko dołączyli do wielokulturowej mieszanki stanowiącą populacje wyspy.
Wkraczające w nową erę dzięki napływowi nowej krwi ze strony warenzyjskich osadników lenno księcia Sidamona zostało przez niego szczęśliwie oczyszczone z heretyckich zwolenników Sępiego Króla - czego symbolicznym ukoronowaniem stało się wzniesienie na wyspie pięknego glaudanistycznego klasztoru, zwanego Świątynią Zmierzchu. Zaprojektowana przez Viktora Rezanova budowla została oficjalnie otwarta przez pierwszego z Kai-Shadarów królestwa: słynnego teologa, Athoza z Żelaznogrzbietnych. Zbudowana w zgodzie z najnowszymi prądami w architekturze i religijnych naukach świątynia wzniesiona została w sposób pozwalający jak najdłużej utrzymać w jej wnętrzu światło zachodzącego słońca: w symboliczny sposób utrzymując w ten sposób mistyczny moment zmierzchu, kiedy należący do świata żywych dzień łączył się ze związaną z duchami zmarłych nocą. Otwarcie świątyni, chociaż dla glaudanistycznego kleru i okolicznych mieszkańców niezwykle znaczące, nie było jednak najważniejszym z wydarzeń, które odbyło się na Ikas w ostatnich latach.
Lojalna służba Sidamona, a także jego zapał w zwalczaniu zwolenników Sępiego Króla przekonał bowiem królową do przyznania księciu zaszczytu organizacji turnieju "hektorskiego" na jego wyspie. Chociaż wydarzenie odbywało się na jego ziemi, dla wszystkich od początku było jasne, że to Kruczy Tron odpowiada za jego ufundowanie i opłacenie - to zaś obiecywało niemały rozmach, odpowiadający słynącemu z bogactwa dworowi. Zaiste wielkie wydarzenie ściągnęło śmiałków z niejednego zakątka świata - a cóż była to za plejada charakterów! Prócz bagrackiego rycerstwa rodem z dalekiego południa pojawili się tu zarówno arystokraci z księstw ametystowych jak i byli zakonni rycerze z północy Dominium. Ze znacznie dalszych krain przybyli bogaci uljaccy bojarzy, hojnie sypiący złotem na ogrom zbytków wszędzie dookoła - zacne rycerstwie towarzystwo stanęło również z Merowinii, choć próżno wśród nich było szukać wielkich nazwisk. Wiele entuzjazmu sprawiło pojawienie się również gromady reprezentantów z Langeoog, barwnych i strojnych w swych tradycyjnych kratowanych odzieniach i kolorach. Znacznie mniej od nich popisała się za to delegacja z Valdarii - w skład jej wchodziło głównie towarzystwo mrukliwe i ponure, towarzyskością ustępujące nawet przybyłym z Tylos obytym z wojną katafraktom.
Zdecydowanie największe wrażenie zrobiła na zgromadzonych delegacja z dalekiej Elyrandii - w podróż na Ikas udała się bowiem nie tylko sama księżna, Sofia, ale również pokaźna liczba rycerzy, wśród których prym wiódł słynny Gejza. W ostatniej chwili, nieomalże spóźniony, przybył na wyspę również książę Bjorn z Czarnego Oka, pojawiający się razem ze swą jedyną córką, Sol. Jego wielki w liczbie, choć nie ociekający złotem orszak przyjęty został zarówno przez nową kanclerkę, markizę Beatrix Pemberton (ku czci poprzednika której skierowane było poniekąd całe wydarzenie), a także gospodarz miejsca, książę Sidamon. Biorąc pod uwagę, że zarówno niemłody już władca Bagratów jak i Bjorn raczyli wziąć własnoręczny udział w zmaganiach przed oczami królowej Eleonory, starcie to szybko ochrzczono bitwą książąt - wyglądano też jego licznie z niecierpliwością, umilając czas widowiskami pokazów łuczniczych czy pieszymi bohurtami.
Wkrótce też rozpoczęło się samo starcie. Nie miał w nich szczęścia książę Sidamon, mimo słusznego wieku mierzący się ze znacznie młodszymi czempionami - chociaż zmusił on swego oponenta do zażartej walki, w końcu uległ noszącemu białego łabędzia na tarczy Imralowi z Jarlatu. Ten wszelako niedługo nacieszył się własnym sukcesem, bo wymęczony wcześniejszym starciem prędko uległ wielkiemu Gejzie. Drugi ze ścierających się książąt, Bjorn, poczynał ze zdecydowanie większymi sukcesami - gromiąc najpierw miejscowego rycerza Amiriaha, następnie zaś obalając z konia Merowińczyka Leonarda. Drugi z reprezentantów arcyksięstwa pokonał rozrzutnego Uljaka Myhalnego, by samemu ulec arcyrycerzowi Utgarowi, który we wcześniejszym starciu wysadził był z siodła (i lekko kontuzjował) jednego z wysłanników dworu valdarskiego. Niewielu widzów żałowało odpadnięcia z turnieju tego niezbyt charyzmatycznego kawalerzysy.
