Piraci!
: sob lis 06, 2021 11:46 pm
Niefortunna wyprawa
Pół dekady minęło od czasu kiedy to do portu w hiszpańskiej Maladze przybiły okręty powracającego ze swojej wyprawy na zachód Krzysztofa Warnenzy. Nowy Świat nadal jednak nie schodzi z ust mieszkańców Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej, a każda wieść z niego pochodząca niezmiennie cieszy się wielkim zainteresowaniem zarówno wśród tych maluczkich, jak i pośród wielkich panów. A skoro o wielkich panach już mowa, to ci widząc jak olbrzymie możliwości wzbogacenia się daje Warnenzja, nie zamierzają w żadnym razie stać i patrzeć z boku jak monarchowie zagarniają wszystkie bogactwa Nowego Świata dla siebie. Zamiast tego planują jakby tu uszczknąć sobie jakiś ich kawałek, choćby ten najdrobniejszy. Niektórzy, dysponujący wystarczająco licznym majątkiem na taki wydatek rzecz jasna, już zaczęli realizować te plany. Otwarli swoje wypełnione po same brzegi złotem kufry i poczęli czym prędzej organizować na własną rękę wyprawy do Nowego Świata w celu założenia w nim swych prywatnych kolonii i czerpania z nich zysków. Nie zawsze jednak kończą się one w pełni szczęśliwie i sukcesem.

książę Franciszek Gwizjusz

książę Franciszek Gwizjusz
Jednym z takich potężnych i ambitnych bowiem możnowładców był wywodzący się z Europy Zachodniej, a konkretnie z ziem Królestwa Francji, Franciszek Gwizjusz, książę oraz przedstawiciel jednego z najbardziej wpływowych rodów w szesnastowiecznej Francji. Nie zamierzając dać swym rywalom zbyt wielu szans do wykorzystania, bo w końcu konkurencja nigdy nie śpi i cały czas działa, Franciszek wykorzystał posiadane przez siebie wpływy i środki finansowe. Wkrótce po całej Francji roznosić zaczęła się wieść, że Gwizjusze planują wyprawę do Nowego Świata, aby utworzyć tam przyczółek, który później przekształcony by został w pełnoprawną kolonię i że poszukiwani są ludzie odważni, chętni przygód lub poszukujący lepszego życia, którzy wezmą w niej udział. A także, że tych, którzy zgłoszą się do uczestnictwa we wspomnianej wyprawy nie ominie później sowite wynagrodzenie ze strony Księcia Gwizjusza. Jak łatwo się więc domyślić ochotników do udziału w ekspedycji nie brakowało i wkrótce flota złożona z trójki zakupionych przez księcia Franciszka okrętów: lekkiej karaki i dwóch statków kupieckich o dość sporych rozmiarach, z całymi załogami oraz ładowniami wypełnionymi zapasami odbiła od francuskich brzegów i skierowała się ku swojemu celowi. Ku Warnenzji.
Do Nowego Świata flocie kolonizacyjnej Gwizjusza nigdy jednak nie dane było dotrzeć. Plotki na temat tego co takiego się z nią stało szerzą się od wielu tygodni wśród żeglarzy i bywalców portowych karczm i końca ich w żadnym wypadku nie widać. Jedni twierdzą, że w drodze na zachodni kontynent dopaść musiał ich pewnie jakiś straszliwy sztorm, który rozerwał flotę wraz z załogą na strzępy. Inni uważają zaś, że flota została zaatakowana i pożarta przez straszliwe lewiatany zamieszkujące czeluści mórz i oceanów. Są jeszcze tacy, którzy uważają, że ekspedycja była już zaledwie kilka dni od wybrzeży kontynentu kiedy pod osłoną nocy została napadnięta przez tajemniczych łupieżców, o których to głośno ostatnimi czasy, którzy uczestników wyprawy mieli wziąć w niewolę albo też zabić, a okręty zatopić. To tylko kilka z wielu opowiadanych wersji tego co też miało się wydarzyć z zaginioną flotą. Tak naprawdę nie znalazł się jednak na razie taki, który byłby w stanie odpowiedzieć na to pytanie i udowodnić, że jego słowa to najprawdziwsza prawda, a nie kolejna plotka, jakich wiele. Mimo tego jedno jednak jest pewne. Książe Gwizjusz do dzisiaj z pewnością rwie sobie włosy z głowy na samą myśl o tej ogromnej ilości pieniędzy jaką przepuścił na organizację tej niefortunnej, delikatnie rzecz ujmując, wyprawy.

Możliwy los okrętów Gwizjusza (przynajmniej według niektórych)
*Wysłana do Warnenzji wyprawa Franciszka Gwizjusza ginie bez śladu na oceanie.
Do Nowego Świata flocie kolonizacyjnej Gwizjusza nigdy jednak nie dane było dotrzeć. Plotki na temat tego co takiego się z nią stało szerzą się od wielu tygodni wśród żeglarzy i bywalców portowych karczm i końca ich w żadnym wypadku nie widać. Jedni twierdzą, że w drodze na zachodni kontynent dopaść musiał ich pewnie jakiś straszliwy sztorm, który rozerwał flotę wraz z załogą na strzępy. Inni uważają zaś, że flota została zaatakowana i pożarta przez straszliwe lewiatany zamieszkujące czeluści mórz i oceanów. Są jeszcze tacy, którzy uważają, że ekspedycja była już zaledwie kilka dni od wybrzeży kontynentu kiedy pod osłoną nocy została napadnięta przez tajemniczych łupieżców, o których to głośno ostatnimi czasy, którzy uczestników wyprawy mieli wziąć w niewolę albo też zabić, a okręty zatopić. To tylko kilka z wielu opowiadanych wersji tego co też miało się wydarzyć z zaginioną flotą. Tak naprawdę nie znalazł się jednak na razie taki, który byłby w stanie odpowiedzieć na to pytanie i udowodnić, że jego słowa to najprawdziwsza prawda, a nie kolejna plotka, jakich wiele. Mimo tego jedno jednak jest pewne. Książe Gwizjusz do dzisiaj z pewnością rwie sobie włosy z głowy na samą myśl o tej ogromnej ilości pieniędzy jaką przepuścił na organizację tej niefortunnej, delikatnie rzecz ujmując, wyprawy.

Możliwy los okrętów Gwizjusza (przynajmniej według niektórych)
*Wysłana do Warnenzji wyprawa Franciszka Gwizjusza ginie bez śladu na oceanie.