840/841 RNE

Arcyksiążę Merowinii, Karol VI nie miał łatwego życia. W przeciwieństwie do wielu władców regionu, nie odziedziczył on swego tytułu i władzy bezpośrednio. Miano arcyksięcia wywalczyć musiał samodzielnie, wychodząc zwycięsko z toczonej przez ponad pół wieku wojnie Lilii. Konflikt, toczony między spadkobiercami wymarłej głównej linii starożytnego rodu Loueningów, w ogromnym stopniu wyniszczył ich domenę. Chociaż starcie pod Caillon i śmierć ostatniego z pretendentów, Jana II, oznaczała koniec zbrojnych zmagań o tron, praktycznie całe panowanie Karola przebiegać miało pod znakiem odbudowy i powolnego podnoszenia się ze zgliszczy ciężkich dla Merowinii czasów. Mimo najlepszych wysiłków władcy, duża część jego pracy nie została ukończona, a dumny tytuł arcyksięcia nie odzyskał autorytetu sprzed okresu Czarnego Słońca.
Jednym z licznych zmartwień Karola była kwestia sukcesji tronu. Na jego nieszczęście, mimo licznych starań, jego żona urodziła mu zaledwie dwójkę dzieci - księcia koronnego Filipa oraz Katarzynę. Niepokój księcia, pomnego wydarzeń które doprowadziły do wybuchu wojny Lilii, sprawił, że dokładał on wszelkich starań, by jak najlepiej przygotować swego jedynego syna do roli następcy tronu. Oczko w głowie swego ojca, książę Filip rzeczywiście uczył się chętnie i pojętnie, a merowińskiemu dworowi imponował dowcipem i fantazją. Zapobiegliwy ojciec starannie dobrał swemu pierworodnemu małżonkę - została nią wpływowa Joanna de Roh, przedstawicielka jednego z możnych rodów Walezji. W 819 roku para doczekała się potomka - ochrzczonego po dziadku Karolem. Radość ta trwała jednak krótko - młody książę Karol okazał się bowiem dzieckiem zgoła odmiennym od swego ojca. Powolny, chorowity i strachliwy, zupełnie nie przystawał do oczekiwań swego dziadka, który rozważał nawet oddanie dziecka do posługi duchownej. W miarę upływu lat coraz bardziej jasnym stawało się jednak, że pani de Roh nie urodzi Filipowi innych zdrowych dzieci.
W roku 834 na dom walezyjski spadła straszliwa tragedia - książę koronny Filip zmarł niespodziewanie w wieku 35 lat. Podobno przyczyną zgonu były wywary, które po kryjomu przyjmował, a które miały zapewnić mu powodzenie w łożnicy i zapewnić narodziny bardziej sprawnego potomka. Śmierć ta całkowicie zdruzgotała Karola VI, którego plany sukcesyjne zostały tym samym całkowicie pokrzyżowane. Być może w akcie desperacji władca całkowicie zaniedbał sprawy rodzinne - zamiast tego koncentrując się na fundowaniu kolejnych wydziałów szacownego Uniwersytetu Karloniańskiemu, który za jego panowania odzyskał częściowo prestiż utracony w trakcie lat wojny domowej i stał się jedną z czołowych uczelni wyższych na całym świecie. Kiedy w rok później na chorobę serca zmarła jego żona, ukochana Maria de Sorel, władca całkowicie pogrążył się w rozpaczy. Zaczął odmawiać jedzenia i przyjmowania gości, coraz bardziej zaniedbując sprawy państwa. Strasznie schudł, chorował, mówiono że majaczył nocami chodząc po pustych korytarzach zamku. 17 marca 836 roku zmarł, arcyksiążęcą koronę przekazując swemu wnukowi - koronowanemu wkrótce na Karola VII.
Nowy arcyksiążę okazał się być władcą bardzo miernym. Posądzano go o ociężałość umysłową, brak doświadczenia i kompletne nieprzygotowanie do objęcia władzy, wynikające poniekąd z zaniedbania edukacji. Jeszcze przed objęciem przez dwudziestoletniego Karola tronu, w ostatnich latach władzy jego poprzednika, do ogromnego znaczenia doszła wspomniana wcześniej Joanna de Roh. Energiczna i przedsiębiorcza, arcyksiężna-matka szybko przejęła pierwsze skrzypce jeśli chodzi o sterowanie działaniami dworu. Swego strachliwego i niepewnego syna otoczyła swoimi zausznikami i doradcami. Wkrótce członkowie jej rodu otrzymali nominacje na ogromną liczbę czołowych stanowisk i dostojeństw dworskich.
Jak łatwo sobie wyobrazić, taki stan rzeczy dość szybko zaczął budzić sprzeciw wśród reszty merowińskiej arystokracji. Dostrzegające słabość władzy centralnej możne rody i kliki utwierdziły się w swojej niezależności, poczynając sobie coraz śmielej i coraz mniej respektując napływające ze stolicy ordynanse. Bogactwo i zaszczyty spływające na de Rohów budziły zawiść wśród innych możnych rodów, których wiele miało z tą rodziną stare zatargi jeszcze z czasów wojny Lilii. Coraz głośniej zaczęto mówić o możliwym udziale Joanny de Roh w śmierci jej męża, którego niespodziewana śmierć miałaby być wynikiem jej trucicielskiego spisku w celu przejęcia władzy.
Narastający opór wobec dominacji de Rohów zaowocował w końcu pierwszymi otwartymi działaniami przeciwko ich władzy - na zamku Beaumont przedstawiciele rodów de Sorel (hrabiów Bastynii) i de Goumene (baliwów Akwizji) wydali odezwę, wzywająca arcyksiężną-matkę do podzielenia się władzą regencyjną z radą baronów, w skład której mieli wejść przedstawiciele wszystkich większych rodów. Chociaż pozbawiona mocy i rzecz jasna odrzucona, deklaracja ta stanowiła otwarte wyzwanie rzucone obecnej strukturze władzy. Zmobilizowała ona "wielkiego przegranego" wyścigu o tytuł regenta i dominację na karlińskim dworze, księcia Arnaulda IV Valdariańskiego. Ten ambitny arystokrata, wżeniony w rodzinę panującą przez małżeństwo z córką Karola VI, Katarzyną, został przez Joannę zepchnięty na boczny tor i zmarginalizowany na merowińskim dworze. Nie zrezygnował on jednak ze swoich dążeń - wszedł w komitywę z rodem de Nemours, boczną odnogą de Rohów, niezadowolonych ze zbyt małego udziału we władzy, a także rodziną d'Arcy z Artozji. Dzięki ich poparciu zaczął budować swoją pozycje na południu arcyksięstwa, gdzie mógł wywierać coraz silniejszy nacisk na stolicę i dwór rządzony przez de Rohów - z jasnym celem jakim było przejęcie władzy regencyjnej dla siebie i zastąpienie skorumpowanej arcyksiężnej-matki własną opieką nad Karolem VII.
Wizja uzurpacji władzy centralnej przez księcia Valdariańskiego strwożyła wielu magnatów z północy kraju - silny regent mógł oznaczać odebranie im ich przywilejów i ustanowienie mocniejszej kontroli nad ich domenami. W opozycji do niego zaczęły organizować się różne kliki i stronnictwa, przygotowujące się do ratowania arcyksięcia przed knowaniami Arnaulda. Pośród nich najbardziej prominentne stronnictwo skupiło się wokół nestora rodu panującego - wielkiego konetabla Roberta Walezyjskiego. Młodszy brat zmarłego Karola VI, Robert był w młodości wspaniałym wojownikiem i zręcznym wodzem - to on dowodził kluczowym prawym skrzydłem w bitwie pod Caillon, a w późniejszych latach działał jako prawa ręka swego brata. Teraz ponad sześćdziesięcioletni, Robert jawił się wielu jako obrońca starego porządku, zaufany człowiek poprzedniego arcyksięcia i odpowiedni kandydat na czołową postać rady regencyjnej, na której tak zależało de Sorelom. Podczas wizyty na zamku Bourre Robert uzyskał poparcie tej wpływowej familii, a wkrótce jego stronnictwo zaczęło rosnąć w siłę, skupiając wokół siebie zarówno lojalistów myślących o ratowaniu merowińskiego tronu jak i oportunistów liczących na udział we władzy po odniesionym zwycięstwie. Chociaż liczne, stronnictwo wielkiego konetabla jest jednak głęboko podzielone - sytuacji nie ułatwia wcale fakt, że stary i bezdzietny Robert jest obecnie legalnym dziedzicem młodszego Karola VII. Wielu jego stronników nie byłoby wcale specjalnie smutnych, gdyby słabowitego arcyksięcia spotkał jakiś "wypadek", na skutek którego to właśnie Robert przejąłby pełnię władzy w krainie. Sprawia to, że zarówno de Sorelowie jak i wiele innych rodzin naciska na Roberta w sprawie wyznaczenia przez niego potencjalnego następcy spośród nich. Ten jak dotąd pozostaje głuchy na te wezwania, doskonale zdając sobie sprawę, że nadmierne wywyższenie którejś z popierających go familii mogłoby załamać jego stronnictwo.
Podczas gdy na północy orbitujący wokół wielkiego konetabla Roberta arystokraci pozostają niezdecydowani i wzajemnie skłóceni, na południu frakcja księcia Valdariańskiego jest znacznie bliżej stolicy i chociaż nie tak liczna, coraz szybciej zyskuje przewagę nad słabnącą Joanną de Roh. Nie wiadomo jednak, czy ewentualne przejęcie władzy przez Arnaulda i Katarzynę rozwiąże sytuacje - sytuacja wygląda tak, jakby sprawy zaszły już zbyt daleko. Autorytet merowińskiej korony opada coraz bardziej, składane przez pretendentów obietnice dla ich stronników są wzajemnie nie do pogodzenia, a szlachta całego kraju szykuje się do realizacji swoich planów w każdy możliwy sposób. Chociaż poza pomniejszymi utarczkami czy krzykliwymi pojedynkami nie doszło jeszcze do starć, wszyscy zdają sobie sprawę, że jeśli żadna ze stron nie ustąpi, wojna domowa gotowa jest do wybuchnięcia w każdej chwili - a merowińscy książęta, hrabiowie i rycerze mają zarówno środki, jak i wyniesione z czasów wojny lilii umiejętności, by ją toczyć. Ciemne chmury gromadzą się nad dziedzictwem Karola VI...
Podsumowanie
- Po śmierci arcyksięcia Karola VI władzę dziedziczy jego wnuk, słabowity Karol VII "Szkiełko"
- Kontrolę nad dworem przejmuje jego matka, Joanna de Roh - obsadza ona dwór swoimi klientami i krewnymi
- W opozycji do niej występuje książę Arnauld IV Valdariański, który razem z rodem de Nemours zagraża stolicy
- Możne rody północy, z de Sorelami na czele, gromadzą się wokół brata Karola VI, wielkiego konetabla Roberta
- Sytuacja niebezpiecznie zbliża się do możliwości wybuchu wojny domowej