Już w trakcie pierwszej rundy starć wyłaniać się zaczęli faworyci całego spotkania - wśród nich jednym tchem wymieniano zarówno słynnego Gejzę Torontala, księcia Bjorna z Czarnego Oka i arcyrycerza Utgara Kaltenborna z Kalhodu. O miejsce na podium ścierał się jeszcze z nimi dzielny kopijnik z Tylos, Kalamandus Cessius - jednak poważna rana nogi wywołana źle zapiętą zbroją pechowo uniemożliwiła mu awans do tego tak zacnego grona.
Następnym, od którego odwróciło się szczęście, był Bjorn. Raniony podczas wcześniejszego starcia z Leonardem de Amee książę odmówił odstąpienia i dzielnie starł się z samym Gejzą. Odważny książę był już jednak wyraźnie zmęczony wcześniejszymi triumfami, a skrzętne wykorzystanie spowolnionych reakcji spowodowanych jego kontuzją przez Torontala zadecydowało o jego klęsce, tym samym doprowadzając do wielkiego finału. Ten rozegrać się miał między reprezentującym elyrandyjską koronę Uljakiem i przywódcą paladynów z Kalten. Wyczekiwanej walce z zapałem przyglądały się licznie zgromadzone na trybunach koronowane głowy.
Pojedynek rozstrzygnął się w pięciu przejazdach. Przez pierwsze dwa starcie wyglądało na wyrównane, ale gdy rycerze zderzyli się kopiami po raz trzeci, wśród gapiów dostrzeżono ściekającą po nogawce Utgara krew - zbłąkana drzazga musiała ugodzić go pomiędzy płytami pancerza, utrudniając mu ruchy. Spostrzegawczy Gejza nie pozwolił wyślizgnąć się tej szansie i chociaż sam również nie był już w pełni sił, wprawnie przejął inicjatywę. Kaltenbornowi z Kalholdu starczyło jeszcze sił by przez chwilę odpierać jego ataki, ostatecznie jednak skapitulował: zajmując tym samym drugie miejsce, zaraz za triumfującym Torontalem.
Tak też zakończył się "hektorski" turniej na Ikas, wśród wielotygodniowych zabaw i uczt zabawiający lokalne rycerstwo i gości z całego świata. Kolejne wielkie, po tylosyjskim, rycerskie wydarzenie tego typu zawsze pozostawia niedosyt, oddając jednocześnie spragnionemu wyzwań rycerstwu sprawiedliwą szansę do przetestowania swych umiejętności. A wszak po zakończeniu dalekiej attigliańskiej wojny świat współczesnych cieszyć się zwykł kolejnymi latami złocistego pokoju...
- Świątynia Zmierzchu projektu Viktora Rezanova zostaje oficjalnie otwarta przez Athoza z Żelaznogrzbietnych
- Reprezentant księcia Elyrandii, Gejza Torontal, zwycięża turniej hektorski - wygrywając główną nagrodę [50 złota]
- Arcyrycerz Utgar Kaltenborn z Kalholdu zajmuje drugie miejsce [25 złota]
- Wielki książę Bjorn z Czarnego Oka zajmuje trzecie miejsce [10 złota]
Spoiler
Dla zainteresowanych, tutaj drabinka:
https://challonge.com/pl/o4akceqz
Lista kontuzji (by Skryba, więc oficjalne):
Utgar - lekka rana
Bjorn - lekka rana
Pierre Cortex - lekka rana
Kalamados Cessius - średnia rana
https://challonge.com/pl/o4akceqz
Lista kontuzji (by Skryba, więc oficjalne):
Utgar - lekka rana
Bjorn - lekka rana
Pierre Cortex - lekka rana
Kalamados Cessius - średnia rana
Re: Dominium zdarzeń opisanie
+5 prestiżu (za świątynię, turniej i drugie miejsce w nim zajęte oraz opis)
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis
Re: Dominium zdarzeń opisanie

A rok to był
850
Wrota Przejrzystości
~~Muzyka~~
Fragment sztuki autorstwa Philippota z Laurens opartej o wydarzenia prawdziwe.
Konspekt: Konetabl Robert, zasłużony wojownik i bliski współpracownik zmarłego arcyksięcia Karola VI, został wyzwany na pojedynek przez Arnauda IV. Zarzut? Stwierdzenie, że Arnaud to zdrajca. Początek dramy ma miejsce w dobrach rodowych Roberta.
