Wyniki frontów
Wyniki frontów
Ostateczny argument królów
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wyprawa Murlocków
Rok 201
Plemię Rwhlgrurwl
Flota Grgrgrmlml
Dowódca: admirał Ggrrgrgrg
30 małych okrętów łupieżczych
Armia Gurgmlml
Dowódca: generał Gurguula
1500 murlockich wojowników
1. Wódz Murlocków ogłosił wyprawę bardzo późno - nadchodziła już zima, sezon wzburzonych mórz. Było to bardzo nieoczekiwane i z zaskoczenia dla Murloków, których stawiło się bardzo mało - ledwie parę tysięcy z całego kraju. Wódz postanowił jednak nie zabierać wszystkich, tylko nieliczną część.
2. Rozwścieczyło to oczywiście tych, którzy się nie załapali - oderwano ich z domów na tą dziwną wyprawę, a oni mimo wszystko przybyli i to sprawnie i szybko (a wielu zignorowało wezwanie/nie zdążyło przybyć). Wkurzony tłum żądał zadośćuczynienia od wodza - ten rzekł "Dostaniecie złoto po powrocie naszych braci z łupienia, czyli w przyszłym roku.". Wojownicy którym nie wydano nawet żywności nie zamierzali oczywiście czekać pod stolicą całego roku, więc rozeszli się, zdobywając zaopatrzenie na własną rękę - czyli łupiąc okolicę stolicy.
3. Tymczasem wyprawa ruszyła. Przepłynęła wzdłuż wybrzeży Meranii, wzbudzając niezłego stracha przypadkowym statkom kupieckim, które minęła, i wpłynęła na morze między Imielinem a Szogunatem i Republiką Elst. Rabunek zaczęto od tej ostatniej. Splądrowano dwa miasta na wybrzeżu Elst i szeroki pas wybrzeża. Zaskoczenie było totalne. Rada Republiki ledwo ewakuowała się ze stolicy razem z najważniejszymi mieszczanami - miano tutaj trochę szczęścia, bo Murlockowie się spieszyli, więc złupili tylko przedmieścia i się wycofali, obawiając się kontrataku jakiejś armii. Szczęścia natomiast nie miała Gwenith Reuben, czyli uczona badająca starożytne ruiny w tej prowincji. Zginęłaby niechybnie, kiedy Murlockowie napadli na jej ekspedycje - na jej "szczęście" wydało się, że ma talent magiczny, więc generał Gurguula postanowił wziąć ją do niewoli.
4. W Kumkum złupiono obydwie prowincje (125 i 18). Napotkano jednak na solidny opór już wkrótce - miejscowe klany samurajów zaczęły się szybko organizować w małe oddziały, które dawały się we znaki najeźdźcom. Nie powstrzymało to grabieży, ale spowolniło najazd.
4. Na koniec wyprawa przepłynęła cieśninę by złupić Imielin. I tu spotkał ją pech - przy dobijaniu do brzegu złapał ich sztorm i część okrętów (obciążonych łupami niestety) się roztrzaskała.
5. Żeby się odkuć, wyprawa złupiła całą Togliattię (11). Wodzowie wyprawy zadecydowali o spędzeniu zimy w tym kraju, jako że na powrót do domu nie starczyło im czasu. Mroźny klimat południa dał się jednak murlockom mocno we znaki, wielu zamarzło.
Rezultat:
Plemię Rwhlgrurwl
Flota Grgrgrmlml
10% okrętów stracone
Armia Gurgmlml
25% wojowników stracone
Drewniana Płetwa (prowincja 81)
-2 PP Murlocków
-6% Porządku
Republika Elst
Elst (prowincja 16)
-3 PP Niphilin
-10% Porządku
Gwenith Reuben - porwana
Szogunat Kumkum
Yamamatsu (prowincja 18)
-2 PP Kaeruhito
Tonbo (prowincja 125)
-2 PP Kaeruhito
-15% Porządku
Imielin
Togliattia (prowincja 11)
-4 PP Mondanek
-1 PP Ileanianek
-10% Porządku
Podsumowanie:
- Późne i nieprzemyślane ogłoszenie wyprawy łupieżczej wywołuje problemy wewnętrzne u Murlocków
- Wyprawa łupi skutecznie wybrzeże Elst, Szogunatu i Imielinu
- Wobec opóźnionego późnym zebraniem sił wypłynięcia wyprawa zmuszona jest do przezimowania w Togliatti.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wyprawa Murlocków
Rok 202

Rok 202

Flota Grgrgrmlml
Dowódca: admirał Ggrrgrgrg
- 27 małych okrętów
- 1125 murlockich wojowników
Armia Komuny
Dowódca: Duihon Cemaes
- 1000 Mondan
- 1000 Ileanian
Przed Bitwą
Południowe zimne krainy nie były zbyt przyjazne dla Murlocków przyzwyczajonych do ciepłego klimatu północy, ale dowódcy ryboludzi nie mieli wyboru i musieli spędzić zimę w złupionej przez siebie Togliatti w Imielinie. Powód był dość prozaisty - Murlockowie będący dziećmi morza doskonale orientowali się w tym jak zimowa pogoda wpływa na morze i choć byli mistrzami żeglowania, to nawet oni nie chcieli zadzierać z oceanem wypływając w długi, powrotny rejs do domu w sezonie sztormowym.
Zimowanie na południu przyniosło wiele ofiar (w tym samego wodza Gurguula), ale admirał Ggrrgrgrg zdołał zachować większość sił w dosyć znośnej kondycji. Im bliżej wiosny tym większa nadzieja wkradała się w rybie serca, że uda się ujść stąd cało, bowiem jak miecz katowski wisiał nad nimi kontratak wojsk Komuny, które na własnym terenie i w warunkach zimowych byłyby niebezpiecznym przeciwnikiem. Co dzień Murlocki patrzyły to w niebo, to na morze, to na zachód, modląc się do morskich bestii by czas wzburzonych fal minął zanim na okolicznych wzgórzach słońce zacznie błyskać refleksami na grotach włoczni imielińskich wojowniczek.
Wszystko wskazywało na to, że Murlockom uda się wykpić z tej wyprawy łupieżczej i wrócą bezpiecznie do domów, bo pogoda odpuściła, morze uspokajało się, a pospolite ruszenie Imielinu niespiesznie, ospale zbierało się w Tesitaretta i na szczęście wciąż nie nadchodziło. Admirał Ggrrgrgrg zarządził tedy odpływanie z tej zimnej krainy. Ryboludzie zaczęli ładować zdobyte łupy i jeńców na okręty, sami też zresztą gotowali się do wejścia na pokłady... gdy nastąpiło coś niespodziewanego. Pogoda od pewnego czasu znośną była i nawet do rejsu zdatna, lecz czarne chmury gromadzące się na horyzoncie jasno wskazywały, że idzie srogie jej załamanie. Właściwie to na horyzontach, bo chmury nie normalnie płynęły z jednej strony nieba, ale ze wszystkich na raz, jakby zdążając nad murlockowe leże zimowe. Sroga zadymka śnieżna, która się rozpętała wymusiła na admirale zmianę planów i zamiast się okrętować, Murlocki na powrót zaczęły znosić łupy ze statków i wyprowadzać jeńców do chat i namiotów w których spędzili zimę. Zapanowało przy tym spore zamieszanie.
