1557 rok
![]()
O królestwie Ramanu nie wiadomo zbyt wiele – ciężko więc jednoznacznie wskazać, co dokładnie wywołało wojnę między nim a wicekoroną Kastylii. Wiele jest rozmaitych teorii – niektórzy wskazują na ingerencje Francuzów, którzy mieliby jakoby namówić króla Ramanu do ataku na Hiszpanów. Inni twierdzą, że konflikt wybuchł z powodu zajęcia jakiegoś bezwartościowego kawałka pustyni, który znajdował się wcześniej w jakiejś formie podległości wobec Ramanu. Jeszcze inni upatrują się przyczyn w złym potraktowaniu ramańskiego wysłannika przez wicekróla – a niektórzy sugerują nawet że może być to sięgająca kastylijskiego dworu intryga wywodząca swe korzenie od słynnego w swoim czasie szwindlu z wynagrodzeniem dla floty. Kto może mieć racje, a kto bredzi od rzeczy – tego nie wiadomo. Grunt jednak, że wojna stała się faktem, a armie dwóch władztw ruszyły przeciw sobie.
Hiszpanom przewodził niezwykle pobożny Gorn Poderoso, wiodący półtora tysiąca zbrojnych, w tym muszkieterów i konnicę. Na prośbę wicekróla wziął on udział w wojskowym nabożeństwie odprawionym w intencji zwycięstwa. Podczas modliwy generał miał ponoć rzec „Lepiej i łaskawiej dla wrogów naszych będzie wielki Boże, jeśli twą ręką, miast naszą, zostaną powaleni”. Chociaż wówczas tego jeszcze nie wiedziano, słowa te miały okazać się prorocze – w obozie zbierającej się armii Ramanu wybuchła bowiem epidemia! Wielu wojowników pokładało się w namiotach z czyrakami i wrzodami pokrywającymi ich brzuchy, a latryny śmierdziały od masowych wymiotów. Niemniej jednak nie powstrzymało to tubylców, którzy pozostawili najciężej rannych, sprawnie organizując się i ruszając do boju.
Armia Ramanu zdecydowanie nie przypominała typowych wojsk europejskich, czy nawet pomniejszych grup zbrojnych wystawianych przez poślednie plemiona. Jej trzon stanowiła piechota z poboru, zbrojna w włócznie z brązu i ociągnięte garbowanymi skórami tarcze. Nie brakowało także łuczników i jeźdźców na saharczykach. Tym jednak, co odróżniało ich najbardziej, był doborowy oddział Surdaków – fanatycznie oddanych wojowników króla Ramanu, starannie wyselekcjonowanych i indoktrynowanych w nieznany sposób. Mimo strat odniesionych z powodu choroby liczebność tej armii spokojnie przekraczała dwa tysiące głów.
Do starcia doszło na pustynnej równinie, w pewnej odległości od niewielkiej oazy El-Al-Mein. Chociaż obydwie strony planowały rozstrzygnięcie wojny w walnej bitwie, do samej bitwy doszło dość przypadkowo – po prostu jedni i drudzy chcieli uzupełnić zapasy wody w oazie przed ruszeniem dalej. Po krótkim starciu zwiadowców ściągnięto jednak posiłki – te zaś, widząc nadciągające większe siły wroga, wezwały kolejne oddziały. Od nitki do kłębka wkrótce obydwie armie stanęły w pełnej sile naprzeciw siebie, gotowe do walnego boju – na samą oazę mało już kto zwracał uwagę.