Scena I
Didaskalia: Gdzieś koło wczesnego popołudnia na Ziemie Roberta przybył Arnaud IV, żądający rozmowy z Robertem. Zgodę faktycznie otrzymał: możni rozmawiali jednak jedynie przez kilkanaście minut, a już po chwili można było słyszeć już podniesiony głos obu panów.
Dialog:
Robert: "Jesteś zdrajcą, chcesz objąć tron i władze dla siebie"
Arnaud IV: "Jak śmiesz, starcze, prawić takie oszczerstwa. Wiek odebrał ci rozum!"
Robert: "Bacz na słowa, panie, mogą one cię dużo kosztować."
Arnaud IV "Za tą zniewagę krwią własną zapłacisz - stawaj!"
Robert (spoglądając swemu rozmówcy prosto w oczy): "A zatem wybrałeś śmierć. Przygotuj się zatem do świtu."
Arnaud IV: "Jeszcze zobaczymy, kto zginie, starcze!"
Arnauld wychodzi, kurtyna.
Scena II
Didaskalia: Robert: O świcie na ziemiach Roberta.
Liczni naoczni świadkowie dosiadają koni.
Pojedynkowicze stają naprzeciw siebie. Giermkowie podają im kopie i mocują im tarcze do ramion.
Przed walką następuje wymiana zdań.
Robert (gniewnie): "Zdrajco! Myślisz, że zdołasz zapanować nad Merowinią? Po moim trupie! Czas pokaże, kto jest wart tronu. A teraz? Czy chcesz tego, czy nie, twój koniec nadszedł."
Robert unosi kopie i opuszcza hełm, szykując się do starcia.
Arnaud IV (odkrzykuje równie gniewnie): "Jesteś za stary na ten świat, starcze, i słono zapłacisz za swoje oszczerstwa w moją stronę!
Również szykuje się do starcia.
Po kilkunastu sekundach jeden z obserwujących występuje kawałek do przodu i daje sygnał, rozpoczyna się pojedynek. Obaj jegomoście w swoich lśniących srebrnych zbrojach ruszają na siebie.
Kopie zderzają się o tarcze, żaden jednak nie jest ranny i nie spada z konia. Zawracają, giermkowie podają im kolejne kopie.
Arnauld (do siebie, konfidencjonalnym szeptem): "Że on się jeszcze trzyma na koniu"
Robert niewzruszony, widać po nim doświadczenie starego żołnierza (w tym miejscu można rozważyć krótki dialog między jego giermkami, wspominający o jego dokonaniach z czasów wojny Lilii).
Ruszają znowu na siebie. Tym razem kopia Roberta trafia w tarczę Arnauda, łamiąc ją i spychając go na ziemię (sugeruję użyć układu linek, niewidocznych z widowni, by wiarygodnie oddać efekt wysadzenia z siodła). Arnaud z kolei trafił w konia Roberta, który padł, kwicząc z bólu.
(Przerwa na buczenie z widowni)
Poturbowani panowie wstają i dobywają swoich mieczy. Zaczyna się walka - przez krótką chwilę idą jak równi sobie, lecz wkrótce Robert zaczyna zdobywać przewagę. Liczne pomniejsze rany, scena starcia powinna trwać co najmniej 3 minuty. W jej trakcie znowu wywiązuje się dialog.
Robert (zdyszany): "Śmiałeś brać mnie za niedołężnego starca?"
Robert wymierza kopnięcie w napierśnik Arnaulda, który przewraca się do tyłu. Nim jednak Robert zdoła zakończyć walkę, jego oponent tnie go w nogę trzymanym w lewej dłoni sztyletem, upuszczając krew i również obalając na ziemie. Nie mogący powstać z kolan Robert odcina zdradziecką lewą dłoń Arnaulda, która leci na widownie. Jednocześnie jednak nabija się na miecz swojego rywala, który rani go w brzuch.
Robert (hełm spadł mu na ziemie, ledwo dycha, krew spływa mu po twarzy): "Tak się kończy twój żywot, panie, twój miecz miał więcej honoru niźli twe serce. Jeśli masz jakieś ostatnie słowa, wypowiedz je teraz"
Arnauld (krztusi się krwią i zawodzi z bólu, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa): "!!!..."
Robert (zadając ostateczny cios): "Krzywomówcy nie mają nic do powiedzenia..."
Zwycięski Robert wstaje, wspierając się na mieczu i wznosi pięść w geście zwycięstwa. Zgina się, jakby do ukłonu przed widownią, lecz nagle przewraca się i upada na ziemie. Krew wypływa z jego licznych ran.
