
Stosunki dyplomatyczne
Królestwo Zer'Sai Ze swymi południowymi sąsiadami Korona Derińska utrzymywała bardzo sporadyczne kontakty, szczególnie, że dotychczasowe próby angażowania się w politykę z Zer'Saiami spaliły na panewce. W czasach jednoczenia się poszczególnych plemion królestwo nie patrzyło się obojętnie jak na ich południowych granicach formuje się nowe, zorganizowane państwo w miejsce rozbitych plemion i podejmowano zakulisowe próby powstrzymania tych tendencji, niestety wrodzona wojowniczość i ksenofobia Zer'Sai uniemożliwiły skuteczność tych działań, a zbrojną wyprawę uznano zarówno za zbyt kosztowną jak i będącą kolejnym czynnikiem motywującym do zjednoczenia w obliczu "wspólnego wroga". Obecnie relacje między dwoma królestwami były poprawne, nieznacznie tylko zmącone przeszłością, w trakcie której w prowincjach nadgranicznych dochodziło do starć pomiędzy różnorakimi plemionami z Derińczykami. Część szlachty i kupców z Aldmarku prowadziło nawet z nimi skromną wymianę handlową w myśl zasady, że pieniądz nie śmierdzi i nie chcieli wdawać się z nimi w większe konflikty licząc na to, że w przyszłości handel rozkwitnie na większą skalę, a ich kufry zapełnią się złotem. Z drugiej strony dwór królewski był dalece bardziej powściągliwy w ocenie sytuacji, uważając Zer'Sai za potencjalne niebezpieczeństwo dla Derinu, zauważając niespokojną i dwulicową naturę ich społeczności, a także silną kastę wojowników, mogącą w każdej chwili ruszyć na wojnę jeśli taka będzie tylko wola jego władcy.
Królestwo Belghostu Dwieście lat temu ludzie, wraz z krasnoludami, zamieszkiwali góry na północ od obecnego Derinu i obie rasy musiały się nauczyć ze sobą koegzystować. W zależności od ówczesnego przetasowania politycznego poszczególne ludzkie klany i plemiona to walczyły, to zawierały sojusze z krasnoludami, chcąc
tym samym zdobyć dominację nad swymi wrogami. Same krasnoludy również miały w tym swój interes by nie pozwolić ludziom urosnąć nazbyt w siłę, uważając je w najlepszym przypadku za tymczasowe utrapienie, a w najgorszym za wrogów, których liczebność należy kontrolować nim sami nie urosną na tyle w siłę by wyprzeć ich ze "swoich gór". Nim do tego doszło ludzie, pod wodzą Derina, opuścili góry by założyć swoje własne królestwo. Obecnie relacje między dwoma państwami układają się dobrze, nawet mimo zaszłości politycznych i ksenofobiczności obu ras, prowadząc intensywną wymianę handlową w nadgranicznych ośrodkach. Incydenty graniczne także należą do rzadkości, z jednej strony związane to było z profitami czerpanymi z handlu, a z drugiej predyspozycji bojowych krasnoludów, z którymi to wolano uniknąć wojny.
Królestwo Samotnej Góry W powszechnym, derińskim, mniemaniu, gnomy, skrzaty, czy cokolwiek zamieszkiwało południowy wschód w kraju zwanym Królestwem Samotnej Góry nie było niczym czym powinni się szczególnie przejmować, przynajmniej w kontekście potencjalnej agresji w swoją stronę. Prawdę mówiąc było wprost przeciwnie. Tamtejsi mieszkańcy, będący niewielcy i nie przejawiający zacięcia bojowego, a do tego przedsiębiorczy, zdawali się być dla wielu potencjalnym miejscem do rozwoju derińskich wpływów, czy to na drodze podboju czy dyplomatycznego zwierzchnictwa. Aktualnie Korona Derińska podejmowała kilka prób ingerencji w sprawy wewnętrzne tego skrzacio-gnomiego królestwa, narażając się przy tym tamtejszej władzy, ale nie wyglądało na to żeby obeszli się szczególnie opinią tego co gnomi król, czy ktokolwiek tam rządzi, o nich myśli.
Wielka Puszcza Na początku Derińczycy toczyli wojny ze skrzatami i entami z Wielkiej Puszczy. W tamtych czasach rozpościerała się ona jeszcze na południe od rzeki Ajumy, a ekspansywni ludzie potrzebowali nowych terenów pod pola uprawne i budulca pod swe wciąż rosnące osiedla. Nieświadomi tego co wiązało się z wyrębem drzew Derińczycy rozpoczęli wojnę - na początku były to drobne starcia graniczne i utarczki między nimi, a skrzatami, które później przerodziły się w regularną wojnę, z której żadna ze stron nie chciała się wycofać. Ostatecznie jednak po krwawych walkach zdołano wynegocjować pokój na mocy którego ziemie na południe od Ajumy znalazły się w rękach Derinu, a w zamian za to ludzie mieli wypłacić odszkodowania za wyrządzone krzywdy i nie prowadzić dalszej ekspansji na północ. Do tej pory pokój ten, z różnych powodów i motywów, jest respektowany. Obecnie ludzie prowadzą wymianę handlową ze skrzatami, choć sami nie zapuszczają się w dzikie ostępy obawiając się driad, a także ludzcy górnicy czasem wchodzą w Góry Trolle, w poszukiwaniu rud metali, choć te ekspedycje często kończą się lądowaniem w trollim garnku. Mimo to kilka kopalń u podnóży gór funkcjonuje.