nec Hercules contra plures

Awatar użytkownika
Princeps
Mistrz Gry
Posty: 3021
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:45 pm

nec Hercules contra plures

Post autor: Princeps »

1563
Dziwny sojusz


Wojska Neapolu wkraczające do nienazwanego miasta pomorskiego



Siła złego na jednego - tak podsumować można tegoroczne wydarzenia na pomorskich wyspach. Gubernator pomorski został oskarżony o wspieranie piractwa - i aby położyć kres jego działaniom sformowana została iście egzotyczna koalicja okolicznych kolonii... a przynajmniej taki jest oficjalny powód, natomiast w karczmach mówi się, że ku wojnie gubernatorów pchnęła zwyczajna chciwość. Anglicy, Polacy, Neapolitańczycy, Austriacy i Egipcjanie - wszyscy oni zdecydowali się położyć kres istnieniu kolonii pomorskiej, która w tym starciu była całkowicie osamotniona. Tak wielka operacja wymagająca kooperacji wielu armii i flot, pochodzących z kolonii tak diametralnie różnych musiała oczywiście okazać się być organizacyjnym koszmarem. Swoje dołożyły sztormy, które nawiedziły w tym roku region, uszkadzając floty koalicjantów. W wyniku powstałego pewnego chaosu w rozkazach i opóźnień flot, tylko Egipt wykonał swój plan bez opóźnień - mimo problemów, reszta koalicjantów była jednak zdecydowana przeprowadzić natarcie.

Największy wyspy kolonii pomorskiej - Vernia i Hion zostały zaatakowane przez wojska angielsko-polskie. Połączone armie wylądowały na północy Vernii, bez oporu zajmując niewielkie portowe miasto tam się znajdujące. Tam miało dojść do przegrupowania się wojsk - oddziały angielskie, dowodzone przez Dereka Chauvina miały zostać oddane pod dowództwo... Andriusa Kmitsitusa. Chauvin zniósł to podporządkowanie kiepsko - jakże to, będąc najlepszym z wodzów angielskich, miał słuchać poleceń jakiegoś tam litewskiego wypierdka? W dodatku papisty! Było więc nieprzyjemnie, a obaj dowódcy nie szczędzili sobie drobnych obelg i pyskówek - jednak na szczęście przynajmniej nie było na tyle źle, aby sparaliżowało to działania. Armia liczyła trzy i pół tysiąca żołdaków, których trzon stanowiła angielska piechota - armia ta ruszyła na południe, nękana podjazdami pospiesznie dozbrojonej miejscowej ludności i oddziału pomorskiej, lekkiej jazdy. Siły te nie miały jednak większych szans w starciu z Kmitsitusem i jego kawalerzystami - tak więc armia parła naprzód, nie przejmując się zbytnio atakami. W końcu gdy cała Vernia znalazła się pod okupacją polsko-angielską, dowódca pomorskiej obrony przemyślał swoje opcje - jego oddziały były solidnie przetrzebione, a partyzantka nie przynosiła większych starań. Rozpuścił on miejscowych, którzy wrócili do domów, a profesjonalne wojska poddały się koalicjantom. Wraz z tym ustał opór na Vernii - na wyspie nie było już żadnych wojsk stałych ani milicji. Wydawać by się mogło, że tym samym podbój przyjdzie miło i przyjemnie... No i szedł aż zbyt miło. Wojska koalicji, jak to armia szybko zaczęli "zabijać czas" grabieżą i plądrowaniem, w miarę marszu na południe. Prym wiodły tu o wiele bardziej mobilne oddziały polskie, które pierwsze dopadały najlepsze łupy i najładniejsze kobiety. Maszerujący pieszo Anglicy musieli zadowolić się tym, czym wzgardzili Polacy - nic więc dziwnego, że w obozie zaczęło dochodzić do sporów, bójek a z czasem i kończących się trupami starć między dwiema grupami - Polacy nie zamierzali oddawać swoich łupów, a Anglicy czuli się oszukani. W końcu jednak Vernię zdobyto... A Chauvin oświadczył wtedy Kmistiutisowi, że wyspa znajduje się teraz pod okupacją angielską - zaś Polacy mają wynosić się na Hion, mniejszą wyspę na południu. Andrius przyjął to zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę że to jego kawaleria odwaliła większość roboty, likwidując partyzantkę, podczas gdy Anglicy wlekli się tylko do przodu. Dobrze oznacza przy tym, że słysząc to chwycił za szablę i przełożył nią po łbie Chauvina, raniąc go. Zostawiając nieprzytomnego i krwawiącego Chauvina, Andrius rozkazał natychmiast opuścić obóz - a jego oddziały zwinęły się i ruszyły na północ, pozostawiając za sobą zdziwionych Anglików. Ci, którzy znali Andriusa twierdzili że Chauvin miał spory fart - Litwin znany jest z wybuchowego temperamentu i to, że zwyczajnie nie zabił Chauvina było i tak przejawem zaskakującej samokontroli. Polacy zajęli północną Vernię, zaś Anglicy pozostali na południu, szybko zajmując też wyspę Hion. Obie armie siedzą na swojej połowie archipelagu, złowrogo łypiąc na drugą stronę i pytaniem pozostaje co też z tego wyniknie...

Tymczasem kawałek dalej na południu Egipcjanie przeprowadzili swoją własną operację. Jako że ich armia była jednolitą siłą, szło im przy tym sprawniej. Najemny admirał, Alonos d'Princepes sprawnie przeprowadził atak na stolicę Pomorza - Nową Rugię, leżącą na Arrakisach. Należało by to nazwać jednak "atakiem", miasto było bowiem niebronione. Egipcjanie wylądowali w porcie, dumnie zatknęli flagę i ruszyli rabować miasto. Miasto w sumie bardzo przy tym nie ucierpiało, a dowódca zachował kontrolę nad oddziałami - ot żołnierze trochę się zabawili. W mieście zostawiono garnizon, po czym ruszono na południe, ku wyspie Ferosii. Tam również nie natrafiono na opór, wyspa została więc zajęta z "marszu" i tak samo z marszu - ograbiona. Kampanię ogłoszono kompletnym sukcesem i zaczęto świętowanie. Pojawił się jednak przy tym pewien problem - na Ferosii znajduje się pomorska gorzelnia, w której wytwarzano rum... I cóż z tym fantem mieli zrobić pobożni wyznawcy Allaha? Kilku oficerów zaproponował puszczenie tego miejsca z dymem, aby nie kusiło dobrych muzułmanów, jednak ci bardziej pragmatyczni stwierdzili, że szkoda urywać kurze złote jajca. Pospiesznie wezwano mułłę i po dłuższej debacie uznano, że w istocie nic w Koranie nie zakazuje produkcji rumu - wyrabia się go bowiem z trzciny cukrowej, a Koran zakazuje wytwarzania napitku z owocu. Jako że rum winem nie jest, tym samym wszystko jest jak w najlepszym porządku. Tak więc na tej debacie teologicznej zakończono podbój Ferosii.

Gdzie zaś byli Pomorzanie? W obliczu przeważających sił koalicji, gubernator nakazał załadować wojska na statki, po czym razem ze swoimi oddziałami udał się w kierunku południowym, porzucając swoją kolonię. Oczywiście nie wszystkim udało się ewakuować - zachodnie posiadłości na kontynencie były zbyt oddalone aby udało się ewakuować stamtąd całość wojsk. Tamten teren zaatakowany miał zostać przez oddziały austriacko-neapolitańskie. A właściwie neapolitańskie, austriacy wystawili bowiem tylko flotę. Tak czy siak, oba zgrupowania połączyły się i choć trapione przez burze, ruszyły na zachód. Korzystając z tego opóźnienia, Pomorzanie zdołali wyszkolić kilka oddziałów minutemanów i przygotować choćby prowizoryczną ochronę. Choć spóźniona, flota dotarła w końcu do Centerii, zajmując niewielką, niebronioną i nawet pozbawioną nazwy portową mieścinę we wschodniej części kolonii. Następnie armia ruszyła na zachód, ku drugiemu portowi. Miasteczko to bronione było przez kamienny fort, a Pomorzanie nie zamierzali poddać się tutaj bez walki. Ich oddziały szarpały koalicjantów przy każdej okazji - jednak nie mogli przerwać ich linii zaopatrzenia - to było dowożone statkami, zaś port został solidnie obstawiony. W końcu jednak armia dotarła pod mury fortu i... rozłożyła się tam obozem. Armaty miały dopiero bowiem dopłynąć, w następnym "rzucie". Trochę to zajęło, jednak gdy dotarły, rozpoczęto ostrzał - zarówno z ziemi, jak i przy użyciu dział okrętowych... Co jednak okazało się być pomysłem raczej kiepskim. Fort zbudowany był bowiem głównie z myślą o obronie od strony morza - Pomorzanie zdołali zatopić dwa okręty i uszkodzić kilka innych. Pomimo strat cel jednak osiągnięto - fortyfikacje zostały skruszone. Dowódca wojsk neapolitańskich wezwał obrońców do poddania się - ci jednak odrzucili propozycję. Jak nietrudno się domyśleć doszło do szturmu, a obrońców wycięto - ci jednak bronili się dzielnie, zadając spore straty koalicjantom. W obliczu upadku portu, napastnicy ruszyli w głąb lądu, przez dżungle i góry, cały czas kąsani przez Pomorzan. W tym samym czasie, Wolni Ohlonowie dokonali rajdu na wschodnie tereny Pomorza, łupiąc je doszczętnie, paląc i mordując, nie napotykając przy tym oporu (Pomorzanie byli zajęli walką z Neapolitańczykami. Uzbrojeni w europejską broń, Ohlonowie parli naprzód, aż w końcu, gdy uginali się już pod ciężarem łupów, zdecydowali się wrócić do domów. Tymczasem Włosi, choć przy sporym oporze zajęli wszystkie tereny pomorskiej kolonii. To co pozostało z wojsk pomorskich... ruszyło na zachód, w kierunku terytoriów Republiki Gao-Lori, zamierzając się schronić na jej terenach. Niedobitkom towarzyszyć miało kilkuset kolonistów, którzy woleli porzucić swoje domy, niż liczyć na łaskę zwycięzców. Co dalej działo się z całą tą bandą po przekroczeniu granic Gao-Lori - nie wiadomo.

Podsumowując - kolonia pomorska w zasadzie przestała istnieć, a jej wszystkie terytoria znalazły się pod okupacją. Gubernator, wraz z flotą i armią wycofał się na południe - i pytaniem pozostaje co czeka ten swoisty "rząd na uchodźctwie". Oczywiście pojawiły się pierwsze problemy - pomorscy koloniści delikatnie ujmując, szczerze nie cierpią swoich okupantów, którzy grabili i palili. Część gubernatorów co prawda wydała kategoryczny tego zakaz, jednak nie poparto go choćby dodatkowym żołdem - a więc wojsko nie miało żadnej motywacji aby stosować się do tych rozkazów. Towarzyszący polskim wojskom tubylczy pomocnicy zajęli się swoim ulubionym zajęciem - porywaniem kobiet i skalpowaniem mężczyzn, tym bardziej wzmagając nienawiść zarówno kolonistów, jak i miejscowych Coinów. Problem sprawiają też różnice religijne - poza Anglikami (którzy też są protestantami), wszyscy inni zdobywcy są innej wiary - co musi prowadzić do dalszych napięć - z kolei Austriacy i Neapolitańczycy postrzegani są przez Pomorzan jako zdrajcy - inni - podlegające Habsburgom kolonie napadły na niemiecką kolonie, biorąc udział w jej rozbiorze. Co z tego wyniknie - trudno powiedzieć, jednak pewnym jest że nie będzie to łatwa okupacja i ziemie te będą wymagały porządnej kontroli i pacyfikacji.



Dla leniwych:
  • Siły angielsko-polskie zaatakowały Vernię i Hion, Egipcjanie stolicę Pomorskiej Kompanii Zachodnioindyjskiej i Ferosię, a Austriacy i Neapolitańczycy część kontynentalną
  • Chaos w rozkazach sprzymierzonych daje Pomorzanom czas na ewakuację floty, części armii i części cywilów, w tym samego gubernatora
  • Siły Krakowa Zachodniego i Florydy Wschodniej nie napotykają żadnego większego oporu, oprócz kilku oddziałów partyzantów, ale wśród wojsk koalicji dochodzi do częstych sporów o łupy. Podbój kończy się sporem o zdobyte ziemie między Andriusem Kmitsitusem i Derekiem Chauvinem w wyniku którego ten drugi zostaje ranny. Aktualnie północną połowę Vernii kontrolują siły Polskie a południową i Hion Anglicy.
  • Chaos nie wkradł się jedynie w organizację sił egipskich, które bez walki zajęły Nową Rugię oraz Ferosię
  • Część kontynentalną PKZ zajęły siły Nowej Kampanii wspierane zarówno przez flotę swoją jak i austriacką. Podbój został okupiony stratami w wyniku partyzantki obecnych tam sił pomorskich jak i szturmu na fort
  • Flota i część armii pomorskiej znajdują się teraz na ziemiach Vicekrólestwa Lisboi, a pozostałości oddziałów, które walczyły w kontynentalnej części, znalazło schronienie u Gao-Lori
  • Sytuacja na okupowanych ziemiach jest daleka od stabilnej

Mapa okupacji wysp pomorskich:
Obrazek
I11: La Repubblica, I12: Sułtanat Raszimu, I13: Księstwo Dragenii/MG
Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Re: nec Hercules contra plures

Post autor: Saharczyk »

1564
Atak zza grobu


Zeszłoroczny upadek Pomorskiej Kompanii Handlowej w oczach gubernatorów wielu kolonii w nowym świecie oznaczał koniec rozdziału pomorskiej historii w nowym świecie, jednak nie dla samego gubernatora tej kolonii, który nie tylko zdołał się ewakuować z upadającej kolonii ale też zyskać bardzo silnego sprzymierzeńca w postaci królestwa Francji. Francuski król przychylając się do próśb gubernatora pomorza wysłał do nowego świata eskadrę liczącą 4 okręty na czele której płynęła fregata „Acheron” gdzie miała się spotkać z flotą pomorza. Po kilku tygodniach ciężkiej żeglugi francuska eskadra dotarła do nowego świata cumując w jednym z portugalskich miast portowych gdzie uzupełniła swoje zapasy i wspólnie z pomorską flotą wyrusza na... Nową Aleksandrię. Wieści o połączonej flocie pomorsko-francuskiej płynącej na Nową Aleksandrię szybko dotarły do gubernatora tej kolonii, a ten nie lekceważąc wieści wysłał razem ze swoim sojusznikiem – Kastylią naprzeciw własną flotę.

Floty w końcu się spotkały na otwartym morzu, gdzie po krótkim ustawianiu swoich okrętów w szyku wojennym przez admirałów ruszyły na siebie, każda pewna swego zwycięstwa. Połączona flota pomorsko-francuska miała nad swoimi przeciwnikami przewagę jednego okrętu. W końcu doszło do zażartej bitwy, momentami bardzo wyrównanej gdzie strona egipsko-kastylijska miała przewagę w sile ognia, jednak strona pomorsko-francuska miała przewagę w zwrotności oraz licznych oddziałów wojskowych na pokładach gotowych do abrodażu, gdzie strona egipsko-kastylijska miała tylko 100 ludzi na kastylijskim okręcie flagowym. Widząc poważne zagrożenie abordażem egipski dowódca załamał linie i wydał rozkaz aby wszystkie okręty za wszelką cenę trzymały dystans od wroga i walczyły jedynie z użyciem swojej artylerii. Koalicja pomorsko-francuska swoje pojedyncze sukcesy odnosiła głównie dzięki abordażom, jednak siła ognia floty egipskiej była przytłaczająca – miała ona wiele dobrej jakości okrętów II klasy. Długie starcie na morzu przynosiło coraz większe straty obu stronom, jednak to koalicja egipsko-kastylijska postanowiła się pierwsza wycofać gdyż dokonywane abordaże przez pomorzan za bardzo zagrażały okrętom, a admirał egipski był człowiekiem ostrożnym, więc bojąc się o główny atut swojej floty czyli swoje ciężkie karaki podjął taką, a nie inną decyzję. Gdy flota egipsko-kastylijska się wycofała, pomorzanie przy wsparciu francuzów przystąpili do opanowania Ferosii. Bez oporu zajęto jedno z miasteczek w celu zdobycia bazy morskiej pozwalającej na dłuższe działania w tym rejonie, jednak wkrótce nadeszła tam armia egipska, która zapobiec desantowi nie mogła, ale na tyle silna, że jak pomorzanie dowiedzieli się od miejscowych jak liczna armia zmierza prosto na nich to postanowiono prędko się wycofać z wyspy - nawet ze wsparciem francuzów pomorzanie mieli za słabą armię.

W wyniku starcia połączona flota pomorsko-francuska została mocno obita przez egipską artylerię, zwłaszcza przez dwie ciężkie karaki przewodzące eskadrze egipsko-kastylijskiej. Strona pomorska pomimo usilnych starań nie zdołała przeprowadzić abordażu na ciężkich okrętach Egiptu, jednak udało się jej przejąć kilka mniejszych okrętów egipskich. Strona pomorsko-francuska straciła bezpowrotnie 5 okrętów, natomiast siły egipsko-kastylisjkie również straciły 5 okrętów z czego 1 należał do Kastylii. Ostatecznie bitwa skończyła się z zwycięstwem połączonej floty pomorsko-francuskiej, choć zwycięstwo zostało okupione dużymi stratami. Podsumowując Pomorze nie odzyskało żadnych ziem zajętych przez Egipt w zeszłym roku, ponadto z powodu braku bazy morskiej w pobliżu było zmuszone razem z francuską eskadrą wycofać się do baz w Wicekrólestwie Lisboi.

dla dąbrowskich:
- Pomorze uzyskuje wsparcie Francji (tej z Europy) i wspólnie z francuską eskadrą atakuje Nową Aleksandrię.
- Flota pomorsko-francuskie wygrywa bitwę morską z flotą egipsko-kastylijską.
- W wyniku starcia obie strony konfliktu tracą po 5 okrętów.
- Z powodu braku pobliskich baz morskich połączona flota pomorsko-francuska wycofuje się do baz w Wicekrólestwie Lisboi.
- Ostatecznie rok ten kończy się bez rozstrzygnięcia.
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wojny”