Wtedy, przy wciąż szalejącej śnieżycy, nagle na okrętach zaczęły jeden po drugim wybuchać pożary. By się zapalać same z siebie okręty nie są zwykłe, toteż jasnym dla wszystkich było, że ktoś je podpalił, ale sprawców w tej zamieci żadnych widać nie było. Część Murlocków zatem wzięła się za gaszenie, część wciąż zajmowała się przenoszeniem łupów i jeńców, część szukała sprawców dywersji, a część kręciła się w zadymce nie wiedząc co robić, co tylko potęgowało chaos. W tej pogodzie pożarom ciężko było się rozprzestrzenić, toteż i ugaszono je w miarę szybko, ale uszkodzenia okrętów były wyraźne i trzeba było zająć się naprawą nie czekając aż pogoda się uspokoi, bo zwiadowcy donoili, że armia Komuny w końcu ruszyła. Jakby mało jednak było tego dnia problemów to wynikł kolejny - nie wiedzieć czemu zakuci i związani jeńcy przeniesieni z okrętów do namiotów i chat, zaczęli grupkami uciekać w niezrozumiały sposób się uwolniwszy. Prym w tym wiodły żaboludy z Kumkum, które odważne i nie bojące się ryzyka, grupkami pryskały ku zaśnieżonym wzgórzom otaczającym zimowe leże Murlocków, ale nie oni jedni bo i jeńcy z Elst i Imielinu też (choć mniej licznie) dawali w długą ile wlezie. To wymusiło na admirale Ggrrgrgrg oddelegowanie kolejnej części sił na ganianie zbiegów i próby wyłapywania ich. Poprzednie zamieszanie przerodziło się już w całkowity chaos, a w zamieci ciężko było rozpoznać kogo się goni i zdarzały się przypadki łapania Murlocków przez Murlocki. Na szczęście zamieć szybko słabła i wszystko było na dobrej drodze, aby sprawniej jeńców wyłapywać, szybciej szkody na okrętach naprawiać, czy też resztę łupów przenosić - teraz już nie wiadomo gdzie, na brzeg, bo pogoda i odłożenie odpłyniecia, czy na okręty bo nadchodziła Komuna.
Gdy armia Imielinu zaczęła schodzić ze wzgórz jej oczom ukazał się wciąż panujący w zimowym leżu najeźdźców nieprzytomny rozgardiasz. Wojowniczki runęły na wroga z zacięciem na co admirał Ggrrgrgrg patrzył z jednego okrętu z całkowitą bezsilnością. Tu nawet nie było co próbować stawiać zorganizowanego oporu, toteż wódz ryboludzi nakazał zniszczyć te okręty, których naprawić doraźnie się do tej pory nie udało i na tych na których uszkodzenia od ognia naprawiono wypłynął w morze jedynie z tymi Murlockami, które w momencie ataku Komuny były na pokładach, lub w panice zdążyły ujść do wody by na te pokłady się wdrapać.
Na brzegu zaś trwała rzeź, bo choć ryboludzie starali się dawać jakiś bezładny opór, to o jakiejś zorganizowanej obronie, czy bitwie nie można było marzyć. Wojowniczki Komuny z marszu rozbiły najeźdźców w puch i uwolniły resztę jeńców, a także odbiły zgromadzone podczas rejzy łupy.
Flota Murlocków wróciła do domów jak nie pyszna – stracono większość wojowników i okrętów, a także dużą część wcześniej zdobytych łupów i niewolników. Zostało tylko to, czego ryboludzie nie zdążyli znieść ze statków w czasie zamieci. Ku wściekłości Ggrrgrgrg wśród jeńców pozostałych w jego rękach nie było najcenniejszego - Gwenith Reuben z Elst, za którą okup mógł być sowity i choć trochę pewnie zrekompensowałby gorycz nieudanego najazdu na południe.
Gwenith Reuben nie było również wśród jeńców odbitych przez Armię Komuny, a wiedząc o jej porwaniu i wobec jej ważności, szukano jej także wśród ciał rozrzuconych na polu tego dosyć jednostronnego starcia. Efekty były żadne, bo czarodziejka jakby rozpłynęła się w powietrzu. Jedne z Imielinek napomykały, że to wszak sławna czarodziejka i może dzięki magii zbiegła... inne wskazywały, że tak jak okręty Murlocków same się nie podpaliły, tak i czarodziejka mogła sama nie zbiec, a z pomocą kogoś, kto te okręty podpalił. To jednak jedynie spekulacje, wojowniczki bardziej radowały się zwycięstwem niż roztrząsaniem ciężkiej do rozwikłania kwestii zniknięcia czarodziejki z Elst.
Rezultat:
Flota Grgrgrmlml
Dowódca: admirał Ggrrgrgrg
- 15 okrętów stracone
- 50% wojowników stracone
Armia Komuny
Dowódca: Duihon Cemaes
- 10% wojowniczek stracone
- Niespodziewana śnieżyca i podpalenie okrętów spowalnia odejście Murlocków, dając czas armii Komuny na ich rozbicie.
- Resztki floty salwują się ucieczką razem z nielicznymi uratowanymi łupami.
- Gwenith Reuben znika bez śladu, nie ma jej ani wśród porwanych przez Murlocków, ani wśród oswobodzonych jeńców.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wyprawa Szegvarów
Rok 202
Gwardia Honorowa
Dowódca: marszałek Oktar ApponyiArmia Łupieżcza
- 50 rycerzy
- 200 konnych pocztowych
Dowódca: marszałek Oktar Apponyivs
- 375 rycerzy
- 845 konnych pocztowych
- 2530 pieszych wojowników
Armia Królewska
Dowódca: Ferdynand Świniopiór
- 7 500 Gnomów z Pospolitego Ruszenia
Przed Bitwą Być może było i tak, że Szegvarowie się rozochocili złupieniem pogranicza Derinu i król pod presją tych co się na tamten rajd, mniej lub bardziej spontaniczny, nie załapali, ogłosił łupienie ziem Królestwa Samotnej Góry. Być może to jednak inaczej było i król Daniel własne cele chciał zrealizować najazdem. To dla gnomów i górskich skrzatów mało ważne było, bo gdy idzie na ciebie najazd, to bronić się trzeba najpierw, a nie rozkminiać czemu z mieczami i pochodniami na ciebie idą. Król Mikołaj postawił na nogi pospolite ruszenie całej krainy, mające zebrać się na Rogatym Wybrzeżu i posłał zwiadowców mających obserwować siły najeźdźców, a na granicy, w miejscach najbardziej zagrożonych gnomy zaczęły wznosić polowe fortyfikacje.
