Strona 1 z 1

Wojna domowa w Łubuczy

: wt sie 22, 2023 10:17 pm
autor: Saharczyk
Dalej na wieżę, dalej dalej, precz z kanclerzem, precz!
747 EI




Z początkiem roku, jeszcze kiedy lody spowijały część łubuckich bagien, tworząc z nich tym groźniejszą zasadzkę krew bagiennego ludu poleciała pełnym strumieniem. Kto by się nabawił mocy wszelakich i wzbił się na nieboskłon, ten by w Księstwie zobaczył plamistą mozaikę. Wiele plemion i klanów przystępowały odpowiednio do kogutów i sów nie jedynie z przekonań, a dlatego że tych drugich popierali znienawidzeni sąsiedzi. I teraz to wyszło na jaw, kiedy przyszło do deklarowania się za stronami. Wiele ognisk oporu pojawiło się za liniami drugiej strony - z jednej strony dezorganizując wroga, z drugiej zaś pozostając samemu na jego łaskę. Tedy zarówno lojaliści jak i tradycjonaliści pierw skupili się na tym, żeby zlikwidować osamotnione ogniska rywali. Niektórzy wodzowie kiedy zobaczyli pod swoim grodem gromadę wściekłych zbójów i za nic pomocy, po prostu się poddawali licząc na łaskę. Inni tylko śmiali się do rozpuku i rzucali się w wir samobójczej walki by strącić chociaż jeden czerep.

Ostatecznie po takich porządkach to właśnie tradycjonaliści jawili się na silniejszej pozycji - zgromadzili w swoich grodach większe zastępy wojów mając po swojej stronie więcej wodzów. Siły te przewyższały widocznie mniejsze siły kogutów. Jednak lojaliści nie stracili wszelkiej nadziei - dzięki poparciu Księcia jak i obu miast zebrali większość zaciężnej drużyny. Może to by nie wystarczyło na rozbicie ruszenia sów, ale na wiosnę znad granicy doszły wieści - smirnovskie zastępy wysłane przez Wielką Księżną przekroczyły granicę by wspomóc swych sojuszników.

Kiedy oczyszczanie tyłów się zakończyło, a obie siły zebrały swe główne zastępy, ruszono wąskimi traktami w głąb bagien by dać wreszcie łupnia wrogowi. Ta faza kampanii jawiła się jako wojna iście strategiczna (kto by podejrzewał takich prostych ludzi o to!) bo zamiast nawalać się byle mocniej, obie siły toczyły drobne potyczki o skrawki suchego lądu (a wiele ich nie było) by zabezpieczyć trasę przemarszu dla armii i móc w spokoju składować zaopatrzenie.

Seria tych potyczek zmierzała jednak ku końcowi, kiedy lojaliści zaczęli zbliżać się do Gniazdna. Miasto (przez złośliwców nazywane dużym kurnikiem) pierwotnie poparło księcia pana, czy to ze strachu przed ambitnymi sąsiadami, czy z chęci unowocześnienia obyczajów, lecz mieszczanie znaleźli się pośród sowiej nawały. Sowom zależało na przejęciu miasta, licząc że pozwoli im to wystawić własne drużyny zaciężne. Zanim główne wojska księcia pod wodzą kanclerza Witomysła Ostrowicza zbliżyły się do miasta z odsieczą, sowy już dawno przejęły nad nim kontrolę.

Kiedy doszły sów wieści o zbliżających się siłach Ostrowicza na wiecu zawrzało (co nie było niczym nowym). Tradycjonaliści wszak aż do tej chwili nie wyłonili spośród siebie jednego wodza, dochodząc raczej do trudnych kompromisów na tych spotkaniach (iście tradycyjne metody Łubuczan!). Wreszcie dotarło do większości, że tak walki prowadzić się nie da i uradzono by tymczasowe naczelstwo powierzyć Ziemomysłowi Piatowiczowi z rodu Piatowiczów. Ten mając do Ostrowicza prywatny uraz zaraz zwołał kogo się dało i ruszył na wprost by tamtego pod miastem złapać.

Pod miastem zebrały się zatem obie armie - Piatowicz może miał więcej wojska, lecz to koguty prezentowały lepszą jakość dzięki drużynie i smirnovskim wojskom. Bój trwał mimo to dość długo i może by lojaliści musieliby uchodzić, gdyby pan kanclerz nie okazał się podstępnym wodzem i schował na skrzydle swoich ukryty zagon. Kiedy sowy pobiły lojalistów na prawej flance, prędko ruszyły do pościgu łamiąc szyk, co ukryte rezerwy skrzętnie wykorzystały i mocno przetrzebiły rozproszonych wojaków sów. Sytuacja więc na tej flance odwróciła się na korzyść kogutów, a w centrum i na lewej flance sowy nie mogły uzyskać przełamania. Piatowiczowi nic nie pozostało innego jak dmić w róg na odwrót zostawiając za sobą sporo trupów, z czego większość stanowiły sowy.

Krwawe to stracie było może jedyną większą bitwą lecz bynajmniej nie zakończyło kampanii. Kanclerz Ostrowicz próbował ścigać wroga kiedy ten się wycofywał, lecz tradycjonaliści skryli się w licznych borach skąd, nękali wielce lojalistyczne podjazdy. Wiele wodzów walczy na swoich ziemiach przez co najlepiej znają każdy zakamarek bagien, co przekłada się na wielce skuteczną wojnę podjazdową. Skutecznie to ostudziło kanclerski animusz.

Mimo, że lojaliści walki o pozostałości Gniazdna wygrali i posiadają jako tako inicjatywę, to ich ofensywa spowolniła. Dodatkowo w ich obozie pojawiły się pierwsze pęknięcia. Wielu wozów kiedy dało już nauczkę sąsiadom zdało się dostrzegać z pewną niechęcią, że wygrywają w dużej mierze dzięki pomocy Wielkiego Księstwa (a nóż nie wiadomo co ta kwoka będzie w zamian chciała - niektórzy szemrają). Innym dodatkowo zdaje się nie pasować osoba tegorocznego triumfatora - kanclerza Ostrowicza. Wygrana i komenda nad armią dodała mu znaczenia jeszcze poza swymi dotychczasowymi uprawnieniami, co oczywiście wzbudziło zazdrość pozostałych stronników księcia.

Podsumowanie:
  • Wojna w Księstwie Łubuczy wchodzi w kolejną fazę
  • Po likwidacji osamotnionych pozostałości oporu, obie strony gromadzą siły do decydującej batalii
  • W bitwie pod Gniazdnem wojska lojalistów prowadzone przez kanclerza Ostrowicza biją mniej zorganizowane zastępy sów
  • Pomimo zwycięstwa, ofensywa kogutów wyhamowała, a w ich obozie pojawiają się pierwsze głosy niezadowolenia

Re: Wojna domowa w Łubuczy

: wt wrz 12, 2023 1:16 pm
autor: Saharczyk
Ostatni lot sów
748 EI

Obrazek
Wojna w Łubuczy nadal trwała - pomimo sukcesów frakcji Kogutów, a może właśnie dzięki nim ujawniać miały się zacząć rysy w tymże sojuszu - a wielu zaczęło sarkać na rosnące gwałtownie wpływy kanclerza Ostrowicza oraz smirnovskich sojuszników. Tym samym aby koalicja nie rozlazła się w szwach jako kiepsko szyte galoty zwołano wielką naradę frakcji Kogutów, na której miano radzić - i uradzono. Rada, skład której uzupełniono jako że wielu jej dawnych członków walczyło teraz po stronie Sów, miała odzyskać swoje wpływy w Łubuczy, a kanclerz wzięty w karby - pozwolono mu jednak zachować dowodzenia nad armią - buntownicy w końcu niepobici, a Ostrowicz pokazał że co jak co ale na dowodzeniu to się zna. Tak więc po załatwieniu tejże sprawy można było przystąpić do tego co ważne (choć jak widać nie tak ważne jak polityczne gierki), czyli dobijania Sów, które po klęsce roku poprzedniego zapadły w bory i bagna Łubuczy, z których kraj ten w większości się składa.

Siły Sów były mniej liczebne, gorzej uzbrojone i zdemoralizowane po porażkach - jednak ganianie się z nimi po bagnach było równie celowe jak proszenie Barbaha o litość - tak więc kanclerz postanowił uciąć Sowom głowę jednym ciosem i wymusić walną bitwę, ruszając na gród w Trzcinie. Jego zdobycie podzieliłoby wojska Sów i sprawiło, że kanclerz mógłby eliminować poszczególnie zgrupowania po kolei - tak więc było o co walczyć, a kanclerzowi udało się sprowokować bitwę na którą liczył. Jednocześnie Ostrowicz posłał część sił na zamek w Psich Skałkach i musiał odesłać kilka oddziałów aby strzegły dróg zaopatrzeniowych przed luźnymi bandami. Sowy również nie zdołały jednak zgromadzić pełnych sił, zaskoczone agresywnym marszem kanclerza na Trzcinę - zebrano więc co się dało i zagrodzono jego wojskom drogę.

Co nieczęste w Łubuczy, zmierzono się na relatywnie suchym i otwartym terenie, które sprzyjał Kogutom, mającym przewagę w kawalerii. Sowy zajęły co prawda lepsze, wyższe pozycje obronne, jednak na nie wiele im się to zdało. Zdyscyplinowana piechota Kogutów w centrum nie dawała złamać się atakom, a jeżeli Sowom udało się uzyskać chwilową przewagę na flankach, gdzie stało mniej doborowe wojsko, do walki od razu ruszali smirnovscy kawalerzyści, odpychając Sowy. Rychło linie Sów zaczęły się łamać, a pierwsze oddziały umykać - po chwili pociągając za sobą resztę armii. Większość Sów umykała ku (a jakże) lasom i bagnom, jednak wódz Sów, Piatowicz zgromadził wokół siebie lojalną drużynę i wszystkich tych, którzy gotowi byli walczyć do końca, stając na jednym ze wzgórz - teraz znanym jako Czerwone. Jak nietrudno domyśleć się po nazwie, poległ on tam razem ze swymi towarzyszami.

Wojska Kogutów ruszyły więc bez przeszkód na Trzcinę, której nieliczna załoga nie stawiła zbyt długiego oporu. Gdy wieści o śmierci Piatowicza oraz upadku Trzciny rozniosły się po Łubuczy, niektórzy z wodzów wspierających Sowy przemyśleli swoje dotychczasowe decyzje - i poddali się licząc na litość księcia, ci zaś którzy nie zamierzali lub nie mogli tego zrobić w zasadzie zajęli się zwyczajnym rozbojem i bandyterką, nie kryjąc się nawet za żadną wielką sprawą - sprawa bowiem w zasadzie umarła. Kanclerz zaś ruszył zajmować ostatnie punkty oporu. Ostrów Lubuczyński poddał się bez walki, zaś Psie Skałki zdobyte zostały przed końcem roku, gdy głód zmusił załogę do kapitulacji. Wraz z kapitulacją Psich Skałek padło w zasadzie ostatnie gniazdo zorganizowanego oporu, a bunt Sów został stłumiony.

Frakcja Kogutów zwyciężyła, a Sowy uległy dezintegracji. Pozostała jednak sprawa licznych maruderów i bandytów, którzy uzupełnili szeregi dotychczasowych bandziorów grasujących w Łubuczy - a bory i bagna pełne są zbrojnych band, napadających kogo popadnie. Utrzymanie porządku wymaga sił i środków - co dopiero mówić o przywróceniu spokoju, podczas gdy ludność Łubuczy odniosła wyraźne straty w wyniku wojny. Książę ma teraz jednak rozwiązane ręce w wielu sprawach - z nową radą, o wiele bardziej zgodną co do reformistycznych polityk i popierającą księcia, może podjąć jakieś bardziej zdecydowane działania. Wszystko wskazuje na to, że wojna domowa w Łubuczy dobiegła końca - i teraz nastał czas odbudowy.

Podsumowanie:
  • Wojna domowa w Łubuczy zakończona
  • W bitwie pod Trzciną ginie Piatowicz i rozbite zostają wojska sów
  • Pozostałe punkty oporu poddają się lub zostają rozbite
  • Wiele niedobitków sów dołącza do bandyterki, która dalej trawi kraj
  • Rada wodzowska zostaje uzupełniona a jej prawa ponownie potwierdzone