Do obydwu walczących podbiegają obserwatorzy.
Na scenę wchodzi chór, lamentujący nad śmiercią obydwu możnych panów. Aria w wykonaniu Marquet Menet wzywa Androsa do zlitowania się nad ich duszami, podczas gdy ich ciała są obnoszone wzdłuż sceny na pokaz widowni. Następnie pochód opuszcza scenę.
Chór (w języku Tylos, tutaj podaje tłumaczenie): Tak oto dwóch Wielkich Pretendentów postradało żywot.
Miast pokoju, jeno dalszej oliwy do ognia to dodało.
Merowinio słodka, dalej bez tronu następcy!
Jedyna nadzieja w Katarzynie, wdowie po przebiegłym Arnauldzie
Siwe jednak jej włosy i dzieci mieć już nie będzie
O rękę jej jednak wielu ma się starać, by nowej dynastii dać życie
Zali spokoju zazna kraina arcyksiążąt, och słodka Merowinio?!
Kurtyna, koniec sceny.
Scena III
...
Późną wiosną roku 850 w królewskim grodzie Hadat doszło do wielkiego otwarcia najnowszego przybytku, zaprojektowanego i wykonanego pod przewodnictwem znakomitego architekta Viktora Rezanova. Pokaźny, szeroki i rozłożysty budynek rozmiarami mógł równać się z wieloma zamkami i twierdzami, w liczbie zdobień i przepychu prześcigając zaś niejeden pałac. Nowy budynek nie był jednak żadnym z powyższych. Był teatrem.
"Wrota Przejrzystości" to pierwszy tego typu obiekt na całym Imperiusie. Wystawianych na deskach ogromnej sceny spektaklów i sztuk oglądać może z przygotowanych siedzących miejsc 666 widzów - w tym sam dwór królewski, podziwiający sztukę w jednej ze specjalnych lóż. Sklepienie widowni ozdabiają przepiękne malowidła autorstwa Rogera z Sark, przedstawiające dwie maski: smutną i radosną - obraz oczyszczających ludzką duszę emocji uwalnianych podczas podziwiania dramatu.
Nader wszystko należy zaznaczyć jednak, że "Wrota Przejrzystości" to znacznie więcej niźli tylko wykonany z zimnego kamienia budynek. Otwarcie nowego królewskiego teatru to przede wszystkim szansa dla całego tłumu artystów - aktorów, dramaturgów, krawców, muzyków, śpiewaków, dyrygentów, tancerzy, makijażystó, i asystentów ich wszystkich, bez względu na stan społeczny, wiek, wygląd czy płeć: albowiem hadacki teatr zrywa z starożytnymi ograniczeniami tej sztuki nałożonymi przez przodków dzisiejszych tylosyjczyków i aletryjczyków, wprowadzając na scenę nie tylko aktorów kobiecych, ale też prawdziwy tłum innych innowacji: wielkie batalistyczne sceny z licznymi statystami, wielowątkowe epopeje rozgrywające się w wielu miejscach i liniach czasowych, żywe emocje i uczucia wyprowadzone z wcześniej sztywnych i martwych ram aktorskiej sztuki.
Kulturalne ożywienie, wywołane otwarciem nowoczesnego teatru, bardzo szybko przeniknęło przez jego bramy, wychodząc na ulicę - gdzie zarówno miejska młodzież jak i starsza widownia zabawia się, odgrywając lub recytując ustępy z nowo przedstawianych sztuk, podczas gdy na miejskich rynkach i pomniejszych scenach w karczmach i restauracjach początkujący aktorzy i dramatopisarze stawiają pierwsze kroki na drodze do stania się przyszłymi gwiazdami. Do stolicy z całego kraju zjeżdżają się utalentowani brzuchomówcy, nauczyciele muzyki czy wyposażeni w bogatą wyobraźnie scenarzyści, gotowi na każde poświęcenie, byle tylko mieć szansę zaprezentować swoje talenty na deskach wielkiego teatru - wywołując wzruszenie, żal i radość pięknem swojego kunsztu.
- Wielki teatr królewski i opera "Wrota Przejrzystości", zostaje uroczyście otwarty w Hadat.
- Rozwijający się, nowy styl w sztuce teatralnej, zrywa z wzorcami antycznymi - krytycy określają go mianem "nurtu ametystowego"
- Wśród nowych spektaklów pojawiają się takie dzieła jak "Krwiste popołudnie", "Nocni kochankowie" i "Czas bez Gwiazd".
Re: Dominium zdarzeń opisanie
+2 prestiżu
When I became a man I put away childish things, including the fear of childishness and the desire to be very grown up. - C.S. Lewis