Z rykiem trąb i łoskotem werbli Hiszpanie ruszyli do przodu, posyłając w przeciwników grad bełtów z kusz i muszkietowych kul. Wbrew ich oczekiwaniom ramańscy wojownicy nie uciekli jednak, nawet jeśli sami odpowiedzieć mogli jedynie mało skutecznym ostrzałem łuczników. Miast tego ruszyli do przodu, dążąc do zwarcia. Kastylijczycy chcąc nie chcąc musieli podjąć to wyzwanie. Armie zwarły więc, szeregi zderzyły i wymieszały. Zakuci w stal piechurzy z Europy mieli oczywistą przewagę nad tubylcami, jednakże tych było niemal dwukrotnie więcej, do tego niewiele ustępującym ich w kwestii wyszkolenia czy zapału. Natarcie Ramańczyków ostatecznie znalazło słaby punkt w kastylijskich szeregach – kompania awanturników nie zdzierżyła pola i poszła w rozsypkę, ryzykując załamaniem całego frontu. Widząc to, Gorn Poderoso przeżegnał się i ucałował noszony na piersi krucyfiks – po czym rzucił się w ogień walki. Za nim pognała niemal cała kastylijska jazda, potężną szarżą godząca w przebijających się właśnie wrogów i hamująca ich postępy. O ile jednak brawura i impet Hiszpanów odepchnął i zmieszał przeciwników, o tyle też on również nie wystarczył, by ich załamać. Przeciwnie, pchnięci do walki z odwodów Surdacy nie tylko zatrzymali postępy jeźdźców Poderoso, ale też zadali im spore straty – sam kastylijski generał ujrzał zaś na własne oczy, że nieustępliwi wrogowie opancerzeni są w zbroje, nie ustępujące tym noszonym przez jego ludzi – być może nawet pochodzące z tego samego źródła…
Paradoksalnie jednak bitwa nie rozstrzygnęła się w centrum, lecz na flankach – te, związane walką, były jednocześnie ciągle ostrzeliwane przez kastylijskich strzelców. Widząc, że ich siły słabną, ramańscy wodzowie zadecydowali o odwrocie. Ten o dziwo nie przerodził się jednak w ucieczkę – dezorientacja naczelnego hiszpańskiego wodza, który pogrążony był w ręcznym boju i nie miał jasnego oglądu sytuacji uniemożliwiła mu natychmiastowe podjęcie kolejnego uderzenia, a sami Surdacy mieli ponoć działać niczym swoiści zajeżdżający, bezlitośnie mordujący każdego współplemieńca, który złamał szyk podczas odwrotu.
Gdy Gorn doprowadził wreszcie do jako-takiego porządku w swoich szeregach, wrogowie znajdowali się już w pewnej odległości. Pościg konnicy dał wprawdzie pewne efekty, ale ostatecznie większość jeźdźców że od chwały pogromców wrażej armii milsze są im łupy możliwe do zdobycia w porzuconym przez nią obozie – tak też plądrowanie go stało się finalnym aktem tej bitwy.
W raporcie spisywanym po bitwie dla gubernatora, hiszpański dowódca zaklinał się, że z bożą pomocą niemalże całkowicie wyrżnął wrogą armie – jedynie czwarta jej część miała wycofać się w porządku, reszta spoczęła na zawsze w piaskach pustyni, której wydmy oszczędziły zwycięzcom karkołomnego zadania grzebania zmarłych. W tym samym raporcie tłumaczono się również z braku działań podjętych po bitwie – o państwie tubylców nie wiadomo było niemal nic, wobec czego marsz z wykrwawioną armią w głąb jego terytorium mógł skończyć się totalną zagładą. W końcu napotkane siły mogły być jedynie awangardą czegoś większego, a nie całością armii Ramanu. Z tego też powodu Kastylijczycy ograniczyli się do przejęcia jedynie dwóch pogranicznych prowincji tubylczych, dla zajęcia lepszej pozycji obronnej i dość symbolicznego gestu utrzymania pola po uchodzącym przeciwniku.
Dla leniwych:
- Armię Ramanu przed bitwą dotyka choroba eliminująca sporą część żołnierzy jeszcze przed walką;
- Bitwa między siłami kastylijskimi i ramańskimi kończy się zwycięstwem tych pierwszych;
- Tubylcy wycofują się we względnym porządku dzięki budzącym grozę wojownikom ramańskim - Surdakom.
Wojna Nowej Kastylii z Ramanem
Wojna Nowej Kastylii z Ramanem
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG