1562 rok
Osmańska kontrofensywa na Taki-Tiki

Zeszłoroczna klęska zadana wojskom tureckim przez tubylców Takitiki nie umniejszyła zapału Osmanów do skutecznego rozprawienia się z problematycznymi tubylcami. Tym razem jednak zamierzali do tego podejść o wiele bardziej na poważnie - zgromadzić większe siły i dokonać porządnych przygotowań. Oczywiście dostarczenie rzeczonych oddziałów wymagało użycia drogi morskiej - i przewiezienia sił do portu w Paolium, gdzie stacjonowało to co pozostało z wojsk osmańskich na zachodzie. Turecka flota sprawnie ruszyła w tym kierunku - jednak w ślad za nią podążała co prawda spóźniona, ale co ważniejsze - wrogo nastawiona flotylla pomorska - a przynajmniej tak twardo twierdzą Turcy - jednak okręty które ich napadły pływały pod inną banderą - jednak żołnierze, kapitanowie okrętów a nawet sam gubernator osmański zgodnie twierdzą, że napad ów jest sprawką Pomorzan - tak więc, tak ich zwać będziemy. Okręty te miały rozkaz przechwycić tureckie okręty - jednak brygi Turków było o wiele szybsze, a niejasność rozkazów, która sprawiła że pomorskie okręty wypłynęły z portu spóźnione, sprawiła że Turcy bez problemu zdołali wysadzić w Paolium pierwszy transport żołnierzy. W końcu jednak Pomorzanie dopadli swój cel - i w pobliżu Przesmyku Wężowego doszło do spotkania obydwu flot. Choć na pozór karawele pomorskie stanowiły o wiele mniejszą siłę, to towarzysząca im fregata w pełni nadrabiała słabości reszty eskadry i pozwoliła na podjęcie równej walki. Walka była długa i przez większość czasu obie strony ostrzeliwały się wzajemnie z dystansu, powoli dążąc do pata ze wskazaniem na klęskę Pomorza... do momentu śmiałego ataku jednak z karawel, która dokonała abordażu na bryg osmański. Oddziały pomorskie zdołały przejąć słabiej obsadzony okręt przeciwnika - a widząc to, osmański kapitan nakazał odwrót, szybko oddalając się z pola walki. Bitwa skończyła się więc w gruncie rzeczy zwycięstwem Pomorzan - przejęli jeden bryg i uszkodzili drugi, kosztem dwóch uszkodzonych karawel - z których jedna uszkodzona jest w wysokim stopniu, wymagającym pobytu w doku.
Starcie to nie miało jednak znaczącego wpływu na to co wydarzyć się miało na lądzie - Turcy spokojnie gromadzili bowiem swoje siły - nic nie wskazywało na to, aby dobrze zaopatrzona i umocniona Troja miała rychło upaść, tak więc czasu było nad to. Sprowadzono dodatkowe oddziały, wynajęto doświadczonego wodza - Abrahama ibn Kufę, który miał je poprowadzić oraz zadbano o przygotowania - w tym o poprawę komunikacji między oddziałami, tak aby wojska osmańskie sprawniej współdziałały w bitwie. Powołano również tubylcze oddziały mające wspomóc wojska muzułmańskie... tutaj jednak Turków nieco poniosło i dokonano poboru zdecydowanie zbyt wielu młodych mężczyzn - więcej niż plemiona były skłonne pozwolić, a kilka z nich zostało tym rozgniewanych - zaś "nadprogramowi" żołnierze szybko zaczęli znikać w dżungli...
Pomimo tego incydentu, armia ruszyła w końcu celem odbicia Troi, którą cały czas oblegały wojska Takitików. Ci, na wieść o idącej na nich armii osmańskiej znieśli oblężenie i ruszyli naprzeciw armii muzułmanów, nie zamierzając im dać się pozwolić połączyć z oblężonymi ziomkami w Troi. Bitwa do której doszło nie poszła tym razem po myśli tubylców - bo i przeciwnik, choć na pozór ten sam, był jednak zupełnie inny - wojska były liczniejsze, lepiej skoordynowane i wyposażone, oraz dowodzone przez doświadczonego dowódcę - z kolei Takitiki najwyraźniej osiągnęli szczyt swoich możliwości mobilizacyjnych i nie byli w stanie zgromadzić na tyle wielu wojowników, aby przemóc Osmanów. Przez pewien czas obie strony próbowały różnych podjazdów, zasadzek i rajdów, chcąc zmęczyć przeciwnika - jednak szybko stało się jasnym, że żadna strona nie złapie się na podstępy drugiej - tak więc zostało tylko otwarte starcie. Początkowo Takitiki radzili sobie nieźle, a bitwa była wyrównana - jednak z czasem jakość wyposażenia i wyszkolenia wojsk muzułmańskich przeważyła, a szeregi tubylców zostały złamane - wtedy wojownicy rzucili się do ucieczki. Na szczęście dla nich uciekali przez znaną im dżunglę, która utrudniała pościg osmański i uniemożliwiła im całkowite rozbicie oddziałów Takitiki. Miast jednak ich ścigać, Turcy pomaszerowali ku Troi, którą "oswobodzili" i połączyli się z jej garnizonem.
Połączone oddziały ruszyły na ziemie konfederacji tubylczej - a sytuacja Takitiki zaczęła tym samym gwałtownie się pogarszać. W otwartym starciu nie mieli już w zasadzie szans z najeźdźcami - a więc postanowiono zastosować starą dobrą taktykę wojny partyzanckiej. Wojownicy często porzucali europejskie pancerze i sięgnęli po tradycyjne dmuchawki - o wiele lepiej nadające się do walki podjazdowej w dżungli. Osmanowie sprowadzili jednak "swoich", również zaprawionych w walce w dżungli tubylców. Doszło więc do brutalnej i mozolnej walki między Osmanami i ich sojusznikami a miejscowymi - muzułmanie jednak nieustępliwie parli naprzód, zajmując kolejne regiony dżungli - a obie strony ponosiły przy tym ciężkie straty. W miarę marszu naprzód we znaki zaczęły dawać się problemy z logistyką - tubylcy atakowali osmańskie linie zaopatrzenia, jednak nawet to nie zatrzymało marszu wojsk tureckich. W końcu jednak nie udało się zająć całych ziem Taki-Tiki - jest to bowiem jedna z większych konfederacji, jednak Troja oraz Źródło Wiecznej Młodości zostały odbite, a tubylcy ponieśli ciężkie straty i są w wyraźnym odwrocie - nie nie wskazuje na to, aby byli w stanie uzupełnić poniesione straty. Los Taki-tiki wydaje się przesądzony, pytaniem pozostaje tyle, czy starcie flot nie eskaluje tego konfliktu do starcia między koloniami...
Dla leniwych:
- Posiłki Osmańskie pokonują w bitwie tubylców i oswobadzają Troję oraz źródło wiecznej młodości,
- Dalsza ofensywa na Taki-Tiki jest spowolniona przez partyzancką walkę tubylców,
- W drodze powrotnej od transportu wojsk jedna z eskadr osmańskich zostaje zaatakowana przez inną flotyllę, wskutek czego traci bryga. Turcy o napaść oskarżają kolonię pomorską.
Mapa:
