Wojna o niepodległość Rzeczpospolitej Nowego Świata

Awatar użytkownika
Saharczyk
Mistrz Gry
Posty: 1197
Rejestracja: ndz mar 07, 2021 9:43 pm

Wojna o niepodległość Rzeczpospolitej Nowego Świata

Post autor: Saharczyk »

Ciężkie początki niezależnej kolonii
Rok 1564


Wraz z zeszłorocznym "incydentem", kolonia polska ogłosiła niepodległość jako Rzeczpospolita Nowego Świata. W zasadzie od razu doszło do wybuchu wojny domowej między lojalistami i zwolennikami gubernatora Bretfusa. Od początku problemem Bretfusa był fakt braków w flocie, która sympatyzowała raczej z królem Zygmuntem. Hiob zdecydowany był działać - i to zanim dojdzie do niewątpliwego nadciągnięcia posiłków z Europy. Flota kolonialna przetransportowała wojska z kontynentu na Ortengię, po czym schroniła się w jednym z zachodnich portów - uniemożliwiło to odbicie dawnej stolicy z rąk lojalistów, z racji jej położenia na wyspie, jednak zabezpieczyło flotę przed atakami. Wojska kolonialne bez większego problemu rozbiły oddziały lojalistów na wyspie, zajmując prawie wszystkie terytoria przez nie kontrolowane - jednak nie zdołały dosięgnąć stolicy. Pozostało czekać na ruch lojalistów - zbierano flotę, a w Niemczech dokonano zaciągów najemników, którzy stanowili trzon dwutysięcznej karnej ekspedycji. W końcu nadciągnęła flota, przewożąca wojska królewskie. Armia ta wylądowała w pobliżu Nowego Giewontu, celem zajęcia tego miasta i pobliskiej kopalni złota.

Wkrótce nadciągnął też dowodzący wojskami kolonialnymi Kmititus, od razu podejmując działania zaczepne - szarpiąc przeciwnika podjazdami. Problemem było, że taktyka podjazdów nie do końca sprawdzała się w górskim terenie, gdy stosuje się do tego kawalerię. Taktyka też z reguły działa lepiej gdy pomaga ci miejscowa ludność. A koloniści cóż... byli podzieleni. Choć część uwierzyła w deklaracje wolności zniesienia podatków, wielu sądziło jednak że gubernator kit im wciska lub oszalał - albo zwyczajnie była bardziej lojalna wobec króla niż gubernatora. Tym samym lojaliści ci informowali o ruchach wojsk Kmititusa, utrudniając partyzantkę. Problemem były też dezercje - mimo podwojenia żołdu, wojska niezbyt chętnie ruszały na wojnę - gubernator nie cieszył się jakąś szczególną miłością ludu w kolonii, tym samym osobista lojalność wielu żołnierzy wobec niego była mniejsza niż wobec króla.

Kmititus zdecydował więc o wycofaniu się na stepy i wydaniu tam bitwy oddziałom królewskim - wiedząc że w końcu będą musieli do niego przyjść. No i cóż - miał rację. Armia królewska zajęła górskie regiony, w tym jedno dawne tubylcze miasto-państwo, po czym wdarła się na stepy. Tam bitwę wydał im Kmititus. Miał on przewagę w liczbie kawalerii, jednak naprzeciw niego stały zwarte szeregi najemnej niemieckiej piechoty. O losie bitwy zdecydować miała jednak nie sprawność wojenna, a zdrada.

Niektórzy powiedzieliby, że to niejako poetyckie zakończenie - zdrajca króla został zdradzony. Gdy armia Kmititusa ruszyła do natarcia, na prawym skrzydle doszło do zamieszania... Po czym dowodzący tamtymi oddziałami oficerowie przegrupowali swoich wojaków... I natarli prosto na swoich towarzyszy! Potem okazać się miało, że zdrada ta była zaplanowana - a powstały w wyniku tego chaos sprawił że wojska kolonialne poszły w rozsypkę - zapanował chaos, a Kmititus świadom że bitwa jest przegrana, zdecydował o odwrocie, aby uniknąć kompletnej klęski. Po bitwie wściekły Litwin miał ogłosić, że z własnej kiesy zapłaci za skalpy zdradzieckich oficerów - jednak zniszczenia już się dokonały.

Po bitwie morale wojsk kolonialnych poszło jeszcze bardziej w dół. Dezercje nasiliły się, a Kmititus nie miał wystarczająco dużo sił aby wydać kolejną bitwę - mógł się jednak cofać. Co to był jednak za odwrót! Jako mistrz walki podjazdowej, w końcu działając na dogodnym terenie, Kmititus wycofywał się bojem, szarpiąc królewskich gdzie byli słabi i organizując kolejne zasadzki. Z racji braków w kawalerii, lojaliści nie byli w stanie go dopaść, jednak też nie musieli - dezercje i straty w potyczkach osłabiały Kmititusa, a osadnicy widząc z której strony wieje wiatr, chlebem i solą witali żołnierzy królewskich. Kmititus trzyma się jeszcze na wschodzie Ortengii, mając pod sobą jakiś tysiąc żołnierzy - jednak jego sytuacja zaczyna przypominać lisa zapędzonego do pułapki - kąsa, ale za plecami ma już morze. Na wieści o porażce Kmititusa, gubernator Hiob i lojalni mu urzędnicy uciekli do posiadłości za przesmykiem, w Askalonii. Tam operowali najemnicy z kolonii angielskiej, którzy w międzyczasie rozprawili się z lojalistami, nie napotykając większych problemów - tym samym gubernator miał gdzie uciekać.

Sytuacja gubernatora zdaje się zła. Flota metropolitarna panuje na morzu, Kmititus z resztką armii został zepchnięty na wschós, a za morzem władza Hioba opiera się na angielskich najemnikach. O ile nie dojdzie do nagłej wolty dyplomatycznej, albo Hiob nie ma jakiegoś asa w rękawie, zdaje się że niepodległość kolonii polskiej może okazać się krótkotrwała.

Wspomnieć również warto, że dezercje dotykały nie tylko armii kolonialnej - pewnego dnia, jeden z merchantmanów floty kolonialnej podniósł kotwicę i opuścił port... I tyle go widziano! Gdzie odpłynął, kto na nim był? Nie do końca wiadomo. Plotki głoszą, jakoby statek porwali jacyś najemnicy z południa, sprowadzeni dawno temu przez gubernatora. Jaka jest prawda wie tylko jednak pewnie tylko sam główny zainteresowany.
  • Wojska gubernatora, przed przybyciem sił królewskich, odbiły z rąk lojalistów wszystkie ziemie z wyjątkiem wysp stołecznych
  • Siły królewskie rozpoczęły atak od górskich terenów i kopalni złota
  • Dochodzi do bitwy na stepach w trakcie której część armii gubernatora przechodzi na stronę króla, ale Kmititusowi udaje się przeprowadzić odwrót
  • Mobilniejsza armia gubernatora mimo strat i zdrad kąsa wojska królewskie, ale oddaje teren
  • Gubernator i lojalna mu część administracji ucieka do Askalońskiej części kolonii
I11: Despotat Milingów, I12: Królestwo Coirdilaes, I13: Zakon Blauschild
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wojny”