Zmagania z piratami

Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

Zmagania z piratami

Post autor: Princeps »

1553 rok

Drunken sailor


Obrazek

Przed paroma laty Portugalscy kolonizatorzy jakby kierowani jakąś manią, zajmowali wyspy czy to blisko czy daleko od ich stolicy, próbując rozciągnąć swe wpływy w najdalsze zakątki poznanych krain. Jednym z takich pierwszych przedsięwzięć było zajęcie małego archipelagu pomiędzy Wyspami Proroka, a Algejami, który został wcześniej obwołany mianem Denerów. Małe wysepki, porośnięte gęstym lasem i zamieszkane przez autochtonów zdawały się nie kryć żadnych skarbów… lecz widocznie nie to miało stanowić o ich znaczeniu. Położone na brzegach Morza Herberskiego, to właśnie one stały się ostatnim portem jaki odwiedzali kupcy bogacący się na Szlaku Centralnym. Ku ich wygodzie lub by pomnożyć zyski z ceł, zaradni włodarze z Lisboi zarządzili lokację miasteczka zwanego Avis (nie mylić z Aves multinarodowym dominium pod mojżeszowym zarządem powierniczym z pobliskich Algejów!), które szybko zaroiło się od różnego rodzaju podróżników, awanturników i oportunistów.

A tych znowu ostatnio było coraz więcej – i to nie tylko na lądzie. Plaga piractwa, które objawiła się wraz z tajemniczym pojawieniem El Flamenharto miała się bardzo dobrze. Bezbronni kupcy padali na oddalonych szlakach łupem śmiałków, a do różnego rodzaju portów zapływały szemrane załogi z niebagatelnymi bogactwami (często zostawionymi w burdelach po jednej nocy). Nie każdemu jednak to wystarczyło…

Pewnego majowego dnia, na tle zachodzącego słońca zamajaczyły trzy okręty podchodzące do Avis. Nikogo początkowo ten widok nie zdziwił, wszak do portu co chwila zawijali kupcy z francuskich czy austriackich kolonii. Kiedy jednak okręty podeszły do portu, urzędnik zawiadujący nadbrzeżem się skonsternował. Przed sobą wszak miał nie mały okręt kupiecki, a prawdziwą karakę, prawie taką samą jaką widział jeszcze nie tak dawno w Lisobi! Mimo to podszedł wraz z pomocnikiem pod burtę by wyznaczyć cło i opłatę postojową. Kiedy jednak znalazł się bliżej, jeden z przybyłych marynarzy palnął mu z arkebauzu prosto w twarz. Był to sygnał na jaki reszta czekała. Po chwili całe nadbrzeże zaroiło się od najgorszych szumowin wypadłych z okrętów. Gwałcili, rabowali, mordowali. Tylko kilku „minutmentów” zdołało się zgromadzić na małym ryneczku, gdzie próbowali dać odpór najeźdźcom. Walka była krótka, gdyż widły czy kosa nie najlepiej radzą sobie przeciw mieczom i toporom. Wreszcie garstka ocalałych rzuciła swój oręż i poddała się kapitanowi wrogich okrętów.

Po tej sprawnej pacyfikacji miasteczka, zdobywcy kazali się zebrać mieszkańcom, którzy przeżyli przed magazynem pełniącym dotychczas rolę ratusza, gdzie przemówił do nich ich wyzwoliciel – kapitan Duncan „Drunkard” Dolby. Postawny (i wyraźnie czerwony na twarzy) mąż zaczął zgromadzonym obwieszczać, że od dziś ofiarował im najwspanialszy dar – wolności od despotycznej władzy zza morza. Od teraz Denery miały stać się nową ostoją dla wolnych ludzi, którzy nie chcieli mieć pana nad sobą. Potem jego słowa stały się jednak coraz bardziej bełkotliwe i kiedy zaczął mówić o tym, że każe niejakiemu Arturowi z Bretanii kopulować z owcą jak złapie tego kłamcę, przerwał mu jeden z ludzi stojących za nim – ponury człowiek, który wyraźnie odstawał od tego barwnego towarzystwa. Za Duncana dokończył mówiąc jasno i klarownie po niemiecku (zebranym jego słowa tłumaczył jeden z kupców z północnych stron) – od teraz Denery miały stać się wolnym portem, niezależnym od nikogo, gdzie każdy pirat i korsarz, albo ktokolwiek uciekający przed karzącą ręką monarchów europejskich, będzie mógł schronić się, odpocząć po swych wojażach i spieniężyć swe ciężko zarobione łupy. Po przemowie większość piratów rozpoczęła zaprowadzać wolność w mieście. Na drugi dzień rano, ktoś mógłby spostrzec, że doprawdy karaka przez noc odpłynęła… lecz szybko jej miejsce zajęły dwa dalsze okręty – dowodzone przez Adalbertusa Kalksteina i Rajmonda Maarloeve, których Duncan nazwał swymi serdecznymi przyjaciółmi.

Efektem tego ciekawego przewrotu stało się nowe państewko, które szybko oznajmiło wszystkim swe istnienie. Sama bytność takiej przystani sprawiła, że wielu piratów zaczęło kierować swe okręty na szlak centralny, który stał się wielce niebezpieczny do żeglugi. Kupcy, mimo że dalej z niego nieliczni korzystają, licząc na wielkie profity o ile uda im się przeżyć wyprawę, w znacznej mierze zaczęli szukać bezpieczniejszych dróg do zarobku.

• Denery zostały zajęte przez piratów i ogłoszone wolnym terytorium
• Piraci, korsarze, bandyci i kaprowie zaczęli ściągać do wyzwolonego Avis
• Szlak Centralny traci na obecności pirackiej ostoi

Zaznaczone miejsce całej akcji:
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

Re: Zmagania z piratami

Post autor: Princeps »

1555 rok
Osmańska "inwazja" na Denery

Obrazek


Kilka lat temu gdy Portugalczycy kolonizowali niewielki archipelag w środkowej Warnenzji, z pewnością nikt nie przypuszczał, że to właśnie to miejsce będzie jednym z epicentrów wydarzeń w środkowej Warnezji. Zajęci swoimi wojażami Portugalczycy nie zapewnili odpowiedniej ochrony swoim wysepkom co skrzętnie wykorzystał piracki kapitan Duncan "Pijak" szukający idealnej bazy wypadowej na jednym z najbogatszych szlaków handlowych, pech a może ktoś chciał, że owy kapitan zajął bez większych problemów Denery razem z miasteczkiem Avis rozpoczynając tym samym złotą erę piractwa w nowym świecie. Dwa lata niezakłóconego piractwa przepełnione wieloma skarbami szlaku centralnego w końcu rozwścieczyło lokalne kolonie których gubernatorzy nie mogli się pogodzić z faktem, że jacyś piraci mają czelność kłaść swoje brudne łapska na ich złocie. Najwyraźniej najbardziej rozjuszony faktem piractwa okazał się gubernator kolonii osmańskiej, który zorganizował wielką wyprawę na Denery składającą się z floty budzącej podziw w nowym świecie, gdyż ta składała się z 3 lekkich karak, w tym jednej od nowego szkockiego "sojusznika" który zaledwie 2 lata temu był wrogiem osmańskiej kolonii. Gdy wyprawa była już gotowa i rozpoczęto załadunek na statki, w osmańskim porcie doszło do incydentu na szkockim okręcie, mianowicie kapitan statku, mając w pamięci niedawny konflikt z Osmanami stwierdził, że on nie ufa muzułmanom i nie wpuści żołnierzy osmańskich na swój okręt póki ci nie oddadzą swej broni. Fakt ten oburzył oficerów osmańskiej armii, którzy mając na uwadze również swój honor wdali się z szkockim kapitanem w dosyć ostrą wymianę zdań która przerodziła się w istną awanturę trwającą niemal 3 dni, poirytowani dowódcy opóźniającą się wyprawą wysłali pod osłoną nocy kilkudziesięciu żołnierzy na łodziach którzy wdrapali się na okręt i obezwładniając pijanych wartowników postawili kapitanowi ulitmatum, że zabiera ich z bronią albo przejmą statek siłą. Postawiony pod ścianą kapitan w końcu uległ i tak opóźniona o przeszło 3 dni wielka wyprawa w końcu wyruszyła z osmańskich portów ku Denerom. Kilka następnych dni rejsu przebiegło spokojnie gdyż nie napotkano żadnych trudności na morzu a szkocki kapitan został udobruchany dosyć pokaźną ilością trunków dzięki czemu przestał niepokoić pozostałych na statku, gdy flota wreszcie dotarła do Avis spostrzeżono, że w porcie nie ma żadnego statku na co dowódca wyprawy stwierdził, że pewnie piraci wypuścili się na łowy i kazał wpłynąć do portu. Niepokojeni przez nikogo żołnierze wylądowali w porcie gdzie spodziewając się zasadzki zastali kompletnie pusty port i częściowo spalone miasto które zajęli bez walki. Jak się okazało piraci czując zbliżający się koniec ich złotej ery na szlaku centralnym postanowili się zawinąć ze swoimi bogactwami w nieznane zanim dopadnie ich któraś z kolonii. Jeśli wierzyć mieszkańcom miasta, pożar wzniecił kapitan Duncan który ponoć tak się upił, że postanowił zrobić sobie ognisko z jednego domiszcza co zaowocowało wielkim pożarem w mieście jak i szybszym opuszczeniu przez niego miasta. Osmanie po opanowaniu miasta w ciągu kilku kolejnych dni zajęli z łatwością resztę archipelagu po czym przeszli do zaprowadzenia nowej władzy i porządku na podbitych ziemiach. Wszystkich europejskich mieszkańców Avis oskarżono o współudział w piractwie i ukarano ich poprzez zniewolenie, natomiast oszczędzono tubylców zasiedlających te tereny jeszcze przed przybyciem kolonizatorów, dając im standardowe prawa jakie posiadają tubylcy na innych osmańskich ziemiach.


- Osmanie zajmują archipelag Denerów i miasto Avis.
- Wzrost napięcia między Szkotami a Osmanami w związku z incydentem na szkockim okręcie.
- Atak Ejaletu nie napotyka oporu, gdyż piraci wcześniej opuścili archipelag.
- Miasto Avis zostaje po części spalone w wyniku pożaru.
- Wszyscy europejscy mieszkańcy Avis zostali zniewoleni.
- Republika Wolnych Ludzi w Avis przestaje istnieć.
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
MrMatinh
Posty: 1050
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 11:29 am

Re: Zmagania z piratami

Post autor: MrMatinh »

1556 rok
Yo Ho, Yo Ho! A pirates life for me.



"Nikt mi nie rozkazuje. Kiedy chcę kobiety, daję jej pieniądze i ona staje się moją kochanką. Kiedy chce mieć statek, to go sobie biorę. Nikt mnie nie powstrzyma." Te słowa przypisuje się El Flameharto. Obrazują one całkiem dobrze wynik jego eskapady.

Na północy Nowego Świata kolonia angielska od lat prowadzi intensywną urbanizację, na jej wybrzeżach powstają sukcesywnie mniejsze i większe miasta z których niektóre są ważnymi punktami lokalnych szlaków handlowych. Będąc jedną z najbogatszych w nowym świecie utrzymywała duże wojsko, jednak na nieszczęście mieszkańców wojacy zajmowali się jedynie poszerzaniem terytorium kolonii a nie jej obroną. Bogate i opływające w luksusy, pełne wina i kurtyzan porty budziły pożądanie ludzi pragnących opływać w luksusy. Niestety niektórzy zamiast trudnić się uczciwą pracą wybierają drogę na skróty, dlaczego ktoś miałby im przeszkodzić? W końcu mając takie nieprzeliczone dobra jak gubernator miałby zobaczyć że troszkę ubyło.

Pewnego dnia więc do portu w Gotham w późniejszych godzinach zbliżył się samotny statek. Jednostka wpłynęła do portu spokojnie i zajęła miejsce obok wielu wielu innych handlujących tak rozmaitymi towarami. Jeden z urzędników już szedł by odebrać opłatę za postój gdy na biednego księgowego wyskoczyła z pokładu aż setka parszywych piratów. W mieście które do tej pory miało do czynienia co najwyżej z pijanymi marynarzami doszło do masowej paniki, wobec zaskoczenia ponadto nie było co liczyć na zebranie się jakiejkolwiek improwizowanej milicji. Nowa twarz w morskim rzemiośle zwana Czerwonym Korsarzem zabrała w tym czasie więc bogatym Anglikom wszystko co nie było przywiązane do ziemi i ile tylko piracka łajba była w stanie unieść. Cytując kapitana w powiewającym na morskiej bryzie czerwonym płaszczu. Przyszedł zabierać bogatym i dawać biednym (czyli sobie). Po tym akcie rozboju tak piraci załadowali się na statek i wypłynęli z portu nie niepokojeni przez nikogo. Cóż, nie daj boże jakaś Armia w pobliżu mogła by się nimi zainteresować.

Tymczasem na Pomorzu od wielu lat panował spokój, a przynajmniej tak się wydawało gdy przybył do nich gość o niemałej sławie. Sam El Flameharto i jego wspaniały okręt "Ogniste Ostrze" wylądował na zachodzie Ferosii by doszczętnie złupić tamtejsze miasteczko. Brano wszystko od złota po cnoty. Ponoć z resztą kapitan sam obrabował burmistrza po czym zbrukał jego żonę. Kto żyw ten uciekał z miasta, ponoć z resztą zbrukania nie unikali też co ładniejsi chłopcy. Gdy nie zostało już nic co można by ukraść albo zgwałcić korsarze odpłynęli zostawiając popiół i zbrzuchacone kobiety. Co jednak gorsze sam El Flamenharto poza wyspą prawdopodobnie podbił też część niewieścich serc, szczególnie takich które nie ucierpiały w żadnym ataku.

W Laurentii natomiast legenda piratów obrosła najbardziej w romantyczny wydźwięk. Tutaj bowiem niedaleko miasta Sebasteia wykonująca patrol karawel Atena napotkała nic innego a „Revanche” Bernarda z Tuluzy. Jak przystało na porządnego oficera floty w tej sytuacji kapitan nakazał odwrót. Nie mniej tutaj dały się we znaki braki w wyposażeniu i olinowaniu. Gdy silniejszy podmuch wiatru zerwał achtersztag co przy już nadszarpniętym kulami maszcie oznaczało utratę go, jasnym stało się że jednostka nie ma szans. „Revanche” unieruchomił okręt nawet nie próbując abordażu a potem precyzyjnym ostrzałem w rufę posłał na dno. Co ciekawe jednak tutaj zaczyna się prawdziwa opowieść. Bo sam Bernard ponoć kazał wstrzymać ogień i kazał swoim zbójom ratować rozbitków. Sam złożył kapitanowi gratulację za stoczoną walkę a następnie wysadził go wraz z załogą na laurenckim brzegu. O ile marynarze wrócili żądni zemsty o tyle niewieście serca po tym szlachetnym wyczynie podłego łotra zapałały pożądaniem wobec morza. Tak to bowiem jest że przeciętny dżentelmen zdenerwuje się, jeśli powie się mu, że jego ojciec był nieuczciwy, ale będzie się nieco przechwalał, jeśli odkryje, że jego pradziadek był piratem.


- Angielskie miasto Gotham zostało złupione przez nowego aktora na pirackiej scenie, Czerwonego Korsarza
- Sławny El Flameharto złupił zachodnie wybrzeże pomorskiej wyspy Ferosia
- Jedna z laurenckich karawel została posłana na dno podczas patrolu przez pirata Bernarda z Tuluzy
Imp XI: Królestwo Generii, Piracka Republika Tortugi, Norsowie
Imp XII: Królestwo Castiglione
Imp XIII: Marchia Altmarku, GM
MrMatinh
Posty: 1050
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 11:29 am

Re: Zmagania z piratami

Post autor: MrMatinh »

1557 rok
Zmagań ciąg dalszy

Obrazek

Leżący po środku skolonizowanego przez Europejczyków wybrzeża szlak centralny zwany jest wielkim nie tylko z powodu liczby kolonii, miast i osad, które łączy, ale również z uwagi na jego długość i zasobność. Czerpiący z niego korzyści gubernatorowi nie pomyśleli jednakże, że do ochrony wielkich zysków przydałyby się równie wielkie floty – w skutek czego w tym roku strzegł jedynie osmański bryg „Kwiat Pustyni”. Ten jednak wypłynął z doku w samej już końcówce roku i niezbyt wiele mógł zrobić. Wobec tego węszący znakomitą okazje piraci tłumnie przybyli, by to wykorzystać. Z zapałem lisa który wpadł do niestrzeżonego kurnika piraci plądrowali i łupili statki kupieckie, wyłapując pojedyncze jednostki jak i nawet pomniejsze konwoje, nierzadko niszcząc je w całości, nie pozostawiając nikogo żywego. Istna oaza nieprawości szybko zyskała swojego nieformalnego lidera – stał się nim znany El Flamenharto, który nie mógł przepuścić okazji do zwiększenia swej sławy i wzbogacenia się tak wspaniałymi łupami. Piraci podzielili bez żadnych problemów między siebie swoje "terytoria łowieckie". Sytuacja jest jak widać krytyczna i jeśli nie zostanie szybko naprawiona, kto wie, czy szlak ten całkowicie się nie załamie.

Tymczasem nieco dalej na północy słynny już Czerwony Korsarz, oprawca Gotham, postanowił uderzyć ponownie. Tym razem jego celem miało paść miasto Stadt-Cortisan. Tym razem jednak szczęście opuściło krwawego pirata – podczas podróży napotkał strzegącą szlaku eskadrę egipskiej floty. Rozgorzała brutalna bitwa – Egipcjanie dysponowali trzema okrętami przeciwko dwóm pirackim, jednak pirackie statki zapełnione były piracką bracią przyzwyczajoną do abordażów i plądrowania miast. Ostatecznie jednak mordercy i rabusie nie mogli mierzyć się z dyscypliną i przewagą dział po stronie regularnej floty – należący do nich merchantman poszedł na dno z całą załogą, a Czerwony Korsarz zwiał na pokładzie drugiej jednostki, by do końca roku już się nie pokazać. Nad bramami Teb Zachodnich wkrótce zawiśli pojmani w czasie starcia piraci, jasno sugerujący, co czeka ich pobratymców, jeśli odważą się ponownie zapuścić w pobliże egipskich interesów. Zwycięstwo to, pierwsze odniesione nad tak sławnym piratem sprawiło, że wielu piratów woli nie zapuszczać się dłużej w pobliże Szlaku Zatoki Issańskiej.

Pirackie sukcesy i porażki na północy nie wpłynęły jednak na Bernarda z Tuluzy i jego bandę. Ci pozostali „wierni” srebrnemu szlakowi i w stary, sprawdzony sposób łupili miejscowe okręty, niezbyt przejmując się słabą laurencką flotą. Wydatnie pomogła im tutaj nieobecność weneckich jednostek, zaangażowanych w boje z daleką Hyrkanią.


- sytuacja na Wielkim Szlaku Centralnym jest krytyczna, nieobecne są tam jakiekolwiek floty walczące z piratami
- Egipcjanie rozbijają flotę Czerwonego Korsarza, lecz on sam umyka, Szlak Zatoki Issańskiej staje się bezpieczniejszy
- sytuacja pogarsza się na Srebrnym Szlaku, nie niepokojony Bernard z Tuluzy jak i inni piraci bezkarnie napadają na statki
Imp XI: Królestwo Generii, Piracka Republika Tortugi, Norsowie
Imp XII: Królestwo Castiglione
Imp XIII: Marchia Altmarku, GM
MrMatinh
Posty: 1050
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 11:29 am

Re: Zmagania z piratami

Post autor: MrMatinh »

Rok 1559

Obrazek
Tak się bawią piraci pod wodzą El Flameharto w Stormness

Wesoło jest pod czarną flagą. A przynajmniej w tym roku - bowiem choć większość państw broni swoich szlaków handlowych i wybrzeży, to niektóre z nich uznały chyba, że ryzyko nie jest dość wielkie - toteż nieco poskąpiły na działaniach antypirackich. I to tam słynni piraci uderzyli przede wszystkim.

Pierwszą z ofiar, która wpadła w łapy Czerwonego Korsarza, była flota Pruska. Gubernator niemieckiego księcia większość środków w tym roku przeznaczył na nieudaną wyprawę przeciwko leżącej na północy konfederacji wikińskich potomków. Siłą rzeczy niewiele pieniędzy zostało zatem przeznaczone na rozwój floty - piratów na wybrzeżu pruskim poszukiwały ledwie trzy karawele. Poszukiwania były dość nudne - do czasu, aż jeden z okrętów wyruszył w pościg za niewielkim statkiem kupieckim przejętym przez piratów. Karawela zdołała go zapędzić do zatoki, odcinając wszelkie drogi ucieczki, a następnie porządnie poturbować i dokonać abordażu - bez żadnych start, nie był on bowiem wyposażony w działa, a załoga była nieliczna. Również luki bagażowe były puste, zaś część pojmanych piratów błagałą o litość, mówiąc, że są członkami załogi, którzy zostali zmuszeni do pracy po zajęciu statku. To wzbudziło podejrzenia kapitana pruskiej jednostki - było już jednak za późno.

Do zatoki wpłynął bowiem bryg, z powiewającą na maszcie czarną banderą z biało-czerwoną szachownicą - symbolem Czerwonego Korsarza. Okręt był uzbrojony po zęby i pełen krwiożerczych bukanierów, zaś wszystkie drogi ucieczki zostały prusakom odcięte przez zatokę - zostali złapani w pułapkę. Sławomir Ziembiński oddał jedynie jedną salwę ostrzegawczą w stronę okrętu. To wystarczyło bowiem by załoga, świadoma niechybnej porażki, zdecydowała się nie stawiać oporu, wbrew rozkazom Kapitana oraz pierwszego oficera. Ci jednak zostali prędko związani i przekazani Czerwonemu Korsarzowi, który urządził im pokazowy proces, oskarżając ich o służenie wasalowi Litewskiego okupanta, po czym w ramach wyroku przepuścił kilka razy pod kilem - aż została z nich krwawa pulpa. Załogę Pruskiego statku, który przemianowano na “Hołd Pruski”, wcielono natomiast do sił Pirata.

Przy takim obrocie spraw siły Ziembińskiego zdołały z nawiązką uzupełnić straty po walce z Egipską flotą. Miał on pod swoją komendą również więcej ludzi i dział, niż pruski admirał, toteż ten zdecydował się zawrócić do portu, by nie ryzykować stratę kolejnych karawel - te nie miały szans w starciu z brygiem wspieranym przez dawnych pobratymców. Pozwoliło to zatem Czerwonemu Korsarzowi bezkarnie łupić statki na północnym szlaku - z których jeden podobno był dość duży i wytrzymały, by również zostać włączony do pirackiej floty, która liczy już sobie trzy jednostki.

Mimo wszystko jednak strata jednej karaweli jest niczym, przy porażkach poniesionych przez kolejne dwie ofiary pirackich ataków. Pierwszą z nich była Wenecja. Ichnia kolonia ostatnimi czasy przeznaczyła środki na zachodnie wyprawy - ich okolice były zatem niebronione. Wykorzystał to Bernand z Tuluzy, który kilka lat temu zatopił Laurencką karawelę. Jego flotylla zaatakowała miasteczko Piave - istotny punkt dla Weneckiego handlu miedzią. Handlu bardzo intratnego, warto dodać. Pirat zdołał zatem wypełnić swoje kufry sporą ilością złota, a następnie wypchać puste miejsce miedzią. Na dokładkę - chętnych mieszkańców zwerbował do swoich sił, resztę zaś jego piraci zniewolili, zgwałcili i zabili (kolejność losowa). Miasto następnie puszczone zostało z dymem. Ostała się jednak kopalnia, która była dość daleko od wybrzeża, przez co bandyci Bernanda nie chcieli się tam zapuszczać.

Największymi przegrywami tego lata są jednak Szkoci. Ich kolonia leżała na niebronionym zupełnie odcinku szlaku centralnego, gdzie panoszył się El Flameharto. Kolejne lata jego działań pozwoliły mu stworzyć porządną flotyllę piracką, zwerbować sporą grupę piratów, a także podporządkować sobie kilku mniejszych kapitanów. W tym roku zdecydował się zatem - wzorem swoich pirackich braci - zaatakować grubszą zdobycz. Celem okazało się miasto Stormness - jedno z najbogatszych i największych miast nie tylko kolonii szkockiej, ale całego Nowego Świata - prawdziwy klejnot i oczko w głowie szkockiego Gubernatora. A ten chyba oślepł - miasto bowiem nie było bronione nawet przez lichą palisadę, brakło również garnizonu czy przybrzeżnych patroli. Sprawiło to, że Płonące Serce wziął je po prostu z marszu. Kilka dni trwała grabież, zaś straty, które wynikły po stronie piratów pojawiły się nie jako efekt oporu szkockich mieszkańców, lecz walk między nimi o najsmaczniejsze kąski - które spotęgowały się tylko po tym jak El Flameharto i jego podkomendni opuścili miasto. Na Stormness zleciały się wtedy kolejne grupy mniejszych piratów, które niczym sępy zaczęły rozrywać miasto na strzępy. Ofiary są liczne, a zniszczenia potworne - miasto kilkukrotnie spłonęło, podpalane zarówno celowo, jak i przypadkiem.

Łupy, które zdołali zebrać Bernard z Tuluzy i El Flameharto są kolosalne - nawet zyski z grabieży Gotham przeprowadzonej przez Czerwonego Korsarza bledną przy skali tegorocznych zdobyczy. Sprawia to jednak, że obu piratom trudno będzie sprzedać zagrabione dobra w całości - będą musieli polegać albo na licznych przemytnikach, albo - kontrowersyjnie - spróbować dogadać się z niektórymi gubernatorami, by dokonać zakupów u nich.
  • Czerwony Korsaż zajmuje pruską karawelę i plądruje szlak północny
  • Bernard z Tuluzy zdobywa i pali Piave, a wraz z nią złoto miedzianych kupców
  • El Flameharto plądruje szkockie Stormness - jedno z najbogatszych miast Nowego Świata
Imp XI: Królestwo Generii, Piracka Republika Tortugi, Norsowie
Imp XII: Królestwo Castiglione
Imp XIII: Marchia Altmarku, GM
MrMatinh
Posty: 1050
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 11:29 am

Re: Zmagania z piratami

Post autor: MrMatinh »

Rok 1560



Piractwo jest istną plagą Nowego Świata. Praktycznie wszystkie szlaki handlowe łączące go z metropoliami terroryzowane są przez morskich rabusiów spod znaku czarnej bandery. Sytuacja ta zmusza gubernatorów do oddelegowania kosztownych okrętów w celu pilnowania szlaków handlowych, zmniejsza zyski z handlu, zwiększa ryzyko, odstrasza kupców i generalnie pogarsza atmosferę. Nic więc dziwnego, że jak kontynent długi i szeroki, wielu aż ręce świerzbią, by dobrać się piratom do przysłowiowego tyłka. Niektórzy zaś tak właśnie zrobili.

Luźna koalicja, zrzeszająca siły Florencji, Portugalii, Genui i Wenecji ruszyła w celu uderzenia na piratów tam, gdzie ich zaboli - to jest w ich własnych kryjówkach, z których wyruszali oni na swe łupieżcze wyprawy. Pierwszą z baz odkryto na wyspach należących formalnie do Portugalii - Apelarach. Niemal pozbawiony zarządu archipelag faktycznie skrywał placówkę morskiej braci, skrzętnie ukrytą i zamaskowaną przed wykryciem. Jak do jej odnalezienia doszło - czy to przez przypadek, czy też dzięki skrytemu śledztwu - tego nie wiadomo. Nie wiadomo również w jaki sposób piraci dowiedzieli się, o nadchodzącym ataku. Być może wspomogła ich w tym lokalna ludność, bliżej związana z piratami niż z portugalską koroną, która w porę ostrzegła morskich rozbójników - w rezultacie gdy flota sprzymierzonych dotarła do wysp, zastała kryjówkę pustą, pozbawioną okrętów i ludzi, z kilkoma prostackimi wyzwiskami pozostawionymi w formie napisów na ścianach przez poprzednich lokatorów. Pracowici żołdacy dogłębnie przeszukali to miejsce, odnajdując szczęśliwie część pirackich łupów, których nie zdążono, albo zapomniano, ewakuować.

Na tym zakończyła się pierwsza część anty-pirackiej przygody. Od sojuszniczej floty odłączyli się Portugalczycy, uznający, że skoro oni "swoich" piratów przegonili, to nic tu po nich, mają pilniejsze sprawy na głowach. Tymczasem Włosi popłynęli dalej, kierując się na południowe wybrzeże wyspy Caroliny, gdzie spodziewali się zastać drugą z pirackich baz. I tutaj dopiero los prawdziwie się do nich uśmiechnął. Nie tylko bowiem piraci nie zostali w porę ostrzeżeni o nadchodzących siłach, ale też, nie spodziewając się niczego, urządzili właśnie solidną popijawę, świętując zdobyty niedawno łup.

Na pijanych i rozleniwionych piratów wypadli więc Włosi z przewagą kompletnego zaskoczenia. Huk pistoletowych wystrzałów i okrzyki, wzywające bandytów do poddania się, zdemoralizowały ich natychmiast - część poddała się, część nie zdołała nawet wstać, by składnie sięgnąć po broń, a niewielka grupa rzuciła się w panice na okręty - tylko po to, by zorientować się, że znacznie przeważająca florencko-genueńsko-wenecka armada odcina im morską drogę ucieczki. "Bitwa" została wygrana właściwie bez strat, kompletnie rozgramiając piratów i przejmując ich bazę. Ta, nieco wbrew oczekiwaniom, nie była jednak wcale ogromna - improwizowany port, parę drewnianych magazynów na łupy, baraki mieszkalne i tawerna, uzupełnione o dwa zacumowane akurat okręty.

Akcja anty-piracka zakończyła się więc zdecydowanym sukcesem - piratów wzięto do niewoli, by wkrótce gubernatorzy mogli zadecydować, jak ich podzielić (i które miasta ozdobić ich powieszonymi truchłami), pirackie statki przejęto, a łupy zabezpieczono. Niewątpliwie kolonie zwyciężyły choć zwycięstwo to ma wymiar głównie psychologiczny, po raz pierwszy siły gubernatorów w kwestii piratów przeszły do zdecydowanej ofensywy. Z drugiej jednak strony niejeden podnosi, że ta akcja to jedynie niepotrzebna szopka. Siła aż szesnastu okrętów mogła być w dużej części spożytkowana lepiej przykładowo na patrole na szlakach, gdzie takie siły mogłyby dużo zmienić. Z praktycznego punktu widzenia ciężko się nie zgodzić, jakaś zapyziała baza piracka to nie aż takie wyzwanie, żeby rzucać na nie takie siły. Co będzie dalej zobaczymy, jednak bez wątpienia Europejczyków czeka jeszcze wiele pracy, nim problem ten ostatecznie przejdzie do historii.
  • Piracka baza na Apelarach w porę ewakuowana, koalicja portugalsko-włoska zabezpieczyła część łupów.
  • Baza na południowym wybrzeżu Caroliny zniszczona, piraci pojmani a ich okręty przejęte przez flotę Florencji, Genui i Wenecji
Imp XI: Królestwo Generii, Piracka Republika Tortugi, Norsowie
Imp XII: Królestwo Castiglione
Imp XIII: Marchia Altmarku, GM
MrMatinh
Posty: 1050
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 11:29 am

Re: Zmagania z piratami

Post autor: MrMatinh »

Rok 1561

Obrazek


Na wojnie jak widać nie wzbogacają się jedynie zwycięzcy walk, są też ludzie którzy zaangażowanie w walki swych rywali lubią przekuć na własne, nawet drobne korzyści.
Tak postąpił w tym roku sławny Czerwony Korsarz który korzystając z ogromnej inwazji ,,Polski" czy jak on by powiedział ,,wojsk litewskich sługusów" na Szwedzką kolonię.

Wyprawił się on ze swoją eskadrą i ludźmi na najbardziej znienawidzoną ze wszystkich kolonii by siać zniszczenie i pożogę uświadamiać rodaków o prawdzie na temat Jagiellonów.
Napadł on na leżące niebezpiecznie blisko polskiej kopalni złota Nowe Zakopane, które zrównał z ziemią jako, że obrońcy złożeni z mieszkańców uzbrojonych w widły, łuki i inne narzędzia rozpierzchli się na widok wilków morskich.
Mógł on zapewne próbować zniszczyć i ogołocić kopalnię złota, lecz najwyraźniej zbytnio obawiał się pobliskiego kamiennego fortu nie wiedząc jaką ten miał załogę, a jakąś z pewnością miał gdyż tamtejszych zbrojnych wykryli jego zwiadowcy.

Po zrównaniu miasta z ziemią Korsarz zajął się łupieniem lokalnych statków kupieckich (ponoć złapał nawet jakiś ze złotem) a następnie zniknął do tylko sobie znanej kryjówki gdy usłyszał wieści o upadku Christianii.

  • Czerwony Korsarz doszczętnie niszczy miasto Nowe Zakopane bez żadnego oporu
  • Następnie łupi polską część Szlaku Orteńskiego i ucieka
Imp XI: Królestwo Generii, Piracka Republika Tortugi, Norsowie
Imp XII: Królestwo Castiglione
Imp XIII: Marchia Altmarku, GM
MrMatinh
Posty: 1050
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 11:29 am

Re: Zmagania z piratami

Post autor: MrMatinh »

Rok 1563

Obrazek

Dużo wojują w tym roku gubernatorzy, a to oznacza, że okręty licznych kolonii zamiast zajmować się takimi błahymi rzeczami jak patrolowanie szlaków handlowych lub wybrzeży tłuką się ze sobą lub transportują wojska w odległe rejony Warnenzji.
Z takiego obrotu spraw rzecz jasna nikt nie jest tak zadowolony jak piraci którzy w tym roku znowu wykazują większą aktywność.

Czerwony Korsarz wrócił do swojego ulubionego zajęcia, czyli uprzykrzania życia polskiemu gubernatorowi litewskiej marionetce. Tym razem jednak najwyraźniej nie zamierzał łupić i niszczyć kolejnych miast a zamiast tego zadowolił się łupieniem okrętów kupieckich korzystając z braku patroli floty kolonii. Wśród okrętów które złupił była ta jedyna jednostka która sprawiła, że na czerwonym, przepijaczonym licu korsarza zagościł do końca roku uśmiech. Udało mu się bowiem dorwać okręt pod banderą królewską, wiozący podatek do litewskiego okupanta Polski. Podatek nie byle jaki, bo była to część złota przeznaczona na podatek dla korony. W zasadzie po zdobyciu tego okrętu i zdemolowaniu go oraz zniszczeniu każdego możliwego godła polskiego monarchy dwuokrętowa eskadra Czerwonego Korsarza wycofała się i odpłynęła w nieznanym kierunku.

Jakby chcąc zagrać Czerwonemu Korsarzowi na nosie najechać kolonię egipską postanowił kapitan El Flameharto który pokazuje tym samym, że on to się egipskich statków nie boi. Zresztą nie miał ku temu podstaw, flota egipska nie wystawiła w obecnym roku nawet jednego okrętu do patrolu. Jednak chyba postanowił nie iść na całość w obawie przed tym, że flota mogłaby jednak zareagować dlatego zaatakował najdalej położone, zajęte przez Egipcjan byłe ziemie francuskie. Atak na Nowy Paryż został przeprowadzony w nocy i z zaskoczenia przy użyciu dwóch okrętów które wylądowały godzinę drogi od miasta. W zasadzie mało kto się bronił, nieliczni mężczyźni chwycili za broń ale byli bez szans. Miasto zostało złupione choć nie doszczętnie a i nie doszło do żadnych poważniejszych zniszczeń infrastruktury czy pożarów.

Migracji w tym roku dokonał najwyraźniej Bernard z Tuluzy, porzucając południowe wody wyruszył on na północ aby w jakimś celu łupić okręty w okolicach Przesmyku Żmijowego. W zasadzie łupiono wszystkie okręty niezależnie od bandery, jednakże zakończyło się to umiarkowanym sukcesem Bernarda. W pobliżu działania wojenne prowadziły liczne floty Neapolu oraz Austrii, przez co po krótkim czasie Bernard się stamtąd zawinął.

  • Czerwony Korsarz łupi okręty znajdujące się blisko polskich wybrzeży, udaje mu się zająć polski okręt wiozący część złota w ramach podatku
  • El Flameharto łupi Nowy Paryż, dawną stolicę francuskiej kolonii obecnie pod panowaniem Egiptu, miasto nie ucierpiało znacząco
  • Bernard z Tuluzy z umiarkowanym sukcesem łupi okolice przesmyku żmijowego
Imp XI: Królestwo Generii, Piracka Republika Tortugi, Norsowie
Imp XII: Królestwo Castiglione
Imp XIII: Marchia Altmarku, GM
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wojny”