Wydarzenia

Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Królestwo Meranii - Najpotenrzniejsie Krurestfo - Cesarstwo Appuru - Królestwo Zer'Sai
Rok 203

Obrazek
Szlaki handlowe mają to do siebie, że powstają same z siebie bez odgórnego wytyczania ich przez władców, bo kupcy sami wiedzą najlepiej którędy najlepsza dla nich droga by towary transportować i najlepiej na nich zarabiać. Nie znaczy to, że władcy nie mogą pewnymi decyzjami na to wpływać na dobre czy złe dla handlu. Budowanie dróg, nadawanie przywilejów miastom handlowym, sterowanie wysokością ceł, czy choćby zwykłe doinwestowanie - mogą zmieniać natężenie handlu w różnych rejonach świata, lub nawet na istniejące szlaki handlowe. Z roku na rok widać kolejne efekty tych decyzji i inwestycji.

Mieszkańcy Roderii, stolicy Meranii, od dłuższego czasu mogli się czuć jak wybrańcy Boskiej Pary. Miasto samo w sobie duże i bogate od pewnego czasu było celem potężnych inwestycji króla Roderyka. Najbardziej 'dostało się' portowi: nowe nadbrzeża, magazyny, dźwigi portowe, dofinansowania dla kupców - to musiało ucieszyć wszystkich, bo prężny handel nie tylko dobrem dla handlarzy zamorskich jest, ale i dla rzemieślników, na których towary większy popyt, a także zwykłych mieszkańców mających większy dostęp do tańszych towarów zamorskich. Lokalne obroty wystrzeliły w górę, a merańskie flotylle handlowe mocniej wgryzły się w tort oceanicznego handlu, co przełożyło się (i z pewnością jeszcze przełoży), na pozycję Roderii. Biorąc pod uwagę jak ogromne sumy król łożył, z pewnością mocno to zaprocentuje. Niestety w tej beczce miodu jest też łyżka dziegciu... Inne miasta Meranii z zazdrością patrzyły na tę bonanzę stolicy zalewanej złotem z królewskiego skarbu, ale to jeszcze problemów nie stanowi. Wszak nie dziwne, że władca najwięcej w swoją stolicę inwestuje i pozostałe miasta co najwyżej mogą sobie pozazdrościć. Inaczej sprawa się ma z Wolnym Miastem Vespuccia. Tu doża nie bardzo mógł liczyć na dofinansowania, bo rzadko który władca wzmacnia potężnie miasta nie do końca mu podległe. Inna jednak sprawa, że wzrost znaczenia kupców Meranii z Roderii to jakby prosto w twarz rzucone wyzwanie kupcom Vespucci, a zatem i całemu Wolnemu Miastu, dla którego handel to życie. Nowy Doża Giorgio Angelisi na razie nie zabiera głosu, ale zadowolony z tego co widzi zdecydowanie nie jest, kto wie co z tego wyniknie.

Tymczasem na ziemiach zwanych Ziródełko, w Najpotężniejszym Krurestfie rozpoczęto zasiewy wielkich plantacji łubinu przeznaczonego na handel. To stwierdzenie jednak nie bardzo oddaje powagę sytuacji... Gdy mowa o "wielkich plantacjach", to chodzi tu o łubin rosnący po horyzont. Sumy jakie na to przeznaczył Krul Snot-Snot, mogłyby wywołać konsternację u wielu władców i zawały u ich skarbników. Snotlingi czy trolle mniej się tym przejmują, bo "jak fładca kasau, to sieeeeejeeeeeemyyy". No to siali. Dziś łubinu na handel jest tyle, że ciężko w Ziródełku znaleźć jakieś miejsce, gdzie nie będzie go widać. To oznacza masę tego towaru i fakt, że jest przez to tani... a to oznacza spore ilości kupców ściągających z okolicy gotowych go kupić, aby złapać się na tą koniunkturę i o wiele drożej sprzedać, zanim przez stałe dostawy ceny permanentnie nie spadną. Ciężko powiedzieć ile krul na tym zarobi, ale najważniejsze zdaje się osiągnął - przyciągnął kupców na ziemie snotlingów, a jak przyjeżdżają po łubin to też nie na pusto i handel się jakoś kręci - z pewnością lepiej niż dotychczas.

W Cesarstwie Appuru zaś władca postawił na sieć drogową. Zdawać by się mogło, że na szerokich równinach wytyczanie dróg niepotrzebne... - owszem dla centaurów co z rozwianym włosem przemierzają swój kraj. Gdy jednak idzie o transport towarów, to już inna kwestia i załadowane wozy już potrzebują utrzymanych dróg, a wie to każdy kupiec, któremu na równinach w niewidocznym z kozła wykrocie skrytym trawą pękła oś furgonu. Poza tym same drogi to jedno, a powstające wzdłuż nich zajazdy (wspomagające karawany), to drugie. Wielka droga budowana między bliskimi stepami i prowincją Okan, przecina cesarstwo na pół, na trasie wschód-zachód. Będą mogły z niej skorzystać te centaury, co czują się nie do końca usatysfakcjonowane prawem bezwzględnego składu w skrzacim Laar'na Sassy'Ten i według nich bardziej opłacalny zdawać się może handel lądowy, nawet gdyby mieli płacić kilkukrotnie cła w różnych komorach celnych. Jak inwestycja zostanie zakończona, to może nią ruszyć spora rzesza kupców i cesarstwo stanie się łącznikiem takich krajów jak Włości i Księstwo Ventalów, z Królestwami Belhostu i Szegvaru oraz ziemiami klanów Bhagdon

Ale nie wszędzie jest tak różowo. W Zer'Sai Lord Monnqa Kardas dla obcych kupców granice zamknął. Nie by jego poddanym to specjalnie przeszkadzało, bo lud ten na obcych jest mocno cięty i nieprzychylnie patrzą na tych, co się po ich ziemiach wożą. Handel na tym mocno cierpi, bo odczuwa się brak towarów, których w królestwie się nie produkuje. Przez to dostaje się lekko lokalnemu handlowi, bo rodzimi kupcy mają mniej zróżnicowane oferty towarów - bo skąd je brać skoro nikt do nich z handlarzy nie zagląda? Jak to długofalowo się odbije na Zer'Sai - nie wiadomo. Być może uznają, ze ten stan im odpowiada, a może jednak duszący się handel wewnętrzny wyleczy ich nieco z ksenofobizmu. Nikt w okolicy tym się specjalnie nie przejmuje. Derińczycy w tej części kontynentu na embargo Zer'Sai nie narzekają i ich kupcy obierają szlaki przez Królestwo Samotnej Góry ku Ghamiskosh. Imielin celować może w handel zamorski, a i koboldy ze Smoczego Wybrzeża mają z kim handlować jak ich Zer'Sai u siebie nie chcą.
  • Poziom handlowy Eerstii (72) rośnie do aktywnego.
  • Poziom handlowy Zirudełka (112) rośnie do bardzo aktywnego
  • Poziom handlowy międzyrzecza wschodniego (56) rośnie do aktywnego.
  • Poziom handlowy wszystkich prowincji królestwa Zer'Sai spada do ograniczonego.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Królestwo Belghostu
Rok 204

Obrazek

Nie minęło wiele czasu od momentu gdy nad Kadrumem zasunięto kamienne wieko jego grobowca, a zgromadzeni możni wznieśli kielichy z miodem na jego stypie, gdy powrócono do spraw elekcji. Już na stypie zmarłego władcy wielu możnych krasnoludów poszeptywało między sobą i tworzyć zaczynały się nowe, niespodziewane sojusze...

Wraz z formalnym wznowieniem elekcji, Borinów z Falgrimów przystąpił do zdecydowanych działań. Osobiście spotkał się on z Magnundem - i po długiej rozmowie ten, dość niespodziewanie dla wszystkich... ogłosił swoje pełne poparcie dla kandydatury Borina, samemu wycofując się z elekcji. Co dostał w zamian? Cóż - niemało. Borin obiecał mianować go Wielkim Kapłanem, czyli faktycznie drugim krasnoludem po królu w Belghoście, z prawem weta wobec decyzji panującego. Lepiej bowiem być drugim po królu niż w wypadku porażki popaść w kompletne zapomnienie, czyż nie? Magnund miał jednak i nieco bardziej szlachetne pobudki - ponoć kandydatura Guthruma wzburzyła go niezwykle, jak i wzbudziła strach o to, że ów uzurpator może doprowadzić do upadku tradycji królestwa oraz przywieść ze sobą obcych, aby zdobyć tron - w tej sytuacji Borin zdawał się więc o wiele mniejszym złem. Borin nie ograniczył się jednak do przekonywania Magnunda - po jego stronie stanęła również zaciężna armia królestwa, gwardia Belghostu. To akurat miało dość... mieszany efekt. Chwalenie się poparciem gwardii zostało przez niektórych odebrane jako groźby wobec Wiecu i wzbudziło przestrach we wrogach klanu Falgrimów.

Choć wraz z odstąpieniem Magnunda od elekcji większość jego zwolenników scedowała swoje poparcie na Borina, Bombur cały czas zdecydowany był walczyć o wpływy z Borinem. Przy okazji prób przekonywania dochodziło rzecz jasna do prób przekupstwa - a wiele sakiewek ze złotem zmieniało swoich posiadaczy. Sytuacja Bombura była nienajlepsza - Borin mógł go w końcu zawsze przelicytować na złoto, więc pozostała mu walka na obietnice - i próby przekonania niezdecydowanych, oraz tych sierot po kapłańskiej frakcji Magnunda, które z różnych powodów Falgrimów poprzeć nie chcieli. Bombur obiecywał więc ograniczenie władzy króla na rzecz Wiecu i kapłanów... Borin w kwestii obietnic politycznych był o wiele bardziej oszczędny (być może już czuł nosem zwycięstwo?), ale obiecał przedstawić Wiecowi do akceptacji traktatu z Szegvarami, który wśród krasnoludów jest niezwykle niepopularny. Oznaczałoby to, że traktat zapewne zostałby zerwany... Chociaż kto wie, może sprawną dyplomacją i przekupstwem Borin obroniłby traktat...

Wielkimi krokami zbliżał się dzień głosowania, a kolejne klany otwarcie deklarowały swoje poparcie... I szybko stało się jasnym, że Borin ma wyraźną przewagę nad dwoma pozostałymi kontrkandydatami - i w głosowaniu prawie na pewno zwycięży. W obliczu tego, Bombur razem ze swymi zwolennikami... opuścił miejsce elekcji. Zgromadzeni po chwili konfuzji uznali to za wycofanie się - i przystąpili do głosowania. Bez zaskoczeń, Borin zwyciężył, a zgromadzeni okrzyknęli go nowym królem Belghostu. Do koronacji ma dojść wraz ze ślubem Borina z Sigrid z Veidlingów.

I wszystko skończyło się szczęśliwie... A figę! Bombur nie zamierzał bowiem odpuścić i połączył swoją sprawę z trzecim kandydatem do korony, Guthrumem z Veidlingów, samozwańczym bękarcim synem zmarłego władcy, uznając w nim "prawowitego króla Belghostu i prawdziwego syna poprzedniego króla", w zamian za zostanie jego głównym doradcą (a więc de facto prawą ręką). Słabość tego aliansu w porównaniu do zwolenników Borina jest jednak oczywista, a więc zrobili to, co każdy pretendent robi - ruszyli szukać poparcia za granicą. Guthrum posłał do Cesarstwa Appuru - jednak władca konioludzi miał przyjąć przyjąć posłów tak pogardliwie, że krasnoludy od razu opuściły jego dwór. Z Guthrumem skontaktowały się jednak Leśne Skrzaty z Wielkiej Puszczy, które mogą chcieć udzielić samozwańcowi poparcia.

Sytuacja w Belghoście jest na skraju eskalacji do wojny domowej - w tej chwili ma on dwóch królów, z których żaden nie został koronowany - i co oczywiste owi władcy nie uznają siebie wzajemnie. Jeszcze jednak nie wzniesiono toporów i nie przelano krwi, więc być może uda się osiągnąć kompromis, albo któryś z kandydatów w imię dobra królestwa zdecyduje się odpuścić (jakkolwiek mało prawdopodobnie by to nie brzmiało, bo znaleźć istotę która dla dobra kraju porzuciła swe ambicje jest trudniej niż Szegvara-pacyfistę). Stronnicy obydwu królów naciskają jednak na koronację i przełamanie pata - jeżeli będzie on trwał za długo, sojusze mogą zacząć się łamać, a klany zmieniać strony... Zwiększając chaos. Oczywistym jest, że sytuacja Borina jest lepsza i ma on o wiele większe poparcie - jednak jeżeli Guthrum otrzyma wsparcie skrzatów, a może i innych ościennych ludów, może to wystarczyć do przeważenia szali na jego stronę... Choć jednocześnie wprowadzenie obcych wojsk do Belghostu mogłoby zjednoczyć krasnoludy wokół Borina - żaden dumny lud nie lubi, gdy obcy usiłują mu narzucić władcę...

Pewnym jest to, że w Belghoście będzie się działo! Oj, będzie!
  • Borin z Falgrimów wygrywa elekcje.
  • Magnund popiera go i uznaje jego władzę.
  • Bombur łączy siły z Guthrumem, który nie uznaje wyniku elekcji.
  • Ryzyko wojny domowej, jeśli żaden z pretendentów nie ustąpi.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Królestwo Belghostu
Rok 204

Obrazek

Sytuacja w kolejnym roku od śmierci Kadruma wyglądała na patową. Kiedy w 202 roku zmarli jego dwaj synowie oraz prawowici następcy, król zorganizował elekcję, do której przystąpić mogły wszystkie klany. Oczywiście większość z nich przystąpiła doń tylko po to by pokazać swój honor. Niedługo później zmarł także sam Kadrum, wprawiając w konsternację zebrane rody na wiecu. Jeszcze przed pogrzebem, po kilku rundach wyłoniło się czterech kandydatów:
Magnund z rodu Belehardów kuzyn króla osoba mocno religijna ale także i spokojna.
Borin z rodu Falgrimów którego miłość do pieniędzy jest ogromna, planem jego było także to by pojąć za żonę Sigrid córkę króla Kadruma. Co ona na to? Kogóż to obchodzi?
Bombur z rodu Belehardów który swoją popularność budował dzięki niepodważalnej charyzmie - płomiennymi przemowami przed zgromadzonymi zyskując coraz większe poparcie.
Guthrum z Veidlingów. Krasnolud ten twierdzi jakoby był synem z nieprawego łoża Kadruma, którego matkę król kazał, gdy jeszcze w ciąży była z dworu odprawić.

Po czym nastał rok 203 po zniknięciu mgły, kiedy to zorganizowano wielkie uroczystości pogrzebowe dla Kadruma, jak i dwóch zmarłych synów. Stypa którą zorganizowano z wielkim rozmachem, była też miejscem gdzie po cichu część klanów ze sobą rozmawiało o przyszłości.

Kiedy formalnie elekcja została wznowiona okazało się, iż Borin z rodu Felgrimów uzyskał poparcie (w zamian za obietnicę uczynienia go Najwyższym Kapłanem) Magnunda z rodu Belehardów. Po jego stronie stanęła także gwardia Belghostu. Gdy zbliżała się ostateczna elekcja, Bombur wraz ze swymi stronnikami opuścił zgromadzenie, co uznano niejako za wycofanie swojej kandydatury. Przez to wszystko elekcję bez większego trudu wygrał Borin. Lecz nie tak łatwo miał o to zostać koronowany. Ponieważ Bombur jak i Gathrum nie uznali wyników elekcji. Bombur poparł Gathruma w zamian za zostanie jego prawą ręką.

Powstały dwa stronnictwa jedno skupione wokół Borina z rodu Falgrimów który de facto wygrał elekcję i nieco słabsze Gathruma który nie uznał jej wyników. Sytuacja wyglądała na patową. Gathrum rozpoczął szukanie poparcia za granicą, mówi się iż znalazł w kraju Leśnych Skrzatów z Wielkiej Puszczy. Lecz czy poszły za tym czyny? Nikt nic o tym nie wie. Borin jednak nie zamierzał czekać, potajemnie wysłał swych ludzi by Ci skontaktowali się z Bomburem. Ten młody krasnolud obozował wraz z samozwańczym królem-bekartem. Bombur był wielce zaskoczony swoimi gośćmi, lecz propozycja którą mu przedstawili wielce go zaskoczyła i to w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Otóż miał by on zostać baronem Kruczej Siedziby. Rozmowy te jak i propozycja nie wyszły po za komnatę, a w głowie Bombura zaczął się sączyć plan.

Kilka dni później. Siedziba Gothruma:

Feli dzisiejszej nocy był strażnikiem zachodniej bramy, jego zadanie było proste pilnować by nikt nieproszony nie dostał się do dworku. Czemu był sam zapytacie? Ponieważ brama ta nie była zbyt wielka, wozy wpuszczano główną bramą przez tę dwoje jeźdźców nie było w stanie jechać koło siebie. W dworku od kilku tygodni gościły dwie ważne osoby, Gothrum jego zdaniem (Feliego) prawowity następca króla Kadruma jak i Bombur z rodu Belehardów. Czy było co robić na takiej nocnej warcie? Nie za bardzo, któż by po nocy chciał włazić przez boczną bramę. Więc i Feli wielce zaangażowany nie był, popalał fajkę z bagiennym zielem i obserwował okolicę. W ten czas otworzyła się brama za nim. Strażnik wielce zaskoczony od razu odrzucił fajkę stanął wyprostowany i obrócił się by zobaczyć kogo o tej godzinie niesie. To co zobaczył wprawiło go w wielkie osłupienie, jak i zmroziło mu krew w żyłach. Oto właśnie przed nim szło czterech krasnoludów niosących związanego zakneblowanego i ogłuszonego Gothruma. Za nimi szedł Bombur, a w ręce miał ciężki młot, który moment później uderzył w czerep zaskoczonego strażnika. Tej nocy zaginięcia Gothruma nie zauważono, dopiero o poranku strażnik który miał zmienić Feliego wszczął alarm. Lecz pogoń która rzuciła się za porywaczami nie była w stanie ich już dogonić. A celem Bombura była stolica, w której rezydował wybrany przez wiec nowy jeszcze niekoronowany król.

Kilka tygodni później w mieście Belghost odbywała się podwójna uroczystość, o to bowiem Borin z rodu Falgrimów koronować miał się na króla kraju, a zarazem wziąć ślub z córką byłego króla Kadruma - Sigrid. Uroczystość miała wielki rozmach. Zaproszono wszystkie rody Belghostu i te większe i te mniejsze, udekorowane były wszystkie główne jak i te mniejsze ulice. Zaś o bezpieczeństwo dbała Gwardia Belghostu. Nikt przy zdrowych zmysłach w ten czas nie ważył by się choćby pisnąć słowa o Gotrumie czy o niedawnym ,,konflikcie". Koronacja przebiegła nadzwyczaj pomyślnie, po tym jak król założył koronę, wiwatom nie było końca. Następnie przystąpiono do ceremonii zaślubin której udzielić miał Magnund z rodu Belehardów wuj Panny młodej. Sigrid pięknie przyodziana stanęła przed Borinem i oboje wypowiedzieli słowa przysięgi, na koniec zachęceni przez Magnunda państwo młodzi się pocałowali co oznaczało zawarcie małżeństwa. Po czym nastąpiło wręczanie podarunków, najważniejszym momentem o którym potem mówiono, był ten w którym Bombur z rodu Belehardów wręczył swój podarek wielce okazały.

Kolejnego dnia nowo wybrany król mianował Magnunda Najwyższym Kapłanem. Następnie rozpoczął się proces, który można było nawet nazwać pokazowym. O to Gothrum wyglądający jak siedem nieszczęść został oskarżony o zdradę, nie wiadomo przeciwko komu ale czy kogoś to obchodziło? Po krótkim procesie, na którym nie pozwolono nawet zabrać głosu samemu zainteresowanemu, król ogłosił wyrok - śmierć poprzez ścięcie. Wyrok wykonano niedługo później publicznie.

Władza Borina jest na ten moment pełna w stolicy jak i w samym Belghoście. Stronnicy Guthruma jak i Ci którzy nie poparli Bomburowej zmiany stron rozproszyli się po jego śmierci. Teraz przed nowo wybranym i koronowanym królem stoją kolejne decyzję, czy wypełnić zobowiązania wobec Bombura i wiecu, które złożył? Wśród rodów szeptano także o tym jakie mogą być pierwsze ruchy w polityce międzynarodowej.
  • Na skutek tajnych negocjacji Bombur zmienia front i popiera Borina, porywając Guthruma.
  • Borin koronuje się i bierze ślub z Sigrid. Pierwszym edyktem mianuje Magdnunda najwyższym kapłanem.
  • Oskarżony o "zdradę" Guthrum zostaje publicznie stracony, co rozprasza jego stronnictwo.
  • Koniec kryzysu sukcesyjnego w Belghoście
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Włości - Loir
Rok 205

Obrazek

Mgła zmieniła świat jaki znamy - choć są nacje, które twierdzą jakoby w prostej linii pochodziły od królestw sprzed ery chaosu, faktem jest że świat niewiele przypomina ten sprzed stuleci. I choć dzisiaj większość ziem znajduje się pod czyjąś władzą, nadal na mapach znaleźć można białe plamy, podpisane najwyżej przez kartografów "Tu są Smoki", oraz na inne sposoby mające w kreatywny sposób ukryć ich ignorancję. Każdego władcę, którego władztwo sąsiaduje z takowymi terenami kusi wcielenie ich do swojego państwa - i bogactwa które mogliby z nich pozyskać. Nic więc dziwnego, że wielcy tego świata ślą ekspedycję za ekspedycję, nie bacząc na to jak wielu z dzielnych odkrywców zginie - jest to poświęcenie na które królowie są w pełni gotowi!

Północne skraje znanego świata pokryte są nieprzebytymi dżunglami i generalnie przez większość ludów kontynentu uważane za nieprzyjemne i tajemnicze miejsce. Mimo tego, w tym roku swoje oczy zwrócili na nie burmistrz Włości oraz król Pustynnych Elfów. Grupa kilkudziesięciu niziołczych zwiadowców ruszyła na północ od Włości, prowadzona przez niejakiego Bodgego „Gwizdawka” Podkówka z Dumnostopych. Niziołkom nie można było odmówić doświadczenia, w poprzednich latach wyprawili się już na te ziemie, aby przeprowadzić wstępny zwiad i poznać trudności z którym przyszłoby się zmierzyć kolejnym wyprawom. A trudności było sporo - oprócz samej dżungli, mierzyć należało się z jej liczną, mięsożerną i co najgorsze - z reguły jadowitą menażerią - węże, pająki, mrówki, skorpiony... Do wyboru do koloru - zginąć można na sto różnych sposobów, plując pianą z ust, gdy ugryziona kończyna zmienia się w napęczniały balon. Alchemicy sprokurowali więc znaczną ilość medykamentów oraz odtrutek i hojnie wyposażyli w nie ekspedycję - a ta dziarsko i z pieśnią na ustach ruszyła naprzód.

Już podczas poprzedniej wyprawy, mali odkrywcy zauważyli że tutejsze drzewa były nad wyraz twarde - okazało się to przy pierwszej próbie pozyskania materiału na ognisku. Opierały się one siekierom, które tępiły się i łamały, wprawiając odkrywców w zdumienie. Pozyskanie tego nadnaturalnie twardego drewna było jednym z celów tej wyprawy. Drugim było dotarcie na pobliską wyspę - poprzednim razem jego majaczyła ona na horyzoncie, choć szczególnie bystrooki zwiadowca twierdził, że dostrzega tam rzekomo jakieś budowle - co rozpaliło ciekawość niziołków. Niestety, niziołki ze swej sztuki tworzenia jednostek pływających nie słyną, więc ekspedycja odpuściła wtedy próbę przeprawienia się. Tym razem miało być jednak inaczej. Wyprawa w pierwszej kolejności zajęła się jednak kwestią tajemniczych drzew. Kilka tygodni drwale męczyli się, tępiąc przy tym całą stertę ogromnych pił które ze sobą zabrali - drzewo upaść nie chciało. W końcu jednak, po uporczywej i długotrwałej pracy, jedno z drzew padło, wywołując wybuch entuzjazmu towarzyszy Bodgego. Szybko odesłał on część ze swojej grupy, aby powróciła do Włości z pniem - a tam już, co zrobić z kłodą będzie problemem Burmistrza i mędrków którym każe problemem się zająć. Sam Bodge, który na drwala w sumie nigdy się nie pisał ruszył razem z resztą kompanii ku wybrzeżu, gdzie czekały już na nich przygotowane wcześniej łodzie - i wyprawiono się prosto na tajemniczą wyspę. Tam zaś okazało się, że dosłownie roi się na niej od węży - niejeden niziołek nieomal pomylił zwisającą lianę z trującym gadem, a zwierzęta czaiły się nieomal w każdym parowie, czy próbowały kąsać śpiących podczas postojów. Momentami było tak źle, że za potrzebą chodzić trzeba było parami - jeden niziołek załatwiał co trzeba, a drugi odpędzał gady kijem. W ruch poszły przygotowane odtrutki, Gwizdawek zaś nieustannie dbał o czujność swych ludzi, jak i samemu prowadził grupę, a jego bystremu wzrokowi wiele niziołków zawdzięczało życie - które z pewnością inaczej zakończyłby wąż, którego niziołek o mniej bystrym wzroku by przegapił. Poza wężami wyspa zdawała się pusta... Aż zbyt pusta. Czasem las niespodziewanie cichnął, a szósty zmysł podpowiadał dzielnemu odkrywcy, że coś... a może ktoś ich obserwuje... A może to tylko efekt nadmiernego przegrzania i braku domowego ciasta mieszał zmysły Gwizdawka... W końcu żaden niziołek nie powinien przebywać za daleko od swojego domku!

W toku swej wyprawy, wyprawa odkryła liczne budowle z ciemnego kamienia, stworzone przez nieznaną niziołkom cywilizację - dziwaczne piramidalne struktury, jak gdyby całe zbudowane ze schodów, o ścianach pokrytych inskrypcjami w języku którego żaden z odkrywców nie był w stanie przeczytać. Konstrukcji tych było wiele - miejscami tworzyły nawet całe małe miasta, jeżeli tak można by nazwać te kompleksy. Nigdzie jednak nie widać twórców tych piramid - a same osady zdają się być od dawna porzucone, bez śladów zamieszkania i porośnięte gęstymi chaszczami (w których rzecz jasna spotkać można kolejne węże). Gwizdawek rozkazał rozbić obóz w jednym z takich miast i posłał gońca do Włości po dalsze rozkazy - on sam jest wyraźnie zaniepokojony wrażeniem dziwnej obecności, o której ma nieodparte wrażenie, że ich obserwuje i czeka na dalsze polecenia - czy kontynuować badanie wyspy, czy też zawrócić do domu. Tak czy siak, Gwizdawek dokonał więcej niż jakikolwiek inny niziołek i już teraz we Włościach staje się słynny jako odkrywca i zwiadowca i jego czekać aż jego sława dotrze do innych krain...

Dość jednak o niziołkach! Przenieśmy się nieco na zachód, ku krajowi Pustynnych Elfów. Król Loir, do zbadania dżungli graniczących z jego państwem wysłał samego słynnego Zoresha, pogromcę Króla Skorpiona. Wielkiemu wojownikowi towarzyszyło trzystu wojowników. Ekspedycji brakowało doświadczenia i przygotowania ludzi Gwizdawka, jednak wiele z Elfów pochodziło z pokrytych dżunglą terenów Królestwa, lub przynajmniej spędziło tam kilka lat - a więc teren w którym przyszło im działać nie był im całkowicie obcy - dżungle w końcu z reguły są podobne. Ekspedycja przekroczyła więc graniczną rzekę i ruszyła na północ. Poruszając się wzdłuż wybrzeża, Elfy rychło napotkały wioski zamieszkane przez jak to określili "jaszczuroludzi" - chodzące na dwóch nogach, pokryte zieloną łuską, podobne nieco do krokodyli istoty. Te, choć rozumne, były raczej prymitywne, a ich wioski nie mogły równać się z miastami cywilizacji Elfów. Szybko jednak okazało się, że może i są bandą dzikusów - ale kto ich nie doceni, może łatwo stracić kończynę, albo nawet i życie w ich potężnych szczękach, jak przekonało się kilka mających pecha Elfów. Zoresh, będący wojownikiem, nie dyplomatą nie zamierzał cackać się z dzikusami - a po tym gdy na próby nawiązania kontaktu dzikusi odpowiedzieli obrzucając ekspedycję oszczepami i czymś co zapewne były wyzwiskami, Zoresh nakazał rozpędzić bandę - a kilku spośród nich wziąć do niewoli - po czym z pochwyconymi zawrócono do Loir, aby zdać raport królowi i pozwolić mu zdecydować co uczynić ze schwytanymi. Pikanterii całej wyprawie dodają plotki o wyprawie szykowanej rzekomo przez króla Drakonów, który nakazał ponoć zwycięzcy niedawnego turnieju, słynnemu Amilkarowi, aby wyprawił się na wschód, ku ziemiom które eksplorował Zoresh... A gdzie spotykają się ambicje dwóch władców... Cóż, każdy chyba wie co z tego może wyniknąć.

  • Niziołcza wyprawa do prowincji 86 zakończona sukcesem, rozbija obóz w obcych ruinach na wyspie.
  • Bodgy Gwizdawek zostaje herosem wyspecjalizowanym w zwiadzie.
  • Zoresh natrafia na osady nieznanego dotychczas ludu w prowincji 60. Fiasko rozmów prowadzi do potyczki, którą elfy zwyciężają.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Znany świat
Rok 205

Obrazek
Była to wyjątkowo ciepła, jak na warunki Smoczego Wybrzeża, letnia noc. Młody marzycielski kobold nie mogąc usnąć przechadzał się po plaży głęboko zajęty własnymi myślami. Coś jednak skłoniło go do popatrzenia na niebo. I wtedy ujrzał. Spadająca gwiazda, szczęśliwy znak od losu i szansa na spełnienie życzenia. Kobold nie zastanawiał się nazbyt długo i od razu poprosił o "przywrócenie odebranej koboldom mocy smoków", po chwili jednak uznał że może prosić o nieco za dużo więc dodał "a przynajmniej dla mnie". Obserwował jeszcze ową spadającą gwiazdę przez chwilę i zaczęło mu się wydawać że robi się one coraz większa. Bardzo go to uradowało albowiem musiał być to znak że jego życzenie zostało wysłuchane i już niebawem przybierze postać majestatycznego smoka. Gwiazda jednak z każdą chwilą wydawała się większa i młody kobold zaczął się niepokoić. Widział już kilka spadających gwiazd w swoim życiu, było ich wyjątkowo wiele 5 lat temu, ale nigdy nie widział takiej która wydawała się faktycznie coraz bardziej zbliżać. Stał on tak osłupiały jeszcze kilka chwil nie wiedząc czy to on spowodował całe to zajście.

Kometa wkrótce przecięła niebo nad nad Imperiusem wpadając gdzieś do południowego morza, prawdopodobnie dalej niż sięgają mapy. Efekt uderzenia zauważyła spora część mieszkańców Smoczego Wybrzeża i Otharu-Netheru, albowiem ich statki i kutry rybackie zostały wstrząśnięte przez wyjątkowo duże fale. Można z tego wnioskować że siła owego uderzenia była niebagatelna i tylko przez całkiem sporą odległość od lądu nie spowodowała żadnych poważnych zniszczeń i strat (pomijając zszargane nerwy niektórych świadków). Pewnym jest że rybacy, żeglarze i portowi pijacy będą mieli co opowiadać przez najbliższe kilka dni (lub tygodni).

Obrazek
Przelotowi meteorytu towarzyszyła jeszcze jedna ciekawa "anomalia". Otóż każda istota utalentowana magicznie obudziła się w środku nocy, nawet na najdalszej północy, czując że coś się dzieje. Mistrzowie magii z Ghamiskosh, którzy pracowali po nocy w swoich wieżach nie mogli oderwać wzroku od spadającego meteorytu, będąc jak zaczarowani. Taki sam efekt miała ta spadająca gwiazda na każdego użytkownika magii, który obserwował to zjawisko. Prędko została więc wysnuta teoria że ów meteoryt musi mieć jakieś właściwości magiczne, choć nie można uznać takiej tezy za niezwykle odważną biorąc pod uwagę, że większość mieszkańców Imperiusa nie potrzebowało magów żeby dojść do takiego wniosku.

Obrazek
W czasie gdy mądre głowy z wielu krajów spekulują gdzie ten meteoryt mógł konkretnie spaść w jednym państwie mają prawdopodobnie niezłe pojęcie o jego lokalizacji. Mowa tutaj o Imielinie w którym zbudowane jakiś czas temu zostało Obserwatorium Astronomiczne. Tam badaczki nieba ściśle prześledziły lot spadającej gwiazdy z pomocą profesjonalnych narzędzi. Kto by pomyślał że obserwatorium jednak przyda się w praktyce? Jest więc duża szansa że badaczki mogły by w miarę dokładnie określić miejsce upadku meteorytu, a taką wiedzę chętnie posiadło by wielu innych zainteresowanych, których nie brakuje. Jest to jednak wydarzenie wyjątkowe i wielu badaczy czy magów chciało by osobiście zbadać skałę, która wywołała takie poruszenie. Mówi się że już niektórzy kapitanowie zaczęli oferować prywatne ekspedycje, lecz bez odpowiedniej wiedzy i finansowania ich działania nie mają szans na powodzenie.

  • Spadajaca gwiazda znowu pojawia się na nieboskłonie, zwracając uwagę magów na całym świecie.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Najpotenrzniejsie Krurestfo
Rok 206

Obrazek
Każdy ma jakieś powołanie, jedni pasjonują się rzemiosłem, inni bóstwami, jeszcze inni zielarstwem. Dla innych powołaniem jest magia. Cóż nie sposób rzec każdy kto ma jakiś talent stara się go zgłębiać. Jedni by poznać samego siebie, inni dla władzy, inni bo tak im jakaś władza każe, czy to państwowa czy niebieska. Cóż u Snotów nie było inaczej a Krul Snot-Snot jeszcze te dążenia wspomagał.

Daleko na samej północy, w gorących górach równikowych łańcuchów wstrząsanych wybuchami wulkanów. W labolatorium zbudowanym z wielu trollich kup trwały gorączkowe eksperymenty. Samo zebranie tego wyposażenia zajęło wiele wiele dni. A i wymagało to pracy naprawdę wielu Snotów, a nawet trolii. Uga-Buga szaman Snotlingów starał się już od przeszło roku znaleźć zastosowanie dla Snociej krwii. To mieszał ją w różnorakie mikstury. To używał jak farby, pisał nią, dodawał do ognia, hodował na niej rzepę, smarował się nią. Robił z niej odżywkę… Rok był długi i opiewał w zrobienie z krwią prawie wszystkiego co by mogło wpaść komuś do głowy. Ile krwi na to zużyto aż strach myśleć i może lepiej nie zadawać za dużo pytań skąd ją wzięto.

W końcu Uga-Buga wpadł na pewien plan, a co jeśli ów krwi użyć do budowy jakiegoś urządzenia... Cóż nie wyszło to najlepiej ale powoli doprowadziło go to do pomysłu budowy posągu! Może posąg miałby jakieś tajemne właściwości. Pierwsze dni zeszły na budowie zaprawy z ów krwi i myśleniu jak by tutaj zrobić z tego posąg, co by nie mówić krew jest średnim materiałem na zaprawę. No ale jak się ma w sąsiedztwie wulkany to i o popiół łatwo. Pozostał największy wszak problem jaki nadać mu kształt… Kolejne tygodnie zeszły na biciu Snotów rzemieślników za to odpowiedzialnych bo palec krzywo a raczej za bardzo krzywo w lewo. Prace trwały w najlepsze, a szaman był zdeterminowany by swój posąg ukończyć, i nie zamierzał oszczędzać na materiałach.

Pewnej pogodnej nocy pod blaskiem setek gwiazd ukończono formowanie posągu. Teraz przychodziła robota dla Uga-Bugi. Szaman miał już pewien pomysł i zamierzał wcielić go w życie cokolwiek to znaczyło. Przygotowywanie ceremonii nie zajęło tak długo. W blasku ogniska tańczyły rytualnie zastępy Snotów. Uga Buga prowadził ceremonię popędzając tłum samemu wykonując skomplikowane ruchy i kreśląc po ziemi tajemne znaki i co jakiś czas rosząc je krwia. Skomplikowane linie na ziemi, ogniska w krawędziach i jeszcze więcej krwi, tak można w dużym skrócie określić tę noc.

W pewnym momencie szaman podszedł, wyciągnął rękę z pędzlem mocząc go we krwi, znacząc na czole figury tajemne znaki. Klasnął w dłonie a muzyka i tańce ustały. Wszystko zamarło w oczekiwaniu. Gdzieś na dole słychać było krzyki Snota z którego ów krew świeżo co spuszczono. Gdy ostatni z symboli pojawił się, ku zdumieniu wszystkich poza Szamanem posąg ruszył... głuche uderzenie jego nóg o ziemie niosło się niczym jakieś upiorne dudnienie. Kawałki gliny nie przylegające zbyt mocno zsypały się z niego niczym płaszcz. Płonące u jego stóp ogniska nie zdawały się robić na nim wrażenia

Maszerował do przodu wykonując kilkanaście kroków. Szedł miarowo i spokojnie. Towarzyszyły mu krzyki Snotów - To ŻYJE! - część z nich uciekła w strachu. Inne stały oniemiałe. Kilkoro szło za nim śledząc jego ruchy w milczeniu i niemym zaskoczeniu połączonym z podziwem.

Podczas tego sam Szaman siedział cicho i obserwował, jego ust nie opuściło żadne słowo od końca rytuału. Jego oczy patrzyły się na jego dzieło niczym zahipnotyzowane uważnie przyglądając się wynikowi jego badań. Niestety twór po tych kilkunastu krokach rozpadł się, elementy gliny uderzyły o ziemie zamieniając się w rumowisko. Pył i glina stały się na powrót martwe i bezpostaciowe, w niczym nie przypominając tego czym były ledwie kilak sekund temu.

Cóż to nie był koniec prac lecz ledwo początek, Uga Buga przystąpił do dalszych badań tworząc coraz to doskonalsze twory, zmieniając proporcje gliny, skały, popiołu, krwi, wapnia. Jak wieść niesie, jego konstrukty są naprawdę niezwykłe, silne to niczym Troll, twarde jak głaz a zmęczenie jest mu obce nie mniej niż pustynnym górom morskie fale. Czy ów istoty naprawdę żyją? Czy to ledwie magiczna sztuczka?

Cóż wieści o czymś takim jak stworzenie życia rozeszły się szybko. Zewsząd pojawiły się głosy że to prawdopodobnie największe magiczne odkrycie epoki. A może tysiąclecia? Któż to wie i co jeszcze ujrzymy albo dokąd to zaprowadzi. Może kolejne twory będą większe, może będzie ich więcej. Cokolwiek by nie mówić świat magiczny zamarł w miejscu jak wtedy gdy kometa przecięła niebiosa albo i bardziej.

  • Szaman Snotlingów Uga-Buga dokonuje przełomu w dziedzinie magii na dalekiej północy.
  • Wieści o "kamiennym golemie" rozchodzą się błyskawicznie po większości kontynentu.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Znany Świat
Rok 206

Obrazek


Przez dżungle i pustynie
Najpotenrzniejsie Krurestfo - Królestwo Słońca - Klany Bhagodon - Królestwo Loir
Łubin nad łubinami a fszytko łubin - słowa snotlińskiego poety zagubionego w przepastnych polach łubinu.
Ogromna produkcja łubiny bardzo pozytywnie wpłynęła na handel Najpotenrzniejsiego Krurestfa, praktycznie sama napędza ona handel. Niestety oprócz ciągle wywożonych wozów łubiny w kwestii handlu nie dzieje się jak na razie nazbyt dużo. Ów łubin dociera w głównej mierze do zachodnich rejonów Królestwa Słońca. Ziemie te są rozwijają się nie tylko dzięki handlowi z Krurestfem, ale także dzięki inwestycjom na granicy z Bhagadonem. Ich szlaki ciągną się dalej na południe do Appuru. Tymczasem wspomniany Bhagadon nie wyszedł aż tak dobrze na granicznych inwestycjach z Królestwem Słońca, a jest to wszystko co zostało uczynione w stronę rozwoju handlu. Do tego teren dżunglowy nie pomaga w samoistnym rozwoju handlu. Podobna stagnacja handlowa obecna jest u Bailonów, którym pasuje obecny stan rzeczy i nikt nie wychodzi z jakąś inicjatywą. Tymczasem niedawny wróg Królestwa Słońca, Królestwo Loir, nie zainwestowała w rozwój handlu w żaden sposób, albo przynajmniej w żaden znany i widoczny.

Via Appur
Cesarstwo Appuru - Królestwo Belghostu - Włości
Niemalże cały Appur pokrył się ostatnio w drogach. Było to posunięcie bardzo mądre biorąc pod uwagę lokalizację Cesarstwa, które sprawiło że handel zdecydowanie ożył i wielu kupców uważa drogi Cesarstwa za najlepszy i najwygodniejszy sposób wędrówki wchód-zachód. Ba! To może być najwygodniejszy szlak na całym Imperiusie! Z faktu bycia na wylocie tego szlaku zaczęli powoli korzystać mieszkańcy Włości, które oprócz tego zdają się raczej na przyjezdnych kupców. Drugim krajem, który mógłby sporo na tym zyskać jest Królestwo Belghostu. Niedawne widmo wojny domowej zaowocowało lekką stagnacją handlu, lecz położenie Belghostu na "wylocie" dróg Appurskich mogło by zostać wykorzystane aby handel ożywić. Pytaniem jest tylko, czy krasnoludy z Belghostu chcą u siebie kupców gorszych od nich ras?

Szlak Morza Północnego
Królestwo Drakonis - Plemię Rwlgrurwl
Generalnie handel w Drakonis na dalekiej północy nigdy nie był nazbyt prominentny. Ostatnio władca owego kraju postanowił zmienić ten stan rzeczy budując ogromne miasto portowe. Wraz z budową miasta zrodziła się obawa. Jak zabezpieczyć kupcom bezpieczeństwo przed agresywnymi murlokami? Rozwiązanie tego problemu, przynajmniej jak na razie, pojawiło się samo. Otóż od czasu ostatniego rajdu murloki zbytnio się nie wychylały i nie organizowały się w żadne większe bandy. Z tego powodu kupcy z Drakonis zaczęli używać tego szlaku płynąc na południe do Meranii czy Otharu. Nie płyną dalej, lecz jest to wystarczające aby dobrze zarobić i wrócić. Dziś Argor jest największym portem na północy i największym miastem w całym Drakonis. Jeśli o murloki chodzi to niektórzy odważniejsi kupcy wykorzystali tymczasowy spokój i wrócili do handlu z nimi, jedna ponad to nic tam związanego z handlem się nie dzieje.

O żeglarzach, portach i miastach mórz centralnych
Królestwo Meranii - Królestwo Naugrimów - Arcyksięstwo Otharu-Netheru - Skrzacia dziedzina
Tutaj sprawy handlowe nabierają nieco koloru i pikanterii. Naugrimowie, którzy dotychczas ignorowali kwestie handlu, zawarli z Meranijczykami traktat na mocy którego ma powstać droga łączące oddzielone od siebie góry naugrimskie i na której ma powstać miasto handlowe. Kupcy już nie mogą się doczekać zakończenia budowy, która przebiega wyjątkowo szybko. Pozostaje jedynie kwestia czy Naugrimowie i Meranijczycy będą żyli w owym mieście w zgodzie, lecz historia obu ludów jest raczej przyjazna. Merania jednak nie samym handlem lądowym żyje, jest to przede wszystkim naród żeglarzy, lecz nie jedyny. Rywalizacja między kupcami merańskimi i otharskimi jest dosyć ostra, a są to kupcy najbardziej zaangażowani i niemal całkowicie dominujący wody mórz centralnych i południowych, więc nie jest to jakaś lokalna konkurencja a zmagania wpływające na sporą część świata Co prawda rywalizację po stronie merańskiej nieco utrudniają kłótnie między mieszkańcami kontynentu a wyspiarzami, lecz duże oparcie mają w wielkości floty handlowej, co spowodowane jest pokaźnymi inwestycjami w stocznie. Kupcy merańscy zaznaczyli mocno swoją obecność w Republice Elst, gdzie zaczynają powoli wygryzać miejscowych kupców. Niestety dla Meranii ich rywale z Otharu-Netheru nie śpią. Arcyksiąże czy też jego syn poprzez swoje twarde prawo o tygodniowym składzie przy przepływaniu przez Perły, które dodatkowo wspierają marynarką wojenną, przechwytują niemal cały handel z Drakonis. Sytuacja jest na tyle nieciekawa że utrudniają pływanie po własnym wybrzeżu nawet meranijczykom, a takie agresywne działanie może nie podejść butnym żeglarzom. Arcyksięstwo znalazło też własną Republikę Elst w postaci Skrzaciej Dziedziny do której prowadzi ich główny szlak handlowy. Nie posiadają co prawda tak wielu statków co Merania, więc stawiają na duże transporty surowców, materiałów i produktów, zwłaszcza będąc wzrastającym potentatem produkcyjnym. Jeśli zaś chodzi o ich skrzacich partnerów handlowych to choć kupców lądowych przechwytują teraz w większości centaury to wolne miasto Laar'na Sassy'Ten i Laar'na Derin'Val notują dosyć gwałtowny rozwój. Z tych dwóch to nadmorskie wolne miasto stało się największym miastem handlowym całego regionu. Laar'na Sassy'Ten stał się ulubionym portem Otharczyków ale też i wielu innych kupców.

Drobne umowy i ciche zakątki
Księstwo Ventalów - Imielin - Republika Elst - Szogunat Kumkum
Istnieją oczywiście kraje, których władcy czynią niewiele lub prawie tyle co nic, aby handel rozwijać – a rozwój do którego czasem dochodzi jest raczej efektem przyczyn zewnętrznych. Leśne królestwo Ventali wydaje się całkowicie ignorować istnienie czegoś takiego jak świat zewnętrzny, ot istnieją. Dobrze że przynajmniej nie szkodzą! Sąsiadująca z nimi Republika Elst ma się nieco lepiej – dzięki pewnych drobnym inwestycjom produkcja wzrosła, a towary te sprzedają merańscy kupcy, którzy zaczęli liczniej zawijać do portów Republiki. Na podobnej zasadzie układ ze skrzatami przyczynił się do pewnego rozwoju w Imielinie, jednak mieszkańcy Imielinu zajmują się głównie produkowaniem dóbr, które eksportują Otharczycy, a w mniejszym stopniu i Merańczycy. Imielin i tak ma szczęście, że ktokolwiek z nimi handluje! Szogunat Kumkum, choć jego płazi mieszkańcy produkują wiele dóbr, nie jest ważnym punktem na mapie handlowej, a szogun nie wydaje się być specjalnie handlem zainteresowany. Pewien udział w tym może mieć fakt, że niewielu obcokrajowców wydaje się być zainteresowanych produkowanymi w Szogunacie dobrami. Na co w końcu komu jakieś robale, chrząszcze czy malunki żabich samurajów?

Wojna i ksenofobia, tudzież handlu powolnej śmierci opisanie
Zer'Sai - Samotna Góra - Derin - Szegvar - Ghamiskosh - Smocze Wybrzeże
Zachodni Imperius niewątpliwie handlem nie stoi. Zamieszkany głównie przez ludy, które obcych nie lubią, a których władcy do parania się handlowym rzemiosłem nazbyt nie zachęcają. Swoistym wyjątkiem tutaj jest Samotna Góra, a raczej byłaby w normalnych warunkach. Teraz niestety atakowana jest ona z dwóch stron, a kupcy wolą omijać ten region nie chcąc przypadkowo zginąć z rąk Szegvarów albo Derińczyków. Upadek handlu w Samotnej Górze może przyczynić się do poważnego kryzysu w całym regionie. Wspomniani Szegvarowie zanadto handlem się nie interesują, obcych nie lubią, a z braku kupców nawet co niektórzy się cieszą, po co w końcu zadawać się z nieludźmi, gdy można ich rabować! Królestwo Derinu, choć równie ksenofobiczne, zawsze było nieco bardziej pragmatyczne w tej kwestii. Teraz jednak konflikt z gnomami sprawia, że handel w tym kierunku zamiera, zaś wolne miasto Aldmark wyraźnie przegrywa rywalizację ze Skrzatami, gdzie dla większości interesy robić jest po prostu przyjemniej, a na pewno bardziej opłacalnie. Tym samym w Derinie powoli acz wyraźnie zachodzi upadek handlu i pytaniem pozostaje czy sytuacja będzie się pogarszała. Ofiarą działań ludzi jest również Ghamikosh, wojna na północy odcięła ich od ostatniego sensownego kierunku handlowego. Sytuacji Ghamiskosh na pewno nie poprawia również bierność koboldów ze Smoczego Wybrzeża, które skutecznie ignorują istnienie świata wokół. Jeśli czegoś z tym nie zrobią może dojść nawet do regresji handlu. Sytuację Ghamikosh utrudnia także polityka władcy Zer’Sai, czerwonoskórzy nieomal całkowicie zamknęli swój kraj dla kupców, tym samym sprawiając że Ghamiskosh staje się handlowo osaczone. Jeżeli nie dokonane zostaną jakieś działania, to sytuacja może się gwałtownie pogorszyć.
  • Przemiany na mapie handlowej świata
  • Poziom handlowy następujących prowincji wzrasta o jeden: 40, 116, 45, 44, 61, 121, 62, 117, 72, 99, 68, 77, 108, 67, 16, 17, 54, 51, 53, 11, 15
  • Poziom handlowy następujących prowincji spada o jeden: 1, 104, 27, 25, 2, 5, 21
  • Poziom handlowy następujących prowincji spada o dwa: 24, 23
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Dalekie południe
Rok 206

Obrazek


W niebo wpatrzeni Ost'aturi z zapartym tchem obserwowali przelot meteorytu. Nie sposób było być zdziwionym patrząc po tym ile czarowników jest w tym kraju i po tym jakie zamieszanie dla osób z talentem on wykonał.

Postanowiono wysłać ekspedycję w miejsce gdzie spadł, co prawda upiorne postacie od samego początku były ku temu sceptyczne. No bo i wiele było ku temu powodów, przede wszystkim nie wiedziano gdzie dokładnie spadł. Na tę misję wyprawił się Utarish, Czarodziej białej magii i członek Rady. Zrobił on cóż... to do wydawało się najsensowniejsze. Popłynął w rejon gdzie z niebios spadła jedna z gwiazd i zaczął przeszukiwać. Cóż jego załoga złożona z ochotników była dość sceptyczna względem tego przedsięwzięcia ale co ciekawe Utarish twierdził, jakoby czuł mrowienie na skórze, jakby zapach mówiący mu gdzie płynąc. Oj dziwna to była reakcja którą w dodatku tylko on czuł, podczas gdy reszta załogi z zdziwieniem komentowała te dziwne przypadłości. Może Czarodziejowi Białej magii udzieliła się choroba morska... choć z drugiej strony zaczął to odczuwać dopiero gdy się zbliżyli.

Cóż kreśląc dziwne kursy gdy dowódca wyprawy starał się określić czy teraz mrowi go bardziej czy mniej i czy to coś jak by zapach jest silniejsze tutaj czy tam gdzie byli milę temu pokonywali morze. Tutaj pojawił się drugi problem... taki trudniejszy bo i ile w pierwszym ewidentnie jakaś nadprzyrodzona siła, być może magia być może sama gwiazda pomagała poszukiwaczom o tyle w drugim nie za bardzo było co zrobić. Mianowicie byli na środku morza, daleko od szelfu... Ani nie szło tak głęboko zanurkować, ani nie było sprzętu by próbować go podnieść w jakikolwiek sposób. Może gdyby było tu płycej szło by próbować z zapasowych kotwic zrobić jakieś narzędzie, ale teraz... Starczy powiedzieć że reszta załogi było nieco podupadła na duchu.

Byli daleko na południe, okolica pokrywała się krami, wiatry były silne i nieprzewidywalne podobnie jak prądy. Zdawać się mogło wręcz że sama natura ich tutaj nie chce. Zostawanie tutaj choć trochę dłużej było ryzykowne dla statku który mógł zostać zatopiony przez górę lodową albo uwięziony w lodzie i zgnieciony. Nawet gdyby pominąć kwestię głębokości w nurkowaniu przeszkadzała temperatura która była tak niska że mięśnie drżały po kilku sekundach. Załoga uznała że czas już wracać i szykowała się do drogi powrotnej, już liczono ile zajmie im dotarcie do domu, wyznaczano kurs gdy Czarodziej nagle wstał i zaczął chodzić po pokładzie jak opętany przez jakiegoś ducha. Najpierw nieco po sterburcie, potem po dziobie... Po czym wydał rozkaz - Opuścić szalupę... - i wprawił się z kilkoma tylko pomocnikami do obsługi wioseł w stronę jednej z czap lodowych. Obserwujący go majtkowie jedyne co powiedzieli potem w ojczyźnie to że był nieco jak szczur szukający sera. Nie mniej dobili do pływającej bryły lodu i Czcigodny Członek Rady wręcz z niespotykanym entuzjazmem wyskoczył z kilofem z łódki pędząc rozkopywać zmarzniętą wodę. Uderzał raz za razem samemu chyba tylko wiedząc gdzie i czego szuka...

Fragmenty zasolonego szarego lodu odlatywały do tyłu gdy poprosił o podanie mu łopaty i bez troszczenia się o cokolwiek jak najszybciej kopał. I dokopał się... Jego oczom ukazał się bezkształtny fragment jak gdyby metalu. Ni to kulka rudy, ni to metal z dymarki, ni to sztaba. A było tego całkiem sporo, bo na wielkość ludzkiego torsu. Nie dając innym nawet podejść, Utarish owinął znalezisko płaszczem i poprosił niechętnie o pomoc przy wniesieniu tego na szalupę.

Gdy tylko znaleźli się na statku, natychmiast nakazał przenieść znalezisko do swojej kajuty, gdzie zamknął się szczelnie. Siedział potem w niej przez całą resztę wyprawy, nic nie czyniąc, poza patrzeniem się w bryłę metalu, tak, że załoganci przynoszący mu jedzenie byli wielce zaniepokojeni. Ba, mówiono nawet, że rozmawia z ów skałą, cały czas powtarzając coś o tym że należy się w nią dobrze wsłuchać. Dla większości był to nie za dobry omen, toteż do kraju śpieszono się bardzo. Mówiono już całkiem serio, że chyba postradał zmysły a i wiele innych rzeczy, kończąc na tym że ów bryła metalu jest przeklęta i należy ją oddać morzu zanim ono nas pochłonie. Ba pojawiła się nawet historia o tym że bryła jakimś fragmentem zrzuconego z niebios boga który szepcze jakieś plugawe plany zgubienia wszystkich ras.

  • Ekspedycja Ost'aturich w poszukiwaniu spadłej gwiazdy sprowadza do kraju dziwne znalezisko.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Daleka północ
Rok 206

Obrazek


Znany nam Imperius oddzielony jest od reszty kontynentu łańcuchem gigantycznych gór, zamieszkanych przez wiele, często uważanych przez południowców za brutalne bestie, albo przynajmniej za... niecodzienne ras. Kto jednak zdecydowałby się przebyć góry zamieszkane przez Snotlingów i Drakonów, napotkałby ogromną pustynią, znacznie większą i bardziej nieprzyjazną niż ta zamieszkana przez ludzi-skorpiony i pustynne elfy. Pustynia ta od niepamiętnych czasów stanowiła barierę nie do przebycia, a ci którzy się na nią zapuścili, wracali wyczerpani i ledwo żywi, twierdząc jakoby nie miała końca – albo nie wracali w ogóle. Morze piasku, gotujące swoje ofiary żywcem w dzień i sprawiające że drżą z zimna w nocy, nieomal całkowicie pozbawione życia, skutecznie odstraszała odkrywców... Aż do teraz.
Wiele rzeczy można powiedzieć o Snotach, poczynając od ich... specyficznego podejścia do higieny, brutalnego gwałtu jaki regularnie dokonują na mowie innych ras oraz sposobnie zachowywania się, który sprawiał, że snotlińscy komedianci potykający się o własne nogi bywają popularną rozrywką na jarmarkach reszty Imperiusa. Nie można im jednak odmówić jednego – odwagi, często wręcz samobójczej. Kiedyś miano o nich powiedzieć, że Snoty dostały tyle odwagi co człowiek – ale że mieszczą ją w mniejszym ciele to i mocniej się ona objawia. A więc któregoś pięknego poranka król Snotów powiedział – ruszamy na północ! Snoty popatrzyły wtedy po sobie niepewnie – toż to każdy wie, że pustynia jest tam taka, że nawet trolle czują się tam niewyraźnie i po jakimś czasie zdychają... Na to, widząc król że jego poddani jakoś mało ochoczy, zakrzyknął mniej więcej: Oż wy, nie dacie rady?! A Snoty odpowiedziały – Potrzymaj mnie grzybowe piwo!
Tym razem jednak, w przeciwieństwie do kilku prób z zeszłych dekad, gdy potrzymaj-mnie-piwo Snot szarżował na pustynię jeno ze swym trollem, Snoty zabrały się do sprawy w inny sposób – od spodu. Nie – to nie żart. Pod górami północy odnaleźć można starożytne tunele, których wielu nigdy nie zbadano, a z których część wiodła... na północ. W tunelach nie doskwiera skwar pustyni, często znaleźć można jakiś twardy porost, albo robaka aby wrzucić coś na ząb... No i trudniej zmylić drogę niż na pustyni, trzeba tylko uważać gdzie się lezie. Tak więc duża gromada Snotów, wzmocniona o kilka trolli ruszyła dziarsko naprzód. Wędrowali przez tygodnie, sprawdzając kolejne odnogi, obchodząc zawały, ale generalnie – prąc cały czas, z sukcesami na północ. Przez ten czas przemieścili się daleko – dalej niż ktokolwiek wcześniej, co najmniej dziesiątki jak nie setki kilometrów – jednak w końcu doświadczeni tunelołazowie zawyrokowali, na podstawie swojej wiedzy o podziemiach, że zbliżają się do wyjścia na powierzchnię – powietrze zaczęło się zmieniać, tak samo jak kształt i budowa tuneli. W końcu odnaleźli schody mające wyprowadzić ich na powierzchnię – tam odnajdując jednak tylko pustynię. Po krótkiej dyskusji założono przy wyjściu bazę, z którą miała komunikować się ekspedycja, która wyruszyła dalej. Po miesiącach przedzierania się przez tunele Snoty na ich koniec nie natrafiono, znaleziono jednak ślady czyjeś bytności w tunelach – i to innej niż zwyczajowa fauna która tutaj bytowała. Po krótkiej deliberacji uznano, że jednak warto się cofnąć – ekspedycja tak liczna znowu nie była, a tak daleko na pomoc żadną liczyć nie mogli. Zanim jednak udało się wycofać, z ciemności tuneli wyłoniły się... A raczej wypełzły na swych ogonach dziwne wężowate stwory, o torsach i rękach podobnych do tych humanoidów – jednak przemieszczające się na swych ogonach. Wśród Snotów, co nie tak znowu częste przeważyć rozsądek i kilku spośród z nich próbowało porozumieć się z wężoludźmi, jednak ci posykiwali w nieznanym języku, wyraźnie z jakiegoś powodu niezadowoleni – w powietrzu czuć było napięcie.

Nie wiadomo komu pierwszemu puściły nerwy i kto wykonał pierwszy wrogi gest – jednak szybko doszło do walki. Snoty hordą ruszyła naprzód powalając kilku wężoludzi , tak samo uczyniły trolle, miażdżąc gady swymi maczugami. w powietrzu zaś zaświstały strzały – jakąkolwiek broń posiadali wężoludzie, miotała ona strzały z siłą tak wielką że w kilka chwil powaliły one nieliczne trolle zabrane na ekspedycje... A Snotlingi uznały że pora na odwrót na z góry upatrzone pozycje – to jest uciekały bardzo pospiesznie. Choć ekspedycja poniosła straty i została zmuszona do ucieczki, to przynajmniej zabiła kilku wężoludzi – a więc da się ich pokonać... Szkoda tylko, że uciekające Snoty nie zdołały zabrać ze sobą żadnego ciała – wszystko co wiadomo o wężostworach to opowieści ocalałych. Strach dodał Snotom skrzydeł i przez kilka dni uciekały nieomal bez odpoczynku, przed jak im się zdawało podążającym za nimi pościgiem – w końcu jednak wężoludzie odpuścili, a ocalali powrócili do swych gór, aby przynieść wieści o nietypowym wyniku ekspedycji.

Ekspedycja przyniosła więcej nowych pytań niż odpowiedzi. Czy poza pustynią istnieje kraj tajemniczych wężoludzi? A może pochodzą oni z głębin ziemi? Czy Snoty nie obudziły jakiegoś podziemnego licha, które teraz będzie ich gnębić... A może był to tylko nieszczęśliwy wypadek, którego można by było uniknąć... I najważniejsze – czy któraś ze stron, może obie będą chciały zemsty, mimo że nie wiedzą o sobie prawie nic... Czy na północy trwać będzie pokój, czy też podziemne korytarze spłyną krwią... Cóż, z pewnością rychło się tego dowiemy.

  • Ekspedycja Snotlingów natrafia na niespotkaną wcześniej rasę w podziemnych tunelach daleko na północy.
  • Pierwszy kontakt kończy się starciem.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Awatar użytkownika
Badet
Posty: 2594
Rejestracja: sob mar 06, 2021 12:46 pm

Re: Wydarzenia

Post autor: Badet »

Królestwo Słońca
Rok 206

Obrazek


Kraj skorpionów i mrówek to miejsce egzotyczne dla innych ras. Przyznać jednak muszą, że turnieje są podobne do tych odbywających się w innych państwach - z małymi wyjątkami. Jednym z tych wyjątków jest wielkość, a to zarazem jak i areny ale tak samo i czempionów. W turniejach czasami biorą udział inne rasy lub sami Selani, ale wszyscy oni odpadają szybko bo spotkaniu z wielkimi skorpionami. Tak było i tego roku. Do finału doszło rodzeństwo, Kelai'Tori i jej brat Karat'Tori.
Lecz zacznijmy od początku. Pierwszą walką Kelai'Tori była ta stoczona z pustynnym trollem z Krurestfa. Walka trwała całkiem długo, Sakathi unikała kolejnych ciosów trolla, lecz gdy ten opadł na chwilę z sił szybką szarżą powaliła go na ziemie, a ten ogłuszony na niej już pozostał nim pomocnicy go nie znieśli. Walka jej brata wyglądała całkiem inaczej, naprzeciw niego stanął krasnolud z Belghostu, ciężko opancerzony, lecz silny i zwinny jak na pancerz który nosił. Karat na początku wystrzelił kilka strzał ze swego łuku, lecz krasnolud łatwo je sparował kilka z nich nawet nie trafiło południowca. Nie wiedział on jednak że to nie w niego skorpion celował. Lecz w klin blokujący beczkę stojącą na jednej z trybun. Stoczyła się ona z wielkim łoskotem a krasnal obejrzał się w jej kierunku, na ten moment czekał Sakathi, który ruszył szybko na krasnala, użył włóczni przyczepionej do kolca jadowego która trafiła zaskoczonego krzata w bark tak niechybnie że ten musiał z bólu puścić topór który miał w dłoni. Krasnal chwilę potem wycofał się z walki.
Kolejnymi wartymi wspomnienia są walki stoczone w półfinałach, naprzeciw skorpionki stanął inny z jej gatunku, będący troszkę większej postury. Walka, wydawało się, że może potrwać naprawdę długo. Lecz już na początku Kelai użyła podstępu, w momencie kiedy adwersarz rozpoczął atak ta odskoczyła przy okazji wzbijając masę piachu prosto w stronę jego pyska. Piasek który dostał się do oczu zaskoczonego sześcionoga mógł oznaczać tylko jedno - brak możliwości blokowania ciosów z dwóch tasaków którymi co chwila Kelai weń uderzała.Walka była skończona a poraniony skorpion został przetransportowany do lazaretu. Według ostatnich informacji jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Walka Karata wyglądała odrobinę inaczej, ponieważ naprzeciw niego stanął Drakon. Drakon raz po raz uderzałna skorpiona, za każdym razem zatrzymywany to przez włócznię to tarczę lub długą szablę. Morgenstern gada trafił kilkukrotnie w chitynowy pancerz podczas tej walki lecz nie widać było by zrobiło to wrażenie na Tori. W końcu smok użył unikatowego ataku dla jego rasy, strumienia lodu, skorpion trafiony w jedno z odnóży podskoczył do Drakona i zaatakował odwłokiem. Żądło które przebiło się przez łuski latającego stworzenia było trujące, oznaczało to tylko jedno - że w tym momencie szans na zwycięstwo nie będzie miał - wycofał się z dalszej walki.
Rodzeństwo w spektakularny sposób pokonało swoich przeciwników we wszystkich pojedynkach. Po czym następnego ranka nastać miała walka finałowa, arena wypchana po brzegi, wykupiono wszystkie bilety, znalazło się też paru widzów którzy wspięli się po ścianach areny nielegalnie i próbowali obejrzeć turniej. Cała arena czekała na emocjonujący pojedynek, lecz wtedy nastąpił duży kłopot, otóż obydwoje odmówili walki ze sobą. Szok i zdumienie było ogromne, niektórzy odebrali to jako afront wobec reguł ustalonych przez królów-skorpionów i było sporo zawiedzionych, ale żadne groźby ani namowy nie zdołały przekonać tej dwójki do walki przeciwko sobie, nawet na nienaostrzoną broń. W tym momencie teoretycznie zwycięzcy nie ma. Pytanie co zrobią władcy - uniosą się dumą i ukarzą butną parę, podzielą nagrodę między nich, zatrudnią ich czy może wpadną na inny pomysł?
  • Dwójka finalistów turnieju w Królestwie Słońca, Kelai'Tori i Karat'Tori odmawia walki ze sobą.
  • Ich niezwykłe zdolności dorównują uporowi, z którym opierają się wszelkim próbom wymuszenia dokończenia zawodów.
I7: Związek Saliski, I8: Hrabstwo Nowego Sohail, I9: Królestwo Naugrimów, I10: Konglomerat AAAR (Auralen-Asturia-Artois-Rzesza), I11: Konfederacja Kantonów Naugrimskich-GM, I12: Cesarstwo Ta'in, I13: Hospodarstwo Tenes
Zablokowany

Wróć do „Wydarzenia”