Tymczasem brat króla Daniela, Oktar co miał dowodzić najazdem, nie próżnował. Zanim cała armia Gnomów zdołała się zebrać i umocnić na granicy, ruszył on na czele konnej części armii, urządzając łupieżczy rajd Wybrzeża. Część gnomów co zbierała się na wezwanie króla Samotnej Góry została brutalnie rozbita w gwałtownej i krwawej bitwie. Szegvarowie nie spodziewali się tak szybko zorganizowanego i tak twardego oporu gnomów, jednak tylko podkręciło to ich wściekłość i finalnie przejechali się po gnomach już w trzeciej szarży. Oktar jednak głupi nie był i spotkanie częściowo zorganizowanych sił obrońców odwiodło go od dalszego marszu łupieżczego do Leśnej Marchii, lub przeprawy na bezbronną wyspę Gnomgan. Taki ruch mógłby spowodować odcięcie jego sił, bo brat króla Daniela nie łudził się, że rozbite pospolite ruszenie gnomów jest jedyną siłą obrońców. Wysłał zatem ludzi na wszystkie strony na plądrowanie mniejszych miejscowości jak Rogate Wybrzeże długie i szerokie, po czym wycofał się do Baja zostawiając za sobą splądrowaną krainę i strach w sercach mieszkańców.
Spokojne wsie od lat nie czujące większego zagrożenia niż od drapieżników spotkały się z furią zorganizowanego, najazdu i wielu gnomów ginęło pod szablami nawet nie rozumiejąc dlaczego i za co. W górę płynęły słupy dymów, a najbardziej chwytającym za serce mógł być widok tych uciekinierów ze spalonych siedlisk, którzy w dzikiej, panicznej rejteradzie z fajczonych im domostw trafili na pole bitwy gdzie Oktar rozbił część pospolitego ruszenia Samotnej Góry. Za plecami palone domy i wspomnienie przedśmiertnych krzyków sąsiadów, a przed sobą... ciała synów, mężów, braci, co wezwani przez wici bronić mieli prowincji...
Tragedia Rogatego Wybrzeża dała jednak czas Ferdynandowi Świniopiórowi na zebranie reszty wojsk, jednak spustoszona okolica nie była w stanie wyżywić dziesiątek tysięcy wezwanych pod broń skrzatów górskich i gnomów. Siła jaką król zebrał była tak wielka, że mógłby śmiało pomyśleć nie tyle o odporze wroga (który wszak wrócił na własne ziemie), czy ukaraniu go odwetem, ale może nawet wypalenia Szegvaru do gołej ziemi aż po dzikie dżungle północy. Zebrani wojowie nie wołaliby o żołd widząc popalone osady i trupy na których stołowały się kruki i sępy, ale trzeba było zapewnić im zaopatrzenie. Wobec oceny sił jakie najechały królestwo oraz możliwości aprowizacji oddziałów, Ferdynand podjął decyzję o odesłaniu większości przybyłych oddziałów, co wywołało spore zamieszanie. Mało który wojak widząc spustoszenia jakie uczynili Szegvarowie chciał wracać do domu. Gnomy i skrzaty chciały krwi i odwetu a tu im każą iść z powrotem? Wielu napomykało całkiem głośno - po co ich w takim razie wezwano, że czas swój stracili. Ostatecznie w obozie Ferdynanda pozostało kilka tysięcy gnomów najbardziej dyszących żądzą rewanżu i najbardziej bitnych, którzy mieli dokonać krwawego odwetu. Problem w tym, że zmarnowano na selekcji dużo czasu. Wiele wybitych zębów poznaczyło ziemię obozu pospolitego ruszenia, gdy wyjaśniano sobie kto zostaje, a kto ma odejść. Trzeba było też naprawić fortyfikacje polowe przy innych drogach niż ta którą iść miała armia, na wypadek gdyby Szegwarowie chcieli oskrzydlić armię Samotnej Góry.
Gdy w końcu Ferdynand ruszył, czynił to ospale, początkowa wściekłość gnomów zdążyła opaść, rozmieniła się na drobne i przy próbach forsowania rzeki granicznej już nie było znać tej furii, którą wojacy mieli w sobie gdy widzieli zniszczenia na Rogatym Wybrzeżu. Ataki na przeprawy wydawały się niemrawe i nieskoordynowane, przez co Szegvarowie Oktara nie mieli większych problemów z ich odparciem. Walki przybrały charakter pojedynków i ograniczonych, mniejszych starć na brodach (w dzień) i partyzanckich uderzeń (w nocy), ale żadna strona nie była w stanie sforsować rzeki. Bo w końcu nie było tak, że próbowały tego tylko gnomy... Szegvarowie mocno się wkurwili, że kurduple chcą w odwecie najechać ich ziemie i szukali okazji by ich pokarać powtórką.
Take wzajemne podchody i próby ataku przez rzekę z obu stron nie przyniosły nikomu sukcesów aż do zimy. Szegvarowie najchętniej podzieliliby łupy i wrócili do domów, ale ciężko im to forsować Oktarowi, skoro naprzeciw stoją tysiące gnomów, które mogłyby po przekroczeniu rzeki srogo poharcować w Szegvar. Gnomy też najchętniej wróciłyby do swoich chat i jaskiń, gdyby nie tląca się jeszcze leciutko żądza zemsty i świadomość zostawienia tym wolnych przepraw przez rzekę Szegvarom, którzy mogliby po złości uderzyć najazdem ponownie. Lepiej zaś bronić się w polowych fortyfikacjach na rzece, niż wystawiać pod szarże konnicy w otwartym polu. Aktualnie przewagę ma Ferdynand i siłą swoich wojsk mógłby pokusić się o szturm. Ale czy to zrobi? Oktar stojący po drugiej stronie tanio skóry nie sprzeda i choćby miał stracić całe siły, to ma wszelkie możliwości na to by urządzić gnomom na rzece krwawą łaźnię. Dalej zaś są ziemie Szegvaru, gdzie może zebrać się więcej wojów. Z drugiej strony Król samotnej Góry może przeznaczyć zebrane podatki na nowy zaciąg. Na tą chwilę ciężko stwierdzić czy Szegvarska rejza rozejdzie się po kościach i obie strony zawrócą, czy któraś armia (najpewniej gnomów) ruszy do szturmu początkując eskalacje wojny, czy tak sobie będą stać po obu stronach rzeki.
Rezultat:
Gwardia Honorowa
Dowódca: marszałek Oktar ApponyiArmia Łupieżcza
- 10% strat
Dowódca: marszałek Oktar Apponyivs
- 10% rycerzy i konnych stracone
- 5% pieszych stracone
Armia Królewska
Dowódca: Ferdynand ŚwiniopiórRogate wybrzeże:
- 15% wojowników stracone
-3 PP Gnomów
-1 PP Skrzatów górskich
-10% Porządku
Podsumowanie:
- Błyskawiczny rajd Oktara łupi Rogate Wybrzeże przed zebraniem się armii Samotnej Góry
- Problemy z organizacją armii opóźniają kontrofensywę Gnomów
- Koniec roku zastaje obydwie armie w pacie nad graniczną rzeką
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wojna pustynna
Rok 202
1 Armia
Dowódca: Król Skorpion Shen'Leg
Dowódca Wojskowy: Lord Wojny Orrg'rian
Główny Kapelan: Arcykapłan Zar'Ke2 Armia
- 170 Elitarnych wojowników Sakathi
- 1350 Sakathi
- 27 500 Selani
Dowódca: Wezyr - Drag'Legvs
- 300 Sakathi
- 5 000 Selani
Armia Obrońców Królestwa
Dowódca: Główny Generał KirsynStrażnicy Zoresha
- 27 000 pustynnych elfów
- 2 600 Strażników Oaz
Dowódca: Zoresh (heros)
- 400 Strażników Oaz
Przed Bitwą: Są takie miejsca na świecie, gdzie osobiste i dynastyczne urazy rozchodzą się po kościach szybciej niż u starego Orra, którego pół życia wykorzystywano jako dźwig w dokach Otharu. Są takie kraje, gdzie wzajemne nieuprzejmości i nieporozumienia można rozwiązać podczas biesiady spijając się wzajem na umór i przed ranem kończąc w objęciach pod stołem, z twarzami wylizywanymi przez psy, którym goście przez noc rzucali obgryzione gnaty. Ale można i bardziej dystyngowanie, wysłać wzajemnie dyplomatów co ustalą kto komu co winien, kto kogo przeprosi lub ustępstwa zrobi, aby nie topić krain we krwi.
Tak bywa, w różnych miejscach, w różnych rejonach świata...
Ale nie na pustyni...
Kto miał rację, a kto nie - niechaj rozsądzą uczeni najlepiej za lat 100, gdy nie będzie śladu po emocjach. Co jednak zaszło między Sakathi i pustynnymi elfami, to zaszło i doprowadziło do starcia, w którym obaj władcy ogłosili "Święte Wojny". Można wszak najechać sobie ziemie sąsiada, co lubią Szegvarzy i można dać im odpór, a całość zamyka się w ograniczonej wojnie granicznej, gdzie dowódcy oglądają się za siebie aby nie eskalować zmagań ku wojnie totalnej.
Tak bywa w różnych miejscach, w różnych rejonach świata...
Ale nie na pustyni...
Obaj władcy ogłaszając święte wojny uznali sąsiada za cel do całkowitego, totalnego, permanentnego, finalnego, ostatecznego zniszczenia. Kto by twierdził inaczej, ten po prostu zjeb, i ignorant, bo nie widział tych armii ruszających ku sobie. Nie było to zresztą ot takie zwykłe zebranie wojsk. Król Skorpion nie tylko przeznaczył ogromne sumy na zaopatrzenie armii, ale posunął się nawet do nadawania przywilejów i oddania pewnych praw wpływających na politykę kraju w ręce kapłanów, co by oni zaakceptowali Świętą Wojnę, więcej wojów ściągając. Król Loir też nie żałował równowagi psychicznej swojego skarbnika. Więcej nawet można rzec - jeżeli chcesz kogoś doprowadzić do załamania nerwowego, uczyń go swoim nadzorcą skarbu i zrób to co król pustynnych elfów przed wojną ze skorpionami.
To jednak już na wstępie definiowało komu bardziej na walnym starciu zależy. Król Skorpion miał bardzo mikre, ale jakiekolwiek rezerwy skarbu na zaopatrzenie by wojnę przeciągnąć. Król Elfów też, ale tylko pod jednym warunkiem - gdyby nauczył wojów żreć piasek. Właściwie to nawet nie można mówić tu o jakiejś specjalnie dużej przewadze zaplecza skorpionów nad elfami. Obaj władcy mogli liczyć na kontynuowanie dłużej wojny z takimi siłami tylko wobec możliwości plądrowania kraju wroga.
Do bitwy doszło w prowincji Lemsid, nieopodal granicy. Obie strony zapewne myślały, że zgromadzona siła wojsk przeciwnika rozjebie psychicznie samym widokiem i rzuci się on do ucieczki. W tym jednak przypadku było o to ciężko, toteż doszło do niejakiej konsternacji i wśród Sakhati i wśród Pustynnych Elfów. Po obu stronach uznano, że to najlepszy czas, aby na razie pozabijać tych, którzy bronć się nie mogą i którzy ofiarami mają być dla bogów, aby w bitwie sprzyjali. Po stronie elfów stracono min. Wiekiego Arcitekta, który był jednym z głównych powodów tej zabawy, ale i wśród skorpionów rytualnie przelewana krewa lała się gęsto.
Można powiedzieć "Pierwszy pękł długouchy", ale można i rzec, że właśnie Zoresh uznał tak ogromną, totalną jatkę za całkiem niepotrzebną pustyni. Elf wyjechał przed szeregi swojej armii i wyzwał na pojedynek tego z Sakathi, który czuje się godnym stanąć mu w polu - chodziło mu nie o kogo innego niż samego sprawcę całego zamieszania, Shen'Lega. Nie było to zresztą głupie, bo przewaga Skorpionów była widoczna i gdyby Zoresh przegrał bitwę, to nawet przeżywając to starcie mógłby skończyć marnie. Gdyby Loir przetrwało tą klęskę król pewnie powiesiłby go za jaja. Stanięcie sam na sam z Sakathi dawało mu większą kontrolę nad własnym losem, wszak był wybitnym wojownikiem. O dziwo wyzwanie zostało przyjęte przez Króla Skorpiona. Mogło tu mieć znaczenie rzucenie na piasek przez elfa głowy jego szwagra. Doszło zatem do tego epickiego pojedynku na pustyni, a walka to była z kategorii tych, co bardowie będą ją głosić przez wieki
Ogromny Shen'Leg wydawał się dla Zoresha katem, który jedynie po to wychodzi przed szereg własnych wojsk, aby wrażemu dowódcy dać honorową śmierć w oczach jego żołnierzy. Akt łaski dla elfa, by zabijając go dać mu nieśmiertelną sławę w postaci zapisania jego imienia w kronikach. Akt łaski dający jego żołnierzom możliwość oddania się w niewolę, zamiast wyrżnięcia ich tu, na pustyni. Problem w tym, że Zoresh miał zupełnie inny pogląd na tę sprawę, zupełnie inne plany niż umieranie i miał też zacięcie jak to generał stawiający we własnych rękach istnienie własnej armii, a nawet królestwa. Każdy z ciosów Króla Skorpiona, mógłby wgnieść w ziemię bezczelnego elfa, ale ciosy nie mogły dosięgnąć ruchliwego przeciwnika. Ogon z żądłem ze dwa razy był bliski przyszpilenia Zoresha do ziemi, lecz ten zwinnie unikał ciosów znacząc pancerz Shen'Lega ciosami swej broni, co zresztą na Królu Skorpionie nie robiło wrażenia. Walka była długa i epicka, nie mogli tego negować nawet żołnierze Królestwa Słońca, choć Zoresh skupiał się więcej na unikaniu ataków. Przy tej nierównowadze potęg obu wojów było to dla wszystkich zrozumiałe. Gdy wydawało się, że elf goni ostatkiem sił, ten wyskoczył w górę unikając wściekłego ciosu i lądując na plecach Shen'Lega. Król skorpion wierzgnął by zrzucić przeciwnika, ale było za późno, bo to wierzgnięcie uczyniło już tylko bezgłowe ciało. Głowa Shen'Lega potoczyła się po piasku, na oczach obu armii.
Efy wydały z siebie dzikie wycie i uniesieni tym zwycięstwem swojego wodza po prostu rzucili się jak krwawe upiory na szeregi armii Królestwa Słońca. W tym wszystkim o prostu umknęło o co toczył się pojedynek... Zwycięzca bierze wszystko? Przegrany odchodzi? Elfy widząc padające ciało Króla Skorpiona nawet gdy wiedziały - to miały to głęboko w dupie. Rzuciły się skorpionom do gardeł jak wściekłe psy, nie chcieli być gorsi niż ich wódz zabijający wrażego króla. O ile elitarne jednostki Sakathi przyjęły tę dziką szarżę czyniąc elfom krwawe straty, to Selani w większości rzuciły się do ucieczki już na sam widok śmierci króla. To zaś wydało wyrok na armię słońca, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziała.
Bo było tak, że wściekły Sakathi krwawą drogę wyciął w elfach rozrzucając ich ciała po piasku, ale nie miał osłony Selani by uchroniły go od ciosów w bok i z tyłu. I zaciskając ręce na urwanej własnoręcznie głowie elfa, bo broń w zawierusze stracił - patrzył w martwe oczy wroga samemu umierając, dźgany i rąbany bez pamięci przez ostrouchych. I było też tak, że jaki Sakathimiotał się dookoła osłaniany przez ostatnich wiernych Selani, co nie uciekły, patrzył jak są kłute włóczniami jeden po drugim, a każdy elf którego zabił to jedynie odwleczenie nieuniknionego. I było też tak, że jeden ze skorpionów widząc beznadzieję walki odrzucił broń, wyprężył się, westchnął i wznósł głowę ku słońcu, a elfy z szacunku odstąpiły i tylko jeden podszedł aby zabić czystym pchnięciem włóczni w głowę. Elfy jednak nie mogły liczyć na to za często, bo większość Sakathi broniła się jak furiaci w czystej desperacji zabijając jak opętani nim wyzionęli ducha. Początek końca tej długiej i krwawej bitwy nastąpił, gdy te skorpiony co zawczasu nie uciekły, dały się otoczyć w kilkunastu kotłach. Ich los był przypieczętowany, ale niejedna elfia narzeczona panna, matka, czy żona miały krzyczeć z rozpaczy po tych elfich wojach, którzy uznali, że to koniec i już tylko czysta krwawa rzeź skorpionów pisana. Umierały dźgane i rąbane bez litości, ale nie wołając o pardon, a ścinając głowy ostrouchych, maltretując ich ciała, po prostu brutalnie zabijając swoich własnych zabójców. Ostatni ze Skorpionów po prostu ruszył przed siebie czyniąc krwawą wyrwę w szeregach elfów. Biegł i zabijał, póki skłuty włóczniami nie padł.
I zapadła cisza.
Sytuacja dla pustynnych elfów była idealna do pościgu, wkroczenia na ziemie przeciwnika i zajęcia albo choćby zagrabienia ziemi, ale oni byli tą z dwóch wyrzynających się na pustyni armii, która nie miała na to możliwości. Król Loir nie mógł wyżywić swoich zwycięskich wojów aby mogli uderzyć na pustynię skorpionów. Powołał ich po prostu za dużo. Ale czy to błąd? Gdyby zabrakło choćby dwóch tysięcy elfów to jak mogłaby skończyć się ta wielka bitwa?
Wojownicy nie mając co jeść rozproszyli się wracając do domów, na polu bitwy zostali tylko Strażnicy Oazy.
Pytanie co dalej?
Sakathi stracili władcę, którego jedyne dziecko jest w niewoli pustynnych elfów, choć mówi się że ponoć król jakiegoś bękarta tuż przed wyruszeniem na wojnę spłodził, ale jest to plotka - któż by takim wierzył? Z drugiej strony elfy nie mają raczej co liczyć na ponowne zebranie armii choćby zbliżonej wielkością do tej z tej bitwy w przyszłym roku. Czy zdecydują się kontynuować wojnę mniejszymi siłami, czy spróbują wykorzystać korzystną sytuacje i zakończyć konflikt na swoich warunkach?
Rezultat:
1 Armia
Dowódca: Król Skorpion Shen'Leg - zginął
Dowódca Wojskowy: Lord Wojny Orrg'rian
Główny Kapelan: Arcykapłan Zar'Ke2 Armia
- 50% elitarnych wojowników Sakathi straconych
- 25% Sakathi straconych
- 20% Selani straconych
Dowódca: Wezyr - Drag'Legvs
- 25% Sakathi straconych
- 20% Selani straconych
Armia Obrońców Królestwa
Dowódca: Główny Generał KirsynStrażnicy Zoresha
- 20% wojowników straconych
Dowódca: Zoresh (heros)Podsumowanie:
- 20% wojowników straconych
- Gigantyczna bitwa między siłami Króla-Skorpiona a Pustynnymi Elfami kończy się zwycięstwem tych drugich.
- Zoresh zabija króla Shen'Lega w pojedynku, co oznacza kryzys sukcesyjny w Królestwie Słońca
- Obydwie armie natychmiast po bitwie rozpadają się i rozchodzą do domów.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wyprawa Szegvarów
Rok 203
Armia Tronu Czaszek
Dowódca: Marszałek Oktar Apponyi
500 rycerzy
1125 konnych pocztowych
3375 pieszych wojowników
vs
Armia Królewska
Dowódca: Ferdynand Świniopiór
6375 Gnomów z Pospolitego Ruszenia
Samotna Armia
Dowódca: Butilin Czerwisz
2500 Gnomów z Pospolitego Ruszenia
25 000 Skrzatów Górskich z Pospolitego Ruszenia
1. Po sukcesie w zeszłym roku Szegvarowie postanowili ponowić rajd, tym razem kierując się bardziej na wschód, na niezłupioną jeszcze Leśną Marchie. Słysząc o tym król Samotnej Góry powołał kolejną armie, zamierzając wzmocnić nią umocnioną w zeszłym roku linie rzeki.
2. Marszałek Oktar stanął przed ciężkim zadaniem – w tym roku na skutek działalności gnomich zwiadowców i wcześniejszym przygotowaniom, armia obrońców była gotowa przed przybyciem jego sił, do tego zajmując mocne obronne pozycje nad rzeką, której brody usiane były pułapkami i polowymi fortyfikacjami. Jego początkowe nadzieje na ponowienie sukcesu z zeszłego roku, kiedy to udało się dokonać rajdu zanim główne siły obrońców zdołały się zebrać, zawiodły. Niemniej bitny i przebiegły Szegvar nie zamierzał dawać za wygraną. Sprawną, trwającą parę tygodni kampanią nad rzeką zdołał zmylić wrogich dowódców i skonfundować ich do tego stopnia, że w końcu, pod przykrywką symulowanego ataku piechoty, zdołał na czele konnicy ponownie przebić się na drugi brzeg – zanim wrodzy dowódcy zdołali zareagować, Szegvarzy już plądrowali Leśną Marchie, siejąc terror w niczym nie ustępujący koszmarowi, z którego ciągle nie otrząsnęło się Rogate Wybrzeże.
3. Ferdynand Świniopiór miał już wydać rozkaz o porzuceniu obrony linii rzeki i wycofaniu się, w celu dopadnięcia łupieżców Oktara, ale nieoczekiwanie powstrzymał go Butilin Czerwisz, który zaproponował inny plan. Zgodnie z nim armia utrzymała pozycje nad rzeką, odcinając łączność Oktara z jego ojczystym krajem. W pościg za marszałkiem ruszył zaś Czerwisz, prowadząc ze sobą ponad dwudziestotysięczny zastęp górskich skrzatów. Armia ta zostałaby przez Oktara bez problemu wgnieciona w ziemie pod kopytami jego rycerzy, gdyby doszło do otwartej bitwy. Butilin nie miał jednak zamiaru jej przyjmować, zamiast tego rozpoczynając partyzanckie nękanie wrogich sił. Łapano maruderów, organizowano pomniejsze zasadzki, odcinano zaopatrzenie, opróżniano wsie na trasie przemarszu Szegvarów, zakłócano łączność między ich oddziałami i na różne sposoby starano się zaszkodzić ich koniom (od trucia ich, przez próby rozproszenia, po celowe atakowanie właśnie wierzchowców, zamiast jeźdźców). Oktar szybko zrozumiał, że chociaż zadanie złupienia prowincji wykona bez problemu, to jego siły będą miały wkrótce wielki problem z powrotem do kraju. W porę podjął więc decyzje o wycofaniu się, niszcząc wcześniej co tylko zdołał.
4. Ponowne przebicie się przez rzekę było bardzo trudne. Skrzaty robiły co tylko mogły, by uniemożliwić Szegvarom koordynacje z czekającą na północ od rzeki resztą ich armii, jednocześnie doskonale wiedząc o posunięciach wroga dzięki swoim wyśmienicie kamuflującym się wywiadowcom. Pierwsze dwie próby przebicia się z powrotem nie powiodły się – dopiero za trzecim razem Oktar, za cenę poświęcenia dużej części wyprawy i łupów zdołał wyrwać się z matni i przebić na północ, na czele rycerzy.
5. Splądrowanie Leśnej Marchii było ciężkim ciosem dla Samotnej Góry, chociaż sukces strategii Czerwisza zadziałał motywująco na jego podkomendnych, którzy okrzyknęli go już na wyrost „Szegvarobujcą”. Szegvarowie zdobyli znacznie mniej łupów niż w zeszłym roku i ponieśli większe straty – ciągle jednak prowadzą walkę na nieswojej ziemi. Pytanie czy w przyszłym roku Gnomy nie przejawią własnej inicjatywy, czy też może wymęczone strony dojdą do porozumienia.
Rezultat:
Armia Tronu Czaszek
Dowódca: Marszałek Oktar Apponyi
20% strat rycerzy
40% strat konnych pocztowych
10% strat pieszych wojowników
vs
Armia Królewska
Dowódca: Ferdynand Świniopiór
20% strat Gnomów
Samotna Armia
Dowódca: Butilin Czerwisz - awans na herosa
20% Strat Gnomów
30% Strat Skrzatów Górskich
Leśna Marchia:
-3 PP Gnomów
-1 PP Skrzatów Górskich
-10% Porządku
Podsumowanie:
- Marszałek Oktar przebija się na czele kawalerii przez umocnioną linie rzeki i plądruje Leśną Marchię.
- Skuteczna realizacja taktyki partyzanckiej przez Butilina Czerwisza zmusza Szegvarów do wycofania się.
- Podczas odwrotu Szegvarowie tracą dużą część jazdy i większość łupów.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wojna szegvarsko-gnomia
Rok 204
Armia Łupieżcza
Dowódca: Marszałek Oktar Apponyi
650 rycerzy
1463 konnych pocztowych
4387 pieszych wojowników
Vs
Wielka Armia Gnomów
Dowódca: Butilin Czerwisz
Zastępca dowódcy: Ferdynand Świniopiór
7100 Gnomów pospolitego ruszenia
17 500 Skrzatów górskich
1. Wraz z początkiem nowego roku siły Samotnej Góry przystąpiły do kolejnej ofensywy. Było to pewnym zaskoczeniem dla Szegvarów, którzy jak poprzednio rozwiązali swoje pod koniec ubiegłego roku, zamierzając zebrać się na następną wyprawę raz jeszcze. Teraz zaś przyszło im się bronić na własnej ziemi.
2. Dzięki wysiłkom Oktara udało się zebrać zbrojnych wyjątkowo szybko, dzięki czemu przeszkodzili Gnomom w plądrowaniu – zdołały one złupić jedynie część prowincji, po czym czym prędzej wycofały się za umocnione pozycje nad rzeką. Oktar zdołał jeszcze dogonić i rozbić tylną straż złożoną ze skrzatów, masakrując ich.
3. Przez następne parę miesięcy trwała kolejna kampania o przełamanie linii pogranicznej rzeki. Zarówno Oktar jak i Butilin słali zwiadowców, przesuwali swe siły i starali się wyprowadzić w pole przeciwnika, tak by znaleźć miejsce którego obrona będzie na tyle słaba, by się przebić – albo by do tego nie dopuścić. Oktar z jakiegoś powodu nie ryzykował postawienia wszystkiego na jedną kartę i pozwalał na spowolnienie działań wojennych – co groziło nadejściem zimy przed zrealizowaniem celu.
4. Ostatecznie przebiegłość i doświadczenie Szegvara przeważyły nad oponentem – przeciągająca się kampania była dla walczących już kolejny rok Gnomów (zmagających się z drobnymi problemami z zaopatrzeniem) tak nużąca, że ich siły osłabły a czujność zmalała. Szegvarska konnica raz jeszcze przedarła się przez rzekę i splądrowała Rogate Wybrzeże, siejąc terror wśród miejscowych. Butilin musiał ostatecznie porzucić linie rzeki, przechodząc do walki partyzanckiej, której efekt był jednak ograniczony wobec wyniszczenia prowincji i zmęczenia wojska. Szczęśliwie dla niego Szegvarowie nie mieli planów zajmowania ziemi i po złupieniu co tylko mogli, wycofali się.
Rezultat:
Armia Łupieżcza
Dowódca: Marszałek Oktar Apponyi
20% strat
Baja
-2 PP Szegvarów
-5% Porządku
Vs
Wielka Armia Gnomów
Dowódca: Butilin Czerwisz
Zastępca dowódcy: Ferdynand Świniopiór
35% strat wśród Gnomów pospolitego ruszenia
50% strat wśród Skrzatów górskich
Rogate Wybrzeże:
-3 PP Gnomów
-1 PP Skrzatów Górskich
-5% Porządku
Podsumowanie:
- Gnomi kontratak plądruje część Baji, ale szybko wycofuje się wobec zbierania się sił Szegvarów.
- Przedłużająca się kampania wyczerpuje gnomią armie, co pozwala Szegvarom na ponowne splądrowanie Rogatego Wybrzeża.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wojna w Samotnej Górze
Rok 205
SZEGVAR
Armia Tronu Czaszek
Dowódca: Marszałek Oktar Apponyi
500 rycerzy
1125 konnych pocztowych
3375 pieszych wojowników
Vs
SAMOTNA GÓRA
Pierwsza Armia Obronna
Dowódca: Butilin Czerwisz
3000 Skrzatów pospolitego ruszenia
Druga Armia Obronna
Dowódca: Ferdynand Świniopiór
1000 Skrzatów pospolitego ruszenia
Trzecia Armia Obronna
Dowódca: Romarik Makaweliusz
1000 Skrzatów pospolitego ruszenia
Czwarta Armia Obronna
Dowódca: Halinard Długodół
1000 Skrzatów pospolitego ruszenia
Vs
DERIN
Sztandar Derinu
Dowódca: Artos Deriński
5 000 zaciężnych piechurów
1 500 wojowników pospolitego ruszenia
500 rycerzy
Wojna Gnomów z Szegvarami trwa już czwarty rok. Przez ten czas Szegvarzy i Gnomy toczyli zacięte walki w pogranicznym rejonie obu tych pastw i choć gnomom udało się dokonać krótkotrwałej kontrofensywy to raczej jasnym jest, że przewaga, choć nie tak znowu duża była po stronie Szegvarów, którzy raz za razem łupili pograniczne ziemie Królestwa Samotnej Góry. Wojna zapewne trwałaby w ten sposób jeszcze długi czas, aż do wyczerpania obydwu stron... Wtedy jednak do walki włączył się kolejny amator gnomich ziem i łupów z nich - sąsiednie państwo - Królestwo Derinu, równie nienawidzące nieludzi i nieomal tak wojownicze jak Szegvarzy... Siedem tysięcy Derińczyków, w tym pięciuset rycerzy pod dowództwem Artosa, brata króla przekroczyło granicę Samotnej Góry. Wraz z tym aktem agresji sytuacja gnomów z kiepskiej stała się tragiczna - zwłaszcza że znikąd widać pomocy... W obliczu takiego rozwoju sytuacji król Samotnej Góry, który już z jednym wrogiem nie mógł sobie poradzić, zdecydował się na chyba jedyne rozsądne posunięcie - bronić miast i liczyć że przeciwnicy odstąpią, czy to znużeni oblężeniem czy w wyniku zmiany sytuacji międzynarodowej. Problemem było to, że aby bronić się w miastach, trzeba mieć solidne umocnienia... A tych znowu nie było tak wiele w królestwie gnomów.
Jak już kilka razy wcześniej, armia Szegvarów wkroczyła na Rogate Wybrzeże - tym razem jednak nie czekał na nich żaden poważny opór. Większość wojsk została wycofana do stolicy, zaś dowodzący tym co pozostało Ferdynand Świniopiór przetransportował się wraz ze swoimi wojownikami na pobliską wyspę... Po prawdzie nie było i po co zostawać, ziemia ta strasznie była bowiem wyniszczona latami walk i grabieży. Szegvarzy rozlali się więc po całym wybrzeżu, po czym wkroczyli do Ostatków, łupiąc prowincję. Ludzie nie dokonali jednak ataku na stolicę prowincji, z racji tego że część wojsk pozostawili na Rogatym Wybrzeżu, gdzie pacyfikowali oni miejscowych i trwali w gotowości na wypadek gdyby Ferdynand postanowił spróbować wrócić na kontynent.
Na wschodzie zaś armia Derinu wkroczyła do Leśnej Marchii. Tu sytuacja gnomów była absolutnie katastrofalna, zwłaszcza że Mailand murów nie miało... Derińczycy wzięli je szturmem, niszcząc prowizoryczne barykady, po czym miasto bez litości złupiono. Następnie armia Derinu skierowała się ku samej Samotnej Górze i stolicy królestwa - Samotni. Tutaj jednak trafiła kosa na kamień. Miasto jest potężnie ufortyfikowane i obsadzone przez trzy tysiące gnomich wojowników. Artos próbował oblegać miasto, choć Butilin Czerwisz, dowódca gnomiej obrony robi co może aby przeszkodzić w rozłożeniu oblężenia, a czyni to w sposób nad wyraz kreatywny i udany. Derińczycy zmagać się muszą z niezliczonymi problemami, oraz nagłymi rajdami obrońców, którzy raz po raz atakują obozy ludzi. Sprawy nie ułatwia fakt, że poza murami zostało wiele grup gnomich wojowników, którzy prowadzą walkę partyzancką, szarpiąc Derińczyków. Jakkolwiek te ataki przynoszą efekty, to sytuacja Samotni jest jednak kiepska i przy odpowiedniej dozie determinacji Derińczyków i czasu los miasta zdaje się przypieczętowany. Połowa kraju gnomów została zajęta przez ludzi, Ostatni złupione, a Samotnia oblężona. O ile nie zdarzy się cud, albo ktoś nie przyjdzie gnomom z pomocą, ich kraj może niedługo przestać istnieć, a mieszkańcy pozostawieni na łaskę najeźdźców...
Straty:
SZEGVAR
Armia Tronu Czaszek
15% strat
vs
SAMOTNA GÓRA
Pierwsza Armia Obronna
10% strat
Druga Armia Obronna
10% strat
Trzecia Armia Obronna
20% strat
Czwarta Armia Obronna
Unicestwiona
Ostatki
-3 PP Gnomów
-1 PP Skrzatów górskich
Leśna Marchia
-2 PP Gnomów
-1 PP Skrzatów górskich
-10% Porządku
vs
DERIN
Sztandar Derinu
20% strat rycerzy
25% strat reszty
Podsumowanie:
- Leśna Marchia zajęta przez Derin, większość Rogatego Wybrzeża kontrolowanego przez Szegvar. Ostatki złupione.
- Gnomy bronią się ciągle w Samotni, Gnomganie i Trebnjach.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Wojna w Samotnej Górze
Rok 206
SZEGVAR
Armia Tronu Czaszek
Dowódca: Marszałek Oktar Apponyi
425 rycerzy
956 konnych pocztowych
2 869 pieszych wojowników
Vs
SAMOTNA GÓRA
Pierwsza Armia Obronna
Dowódca: Butilin Czerwisz
1 100 Skrzatów pospolitego ruszenia
Druga Armia Obronna
Dowódca: Ferdynand Świniopiór
900 Skrzatów pospolitego ruszenia
Trzecia Armia Obronna
Dowódca: Romarik Makaweliusz
800 Skrzatów pospolitego ruszenia
DERIN
Sztandar Derinu
Dowódca: Artos Deriński
3 750 zaciężnych piechurów
1 125 wojowników pospolitego ruszenia
400 rycerzy
1. Traktat pokojowy Derinu z Gnomami nie powstrzymał Szegvarów przed próbą przejęcia atakowanych wcześniej ziem. Oktar dostał rozkaz przejęcia Rogatego Wybrzeża i Ostatków.
2. Zajęcie tej pierwszej prowincji było niemożliwe bez okrętów, które pozwoliłby przeprawić się na wyspę i zająć stolicę prowincji. Pozostawił więc półtora tysiąca piechoty do pilnowania zablokowanej na wyspie armii Gnomów, na czele reszty ruszając do Ostatków.
3. Doszło do bitwy Szegvarów z Trzecią Armią Obronną, która broniła prowincji. Gnomy zostały rozniesione i rozbite, prowincje opanowali Szegvarzy.
4. Jednocześnie Butilin Czerwisz przeprowadził swoich ludzi z Samotni do Rogatego Wybrzeża. Zdołał połączyć się z siłami Świniopióra i w zasadzce pokonać pozostawione tu siły Szegvarów, których resztki wycofały się do Oktara.
5. W ślad za Butilinem podążyła armia Derinu, która wkroczyła do Rogatego Wybrzeża. Szła powoli i z opóźnieniem, tak że nie zdążyła wziąć udziału w żadnych walkach - być może było to spowodowane późnym wydaniem rozkazów, a być może Derińczycy nie chcieli samemu rozpoczynać walk z Szegvarami, licząc na pokojowe rozwiązanie sytuacji.
6. Obecność armii Derinu na Rogatym Wybrzeżu zmusiła Oktara do zarzucenia planów natychmiastowego uderzenia na siły Czerwisza i zajęcia prowincji. Być może zaryzykowałby ofensywę mimo wszystko, gdyby nie wieści o mediacjach w Ghamiskosh.
Straty:
SZEGVAR
Armia Tronu Czaszek
50% pieszych wojowników
15% reszty
vs
SAMOTNA GÓRA
Pierwsza Armia Obronna
15% strat
Druga Armia Obronna
15% strat
Trzecia Armia Obronna
Rozbita
Podsumowanie:
- Ostatki przejęte przez Szegvarów
- Butilin Czerwisz, Ferdynand Świniopiór i armia Derinu przejmują Rogate Wybrzeże.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Re: Wyniki frontów
Starcie w krokodylej dżungli
Rok 207
DRAKONIS
Smocza ekspedycja
Dowódca: Amilkar (heros)
1000 Drakońskich ochotników uzbrojonych w topory bojowe
500 Krokodylich ochotników
vs
LOIR
Strażnicy Zoresha
Dowódca: Zoresh (heros)
320 Strażników Oaz
1000 Pustynnych elfów
Sytuacja na pograniczu drakońsko-elfim dalej eskalowała- żadna ze stron nie zamierzała i nie zdecydowała wycofać się z kontestowanej prowincji. Oczywistym było, że musiało dojść do tragedii, a region przypominał magazyn oliwy... Trzeba było tylko jednej iskry, aby wszystko szlag trafił... I iskra jak to w takich wypadkach bywa, szybko się znalazła. Poszło o mord na kilku miejscowych krokodyloludziach. Nie wiadomo było wtedy kto tego dokonał - mogła to w końcu być jakaś międzyklanowa wendetta... Tubylcy oskarżyli jednak o ten czyn pustynne elfy - a wodzowie zgodnie podjęli decyzję o pozbyciu się długouchych obcych przy pomocy ostrych narzędzi. W całej dżungli słychać było odgłosy bębnów, gdy klany zwoływały się na wojnę... Amilkar znalazł się w nieciekawej sytuacji i musiał samodzielnie podjąć decyzję - szybko zdecydował jednak podjąć tubylcom, obawiając się że jeżeli będzie czekał bezczynnie, Elfy wytną miejscowych i zajmą prowincję - on zaś nie będzie miał sił im przeszkodzić... Poza tym zwyczajnie nudził się, czekając na rozkazy - człowiek, a raczej drakon czynu którym był, cierpiał męki nie mogąc działać - a oto nadarzyła się ku temu doskonała okazja.
Zdecydowano się zaatakować w nocy, korzystając z pomocy miejscowych przewodników znających każdą leśną ścieżkę. Tak więc tysiąc wojowników Amilkara i pięciuset tubylców ruszyło zaatakować obozowisko armii Zoresha... Elfy słyną jednak ze swych wyostrzonych zmysłów i strażnicy w porę zauważyli pierwszych jaszczuroludzi. Wszczęto alarm, a armia sprawnie poderwała się ze snu i zorganizowała obronę. Co miało być łatwym zwycięstwem, zmieniło się w regularną bitwę - jednak Zoresh, choć starał się jak mógł, szybko zrozumiał że sytuacja wyraźnie mu nie sprzyja - krokodyloludzie znali każdy krzaczek i potrafili zaatakować z miejsc, które Elfy uznałyby za niemożliwe do przebycia, zaś fizyczna siła i naturalne zdolności Drakonów czyniły ich straszliwymi przeciwnikami... W dodatku jaszczurów było zwyczajnie więcej. Zoresh podjął więc jedyną rozsądną w tym momencie decyzję i nakazał odwrót na południe, ku Loire. Elfy zdołały sprawnie oderwać się od pościgu i unikając znacznych strat, wycofać za rzekę, gdzie Amilkar nie odważył się ich ścigać.
Zwycięski Amilkar i jego wojownicy zostali zaproszeni na wielką ucztę zwycięstwa zorganizowaną przez okoliczne klany. Szybko na rożen trafiły różne miejscowe zwierzaki, a jaszczuroludzie zacieśniali więzy wojennej przyjaźni przy trunkach. Wydawać by się mogło, że nic nie może zburzyć trwającej idylli... Do czasu aż jeden z Drakonów, idąc za potrzebą dosłownie potknął się o... mrówkoczłeka z zachodnich pustyń! Wojownik, choć spity bez problemu złapał konusa - a zaalarmowani towarzysze zdołali pochwycić kilku innych Selani, którzy krążyli wokół obozu. Mrówki poddano przesłuchaniu i szybko wyduszono z nich że... to oni odpowiedzialni byli za mordy na krokodyloludziach, co zrobili aby podjudzić jaszczury do ataku na Elfy... Co jak widać doskonale się udało.
Cała sytuacja stała się nagle o wiele bardziej skomplikowana. Drakoni zwyciężyli, jednak udział Selani sprawia, że nieomal oczywistym wydaje się że w całej sprawie maczał swoje palce król skorpionoludzi - jednak może komuś innemu zależało na jego wrobienie? Czy dojdzie do eskalacji wojny między Loire a Drakonami, a może cała sprawa przyjmie bardziej nieoczekiwany obrót... Czas pokaże!
Straty:
DRAKONIS
Smocza ekspedycja
Dowódca: Amilkar
15% strat
vs
LOIR
Strażnicy Zoresha
Dowódca: Zoresh (heros)
20% strat Strażników Oaz
30% strat pustynnych elfów
Podsumowanie:
- Prowokacja Selani doprowadza do starcia Drakonów i krokodyloludzi z Pustynnymi elfami.
- Amilkar pokonuje elfy, Zoresh wycofuje się za rzekę do prowincji 59.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